Bliżej nieba w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim

IMG-20180927-WA0005

Zgodnie z obietnicą dziś opowiem o naszej sierpniowej wizycie w teatrze.
Żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej. I tu nawet nie chodzi o czas.
O to, że spektakl (a właściwie dwa spektakle) przestał intensywnie pulsować pod moją skórą, twarze aktorów rozmyły się, głosy ucichły, a emocje zgasły…
To nie to… Czasem wystarczy jeden telefon z wiadomością, po której wakacje, teatr, Norwegia natychmiast tracą na znaczeniu. Niestety, każdy to zna…
A jednak piszę, bo zobowiązałam się.
A jednak piszę, bo… lubię pisać i lubię teatr; bardzo brakuje mi go na emigracji.

Tęsknię za deskami scenicznymi, kurtyną, dźwiękiem dzwonku oznajmiającego, że oto za chwilę, zacznie się widowisko, że oto przez mniej więcej dwie godziny zadzieje się magia – zostanie wykreowany nowy świat…

Tak się składa, że do Oslo wylatywaliśmy z Gdańska, a w Gdańsku są teatry, nawet kilka. Niestety latem sezon urlopowy obejmuje też przybytki sztuki.
Jednak dopisało nam szczęście!
Gdański Teatr Szekspirowski był otwarty i w niedzielę, po południu, miała zostać wystawiona sztuka Szekspira pt.: „Wesołe kumoszki z Windsoru”.

IMG_20180910_165947_1

Miejsca siedzące wykupiono, ale załapaliśmy się na „stojące”. Nie grymasiliśmy. Cieszyliśmy się, dostaliśmy bilety do teatru (w przyzwoitej cenie 20 zł od osoby).
W tamtym momencie o Gdańskim Teatrze Szekspirowskim wiedzieliśmy niewiele, żeby nie powiedzieć: nic.
Może to i lepiej? Zostaliśmy zaskoczeni? A bo to raz!
Oglądanie przedstawienia na stojąco może nie było najbardziej komfortowe, ale miało jeden wielki plus – umożliwiło bardzo bliski fizycznie kontakt ze sztuką.
Słyszeliśmy lekkie skrzypienie desek pod stopami aktorów, mogliśmy studiować ich twarze, ba, liczyć kropelki potu na czole.
Dostrzegaliśmy emocje czające się w zmarszczkach, na czole, w kącikach warg, w spojrzeniu…
Bliżej sceny niż widowni. Bardziej jako postaci sceniczne aniżeli widzowie…

Zegar zwariował. Pomyliliśmy epoki, nagle znajdując się w siedemnastym wieku.
Już nie w Polsce, a w Anglii! Ale czy to ważne?
Polska, Anglia – niebo jednakowe!

IMG-20180927-WA0008

I to niebo też przyszło dziś do teatru. Bez biletu…
Dach budynku otworzył się jak okładki książki.
Albo jak most zwodzony, czy może wieko szkatułki.

Oglądaliśmy „Wesołe kumoszki” niczym widzowie z epoki elżbietańskiej, pod gołym niebem, blisko sceny.
Aktorzy biegali między nami, zwracali się wprost do nas. Mój małżonek wpadł w oko jednej z głównych postaci, kobieta objęła go ramieniem upierając się, że to jej mąż. Coś takiego! Przez chwilę ogarnęły mnie wątpliwości…
Fabuła przedstawienia jest stara i powszechnie znana: intryga uknuta przez dwie zaprzyjaźnione mieszczki, panią Page i Panią Ford, wobec niewiernego, rubasznego pana Johna Falstaffa.
Ale żarty są współczesne, tak jakby stary i nowy teatr uścisnął sobie dłoń, ba, nawet piątkę przybił.
I jest tak jak w komedii być powinno – śmiesznie, zabawnie, wesoło, groteskowo.
Aktorzy zrobili wspaniałą robotę!
Pan Grzegorz Gryl w roli głównego bohatera był bardzo przekonujący.
Tytułowe „kumoszki” okazały się sprytne, mądre, a w dodatku piękne.
Niezapomnianą postać wykreował utalentowany Marcin Miodek w roli sługi Piotra Tumana. Mistrz zabawnych min i karykaturalnych ruchów – rodem z kreskówki!
Moje uznanie wzbudził też kunszt aktorski Piotra Witkowskiego, artysta idealnie wcielił się w zmanierowanego francuskiego doktora Camisa.

I wiecie co?
W Gdańskim Teatrze Szekspirowskim spodobało nam się do tego stopnia, że… poszliśmy na jeszcze jeden spektakl! W kolejną niedzielę.

IMG-20180927-WA0002

W drodze powrotnej z Oslo lądowaliśmy przecież ponownie na lotnisku w Gdańsku. Mogliśmy od razu wsiąść do pociągu i jechać do rodziny, do dzieci, za którymi naprawdę zdążyliśmy zatęsknić.
Ale… akurat za parę godzin na deskach teatru miał być wystawiany „Zakochany Szekspir”! Ponoć hit! Wiedzieliśmy, że taka okazja długo się nie powtórzy!
Cóż… Do domu wróciliśmy późniejszym pociągiem. Uśmiech

Wcześniej poszliśmy na randkę z Szekspirem, a właściwie to Szekspir randkował z Wiolą de Lesseps. I znów daliśmy się porwać przedstawieniu!
Było jeszcze więcej atrakcji niż w „Kumoszkach”, bo na scenie pojawił się pies (i grał fantastycznie!) oraz chłopiec, mający „na oko” dziesięć lat (i też grał fantastycznie!).
W tytułowego bohatera tym razem wcielił się przystojny Michał Jaros, a partnerowała mu piękna Marta Herman.
Niestety (choć tak naprawdę to dobrze i słusznie) w czasie trwania widowiska nie wolno robić zdjęć, toteż niewiele mam Wam do pokazania.
Wyjątek stanowiła przerwa. Wówczas można było wyjąć z torebek aparaty, telefony i „pstrykać” do woli. Szekpir i Wiola byli tak pochłonięci sobą, że wcale im to nie przeszkadzało, oni nawet o przerwie zapomnieli… Puszczam oczko

IMG-20180927-WA0004

Wielu aktorów rozpoznaliśmy już z „Wesołych kumoszek” i przywitaliśmy ich z radością, niczym starych znajomych. Talent komediowy Marcina Miodka znów nas rozbawił.

A nogi? Nawet nie bardzo bolały!
Tym bardziej, że drugą część przedstawienia (po przerwie), za przykładem innych widzów, oglądaliśmy w pozycji siedzącej (wykorzystując fotele osób nieobecnych).
Ale to już była całkiem inna perspektywa…

IMG-20180927-WA0007

Ten wpis został opublikowany w kategorii Polska i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

14 odpowiedzi na „Bliżej nieba w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim

  1. jotka pisze:

    Cóż mogę powiedzieć? zazdroszczę jak diabli, ale i ciesze się razem z Wami i jestem dumna, że mamy w Polsce taki teatr!

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Jotko, i wiesz, ponoć to jest jedyny na świecie teatr z otwieranym dachem.
      A jego drewniany wystrój naprawdę odzwierciedla styl epoki elżbietańskiej z przełomu XVI i XVII w. Mimo to, w internecie, trafiłam na sporo negatywnych opinii na temat tejże budowli (zła akustyka przy otwartym dachu, miejsca stojące niewygodne, a siedzące mają ograniczoną widoczność). W każdym razie nam się podobało.

      Polubienie

  2. oko pisze:

    Holandia jest wolna od teatrów? nie da się obejrzeć przedstawienia?
    myślałem, że nostalgie dotyczą raczej ludzi/zwyczajów/potraw, względnie okolic – miasta z dzieciństwa, gór/morza, ale teatru? zaskoczyłaś mnie.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Ano widzisz… Za teatrem też się ckni. 🙂
      Oczywiście w Holandii ich pełno, ale moja znajomość języka nie na takim poziomie, by zrozumieć trudniejsze słownictwo, zdania bardziej złożone, nie wspominając o gierkach słownych, niuansach, dowcipach, idiomach…
      A poza tym pojawia się problem logistyczny: z kim „dziecki” zostawić?

      Polubienie

  3. Coś takiego! Nie słyszałam, teraz zastanawiam się, czym ślubnego przekupić, by wybrał się ze mną… I kiedy… Kalendarz zapchany, coś wymyślę. Dzięki za wpis 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  4. Celt Peadar pisze:

    Tak z ciekawości „psiego taty” – jakiej rasy ten piesio na scenie? 🙂

    Osobiście byłem w teatrze dwa razy – w tym samym miejscu (krakowska „Bagatela”) na dwóch różnych spektaklach, z wycieczkami szkolnymi. W gimnazjum na „Tajemniczym Ogrodzie”, a w liceum na „Mayday 2”.

    Z kolei odnośnie „Wesołych kumoszek”, mała anegdota… W 1917, król WB Jerzy V, ze względu na dominujące w społeczeństwie nastroje antyniemieckie, zmienił nazwę dynastii z niemieckiego „Sachsen-Coburg und Gotha” na Windsor. Kuzyn króla: cesarz niemiecki Wilhelm II, na poły oburzony na poły rozbawiony stwierdził, że teraz będzie chodził do teatru na „Wesołe kumoszki z Sachsen-Coburg und Gotha” 😀

    Pozdrawiam gorąco!

    Polubione przez 1 osoba

  5. agacia336 pisze:

    Ale fajnie!
    Lubie Szekspira, ale „Kumoszek” chyba nie czytalam. Czas nadrobic! Tylko musialabym dorwac polskie tlumaczenie. Probowalam kiedys przeczytac cos Szekspira w orginale i poleglam! 😀

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Agaciu, wcale się nie dziwię! Wyobrażam sobie, że jest to język z jednej strony poetycki, a z drugiej bardzo archaiczny. Ciężki w odbiorze zwłaszcza dla obcokrajowców.
      I tak Cię podziwiam za podjęcie próby. 🙂

      Polubienie

Dodaj komentarz