Urodzinowa bajka

DSCN9167

W parze z Nowym Rokiem nadeszły moje urodziny. Przyznam, że nieco się ich bałam… Na tydzień przed moim świętem, listonosz przyniósł kilka kartek z życzeniami. Wszystkie zdobiła nowa, jakże wielka dla mnie, liczba. Jednak przez ten tydzień miałam czas, by się z nią oswoić… I w ramach tego „oswajania” sama sobie napisałam taką oto historyjkę:

Za dnia godziny płynęły powoli i leniwie, w południe nabrały rozpędu, by wieczorem gwałtownie przyspieszyć. Zbliżało się to, co nieuchronne. Wybiła północ! Na niebie, w dzikim tańcu, zatraciły się fajerwerki… Przyglądałam się im z zachwytem, gdy nagle coś podpowiadało mi, że powinnam się udać na specjalne zakupy. Właśnie teraz, w tym momencie! Nie ma znaczenia, że jest noc. Nie szkodzi, że wszystko jest zamknięte. Ten sklep, który muszę odwiedzić na pewno będzie otwarty. Może nawet sprzedawczyni już na mnie czeka? Muszę, po prostu muszę, tam iść…

Narzucam na siebie mój ukochany, stary płaszcz i wybiegam z domu. Po drodze mijam ludzi wznoszących toast szampanem. Wszyscy są uśmiechnięci, tylko we mnie drzemie smutek. Ogarnia mnie melancholijny nastrój. Tęsknota, nie wiadomo, za czym… Błądzę, nie pamiętam drogi, ostatnio szłam tędy dziesięć lat temu. Zaczynam odczuwać zimno. No dalej, gdzie jest ten sklep? Mam ochotę zawrócić do domu i darować sobie ten niespodziewany spacer. Może tak zresztą byłoby najlepiej? W tej samej chwili zaczyna padać deszcz. Krople do złudzenia przypominają łzy. Mój płaszcz szybko staje się całkiem przemoczony. Dzieje się z nim coś dziwnego, materiał zaczyna się delikatnie rozpuszczać. No masz ci los! Jeszcze tego brakowało! Jestem zmarznięta i wściekła. Teraz nie ma odwrotu, muszę natychmiast znaleźć ten durny sklep…

I nagle widzę, że jestem u celu. Trafiłam pod właściwy adres. Ulica Urodzinowa. Numer… Mniejsza o numer! Wchodzę do środka. I czuję jak ulatuje ze mnie złość, a pojawia się nieśmiałość i zagubienie.

-No, jesteś w końcu! – Sprzedawczyni wita mnie niezbyt uprzejmie. – Czas najwyższy! Ile można na ciebie czekać?
-Przepraszam, trochę błądziłam. – Próbuję się tłumaczyć.
-Ha, ha! Wszystkie tak mówicie. Myślałaś, że może tobie się upiecze i nie będziesz musiała tu przychodzić? Niedoczekanie! Popatrz tylko na siebie! Jak ty wyglądasz? Mokra, zaniedbana. A twój płaszcz nie nadaje się już do niczego. No już, zdejmuj go!

Posłusznie wykonuję polecenie ekspedientki. Potem ostrożnie rozglądam się po dużym wnętrzu. Sklep przypomina magazyn. Każda wolna przestrzeń jest wypełniona… płaszczami! Tak, właśnie płaszczami! Wiszą one na wieszakach, posegregowane według koloru i rozmiaru. Pełno ich! Odruchowo szukam wzrokiem modeli dziecięcych. Są całkiem z przodu.

Jakie cudne! Podchodzę do różowego jak landrynka paltocika i gładzę delikatny materiał. Uśmiecham się, bo wyobrażam sobie moją najmłodszą córeczkę w tym wdzianku!

Sprzedawczyni brutalnie sprowadza mnie na ziemię:
-Ej, co tak marudzisz? To nie dla ciebie! Pośpiesz się. Zaraz zamykam. W końcu jest Sylwester.

Moją uwagę przykuwają płaszczyki dla dzieci w wieku szkolnym. Wygodne, a zarazem pełne elegancji. Taki sportowy szyk! O, ten granatowy chłopięcy model idealnie prezentowałby się na moim synku! A niebieska jesionka w kratkę jak ulał pasowałaby na moją starszą córkę!

Ekspedientka traci cierpliwość.
-Długo jeszcze będziesz się tak gapić i tracić czas? Co, dzieciństwo ci się marzy? Zapomnij! Dawno i nieprawda. I streszczaj się, pókim dobra.

Przechodzę dalej. Nigdy nie widziałam tylu okryć wierzchnich w jednym miejscu, czuję się wśród nich naprawdę zagubiona. Postanawiam jednak szybko wybrać coś dla siebie, by do reszty nie rozgniewać nieuprzejmej sprzedawczyni. Nieuprzejmej? Delikatnie powiedziane. Gburowatej!

Zaraz za dziecięcymi płaszczami znajdują się oryginalne, ekstrawaganckie modele w jaskrawych kolorach. To nie dla mnie. Mijam je pospiesznie. Wtedy dostrzegam delikatne płaszczyki w pudrowych kolorach, które oczarowują mnie swoim fasonem. Przypominają mój poprzedni paltocik, który uległ zniszczeniu. Szybko podejmuję decyzję i wskazuję sprzedawczyni płaszcz, który chcę kupić.

-Proszę pani! Podjęłam decyzję. Ten płaszczyk poproszę.

Właścicielka sklepu wybucha nieprzyjemnym śmiechem aż echo się niesienie po pomieszczeniu. Kulę się ze strachu i wstydu, a ona szydzi ze mnie. Upiera się, że nie może mi sprzedać tego palta, bo to nie mój rozmiar. Jest pewna, że nie będzie na mnie pasowało. Próbuję ją przekonać i dowieść, że się myli, bo przecież to jest dokładnie moja wielkość. Ni mniej, ni więcej. Kobieta dalej kpi ze mnie i obraża mnie.

-O, głupia! Już nie pamiętasz, że w moim sklepie obowiązuje całkiem inna numeracja? Nie dostałaś kartek urodzinowych? Tam masz swój obecny numer! Proszę, a oto płaszcz odpowiedni dla ciebie. W aktualnym rozmiarze.

W tym momencie moja rozmówczyni wręcza mi palto, na które sama nie zwróciłabym uwagi. Wydaje mi się bure i nieładne. W ogóle do mnie nie pasuje! Co ona mi dała? To nie mój model, nie ten kolor, nie ten materiał. Nie chcę tego płaszcza! Podnoszę na sprzedawczynię pytający wzrok, ale… ekspedientki już nie ma! I sklep zniknął. Nie ma nic. Jestem tylko ja i ten brzydki płaszcz. I noc. Znów pada deszcz. Czuję przeszywające zimno. Z niechęcią wkładam na siebie płaszcz. Nigdzie nie ma lustra. Może to i lepiej! Pewnie wyglądam fatalnie w tym kroju. Nie chcę tego płaszcza. Ubieram go tylko z rozsądku. By uciec przed noworocznym chłodem.

Zaraz po przyjściu do domu go zdejmę! Jest przecież za duży! Ma za długie rękawy. To naprawdę nie mój rozmiar, ta kobieta się pomyliła. Ta liczba jest za duża… Powinnam mieć tamten pudrowy płaszczyk sprzed lat… Był taki wygodny, czułam się w nim tak komfortowo. Z oczu kapią mi łzy, mieszają się z deszczem. W mojej głowie wciąż brzmi złowrogi głos dziwnej sprzedawczyni: „Tak, tak. Każda chce być wiecznie młoda i nie umie się pogodzić z kolejną liczbą lat na koncie. Patrzcie tylko, mój płaszczyk jej się nie podoba, rozmiar paniusi nie odpowiada. Przyjdzie za kolejne dziesięć lat i znów będzie kręcić nosem. Takiej to nigdy nie dogodzisz!”

Trochę straszna ta historyjka, prawda? Na szczęście – jak każda bajka – dobrze się kończy…

Przemoczona i zapłakana w końcu docieram do domu. Zdenerwowany mąż stoi w drzwiach. Na mój widok wydaje westchnienie ulgi.

– Gdzie ty byłaś? Tak się bałem o ciebie! Dlaczego nie powiedziałaś, że wychodzisz? Umierałem ze strachu, a ty sobie nocne spacerki urządzasz. Ale co to? Ty płaczesz? Dlaczego? No, już dobrze… Trochę mnie poniosło. Po prostu martwiłem się o ciebie… – Przytula mnie i wtedy zauważa, że zmieniłam garderobę.
– O, masz nowy płaszcz! Pięknie w nim wyglądasz.
– Naprawdę? Przecież jest na mnie za duży! I kolor nie ten… – Nie mogę uwierzyć w słowa męża.
– Nieprawda! Świetnie leży, jak szyty na miarę. – Przekonuje małżonek.
– I nie jest za wielki?
-Ani trochę! Czekaj, przyniosę lustro, to sama się przekonasz.

Niepewnie zerkam na swoje odbicie. I zaraz… moja twarz się rozpogadza. Czary czy co? Płaszcz, który na wieszaku wydawał mi się brzydki i ogromny, teraz… pasuje jak ulał. I naprawdę dobrze się w nim czuję. Z każdą minutą coraz lepiej! Ocieram łzy. Dotarłam do domu. Jestem szczęśliwa.

I tyle bajka. A urodziny? Były cudowne! Niczego nie oczekiwałam, a dostałam tak wiele. Dzień ten spędziłam kameralnie, z czterema najbliższymi mi osobami. Piękne dekoracje sprawiły, że tęcza radości błysnęła w mojej duszy. Laurki od dzieci przyśpieszyły bicie mego serca. Nie pragnęłam i nie zamawiałam żadnych prezentów, ale upominki były i niczym słonko wywołały wielki uśmiech na mej twarzy. Garść życzeń od pamiętających o mnie osób bardzo mnie wzruszyła i ucieszyła. Dziękuję! To był jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu! Dlatego na koniec ośmielę się nieśmiało zapytać – czy jutro mogę znowu mieć urodziny?

DSCN9175

Ten wpis został opublikowany w kategorii wiatrakowa codzienność i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

12 odpowiedzi na „Urodzinowa bajka

  1. Ola pisze:

    Bardzo podoba mi się ta bajka. Rzeczywiście, na początku przeraża, ale wiedziałam, że dobrze się skończy. Na pewno przeczytam sobie ją raz jeszcze za 1,5 roku kiedy będę przekraczać jeden z trudnych do przekroczenia wiekowych progów. Wyczekuję już nawet kryzysu wieku średniego, bo ponoć wszystko się teraz przesuwa i ów kryzys przychodzi na kilka miesięcy przed trzydziestką. Mam nadzieję, że to bzdury totalne i banialuki, bo wcale nie jestem na takie rewelacje przygotowana 😉

    W ogóle bardzo podoba mi się ten blog, będę zaglądać. Pozdrawiam serdecznie 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Olu, bardzo Ci dziękuję Ci za odwiedziny i miły komentarz. Ciekawa hipoteza z tym kryzysem wieku średniego, ja na szczęście chyba jeszcze go nie doświadczyłam;)
      Cieszę się, że spodobała Ci się moja bajka. Czuję jednak, że za 1,5 roku Ty napiszesz swoją własną:) Wyjątkową, bo Twoją:)
      Ps. Trzydziestka nie jest taka zła;) Później bardziej boli;) Pozdrawiam:)

      Polubienie

  2. hrabina pisze:

    Przede wszystkim wszystkiego, co sobie wymarzysz – niech się spełni!!!!
    ładnie napisane opowiadanie, może pomogłoby to mojej przyjaciółce, która w wieku 25 lat zaczęła narzekać, jaka ona stara!
    Nie wiem dlaczego tak kobiety przeraża przekraczanie kolejnych lat? To chyba wpływ telewizji, ciągłych ataków na to, że wiecznie musisz być młoda i tak wyglądać! bo TYLKO I TYLKO WTEDY będziesz czuć się młodo. co za brednie! /wchodzę w 40-kę i dopiero teraz czuję, że żyję; wiem dokładnie czego chcę i czego nie chcę, robię to, na co mam ochotę i na co mogę sobie pozwolić z dzieciakami. Osiągnęłam wewnętrzny spokój. A to, że ciało nie to? Z tym można powoli dać sobie radę, bez drogich zabiegów czy kosmetyków. Moja przyjaciółka dziwi się, skąd ja to biorę, że czuję się młoda, kiedy ona już ma taką depresję z powodu lat, ale ja to nic. Znam wiele starszych od siebie kobiet, które czują się jak gdyby miały 20 lat. I to jest najważniejsze 🙂 I może tego, życzę Ci najbardziej, abyś w swoich oczach była młoda i w swojej duszy czuła młodość!!! Serdecznie pozdrawiam.

    Polubione przez 1 osoba

  3. Igomama pisze:

    Hrabino, piękne życzenia, takie od serca! Bardzo Ci za nie dziękuję. Wzruszyłam się przeczytawszy Twój komentarz. Masz rację, powszechny kult młodości wpędza kobiety w strach przed przekraczaniem kolejnych lat. Boimy się, że z upływem czasu, stracimy na urodzie, atrakcyjnym wyglądzie, a tym samym staniemy się niepotrzebne, wręcz niewidzialne… A to bzdura!
    Bo – tak jak napisałaś – z wiekiem przybywa nam pewności siebie, stanowczości, wiary w swoje możliwości. A wewnętrzny spokój jest bezcenny! I to ta harmonia, życie w zgodzie ze swoją naturą stanowi o pięknie człowieka, bardziej niż brak zmarszczek i siwych włosów;)

    Polubienie

  4. 100 lat w zdrowiu i szczęsciu !!!!!!!!!!!!!!!!! A latkami się nie przejmuj, nie ma też żadnego kryzysu wieku średniego !!! Sobie zawsze mów, że jesteś młoda i tak się czujesz \a tak się będziesz czuła\ To jest dobra rada moja i Twojej Babci Krysi. Powodzenia!

    Polubione przez 1 osoba

  5. Tamara Tur pisze:

    Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Spełnienia marzeń tych małych i tych wielkich.
    Co do dyskusji odnośnie wieku to przyznam szczerze, że mnie mijający czas tak nie przeraża. Mam wrażenie, że póki co czas działa na moją korzyść. Doświadczyłam już różnych sytuacji i z perspektywy czasu mam wrażenie, że za młodu błąkałam się gdzieś po omacku. Z wiekiem lepiej wiem kim jestem i czego chcę, co mnie uszczęśliwia. Żyję pełnią życia. I takiego spełnienia życzę każdej kobiecie. Wtedy naprawdę sprawdza się powiedzenie, że kobieta jest jak wino – im starsza tym lepsza 😉
    Ps. Bajka przypomina trochę sen. Bardzo mi się podoba 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  6. Igomama pisze:

    Tamara, bardzo dziękuję za życzenia, dobre słowo i Twój optymistyczny głos w „dyskusji”. „Kobieta jest jak wino – im starsza, tym lepsza” – takich słów mi było trzeba i w takie chcę wierzyć:)
    Wspaniale, że czujesz się spełniona i szczęśliwa. Tak trzymaj:)

    Polubienie

  7. Gulbaska pisze:

    Cudownie! Wszystkiego najlepszego! 🙂
    A bajka pierwsza klasa 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  8. Rayvert pisze:

    Fajna bajka, historia prawie jak z Andersena…pozdrawiam serdecznie z francuskiej emigracji,

    Maciek B.

    Polubienie

  9. Igomama pisze:

    Pięknie dziękuję:) I również pozdrawiam, zwłaszcza, że Francję darzę wielkim sentymentem i sympatią.

    Polubienie

Dodaj komentarz