Lato w niegrzecznych japonkach

DSCN8722

Od czterech, a może nawet od pięciu tygodni, Holandia przemieniła się w garnek z gotującą się zupą. Tulipanowy kraj chodzi w szortach, japonkach i okularach słonecznych. Wygrzewa się w słońcu niczym leniwy kocur na piecu.
Leży, przeciąga się i wzdycha: „Uff, jak gorąco! Uff… za gorąco!”
Dzieciaki ubrały się w opaleniznę, nawet do twarzy im w tym brązie.
Tylko trawa zrobiła się „mało wyjściowa”.
Marna taka, przedwcześnie pożółkła i wysuszona…
Czas posuchy udzielił się też na blogu. Myśli wysychają zanim trafią na ekran. Słowa nie chcą spływać rwącym potokiem z palców na klawiaturę…
Przedłużająca się cisza na blogu jednak niepokoi… Uwiera.
Trącę ją klapkiem, niech zmyka w cień…
A klapki? Przydadzą się.
Przypomną historyjkę sprzed dwóch tygodni, taką naszą, z życia wziętą…

Poranki są trudne. Ciężko wstać z łóżka i iść do szkoły. Spać się chce…
Bo to niesprawiedliwe: wszędzie już dawno królują wakacje, a u nas wciąż rządzi szara (choć blaskiem słońca promienna) codzienność, lekcje, obowiązki, zadania…
Dorośli są zmęczeni, zmęczone są i dzieci…
W sumie nie ma co się dziwić czteroletniej dziewczynce, że marudzi.
A z rana zwykle marudzi najwięcej…

Za oknem wielkie słońce, a mała buzia ginie w chmurach!
Wielkie zachmurzenie! Prawdopodobieństwo burzy!

Wstaliśmy ciut za późno, śniadanie nie smakowało, włosy nie chciały dać się rozczesać. Ulubiona sukienka właśnie była w praniu, a wszystkie inne przestały się podobać.
Jedna za krótka, druga za sztywna, tamta niewygodna, a na dodatek żadna nie jest fioletowa (bo młoda zapałała nagle miłością do fioletu)…

Moja cierpliwość bywa wielka, ale nie w tym dniu.
Dziś przypomina guzik, odrywający się od bluzki…
Niewiele brakuje, a guzik zerwie się i odpadnie…

Wytrzymać jeszcze chwilę, zaprowadzić małą do szkoły, zjeść spokojnie śniadanie i odetchnąć – takie miałam pragnienia na ten moment.
Jeszcze tylko córka włoży buty i wyjdziemy z domu. Będzie lepiej…
Buty? Czy ktoś tu wspomniał o butach?

DSCN8508

Okazuje się, że dziś nie tylko sukienki zostały skreślone. Buty też podpadły.
– Wkładamy sandałki! – mówię do córki. – Będą ci pasować do spódniczki.
– Nie! – odpowiada pewnym głosem moje dziecko.
– W takim razie tenisówki. Są wygodne do biegania.
– Nie! – rozlega się ponownie.
– To co? Adidasy?
– Nie!
– Innych butów nie mamy. No, jeszcze są crocksy. I kalosze, ale przecież nie pada.
Dziewczynka rozgląda się, jej buzię nadal zasłania czarna chmura.
To nie wróży niczego dobrego.

DSCN8517

Wtem wzrok chmurnej księżniczki spoczął na klapkach zwanych “japonkami”, niewinnie stojących w kącie korytarza.
Jakaś sąsiadka niedawno przyniosła nam te buty z myślą o wyjściach na basen.
Chmura znika, na twarzy dziecka rozkwita, delikatny jak promyk słońca, uśmiech.
– Włożę klapki! – oznajmia z entuzjazmem.
– To nie są buty do szkoły! – protestuję. – Założysz je na basen lub na plażę. Do szkoły się nie nadają, bolałyby cię stopy.
– A właśnie, że się nadają!
– Nie możesz iść do szkoły w japonkach – staram się cierpliwie tłumaczyć. – Nie dałabyś w nich rady biegać i bawić się.
– Dam radę. Inne dzieci też noszą klapki do szkoły.

DSCN8394

– Naprawdę? – udaję zdziwienie, choć wiem, że młoda ma rację.
Holenderskie dzieciaki często biegają w klapkach do szkoły. Na nogach japonki, a na plecach kurtka. Tak się tutaj ubierają.
– Włóż sandały albo tenisówki i chodźmy już, bo się w końcu spóźnimy! – guzik cierpliwości dynda na jednej nitce, jeszcze chwila, a się oderwie.
– Nie! Chcę klapki i już!
Córka jest dziś uparta jak osioł. Jakby celowo miała ochotę zrobić mi na złość…
Nie chcę kłótni i nerwów. Nie chcę krzyczeć…
Przytrzymuję dłonią guzik, by nie odpadł.
– Dobrze! W takim razie zakładaj klapki! Sama zobaczysz, że one nie nadają się do szkoły i na rower.
Księżniczka jest zadowolona. Dumna jak paw wkłada klapki i wsiada na rowerek biegowy.

DSCN8393

Truchtam za nią. Jestem zła. Nawet nie chodzi o to, że mała postawiła na swoim.
Boję się, że nieprzyzwyczajona do chodzenia w japonkach, przewróci się i skręci sobie kostkę. Obserwuję, że jedzie z trudem, bo klapki, co rusz, zsuwają się jej ze stóp.
Udaję, że tego nie dostrzegam. Nie odzywam się.
Zresztą spieszymy się, jesteśmy prawie spóźnione.

Do sali lekcyjnej docieramy w ostatniej chwili. Okruszek zajmuje swoje miejsce w kręgu, a ja dostrzegam co najmniej kilka par dziecięcych stópek obutych w japonki.
Zauważam też klapki na nogach „najlepszej przyjaciółki”…
Acha, to wiele wyjaśnia!

Śniadanie zjadam w absolutnej ciszy. Nie włączam ani muzyki, ani wiadomości.
Poranek dostarczył mi i tak za dużo bodźców. Na szczęście zielona herbata i kilka stron ciekawej książki sprawiają, że znów uśmiecham się do życia.
Parę ruchów igły z nitką i naderwany guzik cierpliwości w mig zostaje zreperowany. Zapominam o trudnym poranku. Czas mija szybko i intensywnie…

Chwilę przed dwunastą biegnę do szkoły po córkę.
Razem z pozostałymi rodzicami tkwię „u płota” i wypatruję swojej pociechy.
W kolorowym tłumie jest i mój szkrabik.
Stoi z rowerkiem,a zobaczywszy mnie, przybija piątkę z nauczycielką i rusza do wyjścia.
Jedzie w moim kierunku.

DSCN8392

Słyszę, jak po drodze mówi:
– Niedobre klapki! Jesteście niegrzeczne! W domu dostaniecie karę. Postawię was do kąta!

Mam ochotę parsknąć śmiechem, bo scenka wygląda całkiem zabawnie. Jednocześnie nie dowierzam własnym uszom. Skąd ona zna takie wyrażenia?
Myślałby kto, że ja tak dzieci po kątach rozstawiam.
Dobrze, że Holendrzy nie rozumieją polskiego…

– Mamusiu, bolą mnie nogi! Nie mogę chodzić – żali się Okruszek z cierpiętniczą miną.
Wiem, że to słabe i płytkie, ale nie mogę sobie odmówić sławetnego (i przez wszystkich znienawidzonego): „A nie mówiłam?!”
– Wiem, wiem, że mówiłaś, ale ja nie dam rady dojść do domu – córka zaczyna płakać. Oglądam jej stopy. Przerwa między paluchem a pozostałymi palcami jest zaczerwieniona…

DSCN8397

Co robić?
Zdjąć klapki i iść boso? Wziąć pod pachę dziecko i rower?
Na szczęście, w samą porę, na drodze pojawia się moja starsza córka, również wracającą ze szkoły (już samodzielnie).
– Iskierko, idź do domu i przynieś sandały Okruszka. O nic nie pytaj! – dodaję na widok jej zdziwionej miny.
Dziewczynka spełnia prośbę. Wnet pojawia się z sandałami.

Księżniczka z ulgą zmienia buty.
– Wy zostajecie tutaj! – krzyczy w stronę klapek leżących w wysuszonej trawie.
A potem odwraca się do mnie i mówi:
„Przepraszam, mamusiu, że byłam taka niegrzeczna rano.”

Przytulam ją mocno: „Już dobrze, córeczko. Każdemu zdarza się gorszy dzień. Teraz będziesz wiedziała, że japonki nie nadają się do szkoły.”

Podnoszę „nieposłuszne” klapki z ziemi.
Może do szkoły się nie nadają, ale na wakacje – owszem.
Bo lato nosi słomiany kapelusz, szorty i… japonki właśnie.

DSCN8400

Ten wpis został opublikowany w kategorii wiatrakowa codzienność i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

23 odpowiedzi na „Lato w niegrzecznych japonkach

  1. szarabajka pisze:

    Za japonkami nie przepadam – zawsze od ich noszenia boli mnie tam, gdzie Okruszka 🙂 Za to saboty (tak się je nazywa w Holandii?) są rewelacyjne. Moje obuwie! No, nie wystrugane w drewnie, czy z plastiku, ale ze skóry, jednak z racji wieku zasłużyłam na El Naturalisty 😉

    A wiesz, że kiedyś też zrobiłam mojej biednej mamie taki numer z butami? W ramach protestu (nie chciałam iść, gdzie mi kazała) założyłam w upalny dzień gumowce 🙂 To chyba był taki odpowiednik szaty pokutnej 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Wyobrażam sobie, jak Ci było gorąco w tych gumowcach! 😉
      „Na złość mamie odmrożę sobie uszy” , prawda?
      Któż z nas czasem tak nie robi?

      A chodaki po niderlandzku to „klompen”, ale saboty chyba też. 😉

      Polubienie

  2. jotka pisze:

    Ja też nie przepadam za japonkami i nie wiem jak można w tym chodzić od rana do wieczora.
    Co prawda mnie nawet szmaciaki obcierają. Miałaś anielską cierpliwość 🙂
    Czerwiec u nas tez był upalny, co na końcówkę roku szkolnego dobrze nie wróży, ale najbardziej wpływa na ubrania, które nie są stosowne do szkoły, ale co dziwić sie dzieciom, skoro rodzice ubierają się jak na plażę…
    W drewniakach bardzo lubiłam chodzić…

    Polubione przez 1 osoba

  3. Asia pisze:

    Proszę jak to się najlepiej uczy na własnych błędach
    Klapki nie lubią pedałować one są od klapania

    Polubione przez 1 osoba

  4. agacia336 pisze:

    Przypomnialy mi sie moje wlasne drewniaki! Co prawda nosilam je glownie jako obuwie korekcyjne, ale i tak je uwielbialam! 🙂

    Ja tez nie znosze japonek, ale moje Potworki je uwielbiaja. Jakos ich nawet ten pasek nie uwiera. Na szczescie w tutejszych szkolach maja surowe wymagania jesli chodzi o obuwie. Sandalki maja miec zakryte palce i pasek z tylu. Klapki czy japonki nie sa zabronione, ale ubranemu w nie dziecku nie wolno bawic sie na placu zabaw, w obawie przed wypadkiem. A to jest, jak wiadomo, najwieksza kara i zadne dziecko sie na nie nie upiera. 😀

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Podobają mi się te jasne zasady obowiązujące u Was w szkole.
      Konkretnie, rzeczowo wszystko jest określone i uzasadnione.
      Ja jestem nieco konserwatywna, więc lubię taki porządek. 🙂
      Pozdrawiam Ciebie i Potworki. 🙂

      Polubienie

  5. cichosza pisze:

    czyli nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło 🙂 klapki na plażę a nie do szkoly

    Polubione przez 1 osoba

  6. Iwona Zmyślona pisze:

    Jako niepełnosprawna od urodzenia mogłam chodzić tylko w butach ortopedycznych. Ponieważ przysługiwała jedna para na kilka lat, to wiosną i latem zastępowały je tenisówki. Będąc dzieckiem zazdrościłam starszej siostrze, że nosiła japonki, sandały, klapki i saboty. Nie wspomnę o obuwiu na najniższym nawet obcasie. Bez względu na wszystko najważniejsze jest by buty były wygodne i nie obcierały. Kiedy ortopedyczne przestały mi przysługiwać i kupowałam w normalnym sklepie, zawsze miałam problem z doborem, na takie by wygodę połączyć z ładnym wyglądem. jestem na tym blogu pierwszy ale mam wrażenie, że nie ostatni raz. Pozdrawiam.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Iwonko, w takim razie witam Cię serdecznie na blogu.
      Cieszę się, że tu trafiłaś, zawsze serdecznie zapraszam (choć zdaję sobie sprawę, że każdy teraz zabiegany i mało kto ma czas na blogi;).

      A jeśli chodzi o buty, to ja z kolei mam bardzo małe i wąskie stopy, więc też miałam zawsze kłopot z kupnem. Gdy szukałam butów na ślub, sprzedawczynie odsyłały mnie na stoiska komunijne. W związku z tym do dziś zakup butów źle mi się kojarzy, a sklepy obuwnicze raczej nie należą do moich ulubionych. ;).

      Polubienie

  7. [nienawidzę japonek, co za piekielny wynalazek! to już lepiej boso!]
    …ale w tym wieku to jeszcze masz pewność, że dziwne pomysły przyszły od ‚najlepszej przyjaciółki’ 😉 Pozdrówka, gratuluję cierpliwości do szkraba.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      No, w pewnym momencie musimy się pogodzić z obecnością „najlepszych przyjaciółek” w życiu naszych dzieci i ich ogromnym wpływem na niemal wszystko.;)
      A z tą moją cierpliwością różnie bywa…
      Prawda, tym razem udało mi się okiełznać nerwy, ale nie zawsze tak jest, niestety…

      Polubienie

  8. kalipso pisze:

    Znam ja takie historie:) Aż za dobrze!
    Czasami ręce opadają i powieki, powinno się już dawno drzwi domu zamknąć i pędzić do obowiązków, a tu okazuje się, że sukienka nie taka albo buty cisną. I człowiek w duchu sam siebie prosi o cierpliwość. Ty ją masz – cierpliwość.
    Okruszek jest słodki, w niegrzecznych japonkach też:)

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Kalipso, o tę cierpliwość jest najtrudniej właśnie w sytuacjach pośpiechu.
      Albo stresu. A gdy do tego dołoży się niewyspanie, ból głowy czy co tam jeszcze – to wtedy najtrudniej utrzymać nerwy w ryzach.
      Aż chce się krzyknąć, by pozbyć się nagromadzonego w nas napięcia.
      Ale ten krzyk tak naprawdę jest oznaką bezsilności i naszej porażki.
      I nie przynosi niczego dobrego…
      My, mamy, to zresztą dobrze wiemy. 😉
      Dziękuję. 🙂

      Polubione przez 1 osoba

  9. Martynka pisze:

    Okruszek wie w czym wygodnie i tyle, a i dyskusja z Okruszkiem to stracona walka, bo przecież ta rezolutna dziewczynka swoje wie. I kropka!
    Ściskam całą rodzinę. 🙂

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz