Pierny smak i legend trzos

DSCN3313

Minął miesiąc od wakacji, cóż więc lepszego niż ożywić wspomnienia, przeganiając tym samym szarugę za oknem?
Jesień tu ani złota, ani polska… A ledwie miesiąc temu przemykaliśmy od cienia do cienia, bo lejący się z nieba żar wyciskał ze wszystkich ostatnie poty.
Co gorsza, slalom miał miejsce nie wśród drzew i krzewów a w malowniczych uliczkach jednego z najpiękniejszych miast w Polsce – Torunia.
To kolejna wycieczka, którą postanowiliśmy urozmaicić nasz pobyt pod Włocławkiem. I choć obiecywałem, że pozostałe wspomnienia będą autorstwa Igomamy i Okruszka – dziś do klawiatury dopchała się jedynie Iskierka i Igotata.
Mamy więc kolejny debiut!
Zapraszamy na podróż do miasta piernikami pachnącego…

DSCN3368

Przed wyprawą do Torunia podjęliśmy próbę ułożenia planu naszej wycieczki. Wiadomo, im lepiej do wizyty człowiek się przygotuje, tym większa z wycieczki korzyść. Coś, do czego Igomama od lat (z różnym skutkiem) próbuje mnie przekonać, a przed czym nieustannie się bronię, kierowany wrodzonym lenistwem i niechęcią do planowania czegokolwiek.
Ostatecznie ustaliliśmy jeden punkt programu: wizytę w Żywym Muzeum Piernika.

DSCN3316

Wiedząc, że miejsce jest dość popularne, zakupiliśmy bilety przez Internet. Jak się okazało – było to posunięcie słuszne. Na miejscu prawdopodobnie nie zdołalibyśmy już biletów zdobyć, a muzeum możemy z czystym sumieniem polecić wszystkim, rodzinom z dziećmi szczególnie.
I mógłbym się tu rozpisywać o stylizowanej na zamierzchłe czasy mowie i o tym jak Mistrz i Wiedźma przemycali wiedzę o piernikach i Toruniu między jedną a drugą krotochwilą…

MistrzWiedzma

Po co jednak, skoro czytając relację Iskierki poznać możemy wrażenia oczami „huncwota”?:

„Tegoroczne wakacje spędziłam w Polsce. Odwiedziłam rodzinę i przyjaciół, oraz zwiedziłam wiele ciekawych miejsc. Między innymi Żywe Muzeum Piernika w Toruniu. Dowiedziałam się z jakich składników powstają pierniki. Są to mąka, miód oraz przyprawy: imbir, goździki, cynamon i pieprz. A wiecie, że nazwa „piernik” pochodzi właśnie od słowa „pieprz”?

DSCN3333

Jednak największą przyjemność sprawiło mi wykonanie własnego piernika. Wałkowałam ciasto, a potem wycinałam foremką odpowiedni kształt. Gotowe! Patrzcie, mój piernik przypomina godło Polski! Mój brat zrobił lwa, a siostra koguta. W muzeum można było także dekorować barwnym lukrem serduszkowe pierniki. Moje serduszko wręczyłam babci. Wizyta w tym muzeum bardzo mi się podobała. Długo ją zapamiętam.”

IskierkaWMuzeum

Tyle Iskierka.
Moją uwagę przykuła informacja o przyczynach piernikowego bogactwa w Toruniu. Dziś przyjmujemy obecność korzennych przypraw na naszych stołach za pewnik.
W czasach tak odległych o towar ten było jednak dużo trudniej.
Członkostwo w Hanzie (dające dostęp do wspomnianych przypraw) w połączeniu z doskonałej jakości mąką i miodem (dostępnymi „na miejscu”) było źródłem sukcesu toruńskich wypieków na dworach całej Europy.

TorunHanzaPrzyprawy

Wizyta w Żywym Muzeum Piernika pochłonęła nam sporo czasu, dodatkowo zwiedzanie zaplanowaliśmy na niedzielę, nie mogło więc zabraknąć wizyty (i mszy)w jednym z przepięknych, toruńskich kościołów.
Mając jeszcze troszkę niezagospodarowanego czasu wybraliśmy się więc do miejsca, które mniej uważnym turystom może umknąć. Dom Legend Toruńskich wciśnięty jest bowiem między inne lokale na ulicy Szerokiej i przyznam, że sam nigdy w życiu nie zwróciłbym na to miejsce uwagi. Wizyta tam okazała się wspaniałym dopełnieniem spacerów po Starym Mieście.

SpacerPoMiescie

W odróżnieniu od muzeów, gdzie często główna zasada to „nie dotykać eksponatów” – Dom Legend wciąga gości w historie związane z Toruniem. Iskierka dzielnie wspomagała Strażniczkę Legend i pokutowała w ciasnej klatce za ogrom swych win. Groszek, na posadzie królewskiego giermka, kolekcjonował to, co królewskiemu ogierowi wypadło spod ogona.
Igomama, w nagrodę za triumf w walce flisaków, przybrała wieniec z winorośli i sącząc wino, wspaniałomyślnie pozwalała (choć na odległość) całować swe stopy maluczkim. Wszystkie dzieciaki wspólnie próbowały zbudować krzywą wieżę, a ja sam wcieliłem się w rolę Wielkiego Złego Krzyżaka.

DomLegend

Nie tyle więc poznaliśmy tam toruńskiego legendy, ile mieliśmy przyjemność się w nich zanurzyć, przeżyć je i rozsmakować się w nich.
I znów, dla naszych pociech była to niepowtarzalna lekcja historii, która sama się „przyswaja”. Kolejek nie było, więc praktycznie „z marszu” odwiedziliśmy to miejsce. Szczerze polecam.

Tym akcentem zakończyliśmy naszą wizytę w Toruniu. Wróciliśmy pod Włocławek niesyci – pominęliśmy wszak pełne atrakcji Planetarium Toruń. Z drugiej jednak strony, co za dużo to niezdrowo. I znów mamy doskonałą wymówkę, by w miejsce to wrócić w przyszłości. Zwłaszcza, że od rodziców Igomamy też nie jest do Torunia daleko. Pozostaje jedynie zaplanować (o zgrozo!;)) kolejną wizytę nieco inaczej, tym razem skupiając się na nauce, na astronomii.
Na fakcie, że w tym miejscu Słońce ustąpiło miejsca Ziemi w wędrówce po nieboskłonie. I to nie przez wzgląd na dobre wychowanie…

DSCN3314

Ten wpis został opublikowany w kategorii Iskierka, Polska i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

18 odpowiedzi na „Pierny smak i legend trzos

  1. jotka pisze:

    Super, to byliście 30 km ode mnie, w muzeum piernika bywam co roku z uczniami, w planetarium także. na pewno dzieciakom bardzo sie podobało 🙂
    Kiedyś jednak różnorodność ofert piernikowej w sklepach była większa, teraz widzę, ze ograniczyli asortyment do paczkowanych i pamiątkowych smakołyków, a szkoda…
    W Toruniu warto też zwiedzić ruiny zamku krzyżackiego i mini-zoo, obok pomnika Kopernika jest także muzeum historyczne i można wejść na wieżę ratusza, polecam także Młyn Wiedzy.
    Ja natomiast nie słyszałam o Domu Legend…

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Jotko, dziękuję! Jesteś niezastąpioną skarbnicą wiedzy i pomysłów.
      Do Torunia mamy zamiar wrócić i zobaczyć pozostałe atrakcje.
      Słyszałam, że pod koniec sierpnia odbywa się tam Festiwal Iluminacji (nie wiem, czy dobrze zapamiętałam nazwę), ponoć bardzo widowiskowy.
      Jotko, a byłaś może w Muzeum Bajek i Zabawek?
      Myślę, że mogłoby zaciekawić dzieciaki, ale my tam nie zdążyliśmy zajść.
      A Dom Legend jest takim interaktywnym widowiskiem teatralnym.
      Zabawna, ciekawa podróż do Torunia z przeszłości, dostosowana do poziomu małych odbiorców.

      Polubienie

  2. jotka pisze:

    W muzeum zabawek w Toruniu nie byłam, ale przypomniało mi się jeszcze Muzeum Podróżników czyli Halika i Dzikowskiej – to trzeba zobaczyć, no i skansen w pobliżu teatru.
    Fajnie, że wiele miast rozwija turystykę pod kątem zwiedzających w różnym wieku, a Młyn Wiedzy mnie oczarował!

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      A nie mówiłam, że jesteś niezastąpioną skarbnicą wiedzy, Jotko?
      Dziękuję za wszystkie podpowiedzi.
      Teraz to już musimy wrócić do Torunia!
      Młyn Wiedzy, o którym piszesz kojarzy mi się z Centrum Nauki Kopernik w Warszawie (byłam tam z dziećmi uprzednio stojąc w gigantycznej kolejce po bilet) albo Eksperyment w Gdyni (nie znam osobiście).
      Edukacja poprzez zabawę i doświadczanie to wspaniała idea!

      Polubienie

  3. rodzinka 2+3 pisze:

    byłam w toruniu jeden dzień ale niestety do tych miejsc nie dotarłam… za to byłam w innych tam by wszystko zobaczyc terzeba weekendu 😀

    Polubione przez 1 osoba

  4. hrabina pisze:

    absolutnie fantastyczna wycieczka!!!!! marzy mi się, aby zwiedzić Polskę, bo przecież dużej części sama nie znam, nie mówiąc o naszych dzieciach!

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dziękuję, Hrabinko za Twój entuzjazm. 🙂
      To prawda – w Polsce jest mnóstwo pięknych miejsc do zobaczenia.
      A ostatnimi czasy tworzy się coraz więcej atrakcji specjalnie pod kątem dzieci.
      Jest co oglądać.

      Polubienie

  5. Celt Peadar pisze:

    Za pozwoleniem Igomamy, chciałbym ciepło przywitać Igotatę 🙂 Miło poznać kolejnego członka wielce sympatycznej Rodzinki IGO 🙂

    Talent pisarski widzę, Rodzinka ma we krwi 🙂 Mam nadzieję, że jeszcze uda nam się przy okazji jakiejś notki spotkać 🙂

    Te pierniki naprawdę cieszą oczy, a ślinka cieknie na sam widok…. Bardzo Wam zazdroszczę przyjemnie i pożytecznie spędzonego czasu, ról, w jakie się wcieliliście, a także degustacji…. 🙂

    Koniecznie musicie wrócić i szczegółowo opisać wizytę w planetarium. Od podstawówki bardzo lubię astronomię. W Chicago będąc zwiedziłem tamtejsze planetrium, cudowne przeżycie…

    Pozdrawiam Wszystkich gorąco!

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Igotata chyba się zawstydził takim miłym przyjęciem jego pisarstwa, bo… zamilkł 😉
      Toteż ja, w jego imieniu, dziękuję za wszystkie serdeczności.

      Celciku, strasznie żałuję, że nie mogę Cię poczęstować pysznymi piernikami, a jedynie Ci „smaka” narobiłam eksponując toruńskie specjały na zdjęciach.

      Życzę, by udało Ci się kiedyś również pojechać do Torunia i samemu zobaczyć planetarium, porównać z tym z Chicago.
      Skoro interesujesz się astronomią, to w grodzie Kopernika na pewno byś się nie nudził. 🙂
      Pozdrawiam i trzymam kciuki by udało Ci się spełnić marzenia o podróżach.

      Polubione przez 1 osoba

  6. Martynka pisze:

    Byłam w Toruniu baaaaardzo daaaaaawno temu.. Nawet nie mam zamiaru liczyć! Pamiętam, że pierniki były przepyszne i jedyne w swoim rodzaju więc zazdroszczę takiej piernikowej wycieczki!
    Bardzo lubię oglądać u Was (a piszę teraz do całej rodziny, a co!) zdjęcia – są lekarstwem na wszystko. Już nawet czuję, że kaszel mam trochę mniejszy. 😀
    Pozdrawiam, M.

    Polubione przez 1 osoba

  7. Ola pisze:

    Toruń jest fantastyczny! Też byliśmy z mężem w Muzeum Piernika i też akurat w niedzielę i też byliśmy w pięknym kościele na mszy 😀 Dom Legend nas ominął, ale to na następny raz. Natomiast polecamy Młyn Wiedzy – to takie toruńskie Centrum Kopernika. I mają tam też super restaurację tajską i pierogarnię 🙂

    A w kolejnym roku pojechałam z klasą wychowawczą do Torunia, bo tak się zachwyciłam, że chciałam im pokazać. I wtedy odwiedziliśmy planetarium, bo wiadomo, młodzież trzeba edukować, więc mieliśmy tam lekcję o nieznanych gwiazdozbiorach. Polecam 🙂

    A za jakiś czas chciałabym pojechać z Frankiem. Zazdroszczę Ci, że Ty masz już takie dzieci, które czerpią radość z wyjazdów i można im wszystko pokazać i one są świadomo. Ja do Frania dużo mówię, ale on jeszcze malutko rozumie. No i jednak wciąż przeżywam różne frustracje. Np. dzisiaj do 11:00 do 15:00 nie chciał spać i był strasznie niezadowolony, a ja nie wiedziałam co robić. I wydawało mi się, że tylko ja nie wiem, bo pewnie każda inna matka by wiedziała. A teraz śpi już godzinę. I bądź tu człowieku mądry. Ale Wam fajnie, że tak sobie razem zwiedzacie. Też będziemy 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Olu, przede wszystkim dziękuję Ci za czujność i za maila w sprawie trudności z komentowaniem na naszym blogu.
      Mąż zadziałał i wszystko się wyjaśniło.
      Okazało się, że niektóre komentarze (nie tylko Twoje) lądowały w spamie.
      Mam nadzieję, że problem nie wróci.

      Będę pamiętać o planetarium i Młynie Wiedzy, a przy okazji o pierożkach (bo znając swoje dzieci podejrzewam, że to będzie lepszy (czytaj: bardziej zjadliwy przez nich) wybór – produkt. 😉

      Olu, nie masz czego zazdrościć, wszystko przed Wami.
      A jeśli chodzi o zwiedzanie to u nas też nie jest łatwo wszystkich zadowolić. Ze starszakami można już właściwie wszędzie chodzić, ale Okruszka męczą i nudzą muzea. Ostatnio byliśmy w Muzeum van Gogha w Amsterdamie i Igotata cały czas musiał naszą trzylatkę nosić na rękach lub ganiać za nią. Nie mógł spokojnie oglądać obrazów.
      Byliśmy tak zmęczeni tą sytuacją, że z zazdrością patrzyliśmy na pary ze śpiącymi niemowlętami w wózku 😉 Tak więc każdy wiek ma swoje prawa. 🙂

      A apropos płaczu bądź drzemki Frania – Olu, zapewniam Cię, że żadna inna mama nie wiedziałaby jaka jest przyczyna niezadowolenia maluszka.
      Ty jesteś najlepszą mamą dla swojego synka. Nie czuj frustracji.
      A tak w ogóle to ja się teraz tak wymądrzam, bo to już za mną, ale tak naprawdę – doskonale Cię rozumiem, bo czułam podobnie – zwłaszcza przy pierwszej córci, z synkiem było łatwiej, a potem przy trzeciej od nowa wróciły lęki i wątpliwości.
      Mnie osobiście bardzo pomogła książka „Język niemowląt” Tracy Hogg, już Ci ją kiedyś polecałam, naprawdę ta lektura zrewolucjonizowała moje myślenie i uspokoiła matczyne rozterki.

      Polubienie

      • Ola pisze:

        Mam tę książkę 🙂 Bardzo fajna jest, chociaż dział o minach i gestach noworodka mnie trochę przerósł i skołował. Bo potrafię dopasować kilka objawów do jednej miny i oczywiście do wszystkiego też można dopasować, że dziecko ma gazy 😉 Z rodzajami płaczu też nie jest tak łatwo, bo są bardzo podobne do siebie, szczególnie płacz głodowy i z przemęczenia (a w ogóle to mam też wrażenie, że on czasem z przemęczenia płacze). Ale staram się nauczyć języka Franka, chociaż to niełatwe.

        A miałaś jakieś sprawdzone sposoby na odkładanie do łóżeczka po karmieniu?

        Polubione przez 1 osoba

  8. Igomama pisze:

    Ola, napiszę Ci prywatną wiadomość. 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz