Co Minionkom do komunii?

61520187_2056159051344399_1449047628376440832_n

W minioną niedzielę spotkała nas niespodzianka – uczestniczyliśmy w Pierwszej Komunii Świętej Eloise, córki przyjaciół. Uroczystość miała miejsce w naszej miejscowości, w holenderskim kościele. Zaproszenie dostaliśmy trzy dni przed wydarzeniem, gdy już mieliśmy zupełnie inne plany. Mama Eloise, Denise, pochodzi z Brazylii, ma męża Holendra i dwoje dzieci: oprócz córki jest jeszcze Aaron – najlepszy przyjaciel Groszka.

Denise zamierzała wyprawić komunię razem ze swoją siostrą Fabienne, mamą ośmioletniego Natana. Kroiło się wielkie, rodzinne przyjęcie. Po przegadaniu sprawy z Igotatą, stwierdziliśmy, że pójdziemy tylko do kościoła.
– Dziękujemy za zaproszenie na komunię – powiedziałam, gdy następnego dnia Denise przyprowadziła do nas Aarona i Eloise, bo sama musiała coś załatwić w mieście. – Jest śliczne.
– Oczywiście będziecie? – przyjrzała mi się podejrzliwie.
– Tak. Z przyjemnością pójdziemy do kościoła, ale…
– Ale? – podchwyciła.
– Na przyjęciu już nie zostaniemy. Będziecie mieli dużo gości, bo przyjadą też z rodziny Fabienne – tłumaczyłam łagodnie. – A my spotkamy się na kawce w przyszłym tygodniu.
– Nie, nie, nie! – zaprotestowała. – Nie zgadzam się.
– Wiesz, w Polsce komunia jest świętem dla rodziny…
– Ale my nie jesteśmy w Polsce tylko w Holandii! A tutaj wy jesteście dla nas jak rodzina…
– Denise…
– Jak nie przyjdziecie – pogroziła mi palcem – to sama po was przyjadę. Nie żartuję!
Z brazylijskim temperamentem nie miałam szans, musiałam skapitulować.
– Dobrze, już dobrze. Przyjdziemy.
– Super. Bardzo się cieszę – odpowiedziała uprzejmie i łagodnie.
Za to Igotata się nie ucieszył.
– O nie! – zajęczał. – Wszyscy będą mówić po holendersku, a ja będę siedział jak głupek.
– Nie będą – pocieszałam go. – Mąż Fabienne pochodzi z Curacao, oni tam mówią po angielsku.
– Ale o czym ja będę rozmawiał z ludźmi, których zobaczę pierwszy raz w życiu? W dodatku mam pełno roboty.
– No tak, ale… nie ma wyjścia, już się zgodziłam.
A skoro się zgodziłam, to trzeba się przygotować – ot, choćby prezenty kupić.
Dobrze się składało, bo w piątki mam kurs niderlandzkiego, więc bywam w centrum miasta, tam gdzie jest najwięcej sklepów.
Od razu po zajęciach odwiedziłam kultową księgarnię w naszym miasteczku.
Spodziewałam się, że zakupy będą proste: wyrośnie przede mną stoisko uginające się od Biblii dla dzieci, wierszy, opowiadań i okazjonalnych albumów, a ja będę tylko przebierać i kręcić nosem.
Chodziłam po księgarni, chodziłam, w różne kątki zaglądałam, na półkach szukałam, jednak… nic komunijnego nie znalazłam. Zaczynałam czuć lekkie zdenerwowanie, bo czasu miałam niewiele, a mój plastikowy koszyk wciąż był pusty.
„Najprościej będzie, spytać sprzedawcy” – pomyślałam.
Nic nie stało na przeszkodzie, byłam przecież świeżo po lekcji holenderskiego.
Czas na praktykę
– Dzień dobry! Mogę o coś zapytać? – nieśmiałym tonem wygłosiłam wyuczoną na lekcji formułkę.
– Oczywiście – uprzejmie odpowiedziała sprzedawczyni. – Słucham.
– W niedzielę idę na komunię. Szukam Biblii dla dzieci albo czegoś podobnego – budowałam proste zdania. Sprzedawczyni zrobiła zatroskaną minę i rozłożyła ręce.
– Niestety, nie mamy za wiele. W Holandii takie rzeczy się nie sprzedają.
– O! A w Polsce w maju są całe stoiska.
– Tak, słyszałam o tym – odrzekła z uśmiechem. – Ale jakaś Biblia i u nas się znajdzie. O, tu! – Sprzedawczyni zaprowadziła mnie do regału, gdzie na jednej z półek stały pojedyncze egzemplarze dziecięcych Biblii.

