Wróciliśmy z wakacji… Już tydzień temu wróciliśmy! I co? I nic.
Dom czekał na nas cierpliwie. Tęsknił, ale przecież dał nam czas.
Dokładnie tyle czasu, ile potrzeba, by odpocząć.
I wystarczająco dużo, by… by teraz było trudno…
Domowi latem dokuczała samotność…
Chciał pogadać, a nie bardzo miał z kim.
Ogródek, widząc smutek murowanego towarzysza, próbował przyjść na plotki. Dosłownie! Trawy i rośliny tak się rozrosły, że brakowało zaledwie paru centymetrów, by przez szparę w drzwiach wślizgnęły się do środka.
Oczywiście wszystko w dobrej intencji!
Aby dotrzymać towarzystwa domowi i aby przynieść nowinki z całej okolicy (notabene zasłyszane głównie od ślimaków i mrówek).
Na szczęście zdążyliśmy wrócić. Hałasu narobić.
Dom znów tętni życiem.
Rozbrzmiewa dźwiękami rozmów, śmiechem, płaczem…
Z palety emocji spływają rozmaite barwy – jak ma to miejsce w każdej rodzinie.
I dom już się nie nudzi. Nie tęskni.
Znów czuje się potrzebny.
Znów szybko mija mu czas.
Nam w sumie też… Każdy ma jakieś obowiązki.
Mąż cały dzień przebywa poza domem, pracuje.
Dzieci wróciły do szkoły, to najmłodsze również.
Cała trójka ma zajęcia do dwunastej, potem wraca na obiad i idzie ponownie do szkoły na dwie godziny. Lekcje kończą się o piętnastej (w środy o dwunastej).
Popołudniami „ogarniamy” zajęcia dodatkowe.
W soboty jeździmy do polskiej szkoły w Amsterdamie.
Moje dzieciaki się uczą (tym razem najmłodsze jeszcze nie), ja pracuję jako nauczyciel wolontariusz. W niedzielę odpoczywamy.
Czas naprawdę mija szybko.
Zazwyczaj, gdy wracałam do domu po dłuższej nieobecności, czekały w nim na mnie także Słowa. Stęsknione, natarczywe, byle jakie, różne…
Niektóre siedziały na parapecie zuchwale majtając nogami wywieszonymi na zewnątrz i tym samym niemal doprowadzając mnie do stanu przedzawałowego.
Przerażona, w popłochu próbowałam je chronić przed niechybnym upadkiem, a one tylko śmiały się ze mnie do rozpuku.
Z kolei inne Słówka wynajdowały sobie rozmaite kryjówki (w szafach, za drzwiami, pod łóżkiem). Zaczajały się, a potem – buch! – atakowały znienacka.
Bywało, że serce ze strachu podchodziło mi do gardła, niekiedy złościłam się, ale najczęściej się uśmiechałam – w każdym razie efekt z reguły był ten sam: siadałam do pisania. Pisałam. Zazwyczaj pomagało.
Przychodził spokój.
Jednak tym razem, po wakacjach, zastałam dom wyludniony.
Bez Słów.
Nie wiem, gdzie polazły! Zresztą, kto by to odgadł?
Może skryły się przed letnim upałem w piwnicy? Ha, to mało prawdopodobne, bo rzadko który dom w Holandii posiada piwnicę!
Może Słowa poszły do sąsiadów? To już bardziej realne…
Szukałam Słówek przez cały tydzień z ciekawością i uporem dzieciaka, wnikliwie badającego interesującą zabawkę. I co? I nic! Pustka. Nie ma Słów!
W zamian są czyny, zadania do wykonania, sprawy do załatwienia i nadrobienia.
Dlatego nie piszę. Nie czytam.
Dlatego znajdziesz mnie w kuchni – na okrągło szykuję jedzenie, kroję, gotuję, zmywam. Spotkamy się w łazience – czy to pranie nigdy się nie skończy (a do pary z praniem, wiadomo, prasowanie)?!
Teraz znajduję się w pokoju i… już sama nie wiem, za co mam się zabrać!
Tak w ogóle to powinnam pójść do ogródka.
Wyplewić chwasty, uporządkować zielsko, zanim ono całkowicie zniewoli dom swym uściskiem (to nic, że nie żelaznym a zielonym).
Zresztą może będzie miało to i dobre strony? Obowiązków ubędzie?
Nie będę musiała codziennie prowadzić dzieci na popołudniowe zajęcia: pływanie, judo, futbol, balety (i inne „bzdety”, a tak naprawdę wcale nie „bzdety”;) ?
Tylko istnieje obawa, że do kompletnie zarośniętego domu Słowa nie będą w stanie wejść. Bo niby jak?
– Słowa! Słówka! Słóweczka! Do domu! Natychmiast do domu! Mamcia prosi…
(Taki żarcik;)
Słowa przyjdą, już przychodzą, bo czytam…
W okresie po wakacjach potrzebujemy wejścia na stare tory, to jak w pracy, zanim sie ogarniesz, to w połowie dnia człowiek już zmęczony 😉
Samych dobrych dni życzę całej rodzince w nowym szkolnym zawirowaniu 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, Jotko. Dodałaś mi odwagi na dobry początek. 🙂
Niestety, „wskoczenie” na stare tory nie dzieje się z automatu.
Tobie też życzę wielu sił w kolejnym roku szkolnym, mnóstwa przyjemności i wiernych czytelników oczywiście. 🙂
PolubieniePolubienie
No jak dom zostawiłaś na pastwę samotności, to i Słowa się pochowały! ….spokojnie, wrócą, przecież wiesz, że zawsze wracają.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Twoja pewność i wiara mnie podbudowują. 🙂
Dzięki wielkie, Aksiuniu!
Ps. Niech Słowa zawsze wracają do nas obu. 🙂
PolubieniePolubienie
I to jest dobre życzenie, nawet na toast herbatą dobre 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Słowa wyszły zapewne na spacer jesienny i niebawem powrócą;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Myślisz? To w sumie niech im na zdrowie wyjdzie!
Dziękuję, że jesteś. 🙂
PolubieniePolubienie
Dom tęskni, bo przecież domownicy zawsze zostawiają w nim cząstkę siebie. Zwłaszcza, jeśli dłużej tam mieszkają. Dom tęskni podobnie jak mój Buddy kiedy nas dłużej nie ma… I podobnie jak przyjaciele, zwłaszcza ci blogowi 😉
Dobrze Was znowu widzieć 🙂 Uściski dla Ciebie i Dzieciaków 🙂 (bo z Igotatą już się widzieliśmy 😉 ).
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, Celcie. Jak odpowiedzieć na tak miłe słowa powitania?
Chyba tylko – i wzajemnie…
Cudownie się wraca, gdy jest do kogo.
Dziękuję, że jesteś. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba