Mikołaj, Czarne Piotrki kontra skrzydła Dorosłości

DSC_9235

Holenderski Listopad nie nosi szarego płaszcza. Przeciwnie.
Jego palto mieni się jaskrawymi barwami.
Holenderski listopad wkłada kalosze, a potem skacze po kałużach i wystukuje rytm obcasami w duecie z… pastorałem świętego Mikołaja!
Holenderski listopad, razem z liśćmi, rzuca w ludzi pepernoten – maleńkimi, okrągłymi pierniczkami.
Holenderski listopad przywdział na twarz uśmiech od ucha do ucha, broi, chichocze i łobuzuje.
Jak to możliwe? Czy to się w ogóle da? Jak to tak?
Czytelnicy, którzy są z nami na blogu nieco dłużej, pewnie domyślają się, w czym tkwi listopadowy sekret. Puszczam oczko

Oczywiście w Mikołaju i w jego pomocnikach Czarnych Piotrusiach, którzy co roku w połowie listopada przybywają do Holandii. Płyną statkiem aż z Hiszpanii.

AankomstSintGroningen2013

Oczekiwani, wypatrywani, witani z najwyższym entuzjazmem.
Tak się stało i w tym roku.
Najmilsza załoga zawitała do krainy tulipanów w miniony weekend i zostanie tu aż do
5 grudnia, kiedy będzie miał miejsce najważniejszy wieczór dla holenderskich dzieciaków tzw. „pakjesavond”(wieczór prezentów).
Wówczas Czarne Piotrki i Mikołaj będą uwijać się jak w ukropie, by obdzielić wszystkich mieszkańców Holandii podarunkami.
A potem odpłyną do tej swojej Hiszpanii i znów każą na siebie czekać przez cały okrągły rok. Na razie jednak barwią ponury Listopad kolorami z cygańskiego przedstawienia.
Tak wiele się dzieje!

Obserwuję moje dzieciaki. Czasem dyskretnie, niekiedy niecierpliwie, zachłannie.
Widzę, jak się zmieniają. Czuję Dorosłość nadlatującą na swoich skrzydłach.
Otula nimi moje dzieci, powoli chce mi je zabrać. Jest zaborcza i bezlitosna.
Protestuję. Nie chcę…

– Nie rób mi tego! – Proszę. – Jeszcze nie jestem gotowa.

Od dwóch tygodni codziennie o godzinie osiemnastej holenderska telewizja emituje „Dziennik świętego Mikołaja”. Dzień w dzień nowe „niusy”.
Wciąga niczym najlepszy serial.
Zanim Mikołaj i „Pity” dotarli do Holandii, mogliśmy przed telewizorami śledzić ich rejs. Przeżywaliśmy chwile grozy, gdy statek trafił na sztormową pogodę i rzucało nim jak pudełkiem od zapałek, woda wlewała się na pokład, a paczki zaczęły tonąć…

DSCN5440

Mój dziewięcioletni syn patrzy w skupieniu na to widowisko.
Z niepokojem dostrzegam zmarszczkę na jego czole świadczącą o intensywnym myśleniu.

– To dziwne. Oni nie mogą płynąć spokojnie, tylko zawsze mają jakieś wielkie przygody. Rok temu była taka mgła na morzu, że nic nie widzieli. Teraz statek prawie tonie…
A przecież w Hiszpanii jest ciepło. Mamo, sprawdzisz prognozę pogody w Hiszpanii?

Co robić? Co robić? – myślę gorączkowo. Kłamać?
Udowadniać prawdę czy brnąć w fikcję? Tylko – co jest prawdą, a co fikcją?
Nie pleć! Przecież wiesz. Wiesz. Tylko wolisz wierzyć. Lubisz bajki i magię, prawda?
One czynią życie piękniejszym. Znośniejszym. Tak naprawdę wiesz, co robić.
Nie zabieraj dzieciom magii. Daj im jeszcze trochę dzieciństwa! Ono i tak trwa za krótko. Więc jednak kłamstwo! Oj tam, zaraz kłamstwo! Kłamstwo to za duże słowo.
Zabawa. Po prostu zabawa…

– Synku, sprawdzam właśnie prognozę. No, nie jest za ciekawie! Pojawiły się jakieś prądy i silne wiatry. Wtedy na morzu łatwo o sztorm. Nawet w ciepłej Hiszpanii, zresztą na morzu panuje inny klimat niż na lądzie. To trochę tak samo jak w górach – wymądrzam się. Mówię, bo próbuję zagadać własny strach. Ten przed dorosłością.
Przed jej zachłannymi skrzydłami…

Uspokojeni oglądają dalej.

ESC5726_lzn1

– Mamo, Mikołaj wcale nie kręci tym sterem. Oni nie płyną naprawdę tylko udają!

– Co też wy mówicie! Jasne, że płyną. No przecież, gdy tato prowadzi samochód, to też nie ma potrzeby cały czas ruszać kierownicą, prawda? Bynajmniej gdy jedzie się prosto.
Ze sterem jest podobnie. – Próbuję mówić przekonywującym tonem.
Muszę sprawiać wrażenie pewnej siebie. No dalej, uwierzcie mi, proszę. Please…

– W zeszłym roku „Pity” były inne. I główny Piotruś wyglądał inaczej…

– No i co z tego? Zmiany są normalne. Wszyscy się zmieniamy. Wy też teraz wyglądacie inaczej niż rok temu. A poza tym Czarne Piotrusie muszą się przecież wymieniać! Ważne, że Mikołaj jest zawsze ten sam. Piotrusie mają też inne obowiązki. Może zresztą Mikołaj co roku wybiera sobie inną załogę? Pewnie ma mnóstwo kandydatów, więc organizuje konkurs i każe im się wymieniać. No nie wiem…

– A właściwie to, co robią Piotrusie i Mikołaj latem i wiosną?
Przecież nie produkują zabawek jak Mikołaj w Laponii? Żyją jak zwykli ludzie?

– Rety, nie wiem! Czy wy myślicie, że jestem encyklopedią i znam odpowiedź na każde pytanie? Nie urodziłam się w Holandii i wiem tyle samo co i wy. Też chcę się dowiedzieć. Tak samo jak wy! Dlatego pozwólcie mi w spokoju obejrzeć „Dziennik świętego Mikołaja”. Mam już dosyć tych pytań!

Tak jest łatwiej. Zdecydowanie. Trzeba po prostu udać zirytowanego.
To dobry sposób, praktykowany przez wielu dorosłych.
Dorosły ma prawo być zdenerwowany. Dlaczego? Bo jest dorosły!
Zatem: nie pytaj! Nie mów do mnie teraz. To proste.
Zamykam się w kokonie irytacji. W ten sposób przynajmniej pomogę magii.
Ochronię baśń…
O, proszę! Podziałało! Jeszcze wierzą…

W weekend byliśmy w centrum naszego miasta, aby powitać Mikołaja i jego czarnoskórą ekipę. Starsza córka i syn śmiali się, obserwowali, jedli pepernoten.
Najmłodsze dziecko ryczało i bało się. Zatem wszystko w normie. Zwyczajnie.
Tak jak być powinno.

Wieczorem ustawiają buty. Poprosili o marchewkę dla mikołajowego konia.
Wtedy pojawił się problem. Okazało się, że w lodówce ostały się tylko dwie marchewki. Starsi od razu je zawłaszczyli i włożyli do swoich butów. Najmłodsze ryczy.
Dlaczego w jego bucie nie ma marchewki?!
“Ja też chcę marchewkę, buuuu!”

buciory

Próbuję pocieszyć trzylatkę.
– Zobacz, twój bucik jest maleńki. Marchewka by się nie zmieściła. A przecież jeszcze list trzeba tam włożyć.

Właśnie – listy! Starsi już je tworzą.
Bez mrugnięcia okiem, w pełnym skupieniu i absolutnej powadze piszą listy do Mikołaja i ozdabiają je rysunkami. Urzeczona patrzę na ten niecodzienny obrazek.
Myślę o Mikołaju z ogromnym szacunkiem.
Spoko z niego gość, skoro potrafi sprawić, że dzieci z własnej, nieprzymuszonej woli piszą do niego list. Ja sama – ileż to razy musiałam się namęczyć, naprosić, nagimnastykować, by ich zmotywować do wypisania zwykłej pocztówki z pozdrowieniami?
A taki Mikołaj, pstryk, nawet prosić nie musi, a listy gotowe!
I to wszystkie trzy, bo rodzeństwo nie zapomniało o najmłodszej siostrzyczce.
Starsza siostra i brat pomogli. Wkleili jakiś zamek z papierowej broszury ze sklepu z zabawkami, dorobili napisy. No i super!

Teraz cała trójka stoi nad butami i odprawia swoisty rytuał.
Takie holenderskie czary – mary.
Żeby Piotrki trafiły do celu, trzeba zaśpiewać piosenkę.
Śpiewają zatem do butów. Do marchewek i do listów.

Patrzę z zaciekawieniem i zachwytem.
Wierzą! Jeszcze wierzą!
Fajnie byłoby zrobić zdjęcie (na bloga Uśmiech), ale nie śmiem zakłócać tej wzniosłej chwili, burzyć magii pstryknięciem aparatu.
Robię więc zdjęcie na niby. Klik! Wywołuję je w sercu. Na zawsze.
Na te kolejne jesieni i zimy, gdy już nie będą śpiewać piosenek o Mikołaju stojąc nad butami z marchewką. Gdy prychną pogardliwie… Gdy zapomną…

Nie, nie zapomną!
A ty Dorosłości zwijaj swe skrzydła! Odlatuj stąd! Natychmiast. Nie chcę cię tu, słyszysz? Nie jestem gotowa. Jeszcze nie w tym roku.
Wiesz, bo ja muszę się oswoić, dojrzeć…
Ja… ja muszę się z tym przespać.
Irytacja, pamiętaj, irytacja jest dobra na wszystko.
Alibi dorosłego. Działa skutecznie. Jestem zatem bardzo zdenerwowana.
No, już odejdź Dorosłości. Spadaj! Nic tu po tobie.
Dochodzi osiemnasta, więc zaraz będziemy oglądać „Dziennik świętego Mikołaja”…

I Dorosłość posłuchała. Odeszła. Bynajmniej na razie…

Ps. Jeśli masz ochotę bliżej poznać Mikołaja i jego barwną „komapniję”, polecam moje wcześniejsze wpisy: „Pora przedstawić Mikołaja i jego załogę”, „Do Holandii przybył Sinterklaas”, „Do widzenia, Sinterklaas!

witte-pieten-maken-debuut-in-sinterklaasjournaal

Ten wpis został opublikowany w kategorii wiatrakowa codzienność, wiatrakowe zwyczaje i oznaczony tagami , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

10 odpowiedzi na „Mikołaj, Czarne Piotrki kontra skrzydła Dorosłości

  1. Martynka pisze:

    A mój listopad taki szary i niefajny! 😦
    Zaskoczona jestem tą marchewką. 😀 Pierwszy raz się z tym spotykam.. Mleko i ciasteczka ze Stanów już mnie nie dziwią, ale marchewka?! Pocieszne!
    Dużo buziaków, M.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Martynko, przykro mi, że Twój listopad jest niefajny…
      Oby to się zmieniło jak najszybciej!
      Jak spotkam jakiegoś Czarnego Piotrusia rzucającego pepernoten, podpowiem mu, by pojechał do Polski i Ciebie rozweselił, a listopadową szarzyznę przemalował na kolory co najmniej tak radosne i barwne jak na swoim stroju. 🙂

      Polubione przez 1 osoba

  2. Fajnie macie w tej Holandii, u nas nie ma kampanii mikołajowej na taką wielką skalę;)
    pozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Agnieszko, dziękuję za odwiedziny.
      Chętnie napiję się z Tobą kawy, choćby wirtualnie, czemu by nie? 🙂
      Rzeczywiście w Holandii mikołajowo – piotrusiowe szaleństwo ogarnia wszystkich i niemal wszędzie.
      Osobiście – nie mam nic przeciwko, wręcz przeciwnie.
      Obserwuję tutejsze zwyczaje z ciekawością małego dziecka.

      Polubienie

  3. jotka pisze:

    Bardzo malowniczo to opisałaś, niczym scenariusz familijnego filmu 🙂
    Taki klimat też lubię i czekam na prezenty w butach, a co!
    Żal mi dzieci, którym dorośli mówią „prawdę” o Mikołaju i innych przedświątecznych cudach…

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      To cieszę się, że się podobało!
      Bo faktycznie – dużo prawdy jest w powiedzeniu, że życie pisze najlepsze scenariusze. 😉
      Ja lubię odrobinę magii w codzienności.
      Nie traktuję wiary w istnienie Mikołaja jako kłamstwa i oszukiwania dzieci, ale jako zabawę, wzbogacenie ich dzieciństwa, ubarwienie go.
      Zresztą czasem samej mi się wydaje, że ten Mikołaj to naprawdę istnieje…
      A w Holandii gdy się ogląda codziennie specjalne wydanie wiadomości o Mikołaju i Piotrusiach, to po prostu nie można w nich nie wierzyć! 😉

      Polubienie

  4. plucazycia pisze:

    Ojej jak ciekawie. Aż mi wstyd, ze mi tak szaro ten msc minął…. uściski

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Witaj Nastko, ale się ucieszyłam z Twojej obecności:)
      Dziękuję, że nas odwiedziłaś.
      I nie przejmuj się szarym listopadem, na szczęście już mija.
      Grudzień na pewno będzie kolorowy i wesoły choćby za sprawą zielnej choinki, lśniących bombek i Mikołaja w czerwonym stroju. 🙂

      Polubienie

  5. Igomama pisze:

    Nastka, jak najbardziej Cię rozumiem.
    Przy małym dziecku zostaje mało czasu na komputer i inne sprawy.
    Kawa stygnie, posiłki zjada się w biegu…
    Na szczęście z każdym rokiem jest lżej.
    Gdybyś znalazła jednak chwilkę, to proszę zajrzyj na moje „blogowe urodziny” – zostawiłam tam małą niespodziankę dla Ciebie (podaję link, byś nie musiała szukać: https://dzieciakiwiatraki.wordpress.com/2017/10/08/to-juz-3-lata-czyli-blogowa-uczta/)
    Pozdrawiam:)

    Polubienie

Dodaj komentarz