Brugia w biegu

DSCN0385

Ostatnio zabrałam Was na spacer po Antwerpii, a dziś przyszła kolej na urokliwą Brugię, niewielką miejscowość położoną w Zachodniej Flandrii.
Podobno jest to najchętniej i najczęściej odwiedzane przez obcokrajowców miasto w Belgii. Choć turyści kochają Brugię niezależnie od pory roku, to w świecie krąży pogłoska, że sami mieszkańcy tej miłości nie odwzajemniają.
Są znużeni przyjezdnymi i trzymają wobec nich dystans.

Nie zdziwcie się, jeśli w punkcie turystycznym dostaniecie bezpłatną mapę, w której obok planu miasta i rejestru zabytków, przeczytacie wskazówki typu „Zachowanie a la tutejsi” 😉

Brugię można poznawać na wiele sposobów.

DSCN0392

Najprościej jest spacerować, gdyż odległości między poszczególnymi zabytkami nie są duże. Warto wręcz… zgubić się i zabłąkać w mniej uczęszczane, aczkolwiek pełne czaru, zakątki.
Można wypożyczyć rower, ale trzeba liczyć się z koniecznością „przebijania się” przez tłumy urlopowiczów, nierzadko idących środkiem ulicy.
Ciekawą opcją poruszania się po mieście są dorożki konne mające bazę na głównym rynku.

DSCN0620

Osobiście polecam półgodzinny rejs po kanale, gdyż z perspektywy łodzi często dostrzega się rzeczy na ogół niedostępne piechurom.

Cóż, a ja zwiedziłam Brugię nietypowo, bo … w biegu. Puszczam oczko
I bynajmniej nie mam na myśli chaosu i pośpiechu, ale – prawdziwy bieg uliczny!

Dziesięć kilometrów, pod osłoną wieczoru, w średniowiecznej osadzie” – czy można było przejść obojętnie wobec takiej oferty?

DSCN0439

Tym bardziej, iż bieg miał być połączony z nocnym zwiedzaniem.
Ba, na koniec obiecano zupę i degustację piwa!
O ile ten ostatni element spotkał się z moją totalną obojętnością (chmielowy napój zwyczajnie mi nie smakuje ze względu na swą gorzki smak), to wizja belgijskiej zupy przeważyła szalę.
Podjęłam wyzwanie i zapisałam się na pierwszy tego rodzaju event w Brugii.

DSCN0450

Widzicie to?
Nagle matka trójki odchodzi od garów, wstaje od komputera i bez wcześniejszego przygotowania, spontanicznie i z łatwością (żeby nie powiedzieć – od niechcenia Puszczam oczko) pokonuje dziesięciokilometrowy dystans.
W grubej „kurtałce”, w zimowych butach, z aparatem fotograficznym zawieszonym na szyi. I na dodatek, jako pierwsza Polka przybiega do mety i …

Nie widzicie tego?
Tak myślałam…
No dobrze, gwoli wyjaśnienia, tudzież w hołdzie sprawiedliwości, dodam, że były trzy różne pory startu ze względu na poziom sprawności uczestników.
Przyznaję się – wybrałam najwcześniejszą godzinę – świadoma, że większą część trasy przejdę (w tym momencie widzę, jak „zmalałam” w Waszych oczach. Puszczam oczko
Najważniejsze, że przeżyłam świetną przygodę.

Tak w ogóle, to moje wyobrażenia na temat nocnego zwiedzania całkowicie różniły się od rzeczywistości. Nastawiłam się na przewodnika i opowieści o zabytkach, a potem sama śmiałam się ze swoich oczekiwań!
Pilot nie był potrzebny, bo zwiedzaliśmy (uwaga!) wielki sklep odzieżowy, szkołę, restaurację, hotel, pub, przychodnię zdrowia, plebanię i fakt, jedno czy dwa muzea.
Pędziliśmy poprzez magazyny z ciuchami, kuchnie pełnych garów i patelni; sale, do których normalnie – „wstęp wzbroniony”.

