Holandia maszeruje wieczorami

DSCN2810

Jeśli tak się zdarzy, że przypadkiem znajdziesz się w Holandii w miesiącu czerwcu, a na dodatek przypadkiem znajdziesz się na dworze późnym popołudniem lub wczesnym wieczorem, to niech Cię nie zdziwi widok maszerujących tłumów ludzi oraz ewentualne utrudnienia w ruchu komunikacyjnym.
Zapewniam Cię, że to już nie będzie przypadek, lecz tak zwane „avondvierdaagse”, holenderska tradycja wieczornych
spacerów, sięgająca jeszcze czasów przedwojennych.

Na czym ona polega?
W uproszczeniu: przez cztery kolejne dni, zawsze o tej samej porze (przeważnie o 18) mieszkańcy wiatrakowego kraju, wyruszają na kilkukilometrową wędrówkę po okolicy.
Obecnie zwyczaj „avond4daagse” jest praktykowany głównie przez szkoły.

DSCN2802

Maszerują nauczyciele i uczniowie, ale mile widziane są całe rodziny, przyjaciele i sąsiedzi.

Pisałam obszernie na ten temat na blogu dwa lata temu w poście „Avondvierdaagse, czyli wieczorne marsze”, ba – pisałam również rok temu („Tydzień w trampkach”), więc teraz ograniczę się tylko do krótkiej fotorelacji.
W tym roku na czas spacerów nasza rodzinka musiała się rozdzielić, bowiem Iskierka zdecydowała się na dłuższy wariant marszu i codziennie pokonywała dystans 10 km (razem z kilkoma koleżankami z klasy), zaś Groszek pozostał przy 5 km (jak większość jego kolegów).

DSCN2803

Wędrowałam zatem i tu, i tam; trochę z córką, trochę z synem, a najwięcej sama.
Tak, wolny czas potraktowałam jak prezent od losu i “chwilę dla siebie”; moment na refleksje, obserwacje otoczenia czy nawet zwyczajne „nicniemyślenie”, tak czasem potrzebne i pożądane. Oczywiście nie obeszło się bez pytań egzystencjalnych: „Dokąd idę? i „Po co?”. Krok za krokiem.
“Co ja tutaj robię? W obcym kraju płaskim jak deska, z niebem aż niemożliwie wypełniającym horyzont?”
Tup, tup.

DSCN2786

Co ja tutaj robię – otoczona ludźmi rozmawiającymi w języku nie do końca dla mnie zrozumiałym?
Co ja robię – w tłumie, a przecież sama… ?”
Krok w krok.

Nie po raz pierwszy dotarło do mnie, że jestem mamą całkiem dużych, samodzielnych, prawie niezależnych dzieci.
Znów musiałam przełknąć gorzką dla matki pigułkę prawdy:
“Dla człowieka w wieku szkolnym grupa rówieśnicza zdaje się być ważniejsza niż rodzice. Towarzystwo kolegów jest bardziej pożądane, a ich opinia – istotniejsza”.

DSCN2745

Normalne fakty, a przecież nieco raniące rodzicielskie ego.
Trzeba pogodzić się z rozwojem własnych pociech, więcej – należy je wspierać w drodze do niezależności, wszak do tego dąży cała pedagogika – wychować dziecko na niezależnego, mądrego, dobrego, szczęśliwego człowieka.
Duma i radość oczywiście też były obecne w moim sercu.

Wysiłek dzieci (którego notabene one same jakby w ogóle nie dostrzegły) został  nagrodzony medalami – tymi oficjalnymi przygotowanymi przez organizatorów, ale też nieformalnymi gadżetami zakupionymi zawczasu przez dumnych opiekunów.

DSCN2805

Bo wiecie, po trzech latach mieszkania na niderlandzkiej ziemi, już wiem, że tego typu trofea dla dzieci nie pojawiają się w holenderskich sklepach przez przypadek właśnie w majowo- czerwcowym czasie…

A na koniec bilans tegorocznego avondvierdaagse:

Iskierka: 40 km, Groszek: 20 km, Okruszek… yhm… złamany wózek (tak dosłownie, poczciwa spacerówka, która służyła ongiś jeszcze naszym starszym dzieciom w końcu się zbuntowała i zapragnęła udać się na emeryturę – czyżby kolejny przypadek?). Puszczam oczko

DSCN2797

Ten wpis został opublikowany w kategorii wiatrakowe zwyczaje i oznaczony tagami , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

18 odpowiedzi na „Holandia maszeruje wieczorami

  1. Celt Peadar pisze:

    Całkiem zdrowa i fajna tradycja 🙂 Powinno się ją praktykować częściej niż tylko raz w roku przez parę dni.

    Iskierkę szczerzę podziwiam – toż to dystans między dwoma miastami – moim :”Nowym” oraz „Starym” Sączem. A 20 km to nawet drugie tyle 🙂 Super masz młodzież (bo chyba trzeba ich już tak powoli nazywać 😉 ).

    Ściskam!

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dziękuję Celcie:)
      Faktycznie, 40 km to nie byle co. Można spacerować z jednego Sącza do drugiego.:)
      W pięknym regionie Polski mieszkasz. Zazdroszczę Ci widoku gór, bo w Holandii płasko i nisko, depresyjnie…
      Pozdrowionka:)

      Polubione przez 1 osoba

      • Celt Peadar pisze:

        Dziękuję bardzo 🙂 Moje Miasto to taka bardziej kotlina. Do prawdziwych gór stąd jeszcze dobre 50-60 km. Ale racja, widoki są cudowne 🙂

        A ja Tobie z kolei zazdroszczę tulipanów, wiatraków…i króla Wilhelma 😉 (w głębi serca jestem monarchistą…).

        Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma, co nie? 😉

        Polubione przez 1 osoba

  2. Igomama pisze:

    Celcie, 50 – 60 km toż to przysłowiowy „rzut beretem” 🙂
    Trzykrotnie byłam w Rabce w sanatorium z dziećmi, w Krynicy, Muszynie – to niedaleko, zakochałam się w tych terenach. Mam wrażenie, że życie tam jakoś spokojniej się toczy…
    Ps. Nie ma co zazdrościć króla Wilhelma, Okruszek do dziś ma żal o jego nieobecność w Dniu Króla;)

    Polubione przez 1 osoba

    • Celt Peadar pisze:

      Okolice faktycznie mamy piękne, chociaż w Sączu jest jak dla mnie za mało zieleni. W Muszynie powstał wspaniały „Ogród Zmysłów”. Gorąco Ciebie i Rodzinkę tam zapraszam, kiedy znowu tu będziecie 🙂

      W Krynicy z kolei byłem kilkakrotnie. Powietrze tam zupełnie inne niż tutaj, bardziej rześkie. A całe miasto przesycone szumem rzeki płynącej wartko w dole… Cudowna jest też tamtejsza relaksacyjna „Jaskinia Solna”. Sącz od dłuższego czasu również taką posiada 🙂

      Okruszek nadal się o to złości? Wydawało mi się, że rozumiała, jak jej to próbowałem wytłumaczyć. Widocznie byłem niezbyt przekonujący 😉

      Polubione przez 1 osoba

      • Igomama pisze:

        O, jakie interesujące miejsca! „Ogród zmysłów”? – pierwsze słyszę.:)
        W „Jaskiniach Solnych” bywałam – między innymi właśnie w Rabce, cudowny relaks!
        Już po jednym seansie jakoś energii przybywa i człowiek czuje się zdrowszy.
        Dziękuję za „polecajk”i – muszę zapamiętać.
        Tylko życie za krótkie na odwiedzenia tylu interesujących miejsc…
        Ps. Nie przejmuj się Okruszkiem, ma swoje humorki… To tylko trzylatka. 😉
        Jesteś bardzo przekonujący i godzien zaufania.

        Polubione przez 1 osoba

        • Celt Peadar pisze:

          „Ogród Zmysłów” to jest takie obszerne miejsce z roślinami z różnych zakątków świata. Zaprojektowano to w ten sposób, aby można było ogrodu do świadczyć wszystkimi zmysłami. Są sekcje dla wzroku, węchu, dotyku… Fajna i stosunkowo świeża sprawa, bo dopiero 3-4 lata temu to otworzyli 🙂 Zapamiętaj koniecznie.

          Nie przejmuję się 🙂 Żartowałem poprzednio 😉

          Polubione przez 1 osoba

  3. Iwona Kmita pisze:

    Jaki to fajny zwyczaj – świeże powietrze, ruch, rodzina razem, dzieci w grupie rówieśników. Szkoda, że u nas nikt na taki temat nie wpadł. Twoje dzieci naprawdę są dzielne, tyle kilometrów, no, no. Pogratuluj im ode mnie:)

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dziękuję Iwonko, właśnie im pogratulowałam, a one uśmiechnęły się i stwierdziły, że przecież nic takiego nie zrobiły, tylko szły…;)
      Rzeczywiście fajny zwyczaj – w sumie prosty w realizacji, nie wymaga za wiele przygotowań: wyznaczenie trasy, zatrudnienie wolontariuszy kierujących ruchem przy przejściu przez jezdnię i zorganizowanie stanowisk postojowych z napojami i ewentualnymi przekąskami.

      Polubienie

  4. jotka pisze:

    Pięknie i mądrze piszesz o swoich dzieciach, ciekawie o Holandii. Idea tych spacerów bardzo mi sie podoba. U nas organizowane są rajdy piesze po okolicy, organizowane przez PTTK, ale dla wszystkich. Na takich rajdach można poznać nie tylko innych wędrujących, ale i siebie. Podobno nie cel jest ważny, ale droga właśnie.
    Zauważyłam różnorodność strojów i narodowości wśród dzieci, więc twoje pociechy uczą sie tolerancji i szacunku dla innych religii, kultur itp.
    Powtórzę się, ale naprawdę pięknie spędzacie czas 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dziękuję Jotko za miłe słowa.
      Dobrze, że przypomniałaś o pieszych rajdach PTTK, rzeczywiście mają one wiele wspólnego z tymi holenderskimi czerwcowymi spacerami.
      Ja opowiadałam „tutejszym” , że w Polsce wielką popularnością cieszą się sierpniowe pielgrzymki na Jasną Górę, gdy codziennie idzie się po 30 km ze śpiewem na ustach (sama ongiś brałam w nich udział).

      A odnośnie różnorodności narodowej i kulturowej – słusznie zauważyłaś: zapisaliśmy dzieci do tak zwanej podstawówki „openbaare”, czyli „ogólnodostępnej”, w której uczą się dzieci różnego pochodzenia i wyznania.
      Zauważyłam Jotko, że dzieci są tolerancyjne ze swej natury, wiesz – dla niech zabawa i przebywanie z rówieśnikami o innym kolorze skóry i stroju to nic nadzwyczajnego, one nawet nie dostrzegają tych”inności”.
      Natomiast te różnice zdają się być problemem dla niektórych ludzi dorosłych, zazwyczaj to na tym poziomie brakuje tolerancji i wzajemnego szacunku.
      Mam wrażenie, że we współczesnych czasach to już w ogóle nastąpiło „przedefiniowanie” pojęcia tolerancja… 😦
      Dziękuję Ci dobra Duszko:)

      Polubienie

  5. Igomama pisze:

    Celcie – a propos Twojego ostatniego komentarza: dziękuję za szczegółowe wyjaśnienia.
    Tak właśnie mi się wydawało,że „Ogród Zmysłów” to miejsce, w którym odbiera się świat roślin wielozmysłowo. Świetny pomysł!
    Szkoda, że trochę mamy tam daleko, ale zapamiętam.:)

    Ps. A co do Okruszka, przyjęłam „żarcik” i starałam się, by moja odpowiedź była również w żartobliwym tonie, ale chyba cosik mi nie wyszło. 😉

    Polubienie

  6. A. pisze:

    Bardzo fajna i rodzinna tradycja:)) Szkoda, że w Polsce nie ma takich:)

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dziękuję serdecznie za odwiedziny i komentarz. Bardzo mi miło.
      W Polsce najbardziej zbliżone do opisywanej tu tradycji holenderskiej są piesze rajdy PTTK. Myślałam też o naszych pieszych pielgrzymkach, ale one mają charakter religijny, a nie zdrowotny.Pozdrawiam.

      Polubienie

  7. Ilona P. pisze:

    Aż chce się wyjść na spacer, właśnie teraz! 🙂

    Moja mama w pewnym momencie też stanęła przed takim wyzwaniem – dać nam wyfrunąć z gniazda, ale rodzicielska miłość i przywiązanie sprawia, że będąc dorosłym – częściej się wraca. Trzeba tylko poczekać. Pewnie do tego czasu jeszcze kilka lat upłynie, ale mi, jako pedagogowi, cudownie czyta się o świadomości rodzica, że dziecko musi być „swoje”, niezależne i zdobywające.
    Chciałabym tę mądrość przygarnąć, przyjąć i wykorzystać, gdy już na świecie pojawi się nasz mały Cud.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dziękuję serdecznie za tak osobiste słowa.
      Nie musisz „przygarniać” tej mądrości, Ty już ją w sobie masz:)
      Ale rozumiem, co miałaś na myśli – czym innym jest wiedza (świadomość, teoria), a
      czym innym – praktyka, nasze osobiste życie i własne dzieci. 🙂
      Wszystkiego dobrego w oczekiwaniu na Wasz Cud. 🙂

      Polubienie

  8. Podziwiam! Spacery czekają nas od przyszłego roku. A ten rodzaj wyobcowania mnie nie opuszcza, choć w końcu mam już i holenderskich dobrych znajomych, przyjaciół.
    Pozdrawiam cieplutko! Ania

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz