O kobietach… ploteczki z ławeczki, czyli Polka kontra Holenderka;)

DSCN3513

Zdaje się, że dziś przypada jakieś święto kobiet.
Co prawda nie posiadam kalendarza, ale to nie szkodzi. I tak sporo wiem o świecie. Codziennie (a zdarza się, że i w nocy) obserwuję ludzi.
Zapewniam im chwilę odpoczynku; wysłuchuję monologów, dialogów i rozmów telefonicznych. Służę swym płaskim siedziskiem i rączką do podparcia łokci.
Jestem ławką. Zwyczajną, drewnianą, jakich pewnie wiele na świecie.
No, może nie do końca przeciętną, wszak mieszkam w centrum Amsterdamu!
Na brak spacerowiczów na pewno nie narzekam.
Godzinami mogłabym snuć opowieści o ludziach, których dane było mi poznać.
Jednak z racji żeńskiego święta chcę Wam opowiedzieć o dwóch kobietach, które muszą mieszkać gdzieś w pobliżu, bo często je widuję.

Agnieszka pochodzi z Polski, natomiast Kim urodziła się w Holandii.
Być może, w tym momencie, w Waszych głowach pojawi się ocena, stereotyp pięknej Polki i brzydkiej Holenderki, czyż nie? To mit.
Nie wiem, kto go wymyślił i po co?
Może – by dodać pewności siebie Polkom, a „przytrzeć nosa” Holenderkom?
Nieistotne. Zaufaj Ławce.
Znam wiele kobiet różnych narodowości i jedno wiem na pewno: wszędzie żyją panie ładne i mniej urodziwe, mądre i mniej bystre, szczupłe i pulchne, dominujące i uległe, ekstrawertyczki i introwertyczki, z doskonałym gustem i zupełnie pozbawione dobrego smaku…
Długo można by tak wyliczać.
Kobiecość niejedno ma imię, a jej esencja tkwi w różnorodności…

DSCN3066

Wróćmy jednak do naszych bohaterek.
Wczoraj widziałam Agnieszkę. Piękna, zadbana kobieta.
Na co dzień chodzi w dżinsach, ale w weekendy nosi sukienki, spódnice i żakiety.
Wkłada do nich buty na szpilkach, a ja mogę być pewna, że w takim stroju przysiądzie na mnie nieco dłużej niż zazwyczaj.
Aga regularnie odwiedza fryzjera, farbuje włosy i nosi twarzowe uczesanie.
Maluje paznokcie, a na twarz nakłada makijaż. Moim zdaniem spokojnie obeszłaby się bez warstwy pudru, bez wydłużonych i pogrubionych (ach i jeszcze podkręconych) rzęs, bez czerwonej szminki na ustach.
Cóż, Polka ma inne zdanie na ten temat!
Słyszałam, jak wspominała koleżance, że bez „mejkapu” nawet po bułki nie skoczy.
Trzeba zawsze być przygotowaną na spotkanie księcia z bajki (bądź wścibskiej sąsiadki).

Pod tym względem Agnieszka bardzo różni się od Kim, która zdaje się nie przywiązywać wagi do wyglądu. Jej styl ubierania można określić jako casualowy (codzienny, wygodny, sportowy, luźny). Garderoba Holenderki składa się ze spodni, kurtki i wygodnych butów. Co ciekawe, kozaki nosi także latem (po tym można rozpoznać na wakacjach typową „Daczkę”).
Natomiast w spódnicy i szpilkach jeszcze Kim nie widziałam, choć – uwierzcie mi – stoję tu od wielu lat.
Holenderka ceni sobie świeżość i naturalność.
Z tego względu w ogóle się nie maluje, jedynie czasem lekko wytuszuje rzęsy i to wszystko. Włosów także nie farbuje. W pełni akceptuje siebie i swój wygląd.
Siwiznę przyjmuje z godnością, jako nieuchronną oznakę przemijania.
Rzadko odwiedza fryzjera.
Może po części wynika to z wysokich cen usług fryzjerskich w Holandii (a naród ten słynie z oszczędności)?
Kim jest blondynką (z rudawym akcentem).
Długie włosy najczęściej upina w kok, związuje w kitka bądź zostawia rozpuszczone.
Nie stosuje pianek i lakierów.
Trzeba Wam jednak wiedzieć, że na półce w jej łazience, stoją dwa opakowania żelu. Jeden dla męża, drugi (ten z piratami lub autami na opakowaniu) dla małego synka, czyli tej „piękniejszej płci” w Holandii (cha cha – znów stereotypy).
W kraju wiatraków kobietom układa włosy wiatr, natomiast mężczyźni, od najmłodszych lat, starannie modelują sobie fryzury nie oszczędzając przy tym żelu.

Kim jest wysokiego wzrostu, podobnie jak jej mąż i syn.
Nie ma w tym niczego dziwnego, gdyż Holendrzy są najwyższym narodem na świecie. Wiedzieliście o tym?
Kim nie stosuje żadnej diety, nadmiar kalorii spala podczas codziennej jazdy na rowerze.

09-citibike-women.w536.h357.2x

Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku Agnieszki.
Chociaż jest zgrabna, to wciąż czuje się „za gruba” i jest niezadowolona ze swojej figury. Narzeka na cellulit i rozstępy (co to takiego?).
Po ciąży próbowała trochę ćwiczyć z Chodakowską, ale po kilku tygodniach miała dosyć. Umęczyła się, a efektów nie było.
W wolnym czasie Aga lubi spotykać się z koleżankami, chodzić po sklepach, przeglądać kobiece magazyny.
Uwielbia gotować i ponoć robi to znakomicie, mąż chwali jej eksperymenty w kuchni. Prowadzą „otwarty” dom, pełen gości i zaprzyjaźnionych dzieci.
Pani domu daje popis swej kulinarnej wirtuozerii przygotowując wszystkie dania własnoręcznie od A do Z, łącznie z deserem.
Aga chętnie wszystkich karmi i nie pozwala, by ktokolwiek wyszedł głodny z jej domu.

Z kolei Kim twierdzi, że szkoda jej czasu na przesiadywanie w kuchni.
Kupuje gotowe półprodukty, które wstawia do mikrofali i proszę, obiad gotowy!
Gotuje głównie zupy i dania jednogarnkowe, bo tak jest prościej i ekonomiczniej.
Nie ma mowy o samodzielnym obieraniu i krojeniu warzyw, skądże znowu!
Jak przystało na nowoczesną gospodynię, świeże jarzynki kupuje od razu pokrojone w kostkę lub paski i zapakowane w próżniowy woreczek.
Tak samo ma się rzecz z ciastami.
Z reguły nie piecze, ale gdy, raz na jakiś czas, najdzie ją ochota na domowe wypieki, kupuje pudełko z odpowiednią mieszanką, dodaje wodę, czasem wbija jajka, miksuje, wlewa całość do foremki i wstawia do piekarnika.
Gości na ogół do domu nie zaprasza.
Preferuje spotkania „na mieście”, w restauracji, pubie lub kawiarni.
Gdy do jej synka przychodzą koledzy, częstuje ich jednym ciasteczkiem. Wystarczy.
Po co karmić całą okolicę?

going-dutch

Niejednokrotnie słyszałam, jak Agnieszka opowiadała o swoim dzieciństwie.
Od maleńkości oczekiwano, że ma być grzeczna, posłuszna i miła.
Szkoła nauczyła ją sztuki dostosowywania się do innych i pokornego wykonywania poleceń. „Nie rób takiej naburmuszonej miny, zobaczysz, żaden chłopak nie będzie cię chciał” – nieraz powtarzała jej matka i Adze wydawało się, że staropanieństwo to najgorsza kara, jaka może spotkać kobietę.
Słyszała, że mężczyźni lubią czuć się zdobywcami, toteż w ich towarzystwie udawała „sierotkę”; zazwyczaj działało.
Wyszła za mąż stosunkowo wcześnie, bo jak trafił się ten jedyny to, na co czekać?
Obrączka na palcu zapewnia prestiż i społeczne poważanie, nawet jeśli ukochany, po ślubie, zaczyna zbyt często zaglądać do kieliszka.
Agnieszka ceni sobie spokój i poczucie bezpieczeństwa, boi się zmian i podejmowania ryzyka.
Tymczasem los zadecydował inaczej.
Wyjechała z rodziną do Holandii „za chlebem”.
Aga ma tu pracę, dom, dzieci i… nie czuje się szczęśliwa.
Jej torebka jest po brzegi wypełniona kompleksami i brakiem pewności siebie. W pracy nie jest szanowana, przylgnęła do niej łatka „kobiety ze wschodu”…
Nieraz byłam świadkiem jej łez, skrywanych za szkłami okularów słonecznych.

A Kim?
Od dziecka była wychowywana w duchu indywidualności, tolerancji i szacunku dla każdego człowieka (z sobą na czele).
Na holenderskiej ziemi pewność siebie nabywa się z mlekiem matki.
W szkole nauczono ją rozwiązywania problemów i samodzielności.
W życiu licz wyłącznie na siebie” – powtarzała jej matka.
Bądź szczęśliwa, spełniaj swoje pasje, żyj tak jak lubisz i nie przejmuj się facetami.
Toteż Kim jest dobrą kumpelą i dziewczyną z sąsiedztwa, ale zupełnie nie potrafi flirtować. Jej bezpośredniość i szczerość niektórym mężczyznom imponują, innych jedynie peszą.
Kim nie wyszła za mąż, ale mieszka z partnerem, razem wychowują synka.
W przeciwieństwie do Agnieszki, która lubi być adorowana przez mężczyzn, wyemancypowana Kim tylko się wkurzy, gdy facet spróbuje przepuścić ją w drzwiach lub zaproponuje niesienie torby.
Zresztą żaden Holender nie zaryzykowałby takiego zachowania, co najwyżej – niczego nieświadomy Polak.
Jest w końcu równość między płciami, czyż nie?
Zauważa się ją w podziale obowiązków domowych.
Partner Kim gotuje, sprząta i zajmuje się dzieckiem na równi z nią.

U Agnieszki tak się nie dzieje.
Często skarżyła się przez telefon na nadmiar obowiązków.
Dom, praca, dzieci – wszystko spoczywa na jej wątłych barkach…
Gdy spytasz Agę „Co u Ciebie?”, przeważnie odpowiada: „stara bieda”, „bez zmian”, „jakoś leci”.

Na to samo pytanie, Kim odpowie z uśmiechem „goed”(dobrze) nawet, jeśli właśnie przeżywałaby tragedię. Popularna i akceptowana jest też odpowiedź „druk, druk, druk”, oznaczająca nawał pracy.

Agnieszka jest krucha i delikatna.
Często doskwiera jej ból głowy. Gdy czuje, że dopada ją przeziębienie, zapobiegawczo łyka mnóstwo pastylek, a kiedy nie pomagają, biegnie do lekarza po antybiotyk.

Z kolei Kim nigdy nie narzeka na swoje zdrowie.
Lekarzy unika jak ognia, zresztą paracetamol można dostać w każdej aptece bez recepty, a holenderski medyk nie przepisze niczego innego…
Holenderka jest silna i twarda.
Większość kobiet pracuje do końca ósmego miesiąca ciąży i z dużym brzuchem jeździ na rowerze. Rodzi dzieci w domu w obecności położnej, oczywiście bez żadnego znieczulenia.
Kim czuje się szczęśliwa. Jest niezależna i samodzielna.
Żyje tak jak chce, nie zawsze zwracając uwagę na innych.

DSCN3893

Kiedyś miałam okazję przyjrzeć się zawartości jej torebki.
Z jej czeluści niemal wylewała się pewność siebie, granicząca z arogancją i butą.

Taka właśnie jest Kim.
Taka właśnie jest Agnieszka…

Wiecie, wpadłam na pewien plan…
Czasami zdarza się, że Agnieszka i Kim zasiadają na mnie o tej samej porze.
Myślę, że obie mogą nawet znać się „z widzenia”, mimo że jeszcze z sobą nie rozmawiały. Na ogół zawsze były zajęte swoimi telefonami, w których coś pisały, czytały…

Otóż pomyślałam sobie, że gdy następnym razem dziewczyny zajmą miejsce na obu mych końcach, to ja spróbuję… podmienić im torebki (albo chociaż trochę uporządkować ich zawartość)!
Wiem, że to nieetyczne, ale ja naprawdę mam dobre intencje.
Agnieszka powinna pozbyć się kompleksów i zaopatrzyć w pewność siebie, której Kim nie potrzebuje w takiej ilości.
Opróżnię zatem torbę Agi z tej niskiej samooceny,  przysypię piaskiem wszystkie “czarne myśli”, bo kompleksy nie są potrzebne nikomu, nawet Kim.

Aga mogłaby podzielić się z holenderską sąsiadką kobiecością, empatią i troskliwością wobec innych. Holenderce nie zaszkodziłaby również lekcja domowego gotowania.
Hm…
Muszę wymyślić coś, co sprawi, że dziewczyny przestaną spoglądać w ekran swoich telefonów i zaczną ze sobą rozmawiać.
Może wyniknie z tego całkiem wartościowa relacja albo nawet przyjaźń?
Tylko jakim sposobem tego dokonać?
Spokojnie! Poradzę sobie.
W końcu jestem holenderską ławką.
Bardzo pewną siebie ławką…

Ps. Droga polska Czytelniczko!
Chcę, żebyś wiedziała, iż Agnieszka i Kim są postaciami całkowicie fikcyjnymi.
Moim zamiarem było przedstawienie pewnych stereotypów narodowych.
Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam, bo szanuję i cenię wszystkie kobiety.
Wszystkiego najlepszego!

DSCN0743

Ten wpis został opublikowany w kategorii wiatrakowe zwyczaje i oznaczony tagami , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

12 odpowiedzi na „O kobietach… ploteczki z ławeczki, czyli Polka kontra Holenderka;)

  1. Matka Puchatka pisze:

    Kochana, wspaniały tekst!Uwielbiam czytać Twoje historie i nadal jestem zdania, że powinnaś coś wydać.

    Wszystkiego dobrego ❤

    Polubione przez 1 osoba

    • Kasia Wrona pisze:

      Rowniez jestem tego zdania i wierzę, ze kiedys cos przeczytam w wersji papierowej.

      Trafiony w sedno tekst.
      Jestem Polką lecz czuje po trosze obie postaci. Swobodę i wygodę Kim oraz zakompleksienie Agnieszki.

      Polubione przez 1 osoba

  2. Igomama pisze:

    Oj, kochane duszyczki: Puchatko i Kasiu!
    Wierzycie w moje możliwości bardziej niż ja sama:)
    Dziękuję Wam za te uskrzydlające słowa.
    Niestety, jak Agnieszka, noszę w sobie zbyt wiele kompleksów (na szczęście niektóre nieco się zmniejszają wskutek Waszych przychylnych opinii).
    Po prawie trzech latach życia w Holandii, wypadałoby się nieco „zholendrzyć” (prawda?),a to okazuje się nie takie proste w moim przypadku.;)
    Z Kim łączy mnie jedynie wygodny strój, niedbała fryzura i brak makijażu.;)
    Pozdrawiam Dziewczyny:)

    Polubienie

  3. Celt Peadar pisze:

    Nigdy się jeszcze nie dowiedziałem tyle o Holandii i tamtejszej mentalności, co po tym stosunkowo krótkim czasie tu u Ciebie 🙂 Powinnaś książki pisać 🙂

    Rozumiem, że ten tekst był pisany pod święto, ale nie tylko kobiety tak mają – faceci też. Normalnie zainspirowałaś mnie chyba…

    Uściski dla Ławeczki (opowie nam coś jeszcze kiedyś? 🙂 ), dla Ciebie oraz tych dwóch uroczych Dam na końcu… 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Celcie, cieszę się, że wzbogaciłam Twą wiedzę o Holandii.
      Holenderska mentalność zdecydowanie różni się od polskiej, ale wiadomo – od wszelkich reguł istnieją wyjątki, więc choć generalnie Holendrzy są pewni siebie i oszczędni to i tu można spotkać osoby nieśmiałe, mało przebojowe czy rozrzutne.

      Dobrze się składa: Ty zaczerpnąłeś u mnie troszkę informacji na temat kraju wiatraków, a ja – u Ciebie- poznaję kulturę celtycką,o której dotąd miałam raczej znikome pojęcie.
      Dobrze jest uczyć się od siebie nawzajem:)
      W końcu świat jest taki ciekawy, a nigdy do końca nie wiadomo, co nam sie w życiu przyda…

      Wspaniale, jeśli mój tekst w jakikolwiek sposób mógł Cię zainspirować. 🙂 Proszę bardzo!
      A co do Ławeczki, zakładałam, że jej pojawienie się na blogu, będzie raczej aktem jednorazowym, (takim występem gościnnym), ale w sumie, może to i dobry pomysł na cykl artykułów?
      Kto wie?

      W imieniu swoim, i dwóch dam, dziekuję za uścisk z Dniem Kobiet 🙂

      Polubione przez 1 osoba

      • Celt Peadar pisze:

        Cykl artykułów ławeczkowych jak najbardziej popieram 😉 Jeśli tylko masz o czym pisać (a podejrzewam, że na obczyźnie tematów nie brak…), to mogłoby być ciekawe, świeże ujęcie.

        I owszem – wspaniale jest w taki sposób zacieśniać więzi, z pożytkiem dla obydwu stron.

        Co do inspiracji, za jakiś czas zobaczysz, co się dzięki Tobie „urodziło” 😉

        Ściskam gorąco!

        Polubione przez 1 osoba

  4. Igomama pisze:

    Celcie, brzmi interesująco:)
    Zatem uzbrajam się w cierpliwość i trzymam kciuki za pomyślną wenę podczas pisania:)

    Polubione przez 1 osoba

  5. Pingback: Powrót Pana K. … | ~ Saol ar Ceilteach ~

  6. Prawdziwa „ławeczka filozoficzna”. Ale to byłoby fajnie, jakby ławki mogły nam zdradzić swoje sekrety, a przynajmniej doradzić 😉 Co do różnić kulturowych, to choć wydawałoby się, że my Europejki jesteśmy takie same, ale to oczywiście pozór, różnimy się… ale to też jest fajne, bo uczy. Myślę, że tak się właśnie się buduje siłę swojego emigracyjnego ducha, dając i biorąc, podpatrując, oglądając się w lustrze nowej społeczności.
    Ściskam
    Dominika

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Piękne refleksje i mądre spostrzeżenia, Dominiko.
      Bardzo dziękuję ci za Twą wypowiedź i odwiedziny na blogu.
      „Siła swojego emigracyjnego ducha…” – ładnie to ujęłaś.
      Zgadzam się z Tobą – trzeba dawać i brać, uczyć się, podpatrywać co dobre, ale też uważać, by w pogoni za nowym, nie zachłysnąć się i nie stracić własnej tożsamości narodowej. Pozdrawiam serdecznie:)

      Polubienie

  7. jotka pisze:

    Ależ pomysłowo i sympatycznie! Jestem chyba trochę Polką, a trochę Holenderką i dobrze mi z tym, bo nie oceniam ludzi według stereotypów, trzeba kogoś dobrze poznać, a i tak ocena nie należy do nas, chociaż kusi bardzo…

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Zgadzam się z Tobą, Jotko.
      Mnie stereotypy czasem bawią, częściej złoszczą.
      Co prawda, w niektórych kryje się ziarno prawdy (a nawet więcej ziaren), ale to nie powinno przesądzać o całości.
      Takim stereotypowym spostrzeganiem można ludzi bardzo skrzywdzić.

      Polubienie

Dodaj komentarz