DSCN0478

Jednak tego wieczoru otworzono drzwi dotąd zamknięte, a tajemnicze zaplecza i schowki wystawiono na widok publiczny.
Na trasie przygrywała flamandzka orkiestra, paliły się pochodnie, mieszkańcy wiwatowali z okien. Szaleństwo!
Nie mogłam się nadziwić, że znajduję się w tłumie zawodników, jakbym nagle pomyliła bajki. Tym razem Kopciuszek nie zmienił się w księżniczkę, lecz raczej w rycerza bądź żołnierza. Licho wie…

Nocny marszobieg odsłonił niektóre tajemnice ukryte w średniowiecznych murach miasta. Oczywiście spacer w dziennym świetle też miał swój udział w odkrywaniu magii „Flamandzkiej Wenecji”…
Chcecie wiedzieć, co stanowi o popularności tego belgijskiego miasteczka?

Proszę, oto moja subiektywna lista walorów Brugii:

Brugia ma „klimat”

Zdecydowanie Brugia ma w sobie to „coś”, nazywane „klimatem” (nie mylić z pogodą!), magią, urokiem, wabikiem, magnesem…
Przyjeżdżając tutaj, możecie mieć wrażenie, że odbywacie podróż w czasie i właśnie trafiliście do romantycznej osady rodem z bajek o królach i księżniczkach.
Idealne miejsce dla zakochanych…

DSCN0404

Wyobraźcie sobie tylko splątaną sieć brukowanych uliczek wypełnionych starymi, malowniczymi kamienicami. Pomiędzy nimi, co rusz, wyrastają strzeliste wieże kościołów oraz ceglaste mury dworków. Całości dopełniają meandrujące kanały, po których płyną łódki eskortowane przez kaczki i łabędzie.
Wciąż coś zaskakuje i zachwyca.
Zza każdym rogu wynurza się niespodzianka w postaci pomnika, rzeźby czy malowidła ściennego.

Brugia jest bogata w zabytki, muzea i obiekty sakralne

Historyczne centrum miasta zostało w całości wpisane na Światową Listę Dziedzictwa Narodowego UNESCO. Nic dodać, nic ująć.
Gwarantuję, że wielbiciele architektury znajdą się „w siódmym niebie” wyławiając kolejne perełki. Na Rynku (Grote Markt i Burg) znajduje się Ratusz Miejski (Stadhuis) z pięknie rzeźbioną fasadą.

DSCN0413

Obok widać dzwonnicę z XIII w. (Belfort), przed którą prawie zawsze wije się kolejka turystów. Spragnieni widoku panoramy miasta z wysokości 83 m, są gotowi pokonać 366 stromych, krętych schodów.
Ja też z nimi czekałam, wspinałam się, po czym spoglądałam na Brugię z góry, przy akompaniamencie hałaśliwie bijących dzwonów (jest ich 47).

DSCN0422

Po sąsiedzku stoi dwunastowieczna Bazylika Świętej Krwi (Heilige Bloed Basiliek), posiadająca prawdziwy skarb – relikwiarz z rzekomą krwią Chrystusa.

Kawałek dalej jest usytuowana katedra Najświętszej Marii Panny (Onze Lieve Vrouwkerk) szczycąca się oryginalną rzeźbą „Madonny z Dzieciątkiem” dłuta samego Michała Anioła.

DSCN0341

Wieża katedry liczy sobie 122 m i jest najwyższym budynkiem w mieście, stanowi zatem dobry punkt orientacyjny w pajęczynie uliczek.
Przy katedrze mieści się Szpital świętego Jana, również z XII wieku, w którym obecnie znajdują się: muzeum, galerie oraz liczne wystawy sztuki.
Ja zdecydowałam się na oglądanie prac Picassa.

Brugia ma smak czekolady

Dla mnie czekolada jest królową spośród słodyczy, dla Brugii – specjalnością i wizytówką miasta.

DSCN0615

Wszędzie można dostrzec sklepy i kawiarnie z tym przysmakiem, występującym tu w różnych postaciach i odmianach.
 „Wybrać smak tradycyjny czy też zdecydować się na nutę ekstrawagancji i nowoczesności?” – oto jest pytanie.

Bliskie spotkanie z carycą słodyczy, umożliwia wizyta w „Choco story”, czyli Muzeum Czekolady. Poznamy tu historię produkcji czekolady i zobaczymy wszelkie naczynia i gadżety z nią związane.
Zapewniam, że konkluzja będzie pozytywna: spożywana z umiarem czekolada (zwłaszcza gorzka), przynosi korzyści w postaci poprawy nastroju i uśmierzania bólu.
Na pewno nie podwyższa cholesterolu i podobno nie powoduje trądziku.

Brugia_Czekolada

W sklepiku muzealnym na Polaków czeka mała niespodzianka.
Poza różnymi rodzajami czekolad i foremek, można tu nabyć… kosmetyki polskiej firmy Ziaja o aromacie czekolady.

… I frytek!

Skoro odwiedziliśmy już Muzeum Czekolady, to niesprawiedliwością byłoby pominięcie Muzeum Frytek.
Tym bardziej, że jest to ponoć jedyne na świecie muzeum o tej tematyce.
Podczas zwiedzania towarzyszą nam sympatyczne rysunkowe postaci: kartofelek Jan i frytka Mieke.
W formie komiksu z zabawnymi dialogami powyżsi bohaterowie  przekazują wartościowe informacje na temat swego pochodzenia, rodziny, krewniaków, wartości odżywczych, sposobów przygotowania…

Brugia_Frytki

Bez wysiłku i niejako mimochodem zapamiętujemy na przykład, że pierwszy ziemniak pojawił się w Chile, następnie trafił do Peru, a stamtąd łodzią popłynął najpierw do Hiszpanii, a potem do innych europejskich krajów.
Z kolei za ojczyznę frytek uważa się Belgię, natomiast kolebką chipsów jest Ameryka. Ziemniaki łączą bogactwo wartości odżywczych z minimum kalorii, toteż same w sobie absolutnie nie tuczą, a wprost przeciwnie – stanowią pierwszą pomoc w przypadku dolegliwości gastrycznych.
Niestety frytki nie mogą się poszczycić tyloma zaletami, ale za to ich smak nie ma sobie równych, prawda?
Mimo to legendarne belgijskie „friets” nieco mnie rozczarowały i jakoś nie odkryłam w nich niczego, co by je stawiało ponad kuzynów innych narodowości.

Brugia serwuje znakomite piwo

Kolejnym charakterystycznym dla Brugii produktem jest piwo.
Naturalne, bez chemii, warzone w okolicznych browarach według tradycyjnych domowych receptur. Piwosze (i nie tylko) pewnie chętnie odwiedzą Muzeum Piwa, w którym można degustować poszczególne gatunki tegoż trunku.

DSCN0444

Przyznaję się, że ja odpuściłam sobie wizytę w tym przybytku, bo zwyczajnie zabrakło mi czasu, a jak już wcześniej wspominałam – do koneserów piwa nie należę.
Zdecydowanie wolę czekoladę!
Nie zapomniałam jednak o zrobieniu zakupów dla męża, który potwierdza, że piwo belgijskie jest znakomite.

Brugia ceni piękno i sztukę

Miasto jest uważane za kolebkę znanego nurtu malarskiego zwanego „prymitywizmem flamandzkim”, ponieważ właśnie tutaj tworzyli swoje dzieła przedstawiciele tego gatunku m. in. Jan van Eyck i Hans Memling.

Prymitywizm niderlandzki posiada kilka charakterystycznych cech, które warto zapamiętać.

DSCN0357

Na obrazach dominuje tematyka religijna, czyli sceny z życia Chrystusa i bohaterów biblijnych. Wszystkie osoby są namalowane bardzo realistycznie, z wyjątkową dbałością o szczegóły (np. posiadają wymuskane fryzury, a ich stroje zawierają wszelakie detale).
Oprócz postaci należy zwrócić uwagę na tło, które jest równie ważne.
Ludzie nie są osadzeni w jednolitej płaskiej przestrzeni, lecz znajdują się w precyzyjnie przedstawionych wnętrzach, na tle architektury i ciekawych pejzaży.
Obrazy prymitywistów można podziwiać w Muzeum Groeninge i Muzeum Memlinga.

Jednak, jak na centrum artystyczne przystało, Brugia ma do zaoferowania również dorobek twórczy wielu innych artystów.
Ja odwiedziłam galerię prac współczesnego twórcy (choć już nieżyjącego) Salvadora Dali.

I…

I… dosyć! Na tym poprzestańmy. Mam świadomość niewyczerpania tematu.

