Stolice zwykle lubią patrzeć na innych nieco z wysoka, z górnych pięter „szklanych domów”. Lubią też patrzeć nieco z ukosa…
Mają przecież wszystko: zabytki, galerie handlowe, metro, tramwaje. Kalejdoskop imprez. Moc możliwości. Korki i smog…
A jednak stolica Norwegii bardziej przypomina kumpla z sąsiedztwa!
Oslo za nic ma wielkomiejskie zwyczaje!
Nie błyszczy, ale może się podobać; nie porywa, ale daje się polubić.
Całkiem przyjemnie się je zwiedza, bo nie męczy.
To, co? Ruszacie z nami?
Z lotniska do miasta stołecznego przyjechaliśmy pociągiem.
Nie sposób przegapić właściwiej stacji, bo w Oslo nie ma dworców: wschodnich, zachodnich, głównych, pobocznych. Jest tylko Oslo Sentralstasjon. A stamtąd, w kierunku centrum, prowadzi w zasadzie jedna ulica, słynna Karl Johans Gate. Jednak zanim nią podążymy, na chwilę udamy się w przeciwnym kierunku, do gmachu Opery i Baletu.
Norweska Opera Narodowa
To widok znany z pocztówek: bryła z białego marmuru i szkła wynurza się z morza niczym perła. Można wspiąć się na dach budynku, poczuć w nozdrzach orzeźwiającą norweską bryzę, objąć wzrokiem Oslofjord. W dodatku całkiem za darmo.
Trzy głębokie wdechy i ruszamy w kierunku, wspomnianego wcześniej, głównego deptaka Karl Johans.
Ulica Karl Johans
Po drodze mijamy różne zabytki, sklepy, hotele, kawiarnie.
Nad naszymi głowami kołyszą się różnokolorowe miśki. Dlaczego akurat misie?
Dlaczego nie renifery? Nie pytajcie, bo nie wiem. W każdym razie miśki są urocze, poprawiają humor i odwracają uwagę od wysokich norweskich cen.
A propos – jakże się myliłam uważając dotąd, że w Holandii życie jest drogie!
W zestawieniu z Norwegią “Wiatrakowo” oferuje bardzo przystępne ceny.
W każdym razie w Oslo za kawę z bułką cynamonową (kanelbolle), lokalnym przysmakiem, płacimy tyle samo co za porządny obiad w Gdańsku!
Lepiej popatrzeć na miśki! 😉
Parlament Storting
Idziemy dalej. Z prawej strony mijamy katedrę, a z lewej budynek rządowy.
To tutaj, w lipcu 2011, na dwie godziny przed masakrą na wyspie Utoya, podłożył bombę Breivik. Przed siedzibą parlamentu rozciąga się park z fontannami (które zimą zmieniają się w lodowiska), rzeźbami i Teatrem Narodowym.
Ratusz
W kolejnej przecznicy swoimi dwiema wieżami wita nas ratusz miejski.
Co roku, w rocznicę śmierci Alberta Nobla (10 grudnia) w tym właśnie miejscu zostaje przyznawana pokojowa Nagroda Nobla. Koniecznie trzeba wejść do środka budynku, tym bardziej, że zwiedzanie jest darmowe i dostępne dla wszystkich. Wnętrze zaskakuje i zachwyca: wszystkie ściany są ozdobione malowidłami norweskich artystów (przedstawiają sceny z historii i życia Skandynawii).
Aker Brygge
Zaraz za ratuszem mijamy Centrum Pokojowe Nobla, w którym są organizowane wystawy poświęcone laureatom nagrody oraz współczesnym światowym problemom (migracja, wojny, godność człowieka). Tu mieści się również przystań promów.
Aker Brygge jest nowoczesną, ciekawą architektonicznie dzielnicą Oslo.
Modernistyczne apartamentowce współistnieją ze starymi stoczniowymi budynkami.
Nocne życie Oslo tu ma swój adres. Chwilę odpoczywamy na przystani, po czym wracamy na końcowy odcinek głównej arterii Karl Johans.
Pałac Królewski
Wszystkie drogi prowadzą do zamku, a ta jedna na pewno. Pałac nie oszałamia bogactwem i przepychem. Teraz stoi opustoszały, gdyż latem rodzina królewska przebywa poza miastem. Za to, 17 maja, w Dniu Konstytucji (najważniejsze święto państwowe dla Norwegów) monarsza familia pozdrawia lud z balkonu.
Co prawda ulica Karl Johans już się skończyła, ale my idziemy dalej.
Pokonujemy pałacowe ogrody i udajemy się w kierunku słynnego parku rzeźb Vigelanda.
Mamy do pokonania szmat drogi (ok. 3 km).
Można też wsiąść w tramwaj nr 12 i pojechać bezpośrednio do celu.
Park Frogner
Do parku docieramy nieco zmęczeni, na dodatek rosi nas mżawka, a aparat fotograficzny znów zaczął się zacinać i odmawiać współpracy.
Jakie szczęście, że można robić zdjęcia telefonem! Naprawdę jest co uwieczniać!
Park zamieszkują rzeźby. Wszystkie są dziełem jednego artysty – słynnego norweskiego rzeźbiarza Gustava Vigelanda. Przedstawiają ludzi – płód, niemowlęta, dzieci, kobiety, mężczyzn, starców…
Przyłapani w różnych sytuacjach, zastygli w rozmaitych pozach. Zupełnie nadzy. Przyodziani jedynie w emocje…
Najpierw powstała Fontanna, a potem reszta (w tym Monolit, czyli sławetna kolumna składająca się ze 121 splecionych postaci).
Vigeland nigdy nie tłumaczył znaczenia swoich rzeźb.
Pozwalał odbiorcom na własną interpretację.
Można się zgorszyć, można się przerazić, ale można też zachwycić się czy po prostu zatrzymać się i podumać nad ludzkim losem. Trzeba uścisnąć rączkę (to “na szczęście”!)najsłynniejszej rzeźbie – rozwrzeszczanemu chłopczykowi, który ponoć przedstawia syna artysty.
Dużo chodzenia, dużo wrażeń, dużo emocji…
A przed nami powrót (też na piechotę) do miasta i spotkanie z tatą.
Czeka nas nocleg w domu studenckim, jedna z najtańszych opcji (która i tak okazuje się droga). Następnego dnia, po skromnym śniadaniu (sucha bułka, jogurt i woda)kontemplujemy sztukę w Galerii Narodowej.
Galeria Narodowa
Przed neorenesansowym budynkiem wije się dość długa kolejka. Nie mamy wyboru, musimy w niej stanąć, dziś opuszczamy Oslo i nie będzie okazji, by tu wrócić.
A Igotata bardzo chce zobaczyć „Krzyk” Edvarda Muncha!
Na szczęście wężyk porusza się dość sprawnie. Nie żałujemy ani chwili czekania.
Galeria odwdzięcza się dziełami artystów norweskich, ale też innych – światowego formatu. Jest „Autoportret z oderwanym uchem” Vincenta van Gogha.
Są dzieła moich ulubionych impresjonistów Maneta, Cezanne, Gaugina.
Oprócz słynnego „Krzyku” możemy zobaczyć inne dzieła Muncha m. in. „Madonnę” i „Dziewczęta na moście”.
Życie nie oszczędziło malarza, mając zaledwie pięć lat stracił mamę, potem siostrę.
Zmagał się z alkoholizmem, silną nerwicą, panicznym strachem przed chorobami i śmiercią. Swoje lęki Munch nurzał w farbach i rzucał na płótno, dlatego jego obrazy są pełne ekspresji, nawet na swój sposób demoniczne.
Zwiedzanie Galerii Narodowej to czysta przyjemność i wrażenie namacalnego kontaktu z wielką sztuką.
Zazwyczaj po wizycie w takim miejscu człowiek wychodzi bardzo zmęczony ilością eksponatów i ogromem dzieł, a w przypadku tejże galerii, przeciwnie, energii przybywa. Wbrew nazwie muzeum nie jest jakieś bardzo wielkie, całość można zwiedzić w ciągu dwóch godzin.
Niestety, Galeria Narodowa, okazuje się naszym ostatnim punktem zwiedzania Oslo.
Mam ogromny niedosyt, bo pragnęłam zobaczyć jeszcze parę rzeczy.
Bardzo ciągnęło mnie na skocznię narciarską Holmenkollen, z której nie dość, że podobno rozciąga się piękna panorama na miasto i fiord, to jeszcze za sprawą specjalnego symulatora można przez chwilę poczuć się jak skoczek narciarski i doświadczyć „lotu” a la Robert Johansson.
Tym razem nam to nie dane. Musimy jeszcze dotrzeć do taty po samochód, a następnie udać się w południowe rejony Norwegii, w odwiedziny do mojego kuzynostwa.
Dlaczego na wakacjach czas wcale nie chce płynąć wolniej? 😉
Chyba blogi ostatnio nie lubią komentatorów, jeden komentarz mi wcięło.
Słyszałam, ze Norwegia jest droga, zwłaszcza dla przeciętnego Polaka.
Z opisu wynika, że to faktycznie przyjazne miasto, a Wy widzieliście chyba najciekawsze miejsca 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie dostałam, Jotko, poprzedniego komentarza – chyba faktycznie gdzieś przepadł.
To prawda, staraliśmy się zobaczyć najciekawsze rzeczy w Oslo, ale tej skoczni narciarskiej nie mogę przeboleć.
Jeszcze można było zwiedzić twierdzę, muzeum Wikingów, muzeum Muncha, muzeum Ibsena oraz taki punkt widokowy, który posłużył Munchowi jako tło do obrazu „Krzyk”.
W przewodniku polecają też, by popłynąć promem (jakieś 20 min) na pobliską wyspę ujrzeć typową norweską plażę. Nam się nie udało.
A ceny faktycznie ogromne!
PolubieniePolubienie
Czyli nic się nie zmieniło. Ja chyba byłam we wrześniu i pogoda była już bardziej senna – poza parkiem rzeźb nie podobało mi się nic, było szaro, zimno i drogo. …wniosek – trzeba jednak patrzeć na pogodę regionu, gdzie się człek wybiera 😉 Super, że Wam się podobało 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czyli nic się nie zmieniło. 😉
Tak, Skandynawia jest chłodna i chyba lato jest najlepszą porą, by ją odwiedzić.
Gdy wsiadaliśmy do samolotu w Gdańsku, upał był niesamowity, a jak wysiadaliśmy w Oslo, czułam chłodne powietrze drażniące stopy (więc zanim się do niego przyzwyczaiłam przez kilka dni chodziłam w skarpetkach. 😉 Ale jak już oswoiłam się z tą nagłą „jesienią”, to zaczęło mi się podobać (choć szału nie było).
Natomiast norweskich cen do końca nie mogłam oswoić. 😉
PolubieniePolubienie
Rzeźby Vigelanda zrobiły na mnie wielkie wrażenie, naprawdę zostawiają pole do interpretacji. Zazdroszczę też wizyty w Galerii Narodowej 🙂 Dziękuję za wycieczkę po mieście, w którym jeszcze nie byłam 🙂 pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Proszę bardzo, Iwonko! Cieszę się, że mogłam podzielić się swoimi wrażeniami.
Te rzeźby Vigelanda mnie też bardzo poruszyły, w parku było ich ponad 200, a każda inna, niektóre bardzo zwracały uwagę nietypową pozą, skrajnymi emocjami na twarzy.
Zapada w pamięć. Pozdrawiam. 🙂
PolubieniePolubienie
Norwegia chyba staje się modna turystycznie, bo w tvn też pokazywano migawki z Oslo. Podkreślano także drożyznę, ale kiedy się wydatki podzieli na ilość zwiedzonych miejsc, sumę zebranych wrażeń, to chyba każdy dojdzie do wniosku, że raz w życiu warto odbyć taką podróż. Z przyjemnością obejrzałam miasto, widziane waszymi oczami. Pozdrawiam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
O, jak miło! Serdecznie dziękuję za komentarz i odwiedziny.
Nawet nie wiedziałam, że Norwegia jest w modzie.
W sumie nie ma się co dziwić, bo kraj jest piękny (góry, fiordy, wodospady).
A minusy są w zasadzie tylko dwa: drogo i zimno. 😉
Pozdrawiam. 🙂
PolubieniePolubienie
dzieci ujeżdżające mamę – to doznanie trudne do zapomnienia, choć prawdziwe. organizm broni się przed tą konkluzją, ale to prawda niestety.na szczęście czas rewanżu też się zdarza.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Fakt – mama „ujeżdżana” przez dzieci zapada w pamięć, ale również tatuś pełniący władzę nad czterema bobasami (walczący z nimi?, opędzający się od nich?) jest bardzo interesujący…
Czas rewanżu na ogół się zdarza, ale niestety – bywa i tak, że dziecko do końca życia rządzi rodzicem.
PolubieniePolubienie
Bardzo ciekawe są te rzeźby:) I całe Oslo. Chciałabym zobaczyć „Krzyk”. To jeszcze przede mną:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Przed Tobą, Kalipso…
I dobrze, bo fajnie móc na coś czekać, coś sobie wyobrażać.
Oslo jednak nie ma nic z blichtru stolicy, więc oczekując pięknych monumentów czy bardzo nowoczesnych budynków, można się nieco rozczarować.
Nie czuć tam atmosfery metropolii, raczej aurę i spokój małego miasta.
Takie dość ciche jest i chłodne, ale ma swój urok.
PolubieniePolubienie