Listopad i początek grudnia to najpiękniejszy czas w roku dla holenderskich dzieci…
Ha, nie wierzycie… Pytacie, jak to możliwe?
Zazwyczaj listopad kojarzy się ze smutkiem, przemijaniem.
Dni stają się krótkie, wieczory ciemne. Zimno, buro wszędzie.
Co w tym wesołego? A jednak!
Bo w Holandii jest to okres wielkiego świętowania. Ale po kolei.
Nadszedł czas, by przedstawić Mikołaja („Sinterklaas”) i jego załogę („Zwarte Pieten”).
Hip, hip hura! Przybył Sinterklaas
Holenderskie dzieciaki wierzą (oczywiście do pewnego wieku, moja trójka – jeszcze tak), że Mikołaj przypływa statkiem z Hiszpanii w towarzystwie Czarnych Piotrusiów – takich trochę pomocników, a więcej psotników.
Jest on ubrany w tradycyjny biskupi strój i potrafi jeździć konno.
Na terenie płaskiej Holandii porusza się właśnie na swoim ukochanym rumaku, Amerigo.
W tym roku Sinterklaas pojawił się w kraju tulipanów, dokładnie w sobotę, 12 listopada, i będzie tu gościł aż do 6 grudnia.
18 godzina – obecność przed telewizorem obowiązkowa
Tik tak, tik tak… Zegar nieustannie odmierza czas.
Dzieci niecierpliwie oczekują godziny osiemnastej. Dzień w dzień.
Wtedy należy włączyć telewizor i obejrzeć specjalne wydanie wiadomości poświęconych Mikołajowi i Piotrusiom “Sinterklaasjournal”.
Wachlarz emocji gwarantowany. Tam zawsze dużo się dzieje.
Już w pierwszym odcinku, zbyt wyładowany prezentami, statek zaczął tonąć.
Nie obeszło się bez wysłania na pomoc drugiego okrętu i przepakowania ładunków.
W międzyczasie okazało się, że część pakunków została zagubiona, a prawdziwe prezenty zamieniono z paczkami pustymi, przeznaczonymi do ćwiczeń.
Piotrusie się kłócą, tort na urodziny Mikołaja wciąż się nie udaje, a w końcu Mikołaj po prostu znika…
Sytuacja robi się tak dramatyczna, że w pewnym momencie Piotrusie zaczynają się pakować, bo chcą wracać do Hiszpanii.
Oczywiście dzieciaki przed telewizorami zastygają z przerażenia…
Jak to, nie będzie prezentów w tym roku?
Buty, buty, ach wszędzie te buty
Nie przesadzam. Buty zaczynają mnie prześladować.
Odkąd Mikołaj pojawił się w Holandii, dzieci ustawiają swoje obuwie w pokoju na honorowym miejscu.
Wkładają doń list do Świętego, marchewkę dla konia, czasem jakąś niespodziankę dla Piotrusiów – wierszyk, rysunek, laurkę…
I codziennie wieczorem odbywają ten sam rytuał: patrzą na buty i śpiewają specjalne piosenki dla Mikołaja i o Mikołaju.
Oczywiście skoro świt sprawdzają, czy coś się w butkach pojawiło.
A powinno się pojawić.
Najlepiej każdego ranka.
Albo, chociaż, co drugi czy co trzeci dzień.
Chodzi o symbol i drobiazg, w żadnym wypadku, to nie musi być nic wielkiego.
Bo na duże prezenty przyjdzie jeszcze czas…
Ale o tym później.
Teraz jeszcze o butach. Botki są ważne!
Nawet każda sieć sklepów przeznacza szczególny kącik na … buty oczywiście.
Wystarczy przynieść do sklepu kozak, trampek, kapeć (własny bądź wykonany z papieru), postawić na półce i … czekać.
Cierpliwości, w każdym butku na pewno pojawi się prezent.
O, nasze dzieciaki już coś znalazły!
… i pepernoten
Nie wiecie, co to jest „pepernoten”?
Nie dziwię się, kiedyś też nie wiedziałam.
Ale odkąd mieszkamy w Holandii, pepernoten mnie prześladują (jak buty).
Są to małe, okrągłe, korzenne ciasteczka, smakiem przypominające pierniczki.
Pojawiają się na półkach sklepowych we wrześniu, od razu po letnich wakacjach, i wołają do klientów: „Hej, to my, pepernoten! Już jesteśmy! Tylko dwa miesiące zostały do przybycia Mikołaja, więc szykujcie się, szykujcie. I kupujcie, kupujcie.
Zakupów nigdy dość, a o prezentach lepiej pomyśleć zawczasu”.
Korzenne ciasteczka wywodzą się z czasów, gdy w Holandii panowała bieda.
Miały one pomóc ubogim przetrwać trudny, zimowy okres.
Są malutkie, właśnie po to, by nakarmić, jak najwięcej osób.
Przy tym są sycące i aromatyczne. Nic dziwnego miały na długo zaspokoić głód.
A przyprawy – cynamon, imbir i kardamon – nadawały im charakteru dobra luksusowego, w odróżnieniu od chleba powszedniego. W końcu święta za pasem.
Teraz pepernoten zalewają całą Holandię.
Czarne Piotrusie rozdają je na prawo i lewo, rzucają nimi w ludzi, wsypują do kapturów i za pazuchę.
Pepernoten można też upiec samemu w domu, wykorzystując w tym celu gotową mieszankę, którą rozrabia się z wodą, zagniata, formuje i voila!
Czas na degustację.
Szkoła kocha Mikołaja
Mikołajowe szaleństwo ogarnia także szkoły, które przed wizytą Sinterklaas i Zwarte Pieten są pięknie udekorowane.
W wybrany wieczór („kijkavond”) całe rodziny przychodzą podziwiać bajkowo ozdobione klasy.
Trzeba wówczas zajrzeć do każdej sali, obowiązkowo zrobić zdjęcie, a także pochwalić pomysłowość i pracowitość dzieci oraz nauczycieli.
Nazajutrz każdą szkołę tradycyjnie odwiedza Mikołaj ze świtą Piotrusiów.
W miniony piątek niezwykli goście przybyli do placówki, w której uczą się moje starszaki. Ku radości dzieciarni już od rana czarnoskóre Piety biegały po dachu, szalały na placu zabaw, fikały koziołki na trzepaku i zaczepiały wszystkich uczniów.
Dopiero, gdy pani dyrektor przemówiła przez mikrofon, niesforne towarzystwo, w czapkach ozdobionych piórkiem, uspokoiło się, zdyscyplinowało i pięknie zagrało na instrumentach powszechnie znane piosenki o Mikołaju.
A potem były upominki…
Miasto kocha Mikołaja
Niby prawdziwy Mikołaj jest tylko jeden, ale…
Ale tak naprawdę każde holenderskie miasto ma swojego Sinterklaas
(a nawet kilku).
W naszym miasteczku Mikołaj rezydował w każdą środę, sobotę i niedzielę w wyznaczonym miejscu w głównej galerii handlowej (w przeciągu całego trzytygodniowego pobytu w Holandii).
Czyż w tej sytuacji można było nie złożyć mu wizyty?
Ależ nie! Byłby to afront i zaniedbanie.
Zatem i my pojawiliśmy się u Świętego Mikołaja, a w dowód tychże odwiedzin przedkładamy pamiątkowe zdjęcie.
Niestety, najmłodsza pociecha odmówiła pozowania.
Odmowę uzasadniła strachem.
I wszystko jasne.
Wybaczamy.
Wieczór prezentów, czyli “pakjesavond”
Pakjesavond to dla Holendrów wieczór tak ważny i wyjątkowy jak dla nas, Polaków, Wigilia.
Holendrzy twierdzą, że dokładnie 5 grudnia Sinterklaas obchodzi swoje urodziny, które oni z nim celebrują.
Wieczorem całe rodziny zbierają się przy choince (tak, tak, w holenderskich domach drzewska już są ustrojone), jedzą uroczystą kolację, a następnie odwiedza ich Mikołaj oraz Czarne Piotrusie (tudzież sam Mikołaj bądź sam Piotruś). To zależy.
Podejrzewam, że w wielu domach prezenty po prostu zagadkowo pojawiają się w butach. Jeśli 5 grudnia przypada w tak zwany dzień roboczy, to w wielu rodzinach „wieczór prezentów” świętuje się w weekend, co potwierdzamy, bo dziś (a jest niedziela) widzieliśmy Mikołaja z Piotrusiami na naszym osiedlu.
Wysiadali z samochodu…
Halo, halo, a gdzie podział się koń?
O nie… czas się pożegnać!
Niestety.
Możesz nie wierzyć w Sinterklaas, możesz śmiać się i mówić, że Zwarte Pieten to jeden wielki blef. Bujda na resorach.
A jednak, jakby nie patrzeć, przez ponad trzy tygodnie, Mikołaj i jego wesoła gromada są w Holandii numerem jeden, więc siłą rzeczy, można się przyzwyczaić do tych gości, można ich bardziej poznać i polubić, a nawet… uwierzyć w ich istnienie.
Bo i tak bywa, serio.
Zatem nic dziwnego, że potem rozstanie boli. Oj, bardzo boli!
Szóstego grudnia Mikołaj opuszcza Holandię.
Przeczytałam, że w tym roku można go pożegnać w w Amsterdamie na placu muzealnym. Tam Święty ma wsiąść w helikopter i odlecieć do Hiszpanii.
Przypuszczam, że Piotrusie popłyną statkiem…
I znów trzeba będzie czekać cały rok…
A dni staną się szare, ponure…
Uboższe o te barwne kostiumy, o czapki z piórkiem, o figle i psoty.
Ps. Jeśli, jakiś cudem, komuś jeszcze mało informacji o Mikołaju w Holandii, polecam moje ubiegłoroczne artykuły na ten temat: „Do Holandii przybył Sinterklaas” i „Do widzenia Sinterklaas” 😉
Wow! Szaleństwo jak u nas, tylko w troszke innym stylu.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
fascynujące to wszystko a dla dzieci na pewno wyczekiwane …
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Super te świętowanie ile radości dla dzieci 😀 zaciekawiły mnie te ciasteczka korzenne może jakiś przepis wrzucisz na nie chętnie bym z dziećmi zrobiła 😀 taki holenderski Akcent w Wigilię bym Pamiętała o Was w tym dniu 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Olga, dziękuję Ci bardzo. Fala ciepła zalała mi serducho, bo tak miło usłyszeć, że ktoś chce o nas pamiętać w święta, zwłaszcza jeśli zna naszą rodzinkę tylko z cyberprzestrzeni. Dziękuję! A jeśli chodzi o ciasteczka „pepernoten” to holenderskie panie domu wykonują je z półproduktów. W sklepach mają – do wyboru – mieszankę, którą należy połączyć z wodą i zagnieść bądź już gotową masę w formie walca, z której od razu formuje się małe krążki, bo taki mniej więcej kształt mają te pierniczki. Jednak zaintrygowałaś mnie swoim pytaniem o przepis i z czystej ciekawości poszukałam w necie prawdziwej receptury na pepernoten.
Podaję link: http://www.przyslijprzepis.pl/przepis/pepernoten-holenderskie-ciasteczka
Pozdrawiam przedświątecznie:)
PolubieniePolubienie