DSCN0468

Nie wspomniałam, że Brugia słynie z koronek wyrabianych tradycyjną klockową metodą, a latem – przy odrobinie szczęścia – można spotkać na ulicy koronczarki pogrążone w swej misternej pracy.

Nie zdążyłam napisać o licznych pozostałych muzeach, zwłaszcza o interaktywnym Historium, w którym za sprawą nowoczesnej formy kinematografii doświadczyłam wielozmysłowego „zanurzenia się” w jednym konkretnym dniu „złotego wieku”, co było niewątpliwie ekscytującym przeżyciem.

DSCN0612

Ale wystarczy.
Pozwolicie, że zakończę swój „bieg” po Brugii pewną, bardzo przyziemną, ciekawostką?

Otóż w sąsiedztwie statecznych zabytków i romantycznych zakątków w mieście tym  powszechnie występują urządzenia pierwszej potrzeby, czyli ogólnodostępne, oczywiście bezpłatne pisuary takie, jak ten ujęty na zdjęciu.
Czy to tak w ramach równowagi, co by za bardzo nie “bujać w obłokach” ?
Hm…
Myślę, że ma to raczej związek z właściwościami belgijskiego piwa. Puszczam oczko

DSCN0306

Ten wpis został opublikowany w kategorii Belgia i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

14 odpowiedzi na „Brugia w biegu

  1. cichosza pisze:

    piękny i ciekawy spacer …pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

  2. Matka Puchatka pisze:

    Matko, jesteś szalona! Spontaniczna z Ciebie kobietka, a to się dobrze składa, bo z takich zrywów zawsze wyciąga się wiele dobrego, niespodziewanie. Brawa dla Ciebie. Ja padłabym zapewne na pierwszych 100 m 😀

    Ściskam!

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Puchatko, zapewniam Cię, że byś „nie padła” ani na pierwszych stu metrach, ani na kolejnych. 🙂 🙂
      Na tego typu eventach na ogół panuje niezwykła atmosfera, wyzwalająca tak ogromne pokłady sił , energii i endorfin, o jakie byśmy siebie w ogóle nie podejrzewały.
      A co do mojego rzekomego szaleństwa – niestety to sporadyczne akty, na co dzień bywam zbyt spokojna, poważna i nudna;)
      Jeszcze a propos udziału w biegu – do startu przekonała mnie nie tylko perspektywa zwiedzania (i zupa;) ), ale przede wszystkim pomyślałam sobie, że będę mogła poznać nocny urok miasta w poczuciu całkowitego bezpieczeństwa.
      Normalnie, pewnie bałabym się o zmroku wychodzić z pokoju.

      Polubione przez 1 osoba

  3. Robert pisze:

    Ależ wspaniałości! Jak ja wybierałem się z rodziną do Belgii to miałem mega dylemat, jako że nie znam jej zupełnie. Wybrałem więc Brukselę z Atomium oraz Dinant. Przeurocze miasteczko! Nie sądziłem jednak, że Belgia ma dużo więcej takich atrakcji. Odnotowałem więc te dwie piękne miejscowości i (niewykluczone,że) jeszcze w tym roku odwiedzimy te miejsca! Ślicznie dziękuję za cenne sugestie.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dziękuję, Robercie.
      Cieszę się, że podzieliłeś się swoimi wrażeniami z pobytu w Belgii.
      Mnie akurat „poniosło” do Brugii i Antwerpii, ale mam ochotę na więcej:)
      Myślałam właśnie o Brukseli i Gandawie, ale gdy wspomniałeś o Dinant, od razu „wygooglowałam” to miasteczko i też widzę, że jest warte odwiedzin.
      „Miasto przyklejone do skał nad Mozą” – to brzmi intrygująco.
      Wspaniale, że udało Wam się odwiedzić takie piękne miejsca.

      Ps. A Atomium, rzecz jasna, też bym chciała zobaczyć:)

      Polubione przez 1 osoba

  4. Ola pisze:

    Wspaniała przygoda! Byłam w Brugii 10 lat temu ze znajomymi, ale niestety tylko kilka godzin spędziliśmy w miasteczku i teraz widzę, że jest czego żałować. Byliśmy w Bazylice Krwi, na dzwonnicy, trochę spacerowaliśmy, no i oczywiście kupiliśmy słynne piwo czekoladowe (wcale nie jest z czekoladą, tylko tak się nazywa ;)). Ale po Twojej relacji chcę tam wrócić! Z mężem. I pójść do muzeum czekolady, do muzeum frytek, do tego historycznego i w wiele innych miejsc. Dzięki za tak wspaniały i zachęcający opis. Rewelacja!

