W zeszłym tygodniu postanowiliśmy skorzystać z wolnego dnia (Holandia świętowała z okazji Wniebowstąpienia) i porwać dziatwę do magicznego miejsca na północ od nas. W odróżnieniu od Eftelingu, o którym Igomama pisała już w przeszłości, wybraliśmy atrakcję nieco mniej popularną, mnie zatłoczoną, mniej szaloną (żadnych kolejek górskich w miejscu tym nie znaleźliśmy). Zapraszam na krótki spacer po Sprookjeswonderlaand.
Podróż do Enkhuizen, w którym mieści się cel naszej wycieczki, zajęła nam niecałą godzinkę – kolejna zaleta w stosunku do Eftelingowego giganta. Parking był już pełen, sympatyczny pan skierował nas na parking trawiasty. Bilety kupiliśmy przezornie przez internet – niepotrzebnie, kolejka była niewielka, ale w miejscach takich jak to zwykliśmy „dmuchać na zimne”. Jeszcze przed przekroczeniem bramy wpadliśmy w zachwyt – wszystko wyglądało tak bajkowo!
Na początek wybraliśmy się w krótki rejs po niewielkiej rzeczce (kanaliku?) – trasa zarezerwowana dla najmłodszych, Iskierka i Groszek z trudem zasiedli w swoich łódeczkach. Była to jedyna atrakcja, gdzie można wybrać się raz za darmo, a za każdy dodatkowy „spływ” trzeba zapłacić symboliczną kwotę. Okruszek był zachwycony i nieustannie próbował dogonić starszego brata.
Po tej podróży przyszła kolej na podróż kolejną. Nie mogło wszak w kraju wiatraków zabraknąć atrakcji, która wymaga rowerowej wprawy. Niestety, myszo-bolidy były tak małe, że starsze dzieci musiały siedzieć niemal poza pojazdem.
Kolejna atrakcja była jedyną, przy której przyszło nam nieco czekać. Nie wszyscy jednak ruszyli w podróż, Okruszek nie dał się przekonać, że nie czeka go w środku nic strasznego. Budynek wywołał przykre skojarzenia z Villa Volta w Eftelingu, Mały Człowiek obawiał się więc, że znów podłoga zacznie się zamieniać miejscami z sufitem, wywołując niepokojące sensacje w całym, niewielkim ciałku. Ostatecznie poprzestaliśmy na fotografii przed budynkiem.
Dalej zrobiło się wybitnie bajkowo – zawędrowaliśmy bowiem do Lasu Bajek. Oprócz historii znanych chyba głównie holenderskim dzieciom odnaleźliśmy również te, które znaliśmy doskonale. Na dobry początek: Muzykanci z Bremy.
Las Bajek bez Czerwonego Kapturka? Z całą pewnością uznalibyśmy za niekompletny. Na szczęście, dotarli razem z wilkiem…
Niedaleko inny wilk podstępnie zakrada się do niewielkiej chatki. Kusi, obiecuje – ale koźlątka dobrze znają swojego sąsiada i (póki co) drzwi pozostają zamknięte.
Kawałek dalej rozsiadł się wygodnie Kot w Butach – pewnie już planuje fortel, przy pomocy którego jego pan zdobędzie serce księżniczki…
Nie mogło też zabraknąć bohaterów, których zgubiło łakomstwo i perspektywa słodyczowej uczty, kosztem pewnej niezbyt uroczej staruszki o dość nietypowej diecie…
Za ciężką pracę włożoną w zwiedzanie lasu bajek – nagrodziliśmy dzieciaki porcją lodów. Wszystko w bardzo uroczej, zamkowej scenerii, ze wspaniałym widokiem na okolicę.
Po przekąsce przyszła pora na podróż magiczną – oto przed nami Tijdhuis – dom czasu. W środku Czas mówi o przemijaniu i wieczności, o porach roku… Począwszy od wiosny a skończywszy na zimie poznajemy wróżki, przyglądamy się roztańczonym postaciom: grzybom, kwiatom, trollom… Przedstawienie warte grzechu ale przez atmosferę półmroku, kompletnie niefotogeniczne. Mogę Was jedynie odesłać do nieoficjalnych filmików, które inni turyści umieścili na youtubie.
Po tych atrakcjach zdecydowaliśmy się odwiedzić miejscowy plac zabaw. To chyba najwspanialsze miejsce tego typu jakie widziałem w życiu. Na dobry początek – potężna zjeżdżalnia. Tuż obok niej huśtawka utworzona z karocy zaprzężonej w cztery konie. Dziatwa dosiadła rumaków, mi przypadła rola stangreta (i przez wprawianie w ruch mej niebagatelnej masy – huśtanie całej ferajny).
Podobnych huśtawek było tam więcej – zarówno „wieloosobowych”, jak i takich, na których huśtać można się huśtać jedynie samodzielnie.
Do tego karuzele, wprawiane w ruch siła rodzicielskich rąk. Jedna z nich szczególnie przypadła do gustu Iskierce i Groszkowi, bo do niezbyt prędkiego (przez wzgląd na Okruszka) obrotu całej karuzeli dołożyć mogli wirowanie filiżanek, w których z szerokimi uśmiechami zasiedli.
Na koniec wybraliśmy się jeszcze na dwie przejażdżki: jedną na końskim grzbiecie, przeznaczoną głównie dla dzieciaków (choć zdarzało się, że szczególnie młodsze pociechy mknęły w towarzystwie rodziców) oraz starymi automobilami (tu już zwykle mknęły całe rodziny).
W zasadzie poza łodzią – huśtawką udało nam się tego dnia odwiedzić wszystkie oferowane w tym miejscu atrakcje. Bez kolejek, bez dzikich tłumów, bez oczekiwanego szaleństwa – mimo święta, mimo pięknej pogody. Żal nam było odjeżdżać, ale pewnie jeszcze wrócimy do Krainy Bajek. Urzekła nas wszystkim tym, czego niemal nie sposób doświadczyć w większych (i bardziej popularnych) parkach w Holandii. A trudno o radość ze stania w kilometrowych kolejkach, nawet jeśli na koniec czeka nas coś niesamowitego.
O mamuniu, ja też bym chciała, a ta niebieska kanapa wyjątkowo udana.
Zauważyłam, że nazwy holenderskie trudne i długie, język chyba ciężki do nauczenia?
Fajnie spędziliście czas, sama radość 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jotko, mnie też ta kanapa z książek oczarowała. 🙂
A język holenderski faktycznie jest trudny, gramatyka całkiem inna niż nasza, polska.
Niektóre słowa są długie, bo stanowią zbitek kilku wyrazów.
Pewnie miałaś na myśli „Sprookjeswonderland”? (sprookjes= bajki, wonder=cudowny/a/e,
land=kraina).
PolubieniePolubienie
Pięknie spędzony czas, frajda dla dzieciaków:)
Ech, kiedyż to ja byłam beztroskim dzieckiem…
Pozdrawiam Was najsłoneczniej:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzieci miały radość, ale i my.
W czasach naszego dzieciństwa nie było takich atrakcji, to teraz nadrabiamy czas. 🙂
PolubieniePolubienie
Wszystko wygląda wspaniale, tylko ubarwienie tego wilka przy koźlątkach, nasunęło mi przypuszczenie, że to może jednak lis był? Wielka szkoda, że w innych krajach nie ma takiego miejsca, bo choć dzieci coraz mniej czytają bajek na rzecz fantastyki i magii, to jednak właśnie na Andersenie, braciach Grimm większość się wychowała. Pozdrawiam całą Rodzinę.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak, te baśnie to klasyka. Pokolenia się na nich wychowały, więc warto o nich pamiętać.
Nawet jak niektóre bajki wydają się brutalne (wilk), to jednak one też czegoś uczą dzieci choćby odwagi, reguł rządzących światem – że nie wszyscy są dobrzy, że obok dobra istnieje zło i trzeba być ostrożnym.
PolubieniePolubienie
taki dziecinny raj na ziemi 🙂 pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubienie
Dziękuję. Choć dzieckiem dawno nie jestem, to uwielbiam takie miejsca. 🙂
PolubieniePolubienie
Wow swietną zabawę zorganizowaliście dzieciom, sama bym mojego synka tam zabrała.
PolubieniePolubienie
To taki prezent na Dzień Dziecka był. 🙂
Spodobałoby się Twojemu synkowi na pewno.
Dla moich starszaków to już było ostatni dzwonek na zabawę w tym miejscu (ledwo mieścili się do niektórych pojazdów), ale najmłodsza (pięcioletnia) miała raj.
PolubieniePolubienie
Wspaniała wycieczka dla dorosłych i dla dzieci !!! Sama chętnie odbyłabym podróż w filiżankowej karuzeli oraz w pontoniku :)) Pozdrawiam :))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ula, dziękuję za komentarz i odwiedziny.
Ta filiżanka jeszcze się kręciła wokół własnej osi. 😉
PolubieniePolubienie
Widać, że dzieci zachwycone 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja zachwycałam się bardziej niż dzieci. 😉
PolubieniePolubienie
Ale wspaniałe miejsce! Widać, że dzieci zadowolone 😀 Już nie mogę doczekać się kiedy nasza Mała podrośnie i też będziemy mogli się tam wybrać 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jeszcze troszkę. 🙂
Myślę, że dwulatek już miałby tam radochę, a trzylatek to na pewno – i jeszcze bilet w tym wieku gratis. 😉
PolubieniePolubienie
Kanapa kanapą ale ta karuzela z filiżanek- plus posiadania dzieci można odwiedzać takie miejsca bez zarzutu o zdziecinnienie 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dokładnie.
W takich miejscach zdziecinnienie jest nawet wskazane. 😉
PolubieniePolubienie
I takich ciekawych atrakcji to w Polsce dzieci i WY by nie miały …może kiedyś zrobią w dużych miastach. Świetna zabawa.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zawsze są plusy i minusy. Coś za coś.
Pozdrawiamy Ciociu!
PolubieniePolubienie
Ale fajne miejsce! Zachwycily mnie te przejazdzki na konikach!
Ja w tym roku zastanawiam sie nad zabraniem Potworkow do takiego lunaparku z prawdziwego zdarzenia. Maja tam tez waterpark. Mam nadzieje, ze Nik dorosl do tego typu atrakcji. 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Fajna sprawa, zwłaszcza jak pogoda piękna. 🙂
Potworki będą zachwycone.
Nie zapomnijcie wrzucić potem fotorelacji u siebie na blogu.
Z chęcią zajrzę. 🙂
PolubieniePolubienie
Holandia wniebowstąpiła? a cóż to się stało? jakiś mecz wygrali? pewnie tak…
PolubieniePolubienie
Też nam to często daje do myślenia. Kraj niby laicki, kościoły przerabiane na browary i restauracje, a święta kościelne – pozostały.
PolubieniePolubienie
Rzeczywiście bajecznie tam jest. W Polsce polecam miasteczko Pacanów.
PolubieniePolubienie
Witamy! I dziękujemy za propozycję, byliśmy i potwierdzamy – było tam bajecznie. Okruszek nawet pisał o tej wizycie w swoim pamiętniku – „Urodzinowy maj z Okruszkiem”
PolubieniePolubienie
Bardzo fajna sesja 🙂 i pogoda dopisała 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję.
Mieliśmy szczęście, bo pogoda była w sam raz. 🙂
Ciepło, ale bez upału.I bez deszczu.
PolubieniePolubienie
Fantastyczna przygoda, dzieciaki miały zapewne niesamowitą frajdę! 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję. 🙂 Dorośli też. 🙂 Hi hi. 🙂
PolubieniePolubienie