Czterdzieści kilometrów na północ od Amsterdamu znajduje się urocze, otoczone kanałami, miasto Alkmaar. Posiada ono średniowieczną zabudowę, zabytkowe kościoły, wiatrak, interesujące muzea, liczne sklepy, ale… jego największym atutem, wabikiem przyciągającym rzesze turystów jest – bez wątpienia – ser!
Ser edamski i ser typu gouda.
Mleczny, jedwabiście miękki bądź też przyjemnie twardy i kruchy.
Ser młody, dojrzewający, stary i wieloletni. Każdy pyszny, każdy pożądany.
Dla koneserów i dla zwykłych zjadaczy chleba; dla dorosłych i dla dzieci. Szczęśliwy ser zaklęty w żółty krąg przypominający słońce.
Na jego widok po prostu trzeba się oblizać i uśmiechnąć, a może nawet śmiać się „jak głupi do sera”, bo właściwie, czemu by nie? Istnieje tylko jedno małe „ale”…
Do Alkmaar trzeba wybrać się koniecznie w piątek!
Bowiem właśnie w piątym dniu tygodnia (między godz. 10 a 13), od kwietnia do końca września, na głównym rynku Waagplein odbywa się unikalny targ serowy (Kaasmarkt).
Dlaczego jest on taki wyjątkowy i znamienity?
Ponieważ ma więcej wspólnego z widowiskiem teatralnym niż z handlem!
Tradycja targów serowych w tym miejscu sięga już czasu średniowiecza (od 1365 r. miasto posiadało wagę serową).
Kilkaset lat temu, na tym właśnie placu, sery sprzedawano przez cztery dni w tygodniu – za każdym razem do godziny pierwszej w nocy!
A jak to wygląda obecnie?
Ano w sezonie, w piątkowy poranek, główny rynek zostaje ogrodzony barierkami, za którymi tłoczą się ciekawscy widzowie.
Co chwilę są oni zaczepiani przez młodych ludzi w strojach ludowych, którzy stukają drewnianymi chodakami i próbują sprzedać wszystkim chętnym pakiet kilku serów (w cenie 10 euro).
Z głośników rozbrzmiewa komentarz konferansjera w kilku językach (niderlandzkim, angielskim, niemieckim, francuskim).
Jednak najważniejsze są sery!
To one prezentują się na scenie w pełnej serowej krasie, niczym celebryci.
Leżą w określonym porządku, w kilku rzędach, w ogromnej ilości (niektóre z nich wcześniej przypłynęły na barkach).
Wokół złotych mlecznych kręgów uwijają się przedstawiciele serowego cechu – mężczyźni w tradycyjnych białych strojach i słomkowych kapeluszach.
Tworzą cztery brygady, wyróżnia ich kolor wstążki zdobiącej nakrycie głowy (czerwony, żółty, zielony bądź niebieski).
Handlarze ważą ser, a następnie umieszczają go na specjalnych noszach – na każdym po osiem kręgów. Jedna bryła sera waży ok. 12 kg, natomiast całość pakunku, łącznie z nosidłem, osiąga ciężar 160 kg.
Teraz następuje najlepsze: dwóch tragarzy chwyta nosze po przeciwnych stronach i truchta z serem wokół placu!
Wydaje się to łatwe, aczkolwiek wymaga siły, dobrej współpracy i synchronizacji ruchów.
Cech serowy trwa w Alkmaar od 1593 r. i obecnie liczy 30 osób.
Zapewniam, że jest na co popatrzeć! A przy odrobinie szczęścia można samemu odbyć „przejażdżkę” na serowych noszach wzbudzając zazdrość i podziw zgromadzonej gawiedzi.
Koniecznie należy spróbować holenderskiego sera!
Kupcy oceniają produkt w określony sposób: najpierw opukują bryłę, a następnie za pomocą podłużnego probierza wyciągają słupek mlecznego specjału.
Starą tradycją jest „ręczne” określenie ceny produktu poprzez wielokrotne „przyklepywanie” dłoni (dawniej rolnicy nie umieli pisać).
Przy okazji serowego spektaklu istnieje możliwość zważenia się na zabytkowej wadze. Nasza starsza córka, Iskierką zwana, skorzystała z tejże okazji i nawet otrzymała specjalny certyfikat. Niestety okazało się, że staroświecka waga „dodała” 5 kg, co wywołało niezadowolenie naszej – prawie – nastolatki.
W tym samym budynku co waga mieści się Holenderskie Muzeum Sera (Hollands Kaasmuseum), ponoć zmodernizowane, interaktywne i bardzo atrakcyjne, zwłaszcza dla dzieci. Niestety, nie zdążyliśmy go zwiedzić.
Małą namiastkę „serowej” przygody mogliśmy przeżyć jedynie w muzealnym sklepie, który był otwarty nieco dłużej.
Znajduje się tam stanowisko z „zaczarowanymi” kapeluszami.
Wystarczy włożyć melonik na głowę, szepnąć: „czary mary, ser młody, ser stary” lub „hokus pokus SERokus”, by samemu zmienić się w… bryłę sera i zobaczyć miejski rynek z perspektywy takiegoż właśnie mlecznego krążka.
Bezcenne doznanie – być ważonym i niesionym na noszach przez tragarzy, poczuć tę prędkość, doświadczyć siły podskoków! Mieć ochotę na więcej… albo i nie…
Jeśli mamy do czynienia z tą drugą sytuacją i poczujemy się „zaserowani”, to naprawdę nie ma problemu! Alkmaar bowiem nie tylko serem stoi!
Można tu zwiedzić jedyne w Holandii Muzeum Beatlesów albo Muzeum Piwa.
Można wypić kawę w oryginalnym wiatraku z 1769 r Molen van Piet albo wstąpić do kościołów.
Z każdego krańca miasta widać wieżę monumentalnego, trójnawowego kościoła świętego Wawrzyńca (Grote Sint Laurenskerk), obchodzącego w tym roku pięćsetlecie swojego istnienia.
Niestety, jak w przypadku większości świątyń w Holandii, w kościele tym nie odprawia się mszy świętych. Budynek kościelny służy jako kafejka oraz miejsce imprez kulturalnych – koncertów i wystaw.
Na uwagę zasługują piękne organy oraz replika słynnego tryptyku Maertena van Heemskercka, znanego holenderskiego malarza.
Cóż, my jednak zdecydowanie woleliśmy wypić kawę nie w świątyni, a w klimatycznej, pełnej antyków, kawiarence.
Nie omieszkaliśmy też spróbować alkmaarskiej zupy… serowej (oczywiście!).
A wiecie, że powiedzenie „śmiać się jak głupi do sera” nie wzięło się znikąd i ten mleczny produkt naprawdę ma coś wspólnego ze szczęściem?
Co więcej, plasterek sera zjedzony przed snem podobno zapewnia zabawne sny…
Jest w tym ziarnko prawdy, zważywszy, że ser posiada sporą ilość tryptofanu, aminokwasu uczestniczącego w produkcji hormonu szczęścia o nazwie SERotonina.
Serotonina, współdziałając z melatoniną, między innymi gwarantuje błogi sen…
Może warto zatem zjeść kawałek sera na kolację? Wszak uśmiechu nigdy za wiele…
Ps. Dobra wiadomość dla turystów: w lipcu i w sierpniu targ sera w Alkmaar dodatkowo odbywa się w każdy wtorek wieczorem między 19 a 21.
Nie zauważyłam, w jakich porcjach sprzedaje się ten ser? Chyba nie na krążki? 🙂 Te oferowane opakowania po 10 smaków (?), po 10 euronów, to jaka jest waga? Sorki, że jestem tak drobiazgowa, ale mnie to po prostu ciekawi.
Fajna notka, jak zwykle napisana z pasją. I fotki fajne, tylko czemu Okruszek się schował na jednym? 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Szarabajko, ja się nie gniewam, a nawet powiem Ci, że w pewnym sensie schlebia mi Twoje zainteresowanie tematem, drobiazgowość i spostrzegawczość. Naprawdę!
Niestety, chyba nie zdołam zaspokoić Twojej ciekawości, bo my
nie kupiliśmy tych serów za 10 euro, więc nawet nie wiem, co było w tych paczuszkach. Podejrzewam jednak, że w każdym miejscowym spożywczaku – kupię ser w znacznie korzystniejszej cenie.
A te krążki są kupowane przez sklepikarzy, którzy potem kroją te sery w plasterki lub w kawałki i dopiero wtedy sprzedają.
Ten targ był rodzajem spektaklu.
Miał pokazać turystom stare holenderskie zwyczaje.
A Okruszek się schował, bo był nieco oszołomiony tym wszystkim.
Biedak w końcu stracił poczucie orientacji i nie wiedział, z której strony stanąć do zdjęcia. 😉
PolubieniePolubienie
Oj, jak Wam zazdroszczę, to naprawdę znakomite widowisko i choć było zimno, co widać po dzieciach, to bawiliście sie na pewno świetnie 🙂
Sery i zabytki to dwie rzeczy, które lubię 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, Jotko, było świetnie.
Wiesz, mimo że mieszkamy w Holandii dokładnie cztery lata, dopiero teraz udało nam się uczestniczyć w tym serowym pokazie. Normalnie w piątek dzieciaki są w szkole, mąż w pracy. Teraz wykorzystaliśmy moment, że był Wielki Piątek i zarówno dzieci jak i mężulo mieli wolne. Odwiedziny dziadków z Polski dodatkowo nas zmobilizowały, by ruszyć się z domu i coś zobaczyć.
PolubieniePolubienie
Ale atrakcje ! też zazdroszczę i na pewno kupiliście do domu na kolację. Pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Rzeczywiście fajna atrakcja!
I trzeba przyznać, że holenderskie sery są naprawdę pyszne.
W każdym razie na pewno lepsze niż tutejsze wędliny.
Również ślemy pozdrowienia:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
miałem okazję kosztować taki holenderski krążek – pyszny – do czerwonego wina lepszej przekąski nie ma.ale drewniane chodaki za każdym razem mnie oszałamiają – że ktoś w tym chodzić potrafi, to cud.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
🙂 🙂 🙂 Oj tak – ser i wino darzą się sympatią i tworzą świetny duet.
A chodaki ponoć nawet są wygodne! Choć patrząc z boku jakoś ciężko w to uwierzyć.
Pewnie kwestia przyzwyczajenia. 😉
PolubieniePolubienie
Jednym słowem: Alkmaar to Raj dla wszystkich myszy 😀
Osobiście z serów to lubię jedynie oscypka plus serki kanapkowe typu Almette…
Kolejną fajną przygodę macie za pasem 🙂 Tylko czy możesz wytłumaczyć, dlaczego w Holandii są kościoły, ale nie ma Mszy?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
„Raj dla myszy” – hi hi… Dobre, Celcie!
Zaintrygowałeś mnie tym oscypkiem.
W holenderskich supermarketach wybór serów jest ogromny, ale oscypka nie widziałam.
Jak będę miała kiedyś okazję (i nie zapomnę), zajrzę do typowo serowego sklepu, by sprawdzić, czy tam by mieli.
A jeśli chodzi o puste kościoły w Holandii, to temat – rzeka.
Może kiedyś napiszę o tym post.
W skrócie: obecnie w tym kraju jest tak olbrzymi kryzys wiary, że kościoły katolickie świecą pustkami i z tego powodu wiele świątyń przekształca się w restauracje, galerie sztuki, domy kultury. Niektóre budynki kościelne są nawet rozbierane, bo ogrzewanie i utrzymanie pustego kościoła się nie kalkuluje.
Pozdrawiam serdecznie:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No bo tyle sera??? Żadna myszka tego nie przepuści 😀
Nie jadłaś nigdy oscypka? Koniecznie musisz nadrobić braki…
Z tymi kościołami to tragicznie tam. Napisz o tym kiedyś, chętnie poczytam…
Ściskam całą Rodzinkę 😉
PS. taki nie w temacie – Tutejsze Kartki Okruszkowe są już sławne, ale może Groszek i Iskierka też coś takiego tu napiszą?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Celciku, gwoli ścisłości, oczywiście, że jadłam oscypek. 🙂
Jadłam, jadałam! Na dodatek bardzo go lubię. 🙂
Natomiast, niestety, nie trafiłam jeszcze na oscypka w Holandii.
W sumie może to nic dziwnego – oscypek lubi góry, a „Wiatrakowie” ich nie ma! 😉
A temat kościołów w Holandii już kiedyś poruszałam w tym miejscu: https://dzieciakiwiatraki.blog/2016/01/18/hej-koleda-koleda/ , ale może czas zebrać materiały i napisać więcej. Kiedyś. 🙂
Pozdrowionka 🙂
Ps. Owszem czasem chciałabym, żeby starsze dzieci pisały coś więcej tutaj, ale nic na siłę.
One mają swoje sprawy, swoje zajęcia i zainteresowania – niekoniecznie należy do nich pisanie artykułów na „maminego bloga”. 😉
Obawiam się, że jak Okruszek pójdzie do szkoły, to też może mu zabraknąć czasu na prowadzenie „Pamiętnika”. 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ależ mi narobiłaś apetytu! Żeby to choć bliżej było. A co do kościołów – skoro nie ma wiernych, a przestrzenie są tak piękne – to niech mają drugie życie, choćby w postaci kafejki. Bo jak rozpadają się z braku funduszy i zainteresowania – to dopiero smutek. Jasne, że nie poszłabym na imprezę w rytmie techno, choć podobno akustyka świetna – ale wypić romantyczną herbatę? Jeśli wiesz, że bez tego świątynię by zostawiono, aby zmieniła się w ruinę? To nie takie proste…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Prawda, to nie są proste kwestie…
Ale może i masz rację, mądrze prawisz…
Zawsze lepiej dawać drugie życie niż je zabierać; przetwarzać i wykorzystywać niż niszczyć i burzyć. Byle tylko w dobrej sprawie i w słusznym celu.
Dziękuję Aksiniu!
PolubieniePolubienie