    Pozdrawiam wiosennie i oczywiście ze szkoły przed rozpoczęciem lekcji.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dziękuję Olu za te szkolne przedlekcyjne pozdrowienia i pełne entuzjazmu słowa.
      Wiem, że Ty uwielbiasz podróżować i to się od razu czuje:)
      Super, że byłaś w Brugii, mogłaś teraz odświeżyć swoją pamięć i powspominać.
      Muzeum Frytek i Czekolady to w miarę świeża sprawa (zdaje się, że powstały w 2004 r, ale nie jestem pewna), więc może w czasie Twojego pobytu jeszcze ich nie było.
      Mam wrażenie, że muzea mnożą się tam na potęgę wraz z napływem turystów, ale nie wszystkie są warte obejrzenia, więc za bardzo nie masz czego żałować.

      Ja z kolei żałuję, że nie udało mi się zajść do Muzeum Groeninge (z malarstwem flamandzkim) i do Bazyliki Św. Krwi. Wydawało się, że mamy czas, a to jest przecież w samym centrum, zawsze po drodze, a potem… nagle tego czasu zabrakło.
      Ola, a pamiętasz może, jak wygląda ten relikwiarz z krwią Chrystusa?
      W niektórych źródłach spotkałam się z informacją, że jest to fiolka, w innych – kawałek płótna, jeszcze gdzieniegdzie było napisane, że on jest schowany w pobliskiej kaplicy…

      Czekoladowe piwo też mi jakoś umknęło…
      Nie spotkałam się z nim, a szkoda, bo może okazałoby się, że w końcu wynaleziono piwo dla mnie:)
      Ach, zawsze coś się przeoczy, czegoś nie doczyta, a potem trochę żal…

      A najgorsze, że w Brugii w punktach informacji turystycznej i w sklepach z pamiątkami nie można dostać żadnego przewodnika w języku polskim (choć są po chińsku, japońsku, turecku, rosyjsku itp.)
      Pozdrawiam i spokojnego tygodnia w szkole życzę 🙂

      Polubienie

  5. Marzena pisze:

    Wow! ale mi zaimponowałaś tym biegiem! A miasto wygląda bardzo zachęcająco do odwiedzin.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dziękuję, Marzenko.
      Wyznam Ci w sekrecie, że większość trasy przemaszerowałam:)
      Mogłam jednak w pełnym komforcie psychicznym zwiedzać nocą zakamarki i zaplecza Brugii, gdyż nad bezpieczeństwem uczestników czuwała uzbrojona policja i organizatorzy. Dlatego się zdecydowałam na udział w tego typu wydarzeniu.
      Pozdrawiam:) 🙂

      Polubione przez 1 osoba

  6. MS pisze:

    Wybieramy się do Holandii na Wielkanoc i postanowiłam zrobić przystanek w Brugii (mieszkamy w Anglii 🙂 ) , dlatego szukam wszelakkich informacji, co zobaczyć w 5h 😉

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Och, Brugia! 🙂
      Byłam tam w lutym, trzy lata temu.
      Za sprawą Twojego komentarza – wracają piękne wspomnienia. 🙂
      Pięć godzin – to w sam raz, by pospacerować po pięknym historycznym Centrum znajdującym się na Liście Unesco: zobaczyć „koronkowy” ratusz, dzwonnicę, piękne kamieniczki. Zajść na Burg i odwiedzić Bazylikę Najświętszej Krwi. Koniecznie napić się wspaniałej gorącej czekolady, zjeść frytki, może gofry, kupić piwo w przeróżnych smakach (jeśli się lubi). Brugia jest tak malownicza, że warto po prostu spacerować i delektować się średniowiecznym klimatem miasta. Na Wielkanoc powinno tam być jeszcze piękniej, bo wiosna! Pozdrawiam i udanej wycieczki życzę.

      Polubienie

Dodaj komentarz