Półka z marzeniami

DSCN8317

„Spełnienia marzeń!” – życzymy bliskim na urodziny, na imieniny czy nawet, ot tak, bez okazji. „Spełnienia marzeń!” – życzymy sobie samym, bo właściwie – czemu by nie? Tymczasem, jakiś czas temu, w moje ręce trafiła mała tabliczka z napisem: „marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia.”

Niby drobna różnica językowa, mały szczególik, niepozorny niuansik, nic nieznaczący detal, a jednak potrafi tak wiele zmienić. Wybudza z fazy letargu i z biernego oczekiwania motywując do działania i podjęcia aktywności.
Bo samo się nie zrobi! Samo się nie spełni.
To ja muszę wziąć sprawy w swoje ręce, to ja powinnam ruszyć się i uczynić krok w kierunku wymarzonego celu…
Brzmi prosto, brzmi banalnie, ale bynajmniej łatwe nie jest. Niestety.
W każdym razie dla mnie nie jest…

Tak w ogóle, to ja uwielbiam marzenia. Ba, nawet je kolekcjonuję!
Fakt, parę najważniejszych udało mi się zrealizować i niemal każdego dnia odczuwam za to niewysłowioną wdzięczność. Ale pozostało mi jeszcze wiele pragnień niespełnionych…
Od lat.

Zapakowałam je w zgrabne pudełeczka. Owinęłam w piękny, luksusowy papier.
Dla każdego życzenia wybrałam inną barwę, żeby podkreślić jego niepowtarzalność, wydobyć zeń głębię. Następie te śliczne pakuneczki przewiązałam wstążeczkami oraz ozdobiłam kokardami. Och, jak słodko, jak miło, jak uroczo!
I co z tego? Otóż nic! Kompletnie nic. Właśnie w tym tkwi problem.

Szczelnie zamknięte marzenia odstawiłam na półkę, na dodatek najwyższą z możliwych (żeby jeszcze bardziej skomplikować proces realizacji celów). Na tym koniec.
Dalej już nic nie robię.
Tylko czasami mój wzrok wędruje na półkę z marzeniami…
Upewniam się, że pudełeczka spokojnie sobie stoją, że nikt ich nie zabrał, nikt nie zniszczył. Jednym słowem – wszystko gra. Bywa, że nawet biorę pakuneczki do ręki. A jakże! Oglądam, podziwiam kolorystykę papieru, ważę je w dłoniach, czasem się nawet pobawię, podrzucę parę razy, za wstążkę pociągnę, papier próbuję odgiąć.
Ba, zdarzają się dni, gdy w nagłym przypływie odwagi decyduję się na otworzenie któregoś zawiniątka…
Jestem tak blisko. Tuż, tuż… Już prawie odwijam papier…

I wówczas przychodzi strach. Tak, najczęściej właśnie on.
Albo pesymizm. Czarnowidztwo.
Wtedy poddaję się. Wycofuję rakiem.
Pośpiesznie odkładam pudełeczko na swoje miejsce i sama siebie strofuję za brak rozsądku i za złudną nadzieję. Tłumaczę sobie, że to nie jest dobry moment na spełnianie życzeń. Zresztą zawsze mam na głowie sto innych spraw.

Może kiedyś? W przyszłości? Oczywiście nie tej bliskiej, ale odległej…
Nie, nie w przyszłym życiu, tylko po prostu nie teraz.

Moje marzenia nie mają ze mną lekko!
Co z tego, iż są tak pięknie zapakowane?
Wymyślne, fikuśne opakowania uniemożliwiają cieszenie się zawartością….

A wiecie? Mój mąż też ma taką półkę z marzeniami.
Ale jakże inną od mojej!
Cóż, on nie tracił czasu i energii na tworzenie opakowań i dekoracji.
Oczywiście nie postawił swoich marzeń na regale nagusieńkich, całkowicie skazanych na widok publiczny. Nic z tych rzeczy!

Włożył każde pragnienie do skromnego pudełeczka, a wieczka zostawił uchylone.
Nie odprawiał ceremonii kamuflażu zawartości za pomocą kilku warstw kolorowego papieru. Nie obezwładniał wstążkami i tasiemkami…
I najważniejsze!
Zrobił to, o czym ja zapomniałam.
Do każdej paczuszki dołączył instrukcję obsługi…

A potem… Nie obchodził półki z daleka. Nie skradał się wokół niej na palcach.
Gdy marzenia cichutko nawoływały, nie udawał, że nie słyszy.
Przeciwnie!
Podchodził do półki.
Brał pudełka do ręki, każde jedno ważył w dłoni, nasłuchiwał, chwilę rozmyślał, a później po prostu podejmował decyzję. Wybierał jedno zawiniątko.
Ba, czasem nawet dwa na raz, bo i tak bywało!
Czytał instrukcję i realizował kolejne punkty. Krok po kroku.

W ciągu dnia nie miał na to zbyt wiele czasu, bo wiadomo – i dzieci, i praca zawodowa.
Na pudełko z marzeniami przychodzi kolej dopiero późnym wieczorem, gdy dom spowija cisza… Oddechy dzieci, rytmicznymi falami, delikatnie ocierają się o ściany.
Pod sufitem leniwie snują się sny i … natchnienie przynoszą – właśnie do marzeń spełniania. Serio!

Wielkie pragnienie mojego męża nie ziściło się samo.
On je spełnił. Zmienił w cel i zrealizował stopniowo. Strategicznie. Planowo.
Bez żadnej taryfy ulgowej. Nie było „zmiłuj”…
Nie miał dla siebie litości. Nie pozwolił sobie na strach, na zwątpienie. Wyparł zmęczenie, nie dał się lenistwu. Niemal zrezygnował ze snu.
Właśnie w ten sposób, każdego dnia, przez pół roku, nadawał konkretny kształt czemuś eterycznemu i nierzeczywistemu.
I w końcu stało się!
Mgła otrzymała kształt, barwę, nawet zapach.
Marzenie stało się książką…

DSCN8448

Rzecz, którą można zobaczyć, dotknąć, wziąć w dłonie, pokazać światu, ofiarować innym. Okładka da się pogładzić, zachwyca swą intensywną barwą, widok imienia i nazwiska autora przyprawia o uśmiech.
Szelest kartek skrywa historię.
O nocach nieprzespanych, o godzinach ze wzrokiem wbitym w monitor…
O tych dobrych chwilach natchnienia, gdy tekst niemal spływał z klawiszy komputera i o tych gorszych momentach, kiedy wszystko szło nie tak jak powinno.

Było marzenie, a jest książka.
I nie szkodzi, że pewnie nigdy jej nie przeczytam, bo to pozycja techniczna, skierowana dla wąskiej grupy zawodowej, a nie dla przeciętnego odbiorcy.

Z mężowskiej półki z marzeniami uleciało jedno wielkie pragnienie, teraz w kolejce czeka następne…
Cóż, a moja półka wciąż bez zmian!
Pudełeczka z marzeniami są poustawiane równiutko jak wartownicy. Czekają.
Fantazyjnie udekorowane, tęsknie spoglądają w kierunku swych kolegów z sąsiedniej półki (tej mężowskiej) – kolegów może nie tak misternie zapakowanych, kolegów z wieczkami szeroko uchylonymi, ale – wolnych…

Ten wpis został opublikowany w kategorii wiatrakowa codzienność i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

14 odpowiedzi na „Półka z marzeniami

  1. Ola pisze:

    Piękny tekst! Czytając Twoje wpisy, smakuję każde słowo, bo jest co smakować – masz świetny styl! Życzę Ci, żebyś niedługo rozpakowała jakieś swoje marzenie. Może to najmniejsze? A później zabrała się za kolejne. Krok po kroku. A może… może tak naprawdę niektóre z tych rzeczy nie są Twoimi pragnieniami, skoro nie dążysz do ich zrealizowania? Może znalazły się na półce przez przypadek? Podziwiam męża! Pogratuluj mu ode mnie! Wydanie książki to coś wspaniałego. To też jedno z moich marzeń… (ale nie technicznej ;)).
    Moc uścisków.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Olu, dziękuję podwójnie: za motywujące, pełne słodyczy komplementy i za gratulacje dla męża. Oj tak, wydanie własnej książki to coś wspaniałego! Jeśli jest to jedno z Twoich wielkich marzeń, to wierzę w jego spełnienie. I z całego serca Ci tego życzę.
      Czytając piękne wpisy na Twoim blogu, w przyszłości (oby tej niedalekiej:) widzę siebie zaczytaną w Twojej książce… Podoba mi się ta wizja:)

      Polubienie

      • Ola pisze:

        Dziękuję Ci za wiarę we mnie 🙂 Ostatnio właśnie zamówiłam książkę jednej z blogerek i była do niej dołączona zakładka z namiarami na wydawnictwo, które zajmuje się właśnie takimi niekomercyjnymi projektami. Może to jakiś znak. Zobaczymy 🙂 Powiem Ci, że dla mnie już samo założenie bloga było realizacją marzenia. A jeszcze do tego są tacy, co go czytają. To jest niesamowite.

        Polubione przez 1 osoba

  2. u mnie na półkach nie majuż chyba żadnego pudełka z marzeniami…. nie no jest jedno może dwa ale wiem że nigdy się nie spełnią choćby nie wiem co….ech…

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Olguska, oj zmartwiłam się…
      W Twoim komentarzu skrył się smutek i żal.
      Przykro mi, ale wiesz… – może jeszcze nie wszystko stracone?
      Skoro jesteś pewna, że Twoje marzenie nie może się spełnić, to może czas na nowe, kolejne, całkiem inne…?
      Warto spróbować.
      Warto pragnąć i wierzyć w lepszą przyszłość.
      A życie potrafi zaskoczyć, oj tak! Oby Ciebie zaskoczyło bardzo, bardzo pozytywnie:)

      Polubienie

  3. cichosza pisze:

    u mnie na półce z marzeniami jest jedno które czas zostawił…
    to odwiedzenie m.innymi takich miejsc jak na Twojej fotografii ..

    Polubione przez 1 osoba

  4. Mamy nadzieję, że wkrótce Twoje marzenia się spełnią. Myślę, że każdy powinien mieć taką półkę z marzeniami:)

    Polubione przez 1 osoba

  5. Jedni mają marzenia a inni plany. Jedni mówią „chciałbym/chciałabym” a inni „chcę”.
    Wszystko ma swój czas i miejsce. Do spełniania własnych marzeń trzeba zwyczajnie dojrzeć… bo a co, jeśli mi się uda? Pewnego dnia przyjdzie pora i na realizację Twoich marzeń a instrukcja obsługi sama się znajdzie. Pozdrawiam serdecznie:-)

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Pełne mądrości są Twoje słowa, Marzenko.
      Dziękuję za ten głos rozsądku, a zarazem wiary i nadziei…
      To fakt, widocznie jeszcze nie dojrzałam do realizacji własnych marzeń, a może po prostu jeszcze nie nadszedł odpowiedni moment, nie zaistniały sprzyjające okoliczności?
      Prawdopodobnie powinnam też nieco zweryfikować swoje pragnienia, może rzeczywiście niektóre znalazły się na półce przez przypadek, jak zauważyła Ola…
      Bardzo chcę wierzyć w to, co napisałaś – że jak przyjdzie właściwa pora, instrukcja obsługi sama się znajdzie:) Również pozdrawiam:)

      Polubienie

  6. kalipso pisze:

    Igomamo, piękny post! Gratuluje Twojemu Mężowi:) Wspaniale wygląda ta otwarta książka. Chciałabym, żeby Twoje marzenia się spełniły. Życzę Ci tego z całego serca. Działaj, jeśli możesz. Ja też mam kilka marzeń…
    Ściskam!

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dziękuję droga Kalipso:) Mąż też:)
      Tak, ta otwarta książka na zdjęciu jest jego autorstwa:)
      Pięknie zmotywowałaś mnie do działania.
      Ach, żeby to wszystko było jeszcze ciut prostsze…
      Tobie też życzę odwagi i sprzyjających okoliczności do realizacji pragnień.
      Chętnie poczytam o Twoich spełnionych marzeniach…
      Trzymam kciuki i pozdrawiam:)

      Polubienie

Dodaj komentarz