Odkurz miłość w Amsterdamie

DSCN8717

Czasem każda miłość pokrywa się kurzem…
Kiedyś piękna, pełna blasku, wspaniała jak diament, z upływem lat, traci na połysku i świeżości. Łatwo ją zgubić w natłoku bieżących spraw, tych „na wczoraj”, na dziś i na jutro. Łatwo zapomnieć o uczuciu w nawale codziennych obowiązków.
Gdy mamy za dużo rzeczy na głowie, to w pierwszej kolejności do szuflady chowamy właśnie miłość. Jesteśmy przeświadczeni, że możemy sobie pozwolić na luksus odłożenia uczucia na lepszy moment. Jak nie my, to – kto?
Przecież nasz związek jest wyjątkowy, trwały, ma mocne fundamenty i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej…

W ten sposób nasz bezcenny skarb ląduje w czeluściach szafy!
Kurz go pokrywa tak mocno, że diament przeistacza się w szare szkiełko.

A może zdarzyć się jeszcze gorzej…
Miłość może pokryć się brudem… Pogardliwy ton, raniące słowa, złe czyny mogą całkowicie zniszczyć diament.

A przecież nie tak miało być…
Doświadczeni ludzie mówili: „dbaj o miłość”.
Mądre książki wołały: „pielęgnuj uczucie”.
Ba, zwykłe gazety i czasopisma kobiece prześcigały się w serwowaniu rad, które można sprowadzić do jednej: „nie zaniedbuj swojego związku”. Aż do znudzenia!

Słuchałam. Czytałam. Wiedziałam. I dbałam o swój związek.
Starałam się, naprawdę. Dobre obiadki, pyszne deserki, czyste mieszkanko, pościel regularnie zmieniana i prasowana (właśnie prasowana, kiedy to było?)…

Ta idylla trwała chyba do momentu pojawienia się dzieci… Wtedy poległam.
Małe istotki przewróciły nasze życie do góry nogami i kompletnie zmieniły małżeńską codzienność.
Nad-chodzi era dzie-ci! Warzywne tarty, naleśniki z farszem na słono, eksperymenty wszelakie – znikajcie! Do wi–dze–nia! Witaj krupniku, rosołku, pomidorówko! Ogórkowo – ty też witaj! Reszta sio! Fo-ra ze dwo-ra!…

I zaczęło się: „Bo dzieci tak lubią, bo dzieci muszą iść na spacer, bo dzieciom trzeba poczytać”… Dzieci to, dzieci tamto!
Wszystko zostało podporządkowane dzieciom.
Pieniądze, czas, uwaga, miłość…

Na trzech jasnowłosych główkach zalśniły najprawdziwsze korony, a my – rodzice zmieniliśmy się w służących, w lokajów, rycerzy, damy dworu, a czasem w błaznów królewskich. Ot, całą dworską świtę!
Aż plecy nas rozbolały (dosłownie!) od nieustannego składania pokłonów ich królewskim mościom…

I chyba właśnie wtedy musieliśmy zgubić…
Pewnie sturlała się na zamkową posadzkę… Być może potoczyła się pod łoże z baldachimem, a bardzo prawdopodobne, iż schowała się za szafą pełną królewskich szat.
A teraz szukaj wiatru w polu!
Znalezienie pokrytego kurzem klejnotu zakrawa niemal na cud…
Owszem, można machnąć na to wszystko ręką, poszukać innego kamienia, kupić nową błyskotkę. W końcu – kto zabroni? Można? Można.

Ale, jeszcze bardziej, warto sięgać po pozornie trudniejsze rozwiązania, warto naprawiać, więcej – trzeba próbować.

Popatrz, do naszego królestwa przybywają właśnie posiłki w postaci szanownej babci! Skorzystajmy z okazji, która przecież prędko się nie powtórzy, i wyjdźmy z domu dziś wieczorem tylko we dwoje, dobrze?
Rozradowane wizytą gościa królewiątka, nawet nie dostrzegą naszej nieobecności: rodziców – nadwornych służących…
Wieczór się zbliża, jedźmy! Dokąd?
Może by tak… do Amsterdamu?

DSCN8753

To takie romantyczne miasto, perła morzu wydarta…
Trochę jak nasz diament.
Proszę, królewska kareta czeka.
Chyba możemy pożyczyć ją od królewiątek ten jeden, jedyny raz?
I już! Jesteśmy na miejscu.
Wita nas Dworzec Centralny w Amsterdamie.

DSCN8755

Dalej kareta będzie nam niepotrzebna.
Stąd wszędzie jest blisko spacerkiem.
Ileż uroku ma stolica Holandii o zmroku! Miasto tętni życiem.
Blask lamp rozświetla okna domów.
Widzisz, te barwne kształty odbite w kanałach?
Kamienice wyglądają jakby stawiały stemple w wodzie…

DSCN8735

Jest jak w bajce!
Można by tak bez końca zachwycać się wąskimi uliczkami, zdobionymi mosteczkami, zabytkowymi domami, ale… nadszedł czas na kolację.
Dziś zjemy to, czego zazwyczaj nie jada się królewskim dworze, zgoda?
Nasz kucharz specjalizuje się w mdłych daniach dla dzieci, a my teraz,  wszelkim zupkom powiemy „nie”! Zaszalejemy w ramach przyjemnej odmiany.

DSCN8704

Nie będziemy liczyć kalorii (nie to, żebyśmy kiedykolwiek przejmowali się ich istnieniem) , dlatego nawet deseru sobie nie odmówimy.
I w końcu nie będziemy musieli pochłaniać go ukradkiem!
Tutaj nie ma królewiątek. Jesteśmy my. W końcu.

W dłoni trzymamy nasz kamień.
Jednak się znalazł. Był całkowicie zakurzony.
Nic dziwnego, przecież tyle czasu tkwił w przysłowiowej „mysiej dziurze”, że zwyczajne środki do czyszczenia na niewiele się zdały…
Oj, ale co to? Zdaje się, iż zabłądziliśmy.

DSCN8746

Uliczki Starego Miasta są łudząco podobne do siebie.
Wyglądają jak wycięte z szablonu. Wąskie kamienice, kanał, mostek i rowery!
Taki Amsterdamski standard.

Czujesz? Powietrze wypełnia słodkawy zapach… I świateł jakby przybyło…
Okna płoną czerwienią, różem, fioletem… A w tych oknach… Gdzie my trafiliśmy?
To druga twarz Amsterdamu – mroczna, zmysłowa, a jednocześnie całkowicie legalna.

DSCN8729

I ponoć nawet zupełnie bezpieczna. O, właśnie konno jadą policjanci…
Domyślam się, dokąd trafiliśmy!

To „De Wallen” (Wały Miejskie) – najstarsza część miasta – znana jako Dzielnica Czerwonych Świateł /Latarni (Red Light District)!
To tutaj mieści się najstarszy w Amsterdamie kościół świętego Mikołaja (Oude Kerk), obok którego stoi pomnik… prostytutki!
W sąsiedztwie kościoła witryny aż krzyczą czerwienią, a piękne panie w skąpych strojach wabią palcem do środka. Zresztą te mniej urodziwe również…

DSCN8740

W pobliżu roi się od coffie shopów (sklepy z marihuaną), pubów, barów, bruin cafés (kawiarnie specjalizujące się w zimnym piwie i w lokalnym alkoholu jenever).
Tak, Amsterdam jest miastem kontrastów. Miastem tajemnic.
Sanctus współistnieje z profanum.

DSCN8730

Zrobiło się późno. Pora wracać do domu…
Stańmy jeszcze tylko na tym mostku i popatrzmy po raz ostatni tego wieczoru na to niezwykłe miasto, które wcale nie chce zasnąć.
Dookoła światła, tłumy, śmiechy, rozmowy.
„Ależ, proszę was!
Nie bądźcie takimi nudziarzami, w tym mieście się nie śpi!”
Kto to powiedział?
Rozglądam się, ale poza nami nikogo nie ma w odległości kilku metrów…
Kamienica przemówiła? Woda zaszemrała?
A może to sprawka łabędzi, które właśnie do nas podpłynęły?

DSCN8733

Sięgam do kieszeni po szlachetny kamień, cudem odnaleziony. Kładę go na dłoni.
W świetle latarni diament nabrał blasku…
Zaczyna mienić się, błyszczeć, migotać.
Uporczywie wpatruję się w klejnot i dostrzegam wewnątrz dwa łabędzie…
Te same, które płyną po kanale…

Nie jest źle, jest dobrze, jest dobrze” – mamroczę pod nosem.
„No przecież, że jest dobrze” – mówię i, tak bardzo, chcę w to wierzyć.

Ale teraz już naprawdę musimy wracać do zamku, do naszych królewiątek.
Kareta właśnie nadjechała.
Z diamentu zniknęły ostatnie drobinki kurzu…

DSCN8754

Ten wpis został opublikowany w kategorii Holandia i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

12 odpowiedzi na „Odkurz miłość w Amsterdamie

  1. cichosza pisze:

    piękna proza ale bliższa poezji , a fotografie fantastyczne…pozdrawiam

    Polubione przez 2 ludzi

    • Igomama pisze:

      Cichosza dziękuję Ci bardzo:) Cieszę się, że spodobały Ci się zdjęcia.
      Zapewniam, że Amsterdam, w wieczornej szacie, „na żywo” wyglądał jeszcze piękniej…
      Właśnie dlatego nawet proza próbowała stać się nieco bardziej poetycka;)
      Pozdrawiam:)

      Polubione przez 1 osoba

  2. Matka Puchatka pisze:

    Wspaniały tekst – pełen magii. Zdjęcia również zachwycające, chciałabym się tam znaleźć i poczuć ten klimat, oczywiście nie sama 🙂 Myślę, że taka sceneria może obudzić z zimowego snu niejedno uczucie 🙂

    Polubione przez 2 ludzi

  3. Igomama pisze:

    Puchatko, absolutnie nie mam czego wybaczać!;) :):)
    Wiem, że jesteś bardzo zajętą i zaczytaną osobą (to się chwali;), więc po prostu ucieszyły mnie Twoje odwiedziny u mnie, za co nie omieszkałam podziękować;) Tylko tyle:)

    Polubione przez 1 osoba

  4. Kasia Wrona pisze:

    Piekna historia o spełnionej miłości. Dziekuje.

    Nie było mnie tu długo u Ciebie. Dzis Anioł szepnął mi do ucha, zajrzyj. On tylko wie jak jestem mu wdzieczna.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Kasiu, jeśli spotkasz jeszcze raz tego Anioła, to szepnij mu słówko wdzięczności też w moim imieniu;) Wiesz, gdy zaczęłam pisać tę historię, moim zamierzeniem był wyłącznie opis miasta Amsterdam wieczorową porą. Niejako, mimochodem, zrodziła się baśń o miłości, jej pielęgnowaniu, szukaniu na nowo… Może zresztą to wcale nie jest bajka?
      Cieszę się, że moje bajanie – niebajanie w jakiś sposób trafiło do Ciebie.
      Dziękuję za odwiedziny i tak życzliwą refleksję. Aż chce się dalej pisać;) 🙂

      Polubienie

  5. funnykindofyellow pisze:

    Igomama, ile prawdy jest w slowach o dzieciakach! Nie ma sprawy ze spamowaniem, zobacz jedna „inspiracja” i dwa diametralnie ròzne ujecia; bardzo milo mi bylo przeczytac Twoj „amsterdamski” post, pozdrawiam serdecznie!

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz