Holandia to dziwny kraj. Jest mały, a przecież bywa wielki.
Ma znikomą liczbę bogactw naturalnych, a jednak szczyci się obfitością w wielu dziedzinach. Ot, nie szukając daleko, holenderscy sportowcy właśnie przywieźli 20 medali z olimpiady w Korei. Tulipany wyhodowane na niderlandzkiej ziemi cieszą się sławą zarówno w odległych Chinach, jak i w Stanach Zjednoczonych. Tak samo wiatraki…
A przecież jest jeszcze malarstwo, jakże wyjątkowe i znamienite!
Płaski i monotonny krajobraz Holandii uwieczniony na płótnach flamandzkich artystów – paradoksalnie – przestaje być jednostajny; już nie nudzi, lecz wprawia w zachwyt!
Zdumiewa, że w tak małym kraju istnieje ponad 400 muzeów, a ich liczba na kilometr kwadratowy stawia Holandię w światowej czołówce muzealnych potęg. Zatrzymajmy się dziś przy tym temacie…
Mam dla Was opowieść o muzeum nad muzeami.
Największym, najsławniejszym, najbogatszym, czyli o amsterdamskim Rijksmuseum.
To holenderski Luwr, holenderska Galeria Narodowa, holenderski Ermitaż…
Już dawno chciałam otworzyć przed Wami jego wrota, ale wciąż brakowało mi śmiałości, tudzież weny i czasu.
To obowiązkowy punkt odwiedzin dla miłośników sztuki, ale… opisać sztukę… jest sztuką! Rijksmuseum olśniewa pięknem kolekcji, lecz urodę i finezję ciężko ubrać w słowa, w każdym razie moje wydają się zbyt toporne.
Obiekt ten oferuje odwiedzającym 80 tyś. eksponatów umieszczonych w 80 salach, co przekłada się na półtorakilometrową trasę do przejścia (parter, pierwsze piętro, drugie i trzecie).
Prawda, że można się zmęczyć już od samego słuchania o tym imperium sztuki?
A w jaki sposób wszystko opisać, by nie przytłoczyć potencjalnego czytelnika?
No właśnie – jak?
Cóż, nie dziwcie się, iż stchórzyłam przed tym wyzwaniem…
Ostatnio jednak Rijksmuseum samo do mnie przyszło, domagając się należnej mu uwagi i odkurzając obrazy w mej pamięci.
Przypomniało o sobie za sprawą moich dzieci, które w ubiegłym tygodniu odwiedziły to miejsce w ramach szkolnej wycieczki.
Zatem dość wymówek, dość leniuchowania i wygodnictwa.
Do pracy!
Do Rijksmuseum marsz…
Jak przystało na muzeum nad muzeami, nasz znamienity dom dzieł sztuki jest umiejscowiony w Dzielnicy Muzeów (Museumkwartier), przy Placu Muzealnym (Museumplein), w doborowym towarzystwie, bowiem po sąsiedzku znajduje się Muzeum van Gogha i Muzeum Miejskie (ze zbiorami sztuki współczesnej).
Jednak to zdecydowanie Rijksmuseum wyróżnia się najbardziej monumentalną i charakterystyczną bryłą (XIX w.), w stylu neorenesansowym z domieszką gotyku.
Z zewnątrz budynek przypomina Dworzec „Amsterdam Centralny”.
Podobieństwo nie jest przypadkowe; to krewniacy – mają jednego ojca, słynnego holenderskiego architekta, Pierre Cuypers.
Przed wejściem do muzeum zainstalowano charakterystyczny napis: I amsterdam.
To miejsce nie musi się prosić o zdjęcie, turyści sami są gotowi tłoczyć się w kolejce, byle tylko uwiecznić się na tle kultowego amsterdamskiego napisu i najszykowniejszego muzeum.
Muzealne zbiory są rozmieszczone chronologicznie.
Żeby nie zgubić się w ich gąszczu, każdy zwiedzający otrzymuje bezpłatną przejrzystą mapę z wyszczególnieniem najważniejsztch eksponatów i podziałem na piętra. Rijksmuseum jest zbyt ogromne, by zwiedzić je w całości za jednym razem.
Na odkrycie wszystkich muzealnych skarbów, potrzeba kilku wizyt.
Jeśli nie dysponujemy dostateczną ilością czasu, warto wybrać mapę przeznaczoną dla rodzin z dziećmi (z dopiskiem: „family tips”).
Oferuje ona zwiedzanie dostosowane do możliwości i zainteresowań najmłodszych gości, niejako pokazuje Rijksmuseum „w pigułce”, nie pomijając przy tym najważniejszych eksponatów.
Pozwólcie, że mój wpis też będzie taki trochę „na skróty”.
Na parterze znajduje się specjalna kolekcja, zmieniana okresowo, oraz przedmioty i dzieła pochodzące od XI do XVI wieku: modele statków, zbiór broni, zestaw kluczy, porcelana, stroje, biżuteria, wyroby ze złota i srebra, meble, sztuka wschodu zwłaszcza ze skolonizowanej przez Holandię Indonezji…
Z kolei na pierwszym piętrze wyeksponowano obrazy i rzeźby przypadające na XVII – XIX w. Można tutaj obejrzeć jeden ze słynnych autoportretów Vincenta van Gogha (w kapeluszu) oraz ogromne płótno „Bitwa pod Waterloo”.
Jednak zdecydowanie najwięcej zwiedzających kieruje się na drugie piętro, upamiętniające Złoty Wiek, czas, w którym Holandia osiągnęła apogeum w dziedzinie kultury, nauki, polityki i gospodarki.
W Galerii Sław zaszczytne miejsce zajmują obrazy niderlandzkich mistrzów z tej epoki: Rembrandta, Steena, Vermeera, Halsa…
W paryskim Luwrze tłumy podziwiają „Mona Lisę”, w Rijksmuseum – największym prestiżem cieszy się dzieło Rembarndta z 1642 r. znane jako „Wymarsz strzelców” lub „Straż nocna”.
Pierwotnie obraz miał wymiary 5 na 3,87 metrów, ale praktyczni Holendrzy ongiś sami przycięli kawałki płótna (zmniejszając format o jedną szóstą powierzchni), by zmieściło się ono na ścianie w ratuszu przy Placu Dam.
Później dzieło zostało dwukrotnie pocięte nożem przez szaleńców (w 1911 r. i 1975 r.) , a następnie, w 1990 r. oblane kwasem solnym przez jednego ze zwiedzających.
Obraz powstał na zamówienie grupy bogatych mieszczan, zrzeszonych w kompanii gwardii cywilnej, czyli tak zwanych „strzelców”.
W oczekiwaniu na idealny portret zbiorowy mężczyźni wzorowo „zapozowali” tworząc szereg i trwając w bezruchu.
Można sobie wyobrazić, jakie zdziwienie i rozczarowanie wywołało w nich ukończone dzieło! Na jego widok wydali pomruk niezadowolenia, ale ostatecznie obraz przyjęli i za usługę zapłacili.
A Rembrandt? Zakpił sobie z bogatych mieszczan. Wyprzedził epokę.
Zrobił krok w przyszłość wyznaczając nowe trendy w malarstwie.
Dotąd portrety grupowe malowano statycznie – wszystkie postaci stały w równym rządku, każda tożsama z „niemą” twarzą.
A tymczasem na obrazie Rembrandta jest ruch, akcja, a nawet chaos!
Zaczęły się niesnaski, bo niektóre postaci okazały się bardziej wyeksponowane, inne mniej; jedni byli wyraźni, inni pozostali w cieniu.
O nie, to nie mogło podobać się zleceniodawcom!
Na dodatek twarze namalowanych osób wyrażają bogatą mimikę, są pełne ekspresji i uczuć. Ot, geniusz w mistrzowskiej formie!
Nie na darmo mówi się, że Rembrandt jest „malarzem dusz” ( w przeciwieństwie do „malarza ciał” – Rubensa).
„Wymarsz strzelców” powstawał dwa lata.
W tym czasie, w życiu twórcy zdarzyła się tragedia, zmarła Saskia, ukochana żona artysty. Autor podarował drugie życie zmarłej, umieszczając ją na obrazie, w postaci dziewczynki w bieli. Żeby jakoś uzasadnić obecność zagadkowej kobiety na płótnie, przyczepił do jej sukni ptaka z wielkimi pazurami, nawiązując tym samym do nazwy, którą nosiła owa brać strzelecka, mianowicie „Szpony”.
A jako, że jednej z postaci nałożył swoją twarz, mogą egzystować na tym znamienitym obrazie oboje, znowu razem: Rembrandt i Saskia…
Sztuka ofiarowała im nieśmiertelność…
Rembrandt to również mistrz światłocienia. Bawił się kontrastami.
To też prekursor techniki 3d. W fenomenalny sposób potrafił oddać perspektywę. Oglądając „Straż nocną” odnosimy wrażenie, że ręka kapitana Cocqa została wysunięta na przód i znalazła się na pierwszym planie.
Nadzwyczajny talent Rembrandta uwidacznia się również w sposobie malowania dłoni i gałek ocznych (nie są płaskie, jak u wielu innych malarzy, lecz kuliste).
W Rijksmuseum można podziwiać 22 obrazy tegoż autora między innymi „Jeremiasz”, „Zapierający się Piotr”, „Autoportret a la św. Paweł”.
Tytuł „miss publiczności” przysługuje „Żydowskiej oblubienicy” ukazującej intymną scenę.
Przyjrzawszy się temu płótnu z bliska, można dostrzec pojedyncze kapnięcia farby, nawarstwiające się i tworzące zgrubienia, które w rezultacie oddają obraz rzeczywistej tkaniny.
W Galerii Sław koniecznie trzeba poszukać dzieł Johannesa Varmeera.
Co prawda sławetna „Dziewczyna z perłą” znajduje się w Hadze, ale w Rijksmuseum można rozkoszować się widokiem „Mleczarki”, „Kobiety w błękitnej sukni czytającej list”, „Uliczki”…
Malarz ten był perfekcjonistą, z fotograficzną dokładnością umiał oddać każdy szczegół. Lubował się w malowaniu postaci ludzkich we wnętrzach domu, przeważnie przy oknie, by wykorzystać grę światła. Uwielbiał błękit paryski, toteż często „ubierał” malowane przez siebie kobiety na niebiesko.
Podczas wizyty w Rijksmuseum warto chwilę przystanąć przed płótnem „Krajobraz zimowy z łyżwiarzami” (1608) Henryka Avercampa – niemego malarza, który tak wiele „mówił” za pomocą pędzla.
Widać tu mnóstwo postaci umiejscowionych na lodzie, z których żadna nie jest taka sama.
Na drugim piętrze Rijksmuseum znajduje się również duży model statku z czasów podbojów i wypraw militarnych Holendrów.
Jest także domek dla lalek wielkości szafy z miniaturowymi sprzętami będący repliką amsterdamskiej kamienicy z owych czasów.
Obowiązkowo trzeba zajrzeć do biblioteki, będącej najstarszą i największą książnicą o profilu historyczno – artystycznym w Holandii, a przy okazji jedną z najpiękniejszych wypożyczalni książki na świecie.
Uff… Dużo tych dzieł i eksponatów. A to jeszcze nie koniec!
Nie wspomniałam o trzecim piętrze, najmniejszym, z obiektami współczesnymi (1900 do 2000 r.): sztuką, ubraniami Yves Saint Laurent, modelem szybowca Aircraft, ale… przyznam szczerze, że już tam nie dotarłam.
Wolałam cofnąć w czasie do średniowiecza, a potem delektować się Złotym Wiekiem.
Gdy w końcu wyszłam z budynku i znalazłam się na jednej z amsterdamskich uliczek, jeszcze prze długi czas czułam się „zanurzona” w historii.
Obrazy flamandzkich mistrzów przewijały się pod powiekami niczym wspaniałe slajdy. Warto doświadczyć takiej bliskości ze sztuką.
Stanąć twarzą w twarz z dziełami mistrzów – doznanie bezcenne…
Informacje praktyczne:
Rijksmuseum jest otwarte codziennie od godz. 9 do 17 (również w czasie świąt, czyli w Nowy Rok, Boże Narodzenie, Wielkanoc).
Bilet wstępu dla osoby dorosłej kosztuje: 17,50 euro.
Dzieci do lat 18, posiadacze Museumkaart oraz karty I Amsterdam City: wchodzą za darmo.
W celu uniknięcia stania w kolejce do kasy, warto kupić bilet online, który upoważnia do wejścia bez czekania (podobnie jak wyżej wymienione karty).
Nawet nie wiesz, jaka przyjemność mi sprawiłaś i to z kilku powodów:
– uwielbiam takie miejsca
– Rembrandt to jeden z moich ulubionych malarzy
– wspomniałaś i pokazałaś piękną bibliotekę
Cudowna wycieczka, takie pamięta sie całe życie!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj, to cieszę się bardzo, że post okazał się użyteczny.
Tamtejsza biblioteka jest przepiękna i bardzo klimatyczna, moje zdjęcie, niestety, zupełnie nie oddaje uroku tego miejsca.
Po wizycie w Rijksmuseum ja też zachwyciłam się dziełami Rembrandta.
Dziękuję Jotko za odwiedziny i miły komentarz. 🙂
PolubieniePolubienie
Piękne miejsce i przeżycia godne pozazdroszczenia. Z przyjemnością zwiedzałam z Tobą 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję.
Cieszę się, że w końcu zmobilizowałam się do napisania tego postu (od moich odwiedzin Rijksmuseum upłynął chyba rok czasu).
Warto było podzielić się swoimi wrażeniami, nawet jeśli wspomnienia nieco zatarły się w czasie. 🙂
PolubieniePolubienie
wow cudna biblioteka a miejsce wspaniałe 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To prawda, Olga, to prawda…
Dziękuję. 🙂
PolubieniePolubienie
Jak ja Ci zazdroszczę takiej uczty dla oczu i zmysłów. Bo jak można nazwać inaczej takie obcowanie z wielkimi mistrzami jak Rembrandt. Wciąż mam Amsterdam na mojej liście i może uda mi się go niedługo odwiedzić. Na takie muzeum na pewno warto poświęcić jeden dzień jak nie lepiej. Świetna relacja
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo dziękuję Wiolu za docenienie.
Jeśli lubisz sztukę, w Amsterdamie na pewno nie zaznasz nudy – oprócz Rijksmuseum, będziesz mogła odwiedzić Dom Rembrandta i Muzeum van Gogha…
A Rijksmuseum można zwiedzać nawet cały dzień.
W budynku jest restauracja z kawiarnią, więc zjeść można na miejscu.
Mając bilet wstępu można też wyjść z muzeum, zjeść nieopodal, zrobić sobie przerwę i wrócić do budynku z tym samym biletem, bez czekania w kolejce.
PolubieniePolubienie
Zdecydowanie już na mojej liście Must See, jakoś nie wyobrażam siebie żeby być w Amsterdamie i zwyczajnie nie spojrzeć Rembrandtowi w oczy i jeszcze ten van Gogh – będę męczyć męża o przyszły rok 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Męcz, dręcz, proś 😉 Warto! Oby poskutkowało. 🙂
A swoją drogą, mój też zbytnio nie kwapi się do zwiedzania i muzeów.
Zawsze inicjatywa wychodzi z mojej strony. 😉
PolubieniePolubienie
Znam to z autopsji. W marcu mam extra tydzień wolnego tylko dla siebie i wiesz co już sobie zaplanowałam że obejrzę sobie wszystkie muzea w moim mieście i galerie sztuki i to będzie taki mój prezent dla samej siebie 😁
PolubieniePolubienie
Wow, Wiolu, to szykuje Ci się maraton ze sztuką!
Kochana, myślę, że po takim tygodniu, Amsterdam ze swoimi muzeami nie będzie Ci już potrzebny. 🙂 🙂 🙂
PolubieniePolubienie
Marzy mi się zobaczenie dzieł Vincenta van Gogha na własne oczy.. To jedno z moich większych marzeń. 🙂 Miałam już okazję kilka takich „artystycznych” zachcianek zrealizować i udało mi się zobaczyć malutką część twórczości Picasso i ukochanej The Group of Seven. Wiele jeszcze przede mną!
Buziaki i… zapraszam do siebie na mały konkursik. 🙂
M.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Martynko, Ty jesteś młodziutką, pracowitą i zdyscyplinowaną osobą – wszystko jeszcze przed Tobą. Jestem pewna, że staniesz z dziełami van Gogha twarzą w twarz i to nie jeden raz! Ja przed laty pracowałam jako „a pair” pod Paryżem przez 9 miesięcy.
Wtedy właściwie po raz pierwszy zetknęłam się z impresjonistami.
Miałam wolne niedziele i wówczas jeździłam do Paryża i samotnie odwiedzałam muzea: Luwr, Muzeum d`Orsay, Muzeum Picassa, dom van Gogha i jego grób w Auvers – sur – Oise. Dziś mile wspominam tamte chwile…
A Twój konkurs jest wspaniały! Gratuluję pomysłu i inicjatywy.
Nagroda cudowna – seria o Czarnoksiężniku Oz to jedna z moich ulubionych książek z dzieciństwa. Kocham! Niestety, nie przypominam sobie żadnej zabawnej historii z językiem angielskim. Pewnie były, ale zapomniałam…
PolubieniePolubienie
Koniecznie sobie przypomnij! Może to właśnie Ciebie woła ta książka? Jakoś tak.. miło mi się ją wybierało. 🙂
O, aż mi się ciepło zrobiło gdy czytam o tych pięknych muzeach.. A sam dom van Gogha – aż słów brak! Obym pewnego dnia mogła napisać takie samo zdanie jak Ty! 🙂
Buziaki ślę i jeszcze raz zachęcam do konkursowania u mnie. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję Martynko.
Twoje buziaki i radosne słowa (plus miła oku fotka) jakoś zawsze wywołują uśmiech na twarzy. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Świetnie opisane. Wsiąkam jak gąbka w takie miejsca. Pewnie musiałabym wykupić karnet, żeby obejrzeć wszystkie zbiory. I pewnie zrobiłabym ze 2000 zdjęć… Później to wszystko obejrzeć, przemyśleć, opisać… Wcale nie jestem zaskoczona, że rok zbierałaś się do tego wpisu 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję Marzenko za docenienie i zrozumienie.
Jest dokładnie tak, jak napisałaś.
Zwiedzam z ciekawością i pstrykam sporo zdjęć (ostatnio dużo mniej, bo nasz aparat od jakiegoś czasu szwankuje i nigdy nie wiadomo, czy dziś będzie robił zdjęcia czy kompletnie odmówi współpracy).
Już dawno zauważyłam, że jak od razu nie zabiorę się do opisania swoich wrażeń, to potem ciężko mi się za to zabrać, wspomnienia się zacierają, nowe informacje ulatują, nie chce mi się ruszyć do pracy. Teraz też pewnie tak by było, ale dzieci wróciły ze szkolnej wycieczki do Rijksmuseum i „zarzuciły” mnie tyloma ciekawostkami o „Straży nocnej” (wszystko, co napisałam w poście, oni mi „sprzedali”), że postanowiłam przemóc lenistwo.
I, jak się okazuje, dobrze zrobiłam! 😉
PolubieniePolubienie
bardzo lubie takie miejsca a już wystawy malarstwa są super…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
bardzo duże to muzeum.
pewnie tygodnia trzeba, żeby się nacieszyć
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Z zachwytem obejrzałam zdjęcia -które bardzo ładnie są zrobione, i z ciekawością zwiedzałam z Tobą to imponujące muzeum. Dziękuję ,że podzieliłaś się swoimi wrażeniami.SA SUPER!.
PolubieniePolubione przez 1 osoba