Jak zmieniłam perspektywę, czyli „witaj na pokładzie!”

DSCN8566

Odkąd zamieszkaliśmy w Holandii, co drugą sobotę miesiąca, całą rodziną jeździmy do polskiej szkoły misyjnej w Amsterdamie.
Zatem sobota równa się szkoła.
Koniec, kropka, taki schemat obowiązuje od trzech lat.
Nasze starszaki mają tam zajęcia z języka polskiego i religii, uczą się również elementów geografii i historii Polski.
W tym czasie mąż, ja i najmłodsza pociecha spędzamy czas w holu,czekamy w kantynie, a niekiedy idziemy do sklepu lub na plac zabaw. Ja zresztą zawsze zabieram z sobą książkę i jeśli tylko mam okazję, to wolne chwile przeznaczam na lekturę.

Czasem ksiądz organizuje jakieś spotkanie dla dorosłych typu pokaz slajdów, krótkie szkolenie, występ grupy religijnej…
Nie mogę powiedzieć, by dokuczała mi nuda…

Przyzwyczailiśmy się do tych sobotnich zjazdów polskiej szkoły.
Przyzwyczailiśmy się do jazdy samochodem w kierunku Amsterdam Osdorp. Przyzwyczailiśmy się do gwaru polskiej mowy, do widoku rodaków, do rozmów w kuluarach.
Przyzwyczailiśmy się do poczucia humoru naszego księdza i jego mądrych kazań, zrozumiałych dla młodszych i starszych uczestników mszy.

Przywykłam do gorącej zielonej herbaty popijanej małymi łykami w kantynie.
Przywykłam do rozmów z innymi mamami. O Polsce, o Holandii. I o dzieciach oczywiście. Przywykłam. Stało się to sobotnim rytuałem.

Ale życie (jak to życie) nie gustuje w monotonii!
I tak oto, około dwóch tygodni temu, wieczorną ciszę przerwał telefon od księdza.
Od księdza? W październiku?
Bo rozumiem w grudniu lub w styczniu, w sprawie kolędy, ale w październiku?
Tymczasem w słuchawce wibrowała zmiana. Niespodzianka.
Bardziej prośba czy pytanie?
Nie zastanawiałam się długo nad odpowiedzią…
Chciałam pomóc czy potrzebowałam odmiany?

W ubiegłą sobotę pojechaliśmy do polskiej szkoły w Amsterdamie…
Tak jak zwykle. Już się przyzwyczailiśmy do tych wypraw…
Pozornie wszystko toczyło się jak dawniej.

Sprawdzanie, czy dzieci odrobiły pracę domową, pakowanie plecaków, szykowanie drugiego śniadania, a może raczej podwieczorku.
Nerwowe spoglądanie na zegarek, czy nie nadszedł czas wyjścia z domu.
Tak jak zwy…

Nie! A jednak tym razem było inaczej! Nastąpiła mała modyfikacja.
To ja… zmieniłam perspektywę!
Przesiadłam się.

Opuściłam stary statek, by znaleźć się na pokładzie innego.
Dostałam nową rolę do zagrania.
Z kręgu matek, weszłam do grona „nauczycielek”.
Byłam mamą, jestem „panią”.
Muszę zapamiętać. Muszę się przestawić. Muszę się nauczyć.

DSCN4251

Po wejściu do szkolnego budynku, już nie kieruję kroków w kierunku kantyny.
Idę wprost do sali lekcyjnej.
Zamiast lekkiej lektury do czytania, do torebki wkładam podręczniki i przewodnik metodyczny. Staranniej dobieram strój. Nie zapominam o delikatnym makijażu…

Trochę się jeszcze denerwuję, choć ja już to wszystko kiedyś robiłam.
Przez dobrych kilka lat.
Ale to było tak dawno.
Jeszcze w Polsce, jeszcze przed narodzinami Okruszka…

Zapomniałam.
Zapomniałam, jaki dźwięk wydają odsuwane krzesełka.
Zapomniałam, jak to jest czuć na sobie spojrzenie kilkunastu par bystrych oczu. Zapomniałam, jaką radość sprawiają rozmowy z grupą ciekawskich bystrzaków. Zapomniałam, jakie pokłady energii wydobywa z człowieka kontakt z klasą.
Zapomniałam, jak szybko mija godzina lekcyjna.
Zapomniałam, jak trzeba się spieszyć, by sprawdzić zadanie domowe w uczniowskich zeszytach.
Zapomniałam, jak należy się uwijać, by skontrolować bieżącą pracę każdego.
Zapomniałam, jak trzeba zauważyć każde dziecko i jak trzeba dbać, by nikt nie czuł się pominięty i zaniedbany.
Zapomniałam, jak zabawne, słodkie i kochane są sześciolatki!
Zapomniałam, jak ciężko jest złapać uwagę dzieci i przytrzymać ją na dłużej.
Zaciekawić je trudnym tematem.
Rozłożyć coś skomplikowanego na drobne cząstki, a następnie przygotować z nich specjalne porcje, i to najczęściej bez foremek.
To znaczy te foremki też musisz sama przygotować, najlepiej by były dodatkowo dostosowane do indywidualnych potrzeb każdego ucznia.
Zapomniałam, jaka to sztuka!
Zapomniałam, jaka to niezwykła profesja…
Zapomniałam…

Teraz będę miała okazję sobie przypomnieć.
Ba, ja będę MUSIAŁA sobie przypomnieć, a jak nie uda mi się przypomnieć to nauczę się od nowa…
Skoro odważyłam się zmienić perspektywę, skoro zdecydowałam się przesiąść na pokład innego statku.
Skoro… Trzymajcie kciuki!

Ps. Tak się składa, że jutro przypada Dzień Nauczyciela, a wiem, że wśród Czytelników znajduje się nie jeden pedagog. Wysyłam serdeczności w Waszą stronę! Byście chodzili do szkoły z przyjemnością i umieli dzielić się swoją wiedzą i mądrością z młodymi chłonnymi duszyczkami.

DSCN4252

Ten wpis został opublikowany w kategorii wiatrakowa codzienność i oznaczony tagami , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

25 odpowiedzi na „Jak zmieniłam perspektywę, czyli „witaj na pokładzie!”

  1. oto ja. xyz pisze:

    Poczułam się uprawniona do odebrania serdeczności od Ciebie 😉 dziękuję bardzo i życzę powodzenia. Pozdrawiam 😉

    Polubione przez 1 osoba

  2. Paulina pisze:

    Twój post zaraz po wakacjach, kiedy to tęsknota za krajem gościła w Twoim sercu i kiedy to zastanawiałaś się gdzie jest Twoje miejsce. Może to właśnie taki prezent dla Ciebie z Góry ;). Teraz już dni nie będą takie same bo przecież trzeba przygotować się na lekcje !
    Pozdrawiam z Enschede 😉

    Polubione przez 1 osoba

    • Paulina pisze:

      Zjadło: Pamiętam Twój post(…) 😉

      Polubione przez 1 osoba

      • Igomama pisze:

        Dziękuję Paulino!
        Masz rację, traktuję to nowe zajęcie jako taki prezent dla mnie, odpowiedź (z Góry;) ) na bolączki mego serca, na tęsknotę i szukanie celu w emigracyjnej codzienności…
        Niesamowite, że wszystko się nagle zaczęło układać…
        Miło, że się odezwałaś (na dodatek też z Holandii), pozdrawiam cieplutko:)

        Polubienie

      • Paulina pisze:

        Twoj wpis dal mi nadzieje,ze tez przyjdzie do mnie jakas wiadomosc z Gory, ktora pomoze mi zadecydowac jakie sciezki mam obrac. Stoje teraz przed dylematem przedluzenia kontraktu w Holandii, a powrotem do Polski. Tutaj jest moja milosc, a tam rodzina i jak mowie „te pola malowane zbozem rozmaitem, pozlacane pszenica, posrebrzane zytem :D”. Sa dni kiedy mysle o Holandii jak o moim domu, ale i takie dni kiedy tesknoty strasznie mna targaja. Wierze, ze wszystkow zyciu ma sens i z jakiegos powodu tutaj sie znalazlam, moze po prostu jeszcze nie odkrylam dlaczego?

        Zycze Ci, z calego serca, sukcesow w nauczaniu i wiele radosci z nowego zadania :).

        Pozdrawiam!

        Polubione przez 1 osoba

  3. kalipso pisze:

    Gratuluję zmiany perspektywy! A może raczej poszerzenia horyzontów:) Dziękuję za serdeczności. I wzajemnie:*

    Polubione przez 1 osoba

  4. hrabina pisze:

    Zatem powodzenia na nowej drodze…. neich będzie jak najmilej i satysfakcjonująco!

    Polubione przez 1 osoba

  5. jotka pisze:

    Jeśli taka zmiana przyniesie Ci satysfakcję i spowoduje rozwój, to pierś do przodu i bierz byka za rogi! kto jak nie TY? A niedawno ciążyła Ci monotonia, pamiętasz?
    Skoro naprowadzasz młode duszyczki na właściwą drogę, to i Tobie należą sie belferskie życzenia 🙂 Życzę zatem samych sukcesów i radości, obyś z takim samym zapałem jechała za czas długi 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Oj tak! Mam nadzieję, że mój entuzjazm i zapał nie wygaśnie do końca roku szkolnego!
      I że nie zabraknie pomysłów na ciekawe zajęcia dla dzieci.
      Tym bardziej, że nauczanie religii jest dla mnie nowym doświadczeniem i wyzwaniem.
      Mam nadzieję, że sprostam temu zadaniu.
      Wszystkiego dobrego, Joteczko, bo przecież Ty też jesteś belfrem (bibilotekarskim) i
      szkolną rzeczywistość znasz od podszewki!

      Polubienie

  6. Iwona Kmita pisze:

    Ostatnio żaliłaś się, że nie widzisz perspektywy, że nie czujesz się dobrze w Holandii, że mieliście być tam krótko… A tu proszę – życie zrobiło niespodziankę i zaangażowała cie po całości. Może to jest rozwiązanie? Może właśnie tego potrzebowałaś? Życzę powodzenia z całego serca:)

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Kochana… Dziękuję!
      Dokładnie tak, jak zauważyłaś, Iwonko, życie sprawiło mi niespodziankę.
      Aż sama jestem zdumiona, że wszystko się w ten sposób ułożyło i nagle przyszły odpowiedzi na moje niedawne zapytania. Niezwykłe!
      W każdym razie nowe zajęcie bardzo mi się przyda.
      Obym tylko dobrze się wywiązała ze szkolnych obowiązków!

      Polubienie

  7. Martynka pisze:

    Oj, takie serdeczności to prosto do serducha chowam! Przydadzą się z pewnością, bo już od tego tygodnia zaczynam korepetycje pełną parą! Muszę naprawić to, co wakacje dzieciakom z główek wywiały.. 😀
    A co do „zmiany perspektywy” – cieszę się niezmiernie! I trzymam kciuki by było tak dalej!
    Buziaki, M.

    Polubione przez 1 osoba

  8. No i super 🙂 To świetna okazja, żeby małymi kroczkami przypomnieć sobie to, co trzeba przed wielkim powrotem, który przecież kiedyś nastąpi 😉 Mocno trzymam kciuki 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  9. To wspaniale, że pilnujesz, aby dzieci nie zapomniały ojczystego języka i więzi z Polską. Ja po prawie 30 latach emigracji mam bardzo różne, często nieciekawe doświadczenia, jeśli chodzi o te sprawy wśród naszych rodaków. Najczęściej zapominają skąd pochodzą, a dzieci nie mówią po polsku Tak jest w Niemczech, nie wiem jak to wygląda w Holandii.
    Oczywiście gratuluję Ci wspaniałego awansu, 🙂
    Pozdrawiam słonecznie

    Polubienie

  10. Igomama pisze:

    Agnieszko dziękuję za miłe słowa.
    Cieszę się, że do mnie zajrzałaś. Mam podobne odczucia do Twoich.
    W Holandii też wielu Polaków „się zholendrza” i nie dbają, by dzieci znały język polski.
    Jest to przykre, bo potem dziecko nie może się porozumieć z polskimi dziadkami…
    Ale dla chcącego nic trudnego, mamy tu „kolebkę polskości” w postaci polskich parafii misyjnych i polskich szkół misyjnych, które są rozsiane po całym kraju i bardzo jednoczą Polaków emigrantów.
    Pozdrawiam z uśmiechem:)

    Polubienie

  11. Igomama pisze:

    Do Pauliny:
    Paulino, nie udało mi się napisać odpowiedzi dokładnie pod Twoim komentarzem, mam nadzieję, że trafisz tutaj i znajdziesz ją.
    Bardzo poruszył mnie Twój wpis. Nawet nie wiesz, jak bardzo bliskie są mi Twoje odczucia i rozterki. Ja też nie mogę się pozbyć wątpliwości, nie umiem dokonać wyboru, co dalej z moim życiem, dlatego tak dobrze Cię rozumiem.
    Jaki trudny wybór, jaka niełatwa decyzja Cię czeka…
    Ale dasz radę, Paula.
    Nie wiem, co Ci poradzić. Nie wiem, co jest dla Ciebie najlepsze… Nie wiadomo…
    Dlatego to wszystko takie trudne…
    Wsłuchaj się w głos swego serca. Pomyśl, co czyni Cię szczęśliwą, gdzie rozkwitasz, co jest dla Ciebie ważne na ten moment życia. Może możliwy jest jakiś kompromis, jakieś połączenie tych dwóch alternatyw, by straty były jak najmniejsze, a zysk jak największy?
    Zatrzymaj się, rozmawiaj z sobą, pytaj siebie, co chcesz robić, gdzie mieszkać.
    Jeśli jesteś osobą wierzącą, szukaj odpowiedzi w modlitwie…

    A ja całym sercem życzę Ci podjęcia dobrej decyzji. Takiej, która przyniesie Ci szczęście, poczucie spełnienia, satysfakcję, poczucie bycia w dobrym miejscu i we właściwym czasie.
    Ściskam:)

    Polubienie

  12. Sylwia pisze:

    Oj, powodzenia, ale nie zazdroszcze:) Uczyłam w Polsce matematyki, co prawda nie maluchy, tylko w gimnazjum, i nie wróciłabym już do tego zajęcia:) Ale Tobie życzę wszystkiego najlepszego!

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Uczyłaś matematyki? Na dodatek na poziomie gimnazjum?
      Szacunek dla Ciebie, Sylwia! Podziwiam Cię.
      Ja kilka lat temu uczestniczyłam w lekcjach matematyki w klasie czwartej szkoły podstawowej (jako pedagog wspierający) i pamiętam, że niektóre zadania dla czwartoklasistów (zwłaszcza te „z gwiazdką”) wymagały wielkiego poruszenia i mobilizacji moich komórek nerwowych… 😉
      Religia to trochę inna bajka, też nigdy jej nie uczyłam, jest to dla mnie nowość, ale na razie bardzo mi się podoba. I lubię pracę z małymi dziećmi;)
      Sześciolatki bywają naprawdę pocieszne, choć „przemycenie” im wiadomości na temat różańca, ważnych miejsc w kościele (i wpojenie nazw typu „tabernakulum”, „konfesjonał”) też jest wyzwaniem.
      Dziękuję za słowa wsparcia:)

      Polubienie

Dodaj komentarz