A ksiądz dwoi się i troi…

IMG_32519

Ostatnio przygotowałam ucztę dla Waszych oczu w postaci holenderskich kwiatowych kobierców. Są tak piękne, że aż żal publikować kolejny post i tym samym usuwać udaną kompozycję kolorystyczną, prawda?
A jednak uznałam, iż po strawie dla zmysłów, nadszedł czas na małe (lub nieco większe) co nieco dla ducha.
Trwa Oktawa Wielkanocna, toteż wybór tematu jest oczywisty.
Niechaj będzie to opowieść o tematyce religijnej.
Trochę o zmartwychwstaniu Jezusa, jednak więcej o księdzu Krzysztofie, proboszczu naszej holenderskiej parafii…

Tak, wiem…
Religia jest zagadnieniem ryzykownym.
Niewygodnym i niebezpiecznym. Podobnie jak polityka.
Zdaję sobie z tego sprawę.

Kościół pływa w morzu krytyki. Wręcz tapla się w nim.
Czasem nawet tonie – ciężkie grzechy jak kamienie ciągną w dół…
Tak, wiem…
„Święty Kościół powszechny” ma też drugie oblicze, bynajmniej świętości pozbawione… Grzechy kapłanów bolą bardziej – to fakt niezaprzeczalny.
Tak, wiem…
Słyszałam! O pedofilii, o nieczystości, o aborcji, o kłamstwie, o podwójnym życiu wielu kapłanów…
Tak, wiem…
I nie będę zaprzeczać.
W kościele wiele brudów zostało zamiecionych pod dywan.
Ale warto pokazywać też czyste ściany, kryształowe serca, mocne fundamenty, stabilne podwaliny, prawych duchownych. Bo tak jest uczciwie.
Bo prawda… Prawd jest wiele…

W Amsterdamskiej Parafii księża mają ręce pełne roboty.
Posługa w zlaicyzowanym kraju o liberalnych poglądach, słynącym z tolerancji i wolności – nie jest łatwa…
Na szczęście proboszczem jest tu charyzmatyczny ksiądz Krzysztof.
Kapłan, który ma cudowną cechę.
Potrafi dwoić się i troić. Zwielokrotniać…
Jak? Ano tak!

Wróćmy do Wielkanocy. Święta są, to i kościół pęka w szwach.
Wierni dopisali. Brawo? Cóż, byłabym naiwna śmiąc twierdzić, że wszyscy ludzie zgromadzili się dziś w świątyni z powodu zmartwychwstałego Jezusa.
Tamten pan przyszedł dla świętego spokoju, bo żona mu w domu zrzędziła: „Nawet w święta na mszę muszę sama chodzić? Poszedłbyś raz ze mną!”
Ktoś inny zjawił się dla tradycji, ponieważ tak każe zwyczaj, nasza polska kultura.
Tamta całkiem ładna dziewczyna znalazła się na mszy z przyzwyczajenia. A może z poczucia obowiązku? Bo tak trzeba…
Kilka młodych osób przyszło dla towarzystwa. Msza to dobra okazja, by „polukać”, jaki nowy narybek zjechał się do Holandii. Wiadomo wiosną kwiaty kwitną pełną parą, to i rąk do pracy potrzeba.
Kościół jest również idealnym miejscem na prezentację nowo zakupionej kreacji:

„Co sądzicie o moim płaszczu? – w oczach młodej kobiety czai się nieme pytanie. –To ostatni krzyk mody! Prawda, że moje nogi nieźle prezentują się w niebotycznie wysokich  szpilkach? Podziwiajcie!”

Mężczyzna w średnim wieku czuje tak wielkie zmęczenie, że w zasadzie wszystko mu jedno, gdzie jest. Marzy tylko o odpoczynku. A w kościele można usiąść w ławce i oczy na chwilę zamknąć, zdrzemnąć się troszkę…
Ktoś inny zwątpił ostatnio w istnienie Boga i teraz chce na nowo uwierzyć w cud Zmartwychwstania. Doświadczyć tej wielkiej radości…

Och, jest wiele powodów pojawienia się w świątyni w Wielkanoc i nie wszystkie mają w mianowniku imię „Jezus”.

Ksiądz Krzysztof nie jest naiwny. On to wszystko wie…
Dlatego wychodzi przed ołtarz i… robi to, co tak dobrze potrafi. Dwoi się i troi. Zwielokrotnia. Najpierw pojawia się piosenkarz Krzysztof. Zbliża mikrofon do ust i zaczyna śpiewać. Ale nie żadne tam pieśni religijne, nie!

DSCN1262

Ksiądz śpiewa hit Skaldów pt.: “Wiosna”, a potem jeszcze „Wiosna, wiosna, wiosna ach to ty” Marka Grechuty. A cappella. Ma piękny głos i doskonały słuch.
W „Szansie na sukces” mógłby śmiało prosić Mana o podkład „profesjonalny”, a nie – o linię melodyczną…
Śpiewanie tak dobrze mu idzie, że ksiądz staje się „szołmenen”, celebrytą.
Za pomocą gestów, mimiki i odpowiednich manewrów mikrofonem udaje mu się włączyć do śpiewu parafian.

Wierzycie w Zmartwychwstanie Pana? Naprawdę wierzycie? Tak?
W takim razie, dlaczego Wasze twarze są smutne? Znudzone, zblazowane? Gdzie Wasza radość? Dlaczego jej nie okazujecie?
Wiosna, wiosna, wiosna ach to ty!”

Po chwili już cały kościół śpiewa… oczywiście Grechutę!
Ludzie się śmieją. Przecież radość miała być, no nie?

A wtedy ksiądz zaczyna opowiadać o pustym grobie, do którego przed laty biegli apostołowie, niewiasty… Dlaczego biegli?
Niektórych motywowała wiara, innych ciekawość, a część – poczucie obowiązku namaszczenia zmarłego…
Czyżby ksiądz Krzysztof wrócił do postaci księdza? Nie…

Teraz jest komentatorem sportowym.
Patrzy przed siebie i opowiada, że widzi siebie samego biegnącego do grobu Jezusa z księdzem Andrzejem.

„Oto biegną dwaj zawodnicy: Krzysztof i Andrzej.
Szczupły i wysportowany Krzysztof od razu objął prowadzenie.
Andrzej został w tyle, ma zadyszkę, brzuszek zdecydowanie przeszkadza mu w biegu…”

Słysząc te słowa mimowolnie odwracam głowę w stronę konfesjonału, w którym w tej samej chwili spowiada ksiądz Andrzej. Sprawdzam, czy wikary nie wstanie, nie wtrąci się i nie zacznie protestować, bronić się, mówić, że wcale nie ma brzucha, że to on jest pierwszy…

Nie ma jednak żadnych zakłóceń.
Ksiądz Krzysztof recenzuje dalej: „Dobiegli do grobu. Grób jest pusty.
Andrzej jako ten, który posiada większą wiarę i bogatsze życie duchowe – całuje ziemię uświęconą krwią Zbawiciela i modli się żarliwie.
Krzysztof nie wierzy. Przeszukuje grób. Pyta, gdzie podziało się ciało. Podejrzewa kradzież, wietrzy podstęp…
Czy ty też dotarłeś do grobu? Gdzie stoisz? Co myślisz?”
– pyta Krzysztof. Mówca. Kaznodzieja.

Słucham z zaciekawieniem kazania, ale niestety, czekoladowe zające poustawiane na ołtarzu zaczynają mnie rozpraszać.
„Kicz, kicz, kicz!” krótkie słowa wybijają rytm w mojej głowie.

Wtedy napotykam wzrok księdza.
“Ooo! Czyżbym omyłkowo powiedziała to na głos?” – wpadam w popłoch i pochylam głowę.
Ksiądz bierze czekoladowego zająca i, patrząc na mnie zuchwale, mówi:
„To nie kicz!
Te czekoladowe zające nie znalazły się na ołtarzu przez przypadek.
Ja wiem, że w Wielkanoc wszyscy mówią o barankach.
A ja dziś nie bez kozery otoczyłem się zającami.
I będę mówił właśnie o zającach!”

Rabbit

Kolejna odsłona.
“Ksiądz zoolog? Przyrodnik?” – myślę, a kapłan kontynuuje wątek:

„Nikt nie docenia zajęcy, a przecież zając jest bardzo interesującym zwierzęciem.
Wiecie, że rozmnaża się trzykrotnie w ciągu roku i za każdym razem wychowuje około pięcioro młodych?
A to niełatwe zadanie, prawda? Szacunek mu się należy!
Poza tym zając nigdy nie śpi. On zawsze czuwa.
Zawsze jest przygotowany.
A my? Czy jesteśmy gotowi na przyjście Pana?
Czy może po raz kolejny zaspaliśmy?
Jak trzeba, to zając potrafi biec z prędkością 70 km na godzinę…
A my? Czy w takim tempie głosimy innym Dobrą Nowinę? Nie?
Gdybyśmy naprawdę wierzyli w Zmartwychwstanie Boga, to byśmy jeszcze szybciej niż ten zając lecieli dzielić się dobrą nowiną z innymi.
Nie to żebym kogokolwiek namawiał do łamania przepisów drogowych, absolutnie! Niech, czasem nikt po mszy nie dodaje za dużo gazu i w przypadku mandatu nie zwala winy na księdza!
Przypominam, że w Holandii przepisy drogowe są surowe, a mandaty wysokie. Jedziemy 50 – tką, jak należy, ale z radością, kochani, z radością…”
  I znów ksiądz śpiewa Grechutę…
Artysta.

Pod koniec na ambonę wkracza kapłan filozof, kapłan poeta.
Porównuje życie ludzkie do pór roku.
Wiosna jest odpowiednikiem dzieciństwa i młodości.
Lato to czas owocowania – dorosłe życie –  z pracą, obowiązkami domowymi, gonitwą za pieniędzmi.
Potem przychodzi jesień, człowiek odchodzi na emeryturę, zwalnia, ma mniej zajęć, więcej czasu wolnego.
I wtedy pojawia się zima. Człowiek odchodzi. Umiera…

I byłoby smutno, ale na szczęście nie jest.
Nie jest, bo Jezus Zmartwychwstał.
Nie jest, bo przyroda ma charakter cykliczny. Ludzkie życie również.
Nie jest, bo po zimie znowu przychodzi wiosna.
Zawsze. Tak jak teraz. Po śmierci przyjdzie nowe życie, zbawienie…
Nie dla wszystkich przyjdzie.
Niektórym będzie dane długie przedwiośnie, czyli czyściec…

I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej…

Uwielbiam księdza Krzysztofa.
Wróć, miało być: uwielbiam księży Krzysztofów.
Poetę, żartownisia, komentatora sportowego, zoologa, artystę, celebrytę…

Uwielbiam kazania, które trącają różne struny mojej zaspanej duszy.
Wzruszają, szarpią, pchają, potrząsają nią…
Cokolwiek.
Byle nie zaspała! Byle nie przespała i nie przegapiła. Byle nie było za późno.

Bo Jezus zmartwychwstał… Prawdziwie zmartwychwstał.

Dlatego ksiądz dwoi się i troi.
Zwielokrotnia.
Wszak cuda się zdarzają.

IMG_33058

Ten wpis został opublikowany w kategorii wiatrakowa codzienność i oznaczony tagami , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

10 odpowiedzi na „A ksiądz dwoi się i troi…

  1. jotka pisze:

    Wlałaś trochę optymizmu w moją duszę 🙂
    Nie jestem religijna lub raczej kościółkowa, jak to mówią, wychowałam sie w rodzinie katolickiej, ale gdzieś po drogach życia sie to wszystko rozmyło, może własnie przez takich księży jak nasz proboszcz. Na szczęście, jak piszesz są inni i już mi sie ten Wasz podoba…
    Wyznanie, religia to w ogóle sfera bardzo intymna i ludzie nie lubią o tym mówić lub mówią źle, powołując się na złe przykłady, ale tak można w każdym zawodzie, każdy zna złego nauczyciela, lekarza, fryzjera, prawda? Wyjątek nie czyni reguły,a poszukiwać warto. Nie powinno sie tez skreślać tych, którzy rzadko i nieśmiało do kościołów zaglądają, co duchowni często czynią.
    Pozdrawiam serdecznie 🙂

    Polubione przez 3 ludzi

    • Igomama pisze:

      Jotko, dziękuję Ci za tak szczery i osobisty komentarz.
      Twoje wyznanie wymagało wielkiej odwagi, doceniam to.

      Zgadzam się z Tobą, też nie lubię czarno-białego postrzegania świata, koncentrowania swej uwagi wyłącznie na skrajnościach.
      „Czarne owce” znajdziemy w każdym zawodzie, ale to przecież nie upoważnia do uogólniania i snucia daleko idących wniosków jakoby „wszyscy księża to…”, „wszyscy lekarze (nauczyciele, policjanci, politycy…) są tacy i owacy”.

      Ostatnio zewsząd słyszę ataki na księży, pewnie w większości – niebezpodstawne.
      Właśnie dlatego chciałam opowiedzieć o naszym tutejszym proboszczu.
      By nie zapominać, że są też kapłani bardzo charyzmatyczni, zakochani w Bogu, ale też szanujący człowieka.

      Pozdrawiam i udanego weekendu życzę:)

      Polubione przez 1 osoba

  2. Dobrze się czyta ten wpis. Bardzo lubię takie kazania. Takie, które zostają w głowie, bo poruszają serca. Nie cierpię abstrakcyjnych, teoretyzujących kazań, które najchętniej bym przespała.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Aniu, dziękuję. Mam dokładnie tak samo.
      Tamto kazanie sprawiło, że momentami zwyczajnie się śmiałam, ale były też chwile, gdy ukradkiem wycierałam łzę. A to znaczy, że bardzo mnie poruszyło.
      Poczułam, że jest dobre i wyjątkowe. Przemówiło do mnie.
      Dlatego pomyślałam, że warto się nim podzielić;)

      Ps. Ufam, że ksiądz Krzysztof nie miałby nic przeciwko. 😉

      Polubienie

  3. Anna pisze:

    A ja mam wątpliwości, czy mieszać sacrum i profanum. Tyle, że nie mnie to oceniać

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Aniu, dobre spostrzeżenie!
      Dziękuję Ci za tę refleksję, bo daje ona do myślenia.

      Wiesz, myślę, że przenikanie się sacrum i profanum jest nieuniknione, dlatego nie można oddzielić tych sfer w zwyczajnym życiu.

      Kazanie księdza Krzysztofa mogło się wydać nieco zbyt świeckie, ale trzeba wziąć poprawkę, że ludzie do których było ono skierowane mieszkają na emigracji, w zlaicyzowanym i liberalnym kraju.
      Metody trafienia do takich odbiorców zapewne muszą być nieco inne.

      Podejrzewam, że to samo kazanie na mszy w jakiejś religijnej polskiej wsi, gdzie wierni są „wierzący i praktykujący” na co dzień (a nie tylko od święta) być może nie byłoby dobrze odebrane. Aczkolwiek nie wiadomo…

      Ale najważniejsze, że księdzu się chce i próbuje trafić do ludzi „na wszelkie sposoby”…

      Polubione przez 1 osoba

  4. Wiara to jest indywidualna sprawa każdego .A nie wierzyć to być bardzo ubogim duchowo.Wniosek – wiara to bogactwo człowieka!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      To prawda! Wiara to indywidualny wybór każdego z nas.
      Dobrze jest, gdy ubogaca i wnosi nadzieję.
      Daje siłę do codziennego życia, zmagania się ze swoimi słabościami, troskami, kłopotami…
      Gorzej, gdy wiara przeradza się w fanatyzm…

      Ps. Dziękuję za komentarz. To też akt wiary. I odwagi. Pozdrawiam:)

      Polubienie

  5. hrabina pisze:

    Piękny wpis, dający do myślenia…. naprawdę masz talent w przelewaniu myśli „na papier”.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dziękuję Ci Hrabinko za tak miłe słowa. 🙂
      A z tym „talentem” to bywa różnie. Niekiedy teksty wręcz same się piszą (jak ten), innym razem nie umiem sklecić prostego zdania i męczę się okrutnie.;)
      Zresztą, Aniu, sama piszesz bloga, więc pewnie znasz te uczucia i wiesz, co mam na myśli, prawda? Pozdrawiam:)

      Polubienie

Dodaj komentarz