Dekada macierzyństwa

DSCN2165

Wczoraj w Polsce przypadał Dzień Dziecka, niby międzynarodowy, a w Holandii zupełnie nieznany. Od dziesięciu lat (dokładnie!), data „1 czerwca” przybrała dla mnie nowy wymiar. To właśnie tego dnia zostałam mamą…
W pewnym maleńkim łóżeczku drobniutkie, wyjątkowo delikatne i wrażliwe, niemowlę notorycznie miało problemy z zasypianiem. Nie pomagały kołysanki…

Szumiąca suszarka też nie dawała rady.
Ba, nawet hałaśliwy odkurzacz wymiękał w zderzeniu z tak ogromną „sensytwnością”!
Aż w końcu, po długim czasie, nadchodził ten wyczekiwany moment, gdy długotrwały płacz ustawał, a nabrzmiałe od łez powieki powolutku zamykały się…
Wtedy, niema z zachwytu, wpatrywałam się w maleńką twarzyczkę jeszcze pełną śladów po walce z napływającą sennością.

IMG_0560

Moje znużenie momentalnie ustępowało miejsca ogromowi miłości i zadziwieniu nad pięknem człowieka, nad cudem istnienia.
Zachwycałam się aksamitną skórą, kształtnym noskiem, maleńkimi usteczkami…Podziwiałam cieniuteńkie acz długie rzęsy, przeliczałam paluszki zwieńczone doskonałymi paznokietkami. Moje serce przepełniała nieskończona wdzięczność…
Nie było dnia (nawet jeśli był on wyjątkowo trudny) bym nie kierowała wzroku w stronę nieba szeptając: „Panie, dziękuję… Dziękuję, ze ona jest.”

Pamiętam, że mojemu dziecku zdarzało się płakać niemal całymi dniami, a ja szalałam z niepokoju.
„Czy tak wygląda macierzyństwo?” – pytałam pełna niedowierzania.
„Czy moją córkę coś boli?
Może jej organy trawi jakaś choroba i ona płacze, bo przecież nie umie mówić, w ten sposób prosi mnie o pomoc, a ja jestem taka bezradna, taka niekompetentna…
Nie rozumiem jej płaczu. Co ze mnie za matka?”
  – obwiniałam się.

Bywało, że płakałam razem z niemowlęciem.
Z przemęczenia, z bezradności…
Gdy wychodziłam z córką na spacer zawsze był ten sam proceder – ona najpierw musiała sobie popłakać. Dopiero po jakimś czasie uspokajała się ukołysana ruchem wózka i upojona świeżym powietrzem.
Nie daj Boże jednak, bym usiadła na ławce z książką, a pojazd by znieruchomiał!
Wówczas cała ceremonia usypiania zaczynała się od początku…

IMG_0752

Dziwiłam się zrelaksowanym matkom prowadzącym „ciche” wózki.
No dobra, będę szczera, zazdrościłam im, bo „mój” wózek zazwyczaj był głośny i rozkrzyczany.

Dziwiłam się matkom niemowląt, które miały zawsze wysprzątany dom, upieczone ciasto i jeszcze pomalowane paznokcie.
No dobra, będę szczera, zazdrościłam im.
Ja tak nie potrafiłam!

Jeśli udało mi się rano w spokoju wziąć prysznic – to już był wielki sukces.
Śniadanie często jadłam dopiero w okolicach południa.
Sprzątanie też nie wchodziło w grę, no może poza odkurzaniem.
Odkurzacz był w częstym użyciu – rekomendowany jako sprzęt posiadający w pakiecie dodatkową funkcję usypiania wyjątkowo opornych niemowląt.

Upragnione macierzyństwo nie raz zadrwiło ze mnie i wierzcie, nadal drwi…
Nie raz potraktowało mnie brutalnie, bez taryfy ulgowej, za przeproszeniem – jak brudną szmatę – wyciskając ze mnie pot i ciemne łzy…

A teraz właśnie minęła dekada…
Wczoraj od rana dopadł mnie sentymentalny nastrój.
Zgodnie z holenderską tradycją przygotowałam upominki dla klasowych kolegów Iskierki, upiekłam babeczki dla dzieci i osobno zapakowałam ciasto dla nauczycieli.

DSCN2132

Przesada?
Pewnie tak, ale co zrobić, skoro w Holandii właśnie tak świętuje się urodziny.
W szkole wszyscy napotkani nauczyciele podchodzili do mnie, gratulowali i ściskali dłoń, życząc „Wszystkiego najlepszego”.

W tym roku moja dziesięciolatka nie chciała obchodzić urodzin w klubiku, na basenie czy w parku trampolin. Wolała świętować kameralnie, w domu, w gronie najbliższych koleżanek. Nie miała życzeń i wytycznych odnośnie smaku i kształtu tortu, poza jednym warunkiem – chciała, aby był domowej roboty, jak co roku, wykonany przez mamę.

DSCN2162

Taka prawda – Iskierka jest jedynym z moich dzieci, dla którego nigdy nie zamawiałam tortu i nie kupowałam go w cukierni.
Choć nie posiadam żadnych specjalnych zdolności w tym zakresie, to jednak dla pierworodnej od zawsze siliłam się na kreatywność.
Był już tort – motyl, tort o kształcie ryjka świnki Peppy, kucyka, kotka…

Szykując urodzinowy poczęstunek dla mojej dziesięcioletniej panienki i jej koleżanek, przez cały czas myślałam o drodze, jaką obie przebyłyśmy przez te dziesięciolecie.
Dojrzałyśmy, zmieniłyśmy się, to przecież naturalne!

A jednak pewne rzeczy zostały takie same.
Ona nadal ma trudności z zasypianiem.
Często zdarza się, że późnym wieczorem, gdy już sama szykuję się do spania, mijam pokój najstarszej córki i odruchowo zerkam na jej łóżko, a wtedy napotykam bystry, przytomny wzrok dziewczynki, bez śladu snu na powiekach…

Została jej jeszcze wrażliwość i delikatność…
Wyjątkowe cechy – na pewno nie ułatwiające życia we współczesnym świecie, a wprost przeciwnie – predysponujące do bycia ranionym przez innych.
Dlatego nadal lękam się o swoją córeczkę…

Iskierka marzy, by zostać pisarką lub aktorką.

DSCN1992

Pewnie, jako matka, jestem pozbawiona obiektywizmu, ale widzę, że młoda rzeczywiście ma zacięcie i smykałkę w tym kierunku.
Posiada bujną wyobraźnię i łatwość ubierania myśli w słowa.
Pięknie i głośno recytuje. Dużo czyta.
Potrafi wymyślać interesujące historie niemal na poczekaniu.

Oczywiście to niczego nie przesądza. Sam talent to za mało!
Potrzebna jest praca, solidna, siermiężna, bez taryfy ulgowej… Aż do bólu.

Powtarzam córeczce, że jest piękna, dobra i mądra.
Intuicja podpowiada mi, że tak trzeba, zwłaszcza w przypadku dziecka delikatnego, wrażliwego, nieco introwertycznego.
Niech słowa uznania dadzą jej siłę do działania, wzmogą odwagę i wiarę w siebie…

W tym roku Iskierka nie chciała żadnych konkursów urodzinowych, za to marzyło się jej szukanie skarbu z koleżankami.

PrzyjecieIskierki

Córciu, czego ty ode mnie wymagasz? – jęczałam. – Zlituj się, ja nie znam na tyle języka niderlandzkiego, by przygotować taką zabawę. Wiesz w Polsce to może bym podołała temu zadaniu, ale nie tutaj, nie z holenderskimi dziećmi…”

„To zrób wszystko po polsku, a ja będę tłumaczyć” – pertraktowała moja prawie nastolatka.

Czy wobec tego miałam jakieś inne wyjście?
W Internecie bez trudu znalazłam ciekawe wierszyki i propozycje haseł do tego typu urodzinowej gry. Byłam pełna dobrej woli, jednak czułam, że tłumaczenie instrukcji z jednego języka na drugi mogłoby wystawić na próbę cierpliwość i wyrozumiałość zaproszonych na imprezę koleżanek.

Z drugiej strony przecież nie mogłam rozczarować Iskierki…

W poszukiwaniu weny rozejrzałam się po pokoju córki.
Zewsząd, swoimi okrągłymi i błyszczącymi oczyma, wpatrywały się we mnie pluszowe zwierzaki. Cała kolekcja. Po wszelkiego rodzaju myszkach uwielbianych przez Iskrę w wieku przedszkolnym, a następnie kucykach – od ponad roku –  nastała era tychże wielkookich zwierzątek. Każde z nich ma swoją metrykę z imieniem, datą urodzin i krótką charakterystyką.
I nagle wpadł mi do głowy pewien prosty pomysł:
„Eureka! W poszukiwanie skarbów zaangażuję ulubione maskotki córki!”

A potem już poszło jak z płatka…
Najpierw wybrałam dziesięć zwierzaków i nadmuchałam dziesięć balonów, a następnie napisałam dziesięć prostych liścików (po niderlandzku z pomocą “googlowego” tłumacza).

DSCN2157

Do każdej wybranej maskotki przymocowałam balon z kolejnym numerem oraz list (również ponumerowany).
Później już była tylko kwestia odpowiedniego rozmieszczenia maskotek w domu i ogrodzie.

Po rozpakowaniu urodzinowych prezentów i degustacji tortu, skierowałam uwagę dziewczynek na pierwszego pluszaka (trzymającego balon z jedynką i takowy list).
Iskra niecierpliwie wyjęła kartkę z koperty i przeczytała:

 „Cześć, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Mam dla Was skarb. Zróbcie po dziesięć przysiadów i poszukajcie Spikea” (dalej: Tashy, Coconout itd. w zależności od imienia użytej maskotki.)

Dziewczynki wykonały zadanie (przy okazji zaznały trochę ruchu), a następnie szukały bohatera numer dwa, również zaopatrzonego w balon i list.
Procedura ta sama:
„Cześć. Wykonajcie skoki na skakance i szukajcie Iskińskiego z numerem 3”.

I tak dalej, i tak dalej…
Dziewczyny musiały wykonać pompki, zatańczyć, wrzucić piłkę do kosza, odbić lotkę rakietką do badmintona – aż w końcu znalazły skarb: piękną torbę z zestawami do kreatywnego malowania.

DSCN2159

Zabawa się sprawdziła, jubilatka zadowolona, koleżanki też, więc z czystym sumieniem mogę Wam polecić ten pomysł do wykorzystania na potrzeby własnych dzieci i ich przyjaciół.

A potem już moje panienki bawiły się same, ja tylko dyskretnie podpatrywałam je z boku.
Czuły się swobodnie, bo wygłupiały się i – chyba zainspirowane kinowym hitem „Baby boss” – wcieliły się w role niemowlaków, mamusiek i tatusiów, jednocześnie wytwarzając mnóstwo różnych dźwięków.

DSCN2179

Momentami robił się ogromny hałas, ale w tak wyjątkowym dniu moja tolerancja na odgłosy wzrosła do równie wyjątkowych rozmiarów. Puszczam oczko
Priorytetem była zgodna, wspólna zabawa i radość uczestników…

Mogłam w spokoju obserwować bawiące się koleżanki  i snuć swoje refleksje…

Dekada macierzyństwa.
Miłość. Wdzięczność. Kreacja.
I nieustanne zadziwienie rozwojem człowieka.

Dziękuję dziś za to wszystko zupełnie tak samo jak przed laty, przy niemowlęcej kołysce. Moje szczęście nadal miesza się z obawami.
Nie mam złudzeń – kolejna dekada może być bardzo ciężka, bo powszechnie wiadomo, że zgodne obcowanie z nastolatkiem bywa wyzwaniem.

Pewnie nie raz będę czuła się jak wyżęta szmata (przepraszam, jeśli kogokolwiek razi to porównanie, jednak z jakichś powodów wydaje mi się ono trafne i stosowne).
Dekada macierzyństwa odarła mnie z naiwności: wiem, że łzy i pot będą nieuniknione.

Spróbuję przyjąć je z pokorą i – jak to się mówi – „wziąć na klatę”.
Postaram się, obiecuję.
Ale czy mi się uda?
Czy drugie dziesięciolecie macierzyństwa mnie nie przerośnie…?

Dzisiaj jeszcze tego nie wiem.
Mogę tylko żywić nadzieję, że jednak nauczę się roli bycia matką nastolatki.
Zresztą muszę!
Innej możliwości nie przejmuję. No! 😉

DSCN2189

Ten wpis został opublikowany w kategorii Iskierka i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

14 odpowiedzi na „Dekada macierzyństwa

  1. jotka pisze:

    Sama chciałabym być na takich urodzinach. Idealnie bezproblemowe macierzyństwo to tylko w książkach i na filmach. Najpierw chcemy, by dzieci dorosły, by mieć dla siebie choć chwilę, a potem tęsknimy do przytulania i wspólnego czytania…
    Ja mam jednego syna, więc tym bardziej podziwiam Ciebie za pogodę ducha przy tak licznych obowiązkach 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Jotko, święte słowa!
      Bardzo trafne spostrzeżenia. Dokładnie tak jest jak napisałaś.

      „Idealnie bezproblemowe macierzyństwo to tylko w książkach i na filmach. Najpierw chcemy, by dzieci dorosły, by mieć dla siebie choć chwilę, a potem tęsknimy do przytulania i wspólnego czytania…” – tak prawdziwe, że brzmi jak aforyzm.

      Dziękuję!

      Polubienie

  2. cichosza pisze:

    wszystkiego najlepszego dla jubilatki i mamy też 🙂

    Polubienie

  3. Anna pisze:

    Jaka piękna opowieść…najlepsze życzenia dla Was, dzięki za tę osobista historię:)

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dziękuję serdecznie.
      Ta opowieść jakoś sama się napisała, tak zwyczajnie z potrzeby serca i pod wpływem emocji urodzinowych. A gdy już ją opublikowałam, nawet naszła mnie myśl, że zrobiłam błąd, że nie powinnam, że to było zbyt osobiste…
      Twój komentarz mnie nieco uspokoił.
      Zrozumiałam, że może nie tylko ja potrzebowałam o tym napisać ( tak „dla siebie”), ale być może ta historia będzie pomocna jakiejś innej mamie…
      Zagmatwałam, ale mam nadzieję, że rozumiesz, „co autor miał na myśli”. 😉

      Polubienie

  4. Pięknie napisane 🙂
    Mój syn również nie lubił i nadal nie lubi spać. Ile nieprzespanych nocy mam za sobą, to chyba tylko ja i on wiemy.
    Czapki z głów za zorganizowanie tak wspaniałych urodzin! 100 lat dla Jubilatki!

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dziękuję najmocniej – za życzenia i miłe słowa.
      Oj, te nieprzespane noce – widzę, że nas łączą:)
      Ale zdradzę Ci, że pod tym względem w naszej rodzinie rekordzistką okazała się nasza najmłodsza córa, obecna trzylatka.
      Może trudno w to uwierzyć, ale faktem jest że do 24 miesiąca życia – co noc budziła się regularnie co 2-3 godziny (wyjątkiem była jedna noc, którą przespała całkowicie – po podróży z Holandii do Polski, ale to był jeden raz w ciągu dwóch lat);)

      Pozdrawiamy gorąco życząc już teraz samych przespanych nocy…. 🙂

      Polubienie

  5. Iwona Kmita pisze:

    Jesteś wspaniałą mamą:)

    Polubione przez 2 ludzi

  6. Ola pisze:

    Przyłączam się do życzeń! Wszystkiego najwspanialszego dla Iskierki!
    Urodziny wspaniałe, a najbardziej spodobały mi się te jeże z winogron i gruszki. Chyba takie zrobię na swoją zbliżającą się trzydziestkę. Będę również czerpać inspirację na przyszłość odnośnie gier i zabaw. Twój blog będzie skarbnicą wtedy 😀
    Dobrze, że nie piszesz o macierzyństwie w cukierkowy sposób, przynajmniej wiem na co się szykować 😉 Ale też każde dziecko jest inne, prawda? Więc moje może być tysiąc razy bardziej płaczliwe, albo okaże się takim spokojnym wózkiem. Fajnie by było, ale coś wątpię 😉 🙂 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Olu, dziękuję serdecznie za życzenia dla mojej najstarszej i za wszystkie miłe słowa.
      Jak najbardziej polecam Ci owocowe jeże na przyjęcie urodzinowe.
      Zwracają na siebie uwagę, a robi się je błyskawicznie, taka oryginalna propozycja na podanie owoców.

      Olu, a co do macierzyństwa, nie obawiaj się.
      Czuję, że jedyne co Cię zaskoczy – to ocean miłości…
      Ty jesteś mamą bardzo świadomą i mądrą, ja – dziesięć lat temu – taka nie byłam.
      Miałam wyobrażenie „idealnego macierzyństwa”, „wzorowego dziecka” i zdziwiłam się, gdy okazało się, że moje wyobrażenia nie mają niczego wspólnego z rzeczywistością.
      To była tylko i wyłącznie wina moich nierealistycznych oczekiwań.
      A gdy macierzyństwo zaczęło mnie przerastać, pomogła mi książka „Język niemowląt”.
      Bardzo Ci ją polecam, Olu.
      Mnie ta lektura w pewien sposób „uratowała”.

      Ściskam Was Kochani:)

      Polubienie

  7. slowfaith pisze:

    Piekne dzieci i pieknie o nich piszesz. I z kazdej linijki wychodzi piekna Mama 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dziękuję serdecznie za odwiedziny na blogu i pełne życzliwości słowa.
      Troszkę się uśmiechnęłam na tę „piękną Mamę”, bo jakbyś mnie zobaczyła na co dzień, „po domowemu” – nie nazywałabyś mnie tak. 🙂
      Ale oczywiście domyślam się, że nie chodziło tu o stary dres i byle jaką fryzurę;)

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz