Jesień z Okruszkiem

IMG-20181031-WA0007

Drodzy Czytelnicy, skoro czytacie teraz moje słowa, to dobry znak – mianowicie: jeszcze mnie nie opuściliście. Dziękuję Wam za to pięknie, a w dowód wdzięczności przesyłam mój najwspanialszy uśmiech (taki z dołeczkami w policzkach i chochlikami w niebieskich oczkach).
Dlaczego tak się podlizuję? Ano po prostu mam świadomość, że ostatnio bardzo zaniedbałam mój „Pamiętnik ”. Schudł biedaczyna, zmizerniał!
Kiedyś był taki okazały – moje liczne przygody i rozmyślania rozpychały mu „brzuszek”, a teraz dziennik niknie w oczach…

Bo wiecie, najpierw były wakacje, a potem zaczęła się szkoła.
Do tego doszły zajęcia dodatkowe i… czasu jakby ubyło!
Zatem mój cudny uśmiech jest zarówno formą przeprosin, jak też prośbą o wyrozumiałość.

IMG-20181031-WA0001

Pamiętacie, jak w ostatniej notatce pisałam o wrześniowym stresie i obowiązkach?
Nie wiem, jak to możliwe, ale tym wpisem chyba wywołałam wilka z lasu!
Bo dopiero wtedy tak naprawdę wszystko się zaczęło! Wilk przyszedł i zaczął wyć.
A mama z nim, bo bolał ją ząb. Mama z bolącym zębem wcale, ale to wcale,  mi się nie podobała. Uważam, że rodzice zawsze powinni być w dobrej formie.
Nic nie powinno przeszkadzać im w opiece nad dziećmi.
Przecież sensem istnienia rodziców jest zabawianie swych pociech, prawda?
A mamie z bolącym zębem daleko do bycia fajną i zabawną, serio!

A potem doszły jeszcze inne smutki i zmartwienia (bo ponoć nieszczęścia chodzą parami), ale… nie będę tutaj o nich pisać.
Zachowam ostrożność i dyskrecję… w obawie przed leśnymi wilkami!

IMG-20181031-WA0049

Ale co ja tyle o tych wilkach…? Już wiem! To pewnie przez dzisiejsze Halloween!
Niektórzy opowiadają straszne historie, inni wystawiają wyszczerzone dynie w oknach…
A mnie te dynie jakoś wcale nie przerażają, co najwyżej wywołują burczenie w brzuszku i tęsknotę za zupą dyniową lub ciastem z dyniowego puree.
Zresztą Holendrzy jakoś specjalnie nie przywiązują wagi do Halloween.
Oni celebrują własne święta i tradycje!
Już wkrótce, w dniu świętego Marcina, holenderskie dzieciaki będą chodzić po domach i śpiewać piosenki. A zaraz potem z Hiszpanii przypłynie święty Mikołaj ze Czarnymi Piotrusiami. Jest więc na co czekać i o czym myśleć…
Ponoć w życiu warto koncentrować się właśnie na dobrych rzeczach, bo wówczas one się spełniają. Mamusia mówi, że „dobro rodzi dobro”. I jeszcze: „dobro wraca”.

A zatem, żeby nie być gołosłowną (i na wszelki wypadek nie budzić wilków) skupię się teraz na samych pozytywnych wiadomościach, zgoda? No to jedziemy!
Po pierwsze – w ubiegłym tygodniu w Holandii trwały jesienne ferie.

IMG-20181031-WA0012

Nie jakoś długo, bo zaledwie tydzień, ale tyle wystarczyło, aby odpocząć, wyspać się, poleniuchować. Dopisało nam ogromne szczęście, ponieważ udało się nam wyjechać do Parku Landal.
Nie wiecie, co to takiego? Już wyjaśniam.
Landal to jest takie małe miasteczko, w którym znajduje się wszystko to, co tygrysy (czyli dzieci) lubią najbardziej.
Mieszka się w maleńkim (albo większym) domku i wesoło spędza czas.

IMG-20181031-WA0010

Pływa się w basenie, skacze na trampolinie, szaleje w sali z kulkami.
Można chodzić na spacery po pięknej okolicy, bawić się na placach zabaw, których przeważnie jest kilka do wyboru. Rzecz pewna: nudy tam nie ma!
Zresztą Miś Bolo (gospodarz Parków Landal) dba o wszystkie dzieciaki.
Czyta im książeczki, tańczy, proponuje rozmaite zajęcia.

IMG-20181031-WA0014

Wiecie, że ja się go już wcale nie boję?
Rodzice opowiadali, że gdy miałam niecałe dwa lata, to też byliśmy w Parku Landal (tylko w innej miejscowości). Ponoć w tamtym czasie na widok Misia Bolo reagowałam tak wielkim płaczem i tak potężnym krzykiem, że stojącym w sąsiedztwie ludziom pękały bębenki w uszach. Ma się tę moc, co?
Od maleńkości byłam dzieckiem wyjątkowym! Po prostu nadzwyczajnym…
Tak mi zostało do dziś…

IMG-20181031-WA0011

Tylko misia już się nie boję! Kumplujemy się.
To chyba dobra wiadomość, prawda?
To teraz zaserwuję Wam jeszcze lepszego newsa: otóż, moje rodzeństwo zdało kolejny egzamin z pływania. Iskra i Groszek nie są gorsi od holenderskich dzieciaków (pływających i jeżdżących na rowerze od kołyski) i w końcu także mogą pochwalić się dyplomem C.

DSCN9061

Wraz z mamą kibicowałam im w czasie trwania egzaminu.
Oczywiście na początku musieli nurkować i pływać w butach, długich spodniach i kurtkach. To takie holenderskie dziwactwo; ja już przyzwyczaiłam się do tego widoku, więc nie będę się nad tym specjalnie rozwodzić.
Zresztą kiedyś moja mama pisała o tym tu i tam (wprawdzie nie z takim polotem jak ja, ale co tam, niech się cieszy staruszka, że córka ją reklamuje).

DSCN9008

Ale, ale… Czy Wy też TO widzicie?
Co? Oczywiście moje dobre serce (cóż by innego?)!
Przymilam się mamie, wychwalam moje rodzeństwo…
Najwyższa pora, by w końcu wyrazić uznanie samej sobie!
Przecież ja również zasłużyłam na oklaski!

Posłuchajcie mojej historii, a potem bijcie brawo skandując me piękne imię.
Otóż, co roku na początku października, w całej Holandii odbywa się „Tydzień z książkami dla dzieci (Kinderboekenweek)”, którego głównym celem jest popularyzowanie czytelnictwa. Biblioteki i szkoły organizują w tym czasie liczne atrakcje i zawody. U nas, szkolną tradycją, stał się turniej pięknego czytania oraz konkurs plastyczny, w którym walczy się o „złoty pędzel”.
Moja, ponoć kreatywna i artystycznie uzdolniona, siostra zgromadziła w swej kolekcji już dwa zwycięskie pióra. Ba, w zeszłym roku także mój brat zdobył pierwszą nagrodę!

IMG-20181031-WA0004

On naprawdę potrafi nieźle rysować (oczywiście pod warunkiem, że ma na to ochotę).
Natomiast w tym roku wszyscy uczniowie wykonywali prace o przyjaźni (rzecz jasna, każda klasa na innym poziomie trudności).

Iskierka długo rozmyślała, jak „ugryźć” temat.
I w końcu wymyśliła (moim zdaniem – jej pomysł był pierwszorzędny).
Postanowiła, że narysuje las, w którym wszystkie zwierzęta żyją w zgodzie i przyjaźni.
W centrum chciała umieścić wilka i owcę – przytulonych, objętych i  wspólnie patrzących w tym samym kierunku.
Niestety, zanim swój pomysł zrealizowała, „sprzedała” go najlepszej koleżance.
A psiapsiółka nie omieszkała skorzystać z takiej okazji.
Z małymi modyfikacjami, wykonała naprawdę ciekawą pracę.

Moja “sister” też to dostrzegła i jeszcze przed ogłoszeniem wyników, przeczuwała, że tym razem w konkursie zwycięży właśnie jej przyjaciółka.
Zresztą mój brat też bez przerwy mówił o wykonanych pracach.
Od kilku dni zapowiadał, że w tym roku „złoty pędzel” znów będzie należał do niego…

IMG-20181031-WA0005

Tylko ja milczałam…
Zupełnie jakby ten temat w ogóle mnie nie interesował.
Aż mama dopytywała: „Okruszku, a czy wasza klasa nie bierze udziału w konkursie o przyjaźni?” 
Uparcie ignorowałam wszelkie pytania, aż w końcu mamusia machnęła ręką i sama sobie odpowiedziała: „Widocznie jesteście jeszcze za mali.”

Czy, wobec powyższego, możecie sobie wyobrazić, jakie było zdziwienie całej rodziny – mamy, taty, siostry i brata – gdy, po kilku dniach niecierpliwego czekania, okazało się, że złoty pędzel należy do… Okruszka?!

IMG-20181031-WA0045

Tak, tak… Dokładnie. Taką niespodziankę wszystkim sprawiłam.
Mimochodem, z łatwością, poniekąd przy okazji, niemalże od niechcenia, tak zwyczajnie, że aż banalnie, PO PROSTU zajęłam pierwsze miejsce w swojej kategorii wiekowej.
Teraz poproszę o oklaski (i dlaczego muszę się ich sama dopraszać?)! Puszczam oczko

Żeby oddać sprawiedliwość rodzeństwu dodam, że brat i siostra zostali nagrodzeni „brązowym” pędzlem.
Jednak Iskierka sprawiała wrażenie, jakby się wcale z tego nie cieszyła, a wprost przeciwnie. Nie wiem, co ją bardziej bolało: czy to, że zajęła trzecie miejsce, czy że jej przyjaciółka otrzymała pierwsze?
Przez kilka dni wyglądało na to, że przyjaźń rozsypie się jak domek z kart.
Na szczęście tak się nie stało, dziewczynki chwilę popatrzyły na siebie wilkiem (ach, znów ten niedobry wilk przypomina o sobie), po czym pogodziły się i  kolegują się po dziś dzień.
I niech już tak zostanie (w końcu ja też lubię koleżankę siostry i byłoby mi przykro, gdyby nagle przestała nas odwiedzać)! Dlatego trzymałam kciuki za pojednanie. Jak widać – skutecznie, bo… – pamiętacie? – “dobro rodzi dobro”…
A tymczasem żegnam się z Wami z uśmiechem (tym, który lubicie najbardziej). Uśmiech

IMG-20181031-WA0008

Ten wpis został opublikowany w kategorii Z pamiętnika Okruszka i oznaczony tagami , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

10 odpowiedzi na „Jesień z Okruszkiem

  1. jotka pisze:

    Okruszku, ależ sie u Was dzieje, nie nadążam 🙂
    Takich ferii Wam zazdroszczę, chociaż u nas teraz 4 dni wolne od szkoły, więc to też coś.
    Październik to u nas Miesiąc Bibliotek Szkolnych, więc także są konkursy, spotkania i wiele rzeczy ku rozwojowi czytelnictwa.
    Gratulacje dla Waszej trójki, bo odnosicie same sukcesy, tak trzymać i choć pływanie w basenie w pełnym rynsztunku wydaje się dziwne, to w praktyce może byc bardzo przydatne.
    Pozdrowienia dla wszystkich:-)

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Jotko, moja mama też często mówi, że za nami nie nadąża.
      I w ogóle – za wszystkim. Wciąż ma jakieś zaległości.
      Może to cecha dorosłości?
      Dlatego ja tam wolę być dzieckiem jak najdłużej. 🙂
      Dziękuję za wyjaśnienie odnośnie Miesiąca Bibliotek Szkolnych – no właśnie,
      w Holandii te konkursy i akcje czytelnicze są chyba z tego samego powodu.
      Widocznie to międzynarodowe wydarzenie. 😉
      Dziękuję za miłe słowa!
      A skoro masz cztery dni wolnego, to koniecznie i Ty wypocznij. 🙂

      Polubienie

  2. kalipso pisze:

    Gratuluję:))) Piękna praca!!! Rodzeństwu także gratuluję, szczególnie umiejętności pływania na taaaakim poziomie:) W kurtkach… To niesamowite:)
    Bardzo tam u Was ciekawie, tyle się dzieję. Pamiętaj, Okruszku, o pamiętniku, karm go opowieściami.

    Polubienie

    • Igomama pisze:

      Jak ładnie to napisałaś, Kalipso: „karm go opowieściami”. Pięknie!
      Czuję, że tak właśnie powinnam robić.
      Tylko, jak znaleźć czas zarówno na przeżywanie przygód, jak też na opisywanie ich? 😉
      Tym bardziej, że to drugie – jest znacznie trudniejsze.
      Dziękuję za gratulacje!

      Ps. Moje rodzeństwo twierdzi, że pływanie w kurtkach i spodniach nie jest niczym wyjątkowym, tylko trzeba się przyzwyczaić, że ubranie staje się ciężkie i spowalnia ruchy.

      Polubienie

  3. kalipso pisze:

    Znaleźć czas… Wiem coś o tym:)
    Dużo nauki pływania przede mną, żeby umieć pływać z tym ubraniem na sobie.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Kalipso, widocznie taki etap w życiu mamy, że tego czasu wciąż nam za mało (a jak w końcu wieczorem czas się pojawia, to z kolei sił i energii brakuje, prawda?).
      Kiedyś będziemy miały czasu aż nadto i wtedy będziemy pewnie tęsknić za czym innym…

      A pływaniem w ubraniu głowy sobie nie zaprzątaj, szkoda Twego czasu i energii. 😉
      Ściskam mocno i serdecznie
      (tym razem Mama Okruszka) 😉

      Polubienie

  4. Auu, to musiało zaboleć, jak przyjaciółka skradła pomysł, a potem nagrodę! Dzielna Iskierka, że nie przeszło do rękoczynów.
    I dzielny Okruszek, za to ‚mimochodem” uzyskane miejsce, brawo 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Rękoczyny nie leżą w delikatnej naturze Iskierki. Odreagowywała inaczej. 🙂
      Ale takie rzeczy bolą, faktycznie.
      I zdarzają się przecież całkiem często w dorosłym życiu, w pracy, gdy ktoś komuś skrada pomysł z biurka i biegnie z nim do szefa. 😉
      Może trzeba się uodpornić i iść dalej? 🙂
      Dla Iskierki to była lekcja, na szczęście teraz się z tego śmieje, a przyjaźń trwa.

      A Okruszek nie wiem, co tam wymyśli „mimochodem” następnym razem… 😉

      Polubienie

      • To Iskierce będzie trudno 😦 Owszem, zdarzają się w dorosłości, ale to już mniej boli, bo po kilku takich akcjach człowiek wie, że może się czegoś takiego spodziewać. A dziecko jeszcze nie wie.
        Okruszek powinien mieć własny ‚fanklub’ 😉

        Polubione przez 1 osoba

        • Igomama pisze:

          Iskierka będzie musiała się znieczulić na tego typu sytuacje.
          To przyjdzie z wiekiem. Wiem po sobie, bo ja byłam podobna, wszystko brałam do siebie.
          Teraz łatwiej mi machnąć ręką i iść dalej, robić swoje, nie przeżywać, nie sączyć się w smutkach i poczuciu krzywdy.

          Kochana, Okruszek to już ma swój „fanklub”, podobnie jak Twoja Żaba. 🙂

          Polubienie

Dodaj komentarz