Wspominałem o naszej pierwszej wizycie w Livorno, gdy w zasadzie nadbrzeże i atrakcje tam usytuowane przemknęły nam przed oczami, widziane jedynie przez szyby samochodowe, w czasie krótkiej rundki honorowej po tej okolicy. Ostatniego dnia naszego pobytu w Toskanii postanowiliśmy wrócić w to miejsce – prognozy obiecywały deszczowy dzień, wybraliśmy więc atrakcję „pod daszkiem” – Oceanarium.
Ostatecznie pogoda dopisała, dzięki czemu mogliśmy też pospacerować po nadbrzeżu, ale z odwiedzenia oceanarium nie zrezygnowaliśmy. Miejsce ma swój urok: można tu obejrzeć bardzo szeroką gamę fauny z różnych akwenów na całym świecie.
Począwszy od niewielkich ryb i bezkręgowców, po wielkie rekiny i żółwie morskie.
Stanowiska opisane są po włosku i angielsku, możemy się więc dowiedzieć, gdzie poszczególne stworzonka żyją i czym się żywią.
Wnętrze prezentuje się równie ciekawie: ściany kształtowane są często w skaliste wybrzeża, rafę koralową.
W pewnym momencie woda otacza nas ze wszystkich stron – nad nami przemykają piękne płaszczki, łatwo ulec iluzji i uznać, że ryby fruwają nad naszymi głowami.
Znajdziemy tu też niewielki pokój dla najmłodszych, gdzie mogą znaleźć się w brzuchu rekina, czy przyodziać się w żółwiową skorupę, czekając aż rodzeństwo skorzysta z mieszczącej się tuż obok toalety.
Morska ekspozycja zajmuje cały parter budynku, na piętrze zaś robi się zdecydowanie suszej.
Odnajdziemy tu rozmaite gady, duże i małe, głównie różnego rodzaju jaszczurki.
Całe piętro oplecione jest szklanymi rurkami, którymi śmiało przemykają mrówki. Jedna ze ścian przedstawia przekrój mrowiska, na którym widzimy niewielkie insekty pracowicie przemykające korytarzami od komory, do komory.
Na piętrze znajduje się też taras, z którego otwiera się przed nami piękna panorama nadbrzeża, z morzem szalejącym niemal na wyciągnięcie ręki.
Przyznam, że wielkość samego celu naszej wycieczki nieco rozczarowuje, biorąc też pod uwagę ceny biletów. Mimo to nie żałuję, że zdecydowaliśmy się na tę wizytę. Dzieciaki co i rusz zachwycały się barwnymi stworzeniami morskimi.
W zachwytach tych wtórowała im Igomama.
Samo nadbrzeże jest świetnym miejscem na długi spacer: co prawda prócz szumu morza towarzyszyć nam będzie też szum aut mknących przymorską ulicą, ale ten pierwszy jednak mimo wszystko zwycięża rywalizację. W czasie spaceru odwiedzamy jak zwykle miejsce na „g”. Myśli nie rozwijam, by nam nie zarzucono, że w tej Italii to my tylko o jednym myśleliśmy. To pomówienie: zawsze braliśmy przynajmniej dwie…
Po spacerze przyszła pora na zakupy. Wybraliśmy się do miejsca, które polecili nam przyjaciele. Sklepik, w którym wino kupuje się na wiadra. Budynek niepozorny a w środku – potężne, winne cysterny. Każdego wina można skosztować, by wybrać to, które pasuje nam najbardziej. Nam nie udało się na miejscu podjąć decyzji, wróciliśmy więc z pięciolitrowymi kartonami każdego z dostępnych trunków. Do tego miody, wędliny…
Wreszcie – wróciliśmy na nasz nocleg. Przed nami ostatnia noc przed powrotem do Holandii. Rodzice dopijają ostatnią butelkę toskańskiego wina. Ostatnie dni majowych wakacji i w głowie już kolejna, dwudniowa przeprawa przez połowę Europy. Na szczęście prócz tego cała masa wspomnień z ostatniego tygodnia z okładem…. Do zobaczenia, Toskanio! Już myślimy o powrocie. Wszak Florencja, Siena, tyle miejsc jeszcze do odwiedzenia…
Nie jestem miłośniczką podróży, ale kiedy na jakimś blogu czytam posty z pobytu w innych krajach, to wzrasta we mnie pragnienie, by mój 35 letni syn z partnerką, mogli sobie pozwolić na chociaż jedną taką eskapadę, bo wrażenia i wspomnienia mieliby fantastyczne. Pozdrawiam całą ferajnę.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Wypada więc życzyć im tego samego, zarówno Tobie jak i synowi. 🙂
PolubieniePolubienie
zadowolone minki całej rodzinki pozwalają uznać podróż za udaną.pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Była bardzo udana, choć tak wiele planów powstawało z dnia na dzień. Wiele zawdzięczamy „miejscowym”, którzy co i rusz podsuwali nam miejsca warte odwiedzenia oraz przyjaciołom, którzy chętnie pokazywali nam „swoje miejsca”, czyniąc całość jeszcze bardziej wyjątkową (jak sklepik winnicy, do którego nigdy bez ich wskazówek byśmy nie trafili).
PolubieniePolubienie
Witaj
Podziękowałeś u mnie na blogu za moje tematy o uśmiechu.
A ja serdecznie Tobie dziękuję za wpisy o Toskanii:)
Jak wspomniałam wcześniej, byłam w Toskanii 4 lata temu. Była, to 4 dniowa, napięta wycieczka-nagroda z pracy.
Mieliśmy wspaniałego przewodnika, który pokazał nam, w/g niego, najpiękniejsze miejsca.
DO takich na 1 miejscu należało miasteczko przecudnej urody, położone na skalach, a mianowicie Riogiamorre! Byłaś może?
Później na 2 miejscu ja osobiście obsadzam Sienę!
Następne miasta, to: Florencja, San Gimignano, Piza, Lukka. W tylu miejscach byliśmy tylko.
To była cudna podróż, marzeń można by rzec:)
Czytam z zachwytem i oglądam Twoje o Toskanii foto-relacje:)
Pozdrawiam gorąco na słoneczny dzień:)
Kochana! a Twojego bloga dodaję do ulubionych, bo takim jest w całości:)
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Do listy „na następy raz” dopisujemy więc Riogiamorre… Czy uda się odwiedzić, ciężko powiedzieć. Wiemy już z doświadczenia, że takie wyjazdy zawsze okazują się zbyt krótkie i zostaje po nich spory niedosyt. 😉
PolubieniePolubienie
Morgano, dziękuję i ja.
Niestety nie dotarliśmy do Florencji i Sieny, choć byliśmy w pobliżu, ale z trójką dzieci nie da się być wszędzie, trzeba modyfikować plany.
Mam niedosyt.
Kiedyś wrócę do Toskanii, by obejrzeć Florencję, Sienę i Riogiamorrę. 🙂
Pozostałe wymienione przez Ciebie miasta widziałam.
Ach, i jeszcze mam smaka na Cortonę – opisaną w książce, którą kiedyś czytałam „Pod słońcem Toskanii.”
PolubieniePolubienie
Świetne miejsce 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bez wątpienia – choć pewnie bywają lepsze oceanaria. Na ostatni dzień jednak, bo pełnym wrażeń tygodniu – jak znalazł.
PolubieniePolubienie
Doskonałe sprawozdanie z pobytu w niezwykle ciekawej Toskanii. Aż miło popatrzeć , buźki dzieciaków zadowolone, moja również, ponieważ zdjęcia są wyjątkowe , więc ogląda się z przyjemnością. To tak, jakby Toskania do mnie przyszła.
Serdecznie pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Zdjęcia zawdzięczamy głównie Igomamie, która uwielbia uwieczniać te ulotne chwile. I choć czasem tu i teraz kręcimy nosem, to potem wdzięczni jesteśmy za okruchy wspomnień zatrzymane na stop-klatce.
PolubieniePolubienie
Ryby rybami, ale lody równie ważny element podróży, byc we Włoszech i nie jeść lodów?
Okruszek w skorupie żółwia wymiata!
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Właśnie dlatego na cały wyjazd dzieciarnia dostała dyspensę na lodowe szaleństwo a Okruszek mógł zawsze jeść porcje równie wielkie co reszta ekipy (zwykle bierzemy dla niej nieco mniejsze porcje). Muszę przyznać, że radziła sobie z nimi nadspodziewanie dobrze, tylko buzia później wyglądała porażająco: lody na czole, policzkach, brodzie, nosie, powiekach – wszędzie. 😉
PolubieniePolubienie
świetny wpis! 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, mąż się postarał. 😉
PolubieniePolubienie
Świetny wypad
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zdjęcie córeczki z żółwiem – cudowne!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję! 🙂 Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Ładne fotki:)
Mnie Toskania zachwyciła i chętnie wróciłabym tam ponownie.
Serdecznie pozdrawiam:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wcale się nie dziwię. 🙂 Też jestem oczarowana Toskanią.
Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Takie wakacje przydały by się u mnie
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bez wątpienia. 🙂 Każdemu trzeba takiego zresetowania się. 🙂
PolubieniePolubienie
Żółwiowy Okruszek to super zdjęcie !!!!!!!!!!!!!!!! Pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Prawda? My też lubimy. 🙂
PolubieniePolubienie