Po raz pierwszy spotkaliśmy się w czerwcu ubiegłego roku.
Nie możesz mnie pamiętać, Panie Baronie.
Jeszcze wtedy nie odważyłam się zawrzeć z tobą bliższej znajomości.
Trzymałam się na uboczu. Z bezpiecznej odległości oglądałam twoją fabrykę. Żelazna konstrukcja przykuwała wzrok swoimi powyginanymi metalowymi ramionami. Ogromna winda łączyła niebo z ziemią.
W moim sercu podziw mieszał się z lękiem.
W tamtym momencie wystarczyła mi obserwacja.
Zresztą Ty nie szukałeś mego towarzystwa.
Przeciwnie – nie mogłeś opędzić się od wielbicieli.
Śmiałków, którzy zdecydowali się zstąpić z Tobą do piekieł.
Ich krzyk rozdzierał powietrze, ciął je z dokładnością nożyc chirurga bądź też bezładnie rwał na strzępy. Dzieciaki patrzyły na to wszystko z zafascynowaniem, a w mojej głowie kołatało się pytanie: „Skąd w ludziach bierze się potrzeba tak ekstremalnych doświadczeń? Jaką przyjemność w TYM znajdują? Po co TO robią?”
Pogapiliśmy się przez dłuższą chwilę, pstryknęliśmy parę zdjęć i poszliśmy dalej.
Wybraliśmy inne atrakcje, spokojniejsze, ledwo muśnięte adrenalinową koronką.
Ale Ty, Panie Baronie, nie dałeś za wygraną!
Tylko sobie znanymi sztuczkami, zburzyłeś mój wewnętrzny spokój i odtąd zacząłeś mnie przywoływać. Ostrzyłeś mą ambicję, wabiłeś przygodą, a gdy to nie pomagało – mamiłeś górami złota. W końcu Ci się udało!
Wróciłam, Panie Baronie.
Podejmuję wezwanie. Pomogę Ci wydobyć złoto. Razem z moją córką…
Czym jest „Baron 1898”?
To najbardziej wymagająca kolejka górska w holenderskim parku rozrywki Efteling (typu: lift roller coaster i dive coaster).
Już samo patrzenie na to cudo boli. Autentycznie.
Atrakcja została oddana do użytku 1 lipca 2015 r. i niezmiennie cieszy się wielką popularnością. Dlaczego? Bo „Baron 1898” to znacznie więcej niż tylko kolejka górska.
To opowieść o samotnym człowieku, o dumie i wielkim bogactwie…
Historia z morałem…
Holenderska legenda głosi, że w XIX w. baron Gustaw Hoodmoed (w języku niderlandzkim nazwisko to oznacza: „duma”, a nawet „pycha”) znalazł jaskinię pełną złota. By je wydobyć zbudował kopalnię, którą nazwał „Baron 1898” i zatrudnił licznych współpracowników. Niestety, przedsięwzięcie okazało się niezwykle trudne, bowiem złota strzegły białe damy (duchy, wiedźmy), które sabotowały pracę górników.
Wielu śmiałków wycofało się z zadania, w panice opuszczając szyb kopalni.
Dlatego właśnie: wciąż potrzeba nowych górników!
Ty możesz być kolejnym. I ja…
To właśnie z tego powodu stoję teraz przed kopalnią złota razem z moją dziesięcioletnią córką. Słyszymy radosną muzykę. Grają fanfary.
Wróciłam, Panie Baronie.
Jesteśmy tu obie. Chcemy pomóc wydobyć złoto. Prowadź nas…
Wchodzimy do niewielkiej poczekalni, w której znajduje się popiersie Gustawa Hoogmoed i inne pamiątki. Dostajemy przepustki.
Otwierają się kolejne drzwi, trafiamy do szatni. Z sufitu zwisają liczne górnicze stroje robocze. Są garderoby, lustra, obrazy przedstawiające kopalnię.
Z gramofonu płynie muzyka. Już nie radosna, lecz tym razem mroczna.
Wtedy na jednym z ekranów pojawiasz się Ty, Baronie.
Witasz nas serdecznie, uspokajasz, dziękujesz za podjęcie wezwania, kusisz rychłym bogactwem. Chcemy Ci wierzyć. Tylko… dlaczego ta muzyka sieje w sercu trwogę?
Nagle uśmiech na Twej twarzy przemienia się w grymas przerażenia.
Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha! Ależ, Panie Baronie! Bez przesady…
Chcę coś powiedzieć, ale słowa zastygają na moich ustach.
Mocno ściskam delikatną rączkę córki.
Właśnie i ja dostrzegłam… Duchy!
Mlecznobiałe damy tańczą wokół.
Próbują dosięgnąć nas swoimi zwiewnymi ramionami. Śpiewają:
„Nie idźcie dalej, wracajcie do domu. My, białe damy, pilnujemy złota. Ostrzegamy was.”
Co robić? Co robić? Kogo słuchać? Zjawy znikają.
Baron każe nam kontynuować.
Nie mamy czasu na myślenie.
Nie mamy możliwości ucieczki.
Wspinamy się po schodach do pokoju płac. Tam jesteśmy dzieleni na zespoły, po czym otrzymujemy bilety na pociąg, który wkrótce nadjeżdża.
Mamy szczęście – przypadły nam najlepsze miejscówki, te w pierwszym rzędzie.
Dzięki ci Panie, Baronie, za tę odrobinę luksusu.
Jeden z twoich ludzi zabezpiecza nas stalowymi pasami, które unieruchamiają nas w fotelach. To dobrze, czujemy się bezpiecznie. No, prawie bezpiecznie!
Otwiera się wielka brama. Odjazd!
Znów dopadają nas białe panny. Śpiewają tę samą piosenkę.
„Ostrzegałyśmy, ostrzegałyśmy! Nie posłuchaliście, nie posłuchaliście.
Biada Wam, biada!
Hoogmoed komt voor de val (Duma przychodzi przed upadkiem).”
Upadek? Jaki upadek? My na razie jedziemy w górę!
Osiągnąwszy wysokość 30 metrów nasz wagon zatrzymuje się i odchyla pod kątem 45 stopni, co daje efekt „zawiśnięcia” nad ziemią.
Mam wrażenie, że ta chwila trwa wieczność (później dowiem się, że to były zaledwie dwie sekundy). Próbuję podziwiać wspaniałą panoramę z lotu ptaka.
To trudne, bo mą uwagę przykuwa czarna przepaść widniejąca tuż pod nami, z której buchają kłęby białego dymu. Kopalnia złota.
Zaraz tam… wpadniemy!
Teraz, już! Rozlega się dźwięk dzwonków niczym w teatrze przed spektaklem.
Dzyń, dzyń, dzyń! Przygotujcie się! Dzyń, dzyń, dzyń…
Pędzimy w dół z prędkością 90 km/na godzinę (pokonując dystans 37,5m).
To trwa tak szybko, tak gwałtownie, tak intensywnie, że nie jestem w stanie opowiedzieć o swoich odczuciach. Nie pamiętam, czy miałam zamknięte oczy czy otwarte.
Wiem natomiast, że ta prędkość w pewnym momencie aż mnie zabolała gdzieś w środku. Tłumaczę sobie, iż to był niemy krzyk mojego organizmu. Reakcja szokowa.
Owszem większość ludzi (w tym i ja) jest przyzwyczajona do szybkiego przemieszczania się w płaszczyźnie horyzontalnej (jak podczas jazdy samochodem), ale – nie pionowo!
Wstrzelamy się do kopalni i równie szybko opuszczamy podziemny tunel.
Nasze ciała są poddane podniebnym akrobacjom.
Przykuci do siedzeń jesteśmy skazani na pętle, korkociągi, spirale, skręty, inwersje…
Na nic nie mamy wpływu!
Jestem posłuszna ogromnej sile, która nami steruje.
W końcu, po dzikim szaleństwie, nasz wagonik zostaje wypluty z fabryki jak niechciany insekt.
Na chwiejnych nogach wychodzimy z pociągu.
Pijane adrenaliną.
Szczęśliwe, choć bez grama złota…
Przepraszam, Baronie, nie udało się tobie pomóc!
Jednak marne z nas „górniczki”…
Za to wygrałyśmy z własnym lękiem. To też dużo.
W podskokach wybiegamy z fabryki wołając: „Zrobiłyśmy to! Zrobiłyśmy!”.
Słysząc nasze przechwałki jedna z białych dam zaczyna lecieć za nami i wołać:
Hoegmood komt voor val…
Duma przychodzi przed upadkiem.
Duma przychodzi przed upadkiem.
Duma przychodzi przed upadkiem…
Ostrzegałyśmy!
Zapamiętam te słowa, Panie Baronie.
Zapamiętam. Pycha poprzedza upadek…
A odwaga? Bywa, że potrzebuje czasu, by się wykluć.
W czerwcu jej nie miałam, za to pojawiła się w styczniu.
W życiu na wszystko przychodzi odpowiedni moment, ale… “pycha poprzedza upadek”. Pycha poprzedza upadek.
Pycha poprzedza upadek…
Ostrzegały…
No, ze mnie to Baron pociechy mieć nie będzie. Od samego czytania/patrzenia robi mi się niedobrze. Ale znam pewna osobę, którą bym chętnie wysłała w tę podróż z przesłaniem 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak, Baron chyba jest świadomy, że wzbudza w ludziach ambiwalentne uczucia. To nie jest rozrywka dla wszystkich. Ja też nie gustuję w roller coasterach, wahałam się zanim zdecydowałam się na tę przygodę. Ale przesłanie dobre, prawda?
PolubieniePolubienie
Owszem, dobre i znane, ale wiesz, długo już żyję i jakoś nie spotkałam żadnego pyszałka, który by się nim przejął. Zazwyczaj trafia do ludzi spolegliwych i skromnych.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ano tak to zazwyczaj bywa…
Ale może raz na jakiś czas, tak w ramach wyjątku, trafi pod właściwy adres?
PolubieniePolubienie
O nie, wystarczy mi popatrzeć, nawet mój syn korzystał z takich atrakcji w towarzystwie taty, ja stałam na dole. Skoro przeżyłaś, podziwiam, ja podziękuję 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I to też jest ok. 🙂
A miejsca „na dole” też są ważne. Śmiałkowie czują się „bardziej pyszni” wobec zgromadzonej gawiedzi. 😉
PolubieniePolubienie
Świetnie opowiedziane, jak zawsze zresztą!
Wyobrażam sobie Wasz poziomadrenaliny, bo miałam przyjemność przejażdżki na podobnym wynalazku… nie da się tego dokładnie opisac.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję Hrabinko!
Skoro doświadczyłaś przejażdżki w podobnym klimacie, to wiesz najlepiej, że ciężko potem oddać słowami ten stan. 🙂
PolubieniePolubienie
Ja jednak dziękuję, nie. Uwielbiam adrenalinę i uwielbiam różne ekstremalne doznania, z jednym wyjątkiem – własnie tym. Może za dużo naoglądałam się „Oszukać przeznaczenie”….
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A ja właśnie nie oglądałam niczego o tej tematyce.
Nie znam filmu, o którym wspominasz.
Może to i lepiej, bo bym nie wsiadła do „Barona 1898” ?
A może gorzej, bo była to niepotrzebna brawura?
W każdym razie zaciekawiłaś mnie, Anno, poszukam, zajrzę, dowiem się więcej.
PolubieniePolubienie
Oj nie wsiadłabym,…podziękuję.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Absolutnie Cię rozumiem. 🙂
Ja w czerwcu też nie wsiadłam, ba, nawet nie miałam na to ochoty.
A w styczniu… przyszła i chęć, i potrzeba.
Życie…
PolubieniePolubienie
Wow!!!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
tylko żeńska część rodzinki zdecydowała się na przejażdżkę?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No nie tylko 🙂 Ale ta męska część bardziej skromna i się tym nie chwali.
Wzięła sobie do serca słowa białych dam. 😉
PolubieniePolubienie
To dopiero była atrakcja ! W młodości można wszystkiego popróbować,ale i odwagi też trzeba mieć. Podziwiam.!!!!!!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję!
Czasem przychodzi ochota na jakieś szaleństwo. 😉
PolubieniePolubienie