Jak mysz w pułapce

66115571_883497961994264_4179051836692496384_n

Ostatnio Igotata przejął kierownicę bloga, a ja skromniutko zasiadłam w fotelu pasażerskim. Przez szybę w oknie wypatruję wakacji. W polskiej szkole misyjnej już zakończyliśmy rok, a w holenderskiej – został tydzień nauki (do piątku dwunastego lipca włącznie).
Na kursie niderlandzkiego próbuję podołać przedwakacyjnym kartkówkom.
Nie zawsze mi się to udaje. W mojej pamięci pojawiły się dziury.
Wygryzły je myszy, te same, o których wspominał Okruszek.

Nie od razu zorientowaliśmy się, że się do nas wprowadziły.
Najpierw wychodziły z norek bardzo ostrożnie, lecz wkrótce nabrały śmiałości.
Mrok dodał im odwagi.
Gdy dzieci leżą w łóżkach, zazwyczaj siadam z notatkami przy kuchennym stole.
Dotąd ciszę mącił mi jedynie: szelest kartek, skrzypienie ołówka, stukot klawiatury.
Później dźwięki rozmnożyły się. Ściany zaczęły chrobotać.
Podłoga zadrżała łaskotana ostrymi pazurkami.
Ręka z ołówkiem zawisła nad kartką, holenderskie słówko umknęło.
Po podłodze sunęła mysz. Zamarłam.

Igotata pożyczył od kolegi humanitarną pułapkę, która więzi gryzonia bez wyrządzania mu krzywdy. Ja kupiłam odstraszacze do kontaktów, przeganiające szkodniki ultradźwiękami. Kuchnię ubrałam w zapach mięty, ponoć myszom niemiły.
Żyję w nieustannym napięciu.

Najgorzej było, gdy Igomąż wyjechał na tydzień. Nie dość, że nawiedzały nas małe gryzonie, to jeszcze nocne burze prezentowały dodatkowe atrakcje w postaci spektaklów dźwięku i światła. Pioruny grzmiały, myszy wypełzały z norek, a wraz z nimi – moje lęki, strachy i traumy – rozświetlone neonowym blaskiem.
Kartonowe szafy rozpadały się, a ubrania opadały na podłogę niczym małe spadochrony.
No tak, przecież żadna konstrukcja nie może być trwała!

53874281_365813134143632_734277521708679168_n

Rozdygotana wyobraźnia hulała jak wicher w polu, materac rozłożony na podłodze snu nie ułatwiał. Uciekałam do dziecięcego pokoju kurcząc się z Okruszkiem w jego mini – łóżeczku. Rano, po jednej z takich burz, z pokoju Igotaty wypadła połowa okna.
Lało jak z cebra, a ja szykowałam się na zajęcia.
Na piętrze kołysane wiatrem okno uderzało o ścianę domu. Wychyliłam się, by je zamknąć, a ono niespodziewanie wysunęło się z framug i runęło w przepaść podwórka.
Spodziewałam się brzęku rozbijanego szkła, tymczasem zapadła cisza.
Cud, że szyba nie rozpadła się na milion kawałków.
Zostawiłam martwe okno w ogrodzie i pojechałam na zajęcia.
Usiadłam na twardym krześle próbując wyłuskać słowa z potoku mowy nauczycielki.
Nie mogłam się skupić. Wyobraźnia podpowiadała mi, że przez dziurę w ścianie, deszcz właśnie wpada do pokoju i moczy laptop.
„Mężowski laptop – rzecz święta!” – pomyślałam podrywając się z krzesła.
Pobiegłam do domu. Zaniosłam sakrum Igomęża w bezpieczne miejsce (o kompletnych ścianach), a potem… wróciłam na kurs.
Woda spływała z mojego ubrania tworząc kałużę.
Dziś jest dobrze: dziura w ścianie została zatkana tekturą.

65863110_2375049809443105_8019751247932293120_n

Czy to wystarczy, by miłość z domu nie uleciała?
Czy to wystarczy, by z dworu nie przypałętało się nieszczęście?
Jakby tego wszystkiego było mało, za kilka dni, z drzwi wejściowych (tych tylnych, od ogrodu) wypadła klamka. Już wcześniej była obluzowana, a teraz zupełnie się wyswobodziła. W obliczu wyboru: zostawić drzwi otwarte czy zatrzaśnięte, wybrałam to drugie. A gdy przekręciłam klucz w zamku, poczułam się jak w pułapce.
Złapana niczym mysz. Humanitarnie.
Powinnam się uśmiechnąć?
Niech już nadejdą wakacje!

65853700_2365858130296808_3078902131395133440_n

Ten wpis został opublikowany w kategorii wiatrakowa codzienność i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

19 odpowiedzi na „Jak mysz w pułapce

  1. A ja chciałam żartobliwie napisać, że mogło być gorzej, bo zamiast myszy- szczury… Głupia ja, naprawdę macie nieciekawie. Co za dziwne miejsce, myszy, burze… Może to subtelna aluzja, że czas do pl? Co prawda tu też burze, ale bez myszy…

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Aksiniu, Ty wcale nie głupia, bo ja sama wciąż się pocieszam, że to myszy a nie szczury. Obecności szczurów moja rozhulana wyobraźnia chyba by nie zniosła.
      Powrót do Polski, niestety, na razie nie wchodzi w grę (nie jest to mój wybór). 😦

      Polubienie

  2. jotka pisze:

    Trafił się Wam dom z atrakcjami, ale takie atrakcje spędzają sen z powiek…nawet nie wiem co mądrego napisać…

    Polubione przez 1 osoba

  3. Morgana pisze:

    Kochana
    I u nas coraz więcej myszy i szczurów pod blokiem! koty je zagryzają i rozbebeszone zostawiają.
    O zgrozo, może to przez sąsiadkę dokarmiającą bezpańskie zwierzęta.
    Jedzenie wszędzie walające się, zwłaszcza w upały przyciąga gryzoni.
    Uf, niemiły temat, ale realny.
    Oby nam się żyło lepiej, czyściej, bezpieczniej:)
    Pozdrawiam Waszą całą rodzinkę i zapraszam na mojego bloga:)

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Och, dziękuję Morgano.
      To widzę, że u Was też jest poważny problem.
      Sąsiadka pewnie ma złote serce i dobre intencje, ale czasem jest to zgubne,
      bo dokarmia nie te zwierzęta, które by chciała.
      Zajrzę do Ciebie na pewno, dziękuję. 🙂

      Polubienie

  4. oko pisze:

    musisz na te myszy tupać po holendersku. w tych ichnich kujawiakach… znaczy drewniakach – bo może nie rozumieją, że zakłócają.

    Polubienie

    • Igomama pisze:

      😉 No tego sposobu to jeszcze nie wypróbowałam. 🙂
      Może czasem tupnąć mi trzeba (tylko nie wiem na kogo bardziej – na myszy czy na małżonka). 😉 Dziękuję za podpowiedź.

      Polubienie

  5. Iwona Zmyslona pisze:

    Sama nie lubię myszy, bo się ich brzydzę. Jednak od jakiegoś czasu prześladuje mnie myśl, że przez sedes do mieszkania wchodzi szczur i zagryza mnie oraz psa. Przy takim koszmarze burza z piorunami nie straszna aż tak bardzo, chociaż gdy nadchodzi, to też się zastanawiam, czy nie ściągnę pioruna do mieszkania. Jak widzisz, nie tylko Twój strach ma wielkie oczy. Życzę by okna nie wypadały, furtki się nie zatrzaskiwały, a myszy rzeczywiście nie lubiły mięty i znalazły sobie inne schronienie. Czy Ty aby nie odmówiłaś czegoś kobiecie w ciąży? Istnieje przesąd, że właśnie w takim przypadku myszy goszczą w naszym domu. Pozdrowienia dla Rodzinki.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Iwonko, dałaś mi do myślenia z kobietą w ciąży.;)
      Generalnie to ja mam trudności z mówieniem „nie” (mój wielki problem!), więc raczej mała szansa, że mogłam czegoś odmówić, choć może…
      Twój koszmar ze szczurem wychodzącym z sedesu nadaje się na scenę horroru.
      Straszne. Oj, my kobiety i te nasze schizy…
      Oby nie uprzykrzały nