Życie na emigracji niesie ze sobą pewne wyzwania. Jedno z nich to zapewnienie pociechom godziwej edukacji w posługiwaniu się ojczystym językiem. Igomama już dawno zauważyła, że lekcje w polskiej szkole, mimo swych oczywistych zalet, jako jedyne źródło takiej edukacji nie wystarczą. I tak zrodził się pomysł wypracowań a ostatnio – listów. Wnuki listy piszą i choć czasem poczta listy te gubi, to wysiłek włożony w napisanie listu w las nie idzie…
List ostatni poświęcony był feriom zimowym i temu, co dzieciaki w tym czasie zwiedziły. Wiele miejsca Iskierka i Groszek poświęcili wydarzeniom ostatniego weekendu. Rzutem na taśmę zdecydowaliśmy się w weekend ten pobuszować po muzeach, a że takie wojaże najkorzystniej prowadzi się z kartą muzealną w dłoni, w pierwszej kolejności wybraliśmy się w miejsce mało spektakularne i nie tak sławne jak liczne muzea Amsterdamu, ale położone niedaleko od naszego domu i polecane mi już jakiś czas temu przez kolegę z pracy. Placówka ta nie jest mocno oblegana, nadawała się więc idealnie do wykupienia karty. Cruquius Museum mieści się w budynku pompowni, jednej z trzech tego rodzaju budowli, które w trzy lata i trzy miesiące kompletnie wysuszyły teren pokryty uprzednio przez olbrzymie jezioro Haarlem (De Groote Haarlemmer). Jest więc namacalnym świadectwem tezy, że „Pan Bóg stworzył Holendrów, a Holendrzy – Holandię”. Jak to malowniczo określił w liście do dziadków Groszek: jest to muzeum o „wypompowywaniu” miejscowości, w której obecnie pomieszkujemy.
Oprócz poznania budowli, instalacji, potężnej maszyny parowej, która wszystko napędzała możemy tu poznać metody stosowane do osuszania terenu wcześniej, nim człowiek okiełznał parę i zaprzągł ją do pracy. Możemy więc zobaczyć tu różnego rodzaju wiatraki: od najmniejszych i najprostszych – po największe i niestety niefunkcjonalne, które porzucono na etapie prototypów. Możemy się przyjrzeć wszelkiego rodzaju sztuczkom, do jakich uciekano się, by wodę zmusić do wędrówki w jedynym słusznym kierunku (czyli z dala od osuszanej połaci ziemi), głównie różnego rodzaju zamknięcia.
Do środka w pierwszej kolejności dotarłem z Okruszkiem i Iskierką, gdy więc spytałem o dwie karty dla dzieci i dwie dla dorosłych uprzejma i przemiła pani usiłowała mi tę drugą kartę dziecięcą wybić z głowy. Po chwili sytuacja się wyjaśniła: Groszek dołączył do sióstr i już nie było wątpliwości, że jedna karta dla nieletnich to w naszym przypadku o jedną za mało.
Sprawy ustalałem w jedynym języku, w którym mogę z miejscowymi się dogadać – po angielsku. Pani usiłowała więc tym samym posłużyć się w komunikacji z młodzieżą. Bez efektu… To dość częsty „trójkącik” językowy w naszym wydaniu: z dziećmi porozumiewamy się po polsku, z obcymi – po angielsku, niderlandzki spina wszystko klamrą, gdy nasze dzieci komunikują się z innymi dorosłymi. Gdy tylko „wydało się”, że dzieci „sprejkują”, uprzejma pani zaproponowała im przewodników niewiele od nich starszych. Na propozycję oczywiście przystaliśmy i już po chwili ruszyliśmy zwiedzać jedno z tych muzeów, gdzie dla odmiany to Igomama walczy z ziewaniem, a ja z zachwytem przyglądam się wszystkim eksponatom.
A było co podziwiać… Troje dzieci w wieku szkolnym oprowadzało nas po całej budowli, najwięcej czasu poświęcając omówieniu działania serca budowli: największej na świecie maszyny parowej o przekroju cylindra około 3.66 metra. Cacko to „połykało” basen olimpijski średnio co osiem minut, nic więc dziwnego, że osuszanie terenu szło trójce takich mocarzy w tak szybkim tempie. Nasi przewodnicy szczegółowo omawiali konstrukcję samego silnika jak i całej maszynerii, którą silnik ów wprawiał w ruch. Mogliśmy się też przyjrzeć sprawnym, choć nieco pomniejszonym modelom – zarówno samego silnika, jak i całego mechanizmu odpowiedzialnego za osuszanie terenu. Nawet w tak pomniejszonej skali robiło to wrażenie na nas wszystkich.
Następnie przyszła pora na studiowanie mapy Holandii i opowieść o nierównej walce człowieka z naturą. O kolejnych skrawkach ziemi, na których woda kapitulowała, niezdolna powstrzymać upartego narodu holenderskiego. Na mapie tej naniesiono daty – ku naszemu zaskoczeniu część z nich obejmowała dwudziesty wiek.
Wreszcie na koniec zaproszono nas na projekcję filmu, który opowiadał historię tych zmagań. Od początków, gdy ludzie próbowali uniknąć wiecznego zalewania ich pól i kilku sąsiadów łączyło siły, odgradzając groblami połać ziemi od wszędobylskiej wody. Po rozmaite tamy, wiatraki i wały przeciwpowodziowe. Po historię najnowszą, gdy kolejne fragmenty holenderskiej linii brzegowej regulowano, ograniczając czy wręcz likwidując ryzyko powodzi. Film był animowany, pełen poczucia humoru i kreskówkowej przesady, dzięki czemu znalazło się na tej wycieczce również coś dla Okruszka.
Informacje praktyczne:
Kartę muzealną można nabyć przez stronę internetową jej poświęconą, bądź w jednym z muzeów, które mają prawo kartę tę sprzedawać (lista dostępna na stronie karty). W pierwszym przypadku na kartę trzeba poczekać kilka dni, w drugim – otrzymujemy kartę tymczasową (papierową), którą musimy zarejestrować w ciągu miesiąca. Po rejestracji na wskazany adres przesłana zostanie karta „docelowa”.
Muzeum Cruquius otwarte jest w dni powszednie od 10 do 17, w weekendy i święta od 11. Zwiedzanie z przewodnikiem trwa około godziny. Przewodnicy posługują się płynnie kilkoma językami, niestety język polski na liście dostępnych opcji nie figuruje.
To na pewno bardzo ciekawe, ale podzielam zainteresowanie Igomamy. 😉 Cylindry, silniki, maszyneria…:-/ Może można po prostu tylko kreskówkę zobaczyć, żeby się rozeznać w temacie?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Cha cha cha:)
Mi to nawet „kreskówka” nie pomoże. 😉
Tyle już czytałam na ten temat, a i tak jakbym miała komuś wyjaśnić kwestię osuszenia Holandii, pewnikiem szybko „zaplątałabym się” w zeznaniach.
To nie moja bajka! 😉
A wiatraki po prostu malowaniczo wkomponowują się w krajobraz. 😉
Całe szczęście, że Igotata wziął sprawy w swoje ręce i napisał za mnie artykuł,
za co jestem mu bardzo wdzięczna. 🙂
PolubieniePolubienie
Wypompowanie jeziora to dla mnie kosmos:) Niesamowite! Holendrzy stworzyli Holandię 🙂
Fajnie, że blog ma charakter rodzinny:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dokładnie, Kalipso, tak jest.
Holendrzy właśnie tak o sobie mówią: „Bóg stworzył świat, a Holendrzy stworzyli Holandię”.
Cieszę się, że mogę liczyć na męża i od czasu do czasu wesprze mnie swoim piórem.
PolubieniePolubienie
Zainteresowania dzielą przedstawicieli obu płci w czasie zwiedzania, podobnie było z nami w jednym z muzeów, ja wolałam historie rękodzieła, moi panowie dzieje jednej z fabryk metali kolorowych.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No tak to jest, Jotko.
Ale najważniejsze, by się dogadać. Kompromis to podstawa w takich sytuacjach.
Ps. Pewnie też bym wybrała rękodzieło. 😉
PolubieniePolubienie
Ciekawych rzeczy mozna się dowiedzieć o miejscu, w którym się mieszka jak tylko odwiedzi się takie atrakcje 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To prawda, Wiolu.
Gdyby tak jeszcze biegle, ale tak naprawdę biegle, znać język angielski – to wystarczy.
Wtedy wiedza jest na wyciągnięcie ręki.
We wszystkich holenderskich muzeach są przewodnicy, napisy i oznaczenia również po angielsku. W języku polskim, niestety, nie ma nic.
PolubieniePolubienie
Witaj Igotato!
Miło Cię po raz kolejny czytać 🙂 Wycieczka zaiste ciekawa i wciągająca – dla każdego coś miłego 🙂 Zawsze uważałem Holandię za prawdziwy cud inżynierii. Jak oni trzymają tę wścibską wodę w ryzach i to tak, że da się normalnie tam żyć!
Pozdrawiam Cię i zachęcam do częstszego pisania tutaj. Biegnę teraz do mojej ulubienicy: Okruszka 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Celcie, dziękuję Ci w imieniu Igotaty.
Ja też nie mam pojęcia, jak Ci Holendrzy poskramiają tę wodą.
Nieustannie mnie to zadziwia. I w sumie wzbudza mój szacunek. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo miło mi się czytało te ciekawostki o holenderskich cudach inżynierskich.,ponieważ przystępnie i ciekawie opisane przez Igotatę. Z niecierpliwością czekam na każdy Was wpis .
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Och, dziękujemy oboje, Ciociu! Jak to miło słyszeć.
„Igotata” aż się zarumienił. 😉 Hi hi hi….
Pozdrawiamy z wdzięcznością w sercach. 🙂
PolubieniePolubienie