61657214_483948279016008_3856475551967477760_n

– O proszę! Nawet coś o pierwszej komunii jest! – zawołała sięgając po cienką książeczkę. – Nie wiedziałam, że to mamy. Jeden egzemplarz.
– Biorę – zdecydowałam się. – I jeszcze tę biblię dla dzieci, poproszę.
Sprzedawczyni pięknie zapakowała mi obie książki.
– Udanej komunii!- zawołała na pożegnanie.
Teraz ruszyłam w stronę kiosku z kartkami.
Na stojakach mieniły się barwami i wzorami widokówki i pocztówki niemal na każdą okazję: na urodziny zwykłe i okrągłe, dla dziecka i dorosłego; na ślub, rocznice i jubileusze, na narodziny i na ostatnie pożegnanie. Czego tam jeszcze nie było?
Kartki z okazji nowego mieszkania, zdanego egzaminu, pożegnania szkoły…
Kolorowe, zabawne i eleganckie. Rysunkowe i w formie zdjęcia.
Wszystkie poza komunijnymi.

61508247_396787181046428_2780163812811079680_n

Znów trzeba było pytać i motywować się do mówienia po tutejszemu. Jednak nie miałam innego wyjścia. Wcisnęłam zatem guzik z napisem “odwaga” i wystartowałam do pani z kiosku.
– Dzień dobry! Czy są kartki na pierwszą komunię świętą?
Pani z kiosku zlustrowała mnie spojrzeniem, po czym zrobiła dumną minę i szepnęła konspiracyjnie:
– Są! Mam w szufladzie. Zaraz pokażę.
Podeszła do szuflady, chwilę w niej pogrzebała. Wyjęła niewielki plik kartek i położyła na ladzie.
– Proszę sobie wybrać – oznajmiła uroczyście.
„Pani mnie chyba nie zrozumiała – pomyślałam w pierwszej chwili. – Ja chciałam komunijne, a te są urodzinowe.” Spodziewałam się podobizn dzieci w albach, a tu proszę – konie i krokodyle, zamiast chleba i wina – flakoniki z lakierami do paznokci i szminki. Tylko napis nie pozostawiał złudzeń „Proficiat met je Communie” („Gratulacje z okazji Komunii”).

61366159_2326422710929156_2992542253311852544_n

Przyglądałam się tym kartkom, przyglądałam… Moje zdumienie narastało.
Co ma wspólnego z komunią krokodyl z rozwartą paszczą? I wtedy doznałam olśnienia: przecież dzieci przyjmując hostię, muszą szeroko otworzyć usta. Proste.
A koń? To już trudniejsze. Czyżby dzieci miały biec do kościoła galopem?
Fiolki z kosmetykami nie pozostawiały wątpliwości – panie idąc na przyjęcie muszą zadbać o makijaż.
– Hm, hm – pani z kiosku zachrząkała i zaczęła mi się podejrzliwie przyglądać. – Podobają się kartki?
– Tak, tak! – przytaknęłam skwapliwie. – Poproszę te dwie. – Wskazałam kartkę z koniem i z Minionkami, po czym zapłaciłam i wyszłam.
W drodze do domu zastanawiałam się, co łączy Minionki z komunią. Nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Spytałam więc o to dzieci.
A one najpierw obejrzały kartkę, a potem wzruszyły ramionami.
– Łatwizna! Minionki są fajne i komunia jest fajna.
No przecież! Jak mogłam być taka niedomyślna? Puszczam oczko

61620055_850986281945398_8566956121829408768_n

Ten wpis został opublikowany w kategorii wiatrakowe zwyczaje i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

25 odpowiedzi na „Co Minionkom do komunii?

  1. Ula H. pisze:

    Ha ha ha !!! A to ci heca !!!! A ja myślałam, że jednak jakieś sensowne wytłumaczenie będzie i wspólny mianownik dla kartek i komunii. Widać, że co kraj- to obyczaj. Lubię czytać o obyczajach holenderskich. Byłam jeden raz w Holandii i spodobał mi się ten kraj, zwłaszcza dlatego, że można do woli jeździć na rowerze i są do tego warunki. Pozdrawiam serdecznie :))

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Witaj Ula!
      Oj tak w Holandii infrastruktura rowerowa jest na wysokim poziomie.
      Wszędzie są ścieżki, parkingi, a na dodatek jest płasko, więc nie grozi pedałowanie pod górę. 😉
      A mianownikiem do Minionków i komunii jest chyba tylko fajność. 😉
      Pozdrawiam. 🙂

      Polubienie

  2. agacia336 pisze:

    Hahaha, padlam ze smiechu z wytlumaczenia dzieci!!! 😀

    Tutaj tez bieda z takimi prezentami… Nawet w polskich sklepach byly tylko bombonierki. Ladne, z Hostia, ale… ja nie tego szukalam. 😉 Cale szczescie, ze my zaproszenia na Komunie (dwie! :O) dostalismy z wielotygodniowym wyprzedzeniem, wiec mialam czas. Od czego jest slynny Amazon? Raz-dwa i mialam i religijne ksiazki i odpowiednie kartki! 😀
    I tak podziwiam, ze jednak poszliscie. 😉 Nik dostal wczoraj zaproszenie na urodziny kolegi, ktore maja sie odbyc w piatek i odmowilam. Zle sie z tym czuje, nie lubie odmawiac bo wiem jak dzieciaki czekaja na kolegow, ale tym razem stwierdzilam, ze bez przesady. Nie bede na wariata jezdzic w ostatniej chwili szukajac prezentu. Niech sie matka ogarnie i nastepnym razem zaprasza wczesniej, o! 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Agacia, dziękuję za wymianę doświadczeń.
      Oj patrz, ale mi wskazówkę podsunęłaś: polskie sklepy!
      Że też sama na to nie wpadłam, ale – fakt – czasu miałam mało i nie skojarzyłam.
      Szkoda, bo w centrum mamy polski sklep i tam na pewno byłyby typowe polskie kartki komunijne oraz bombonierki. I dzieciaki miałyby niepowtarzalne takich, jakich w holenderskich sklepach nie uświadczysz.
      Będę pamiętać na przyszłość.

      A co do urodzin – u nas często się zdarza, że dzieci w poniedziałek wracają ze szkoły, że są zaproszeni na urodziny w środę. My w takich sytuacjach wypisujemy kartkę i wkładamy do środka pieniążek (niewielką kwotę, tu się daje po 10, 15 euro, niektórzy dają tylko 5).
      Bo ciężko kupić prezent w tak krótkim czasie, ja musiałabym jechać do centrum, a nie zawsze jest taka możliwość.
      Pozdrawiam. 🙂

      Polubienie

  3. jotka pisze:

    No widzisz, bo my dorośli za dużo główkujemy, szukamy problemów, chcemy byc poprawniejsi, niż regulamin wymaga. A moze za dużo tych symboli wszędzie? Coś dla Boga i coś dla dziecka 🙂
    U nas z kolei ze skrajności w skrajność, nie uświadczysz w maju innych kartek jak komunijne, w grudniu nie kupisz torebki na prezenty innej, niż z Mikołajem…
    Mam nadzieję, że miło spędziliście czas:-)

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      A to też prawda, Jotko.
      Nadmiar też nie jest dobry, bo zakrawa o komercję i powoduje przesyt.
      W pewnym momencie ludzi zaczynają denerwować te wystawki komunijne.
      Ale jak nie ma prawie nic, to też niedobrze. 😉

      Polubienie

  4. Morgana pisze:

    Co kraj, to obyczaj!
    A odpowiedź dzieci na końcu mnie „rozbroiła”:)
    Serdeczności Wam przesyłam:)

    Polubione przez 1 osoba

  5. Marta pisze:

    Przyjemnie mi się czytało:)

    Polubione przez 1 osoba

  6. Aleksandra Wołynko pisze:

    Inny kraj inne obyczaje , ale zawsze z ciekawością czytam i bardzo się cieszę,ze piszesz i dodajesz zdjęcia. Miło mi was zobaczyć jak dzieci rosną i się rozwijają. Pozdrawiam !

    Polubione przez 1 osoba

  7. Hej! Miałam podobny problem jak chrzcilam tu własne dziecko 😅. Jakie ubranko do chrztu? Jaka szatka? Zaproszenia? Nie! Nie ma. Nawet w sklepie z dewocjonaliami, jedynym w Haarlemie. Dobrze się Cię czyta! Buziaki! Ania

    Polubione przez 1 osoba

  8. Malwina pisze:

    Tutaj kartki komunijne w ten sam deseń 😀 Chyba musimy przyzwyczaić się do tego, że inaczej obchodzimy takie święta… Czasem boimy się innego, bo tego nie znamy. A potem się okazuje, że to ‚inne’ może być całkiem fajne, jak Minionki i Komunia 😉
    My podczas naszej belgijskiej emigracji byliśmy tylko raz na Komunii i to u Polaków. Łatwizna – kierunek Polski Sklep i po sprawie 😉
    I gratuluję przełamywania barier językowych! Bardzo dobrze to rozumiem 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dziękuję Malwina za podzielenie się doświadczeniami zza miedzy. 🙂
      No widzisz, ja tym razem zapomniałam o polskim sklepie. 🙂
      Ocknęłam się już po komunii.
      A przełamywać się – w moim przypadku – to już by wypadało: mieszkamy w Holandii pięć lat, zatem czas najwyższy, by „sprejkać”. 🙂

      Polubienie

  9. Danusia pisze:

    Bardzo ciekawa historia. Uwielbiam takie historie o codziennym życiu w innych kulturach 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  10. Monia pisze:

    Dzieci mają odpowiedź na wszystko! Dosłownie 😉

    Polubione przez 1 osoba

  11. Michalina pisze:

    No dziwna historia z tymi kartkami. i ogólnie że tam w sklepach żeby znaleźć cos odpowiedniego na tę okazję trzeba się naszukać. u nas w każdym sklepie masz taki wybór że głowa mała

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Prawda? Też mnie to zaskoczyło.
      I zastanawiałam się potem, czemu ta pani miała te kartki w szufladzie, a nie na stojakach jak inne. Ale doszłam do wniosku, że ich było za mało, by dawać je na stojaki (bo to pojedyncze sztuki były).

      Polubienie

  12. Magdalena pisze:

    Ja mieszkam w Belgii i uwielbiam te komunijne kartki. Tak samo świąteczne, na których jest Kaczor Donald czy coś w tym stylu i że tych wszystkich kartek jest tutaj niesamowity wybór. Jeszcze bardziej mi się podoba, że nie ma „przymusu komunijnego” i nikogo nie obchodzi, czy Twoje dziecko w ogóle idzie do komunii, czy ma „lente feest” czy w ogóle nic nie świętuje.

    Polubienie

Dodaj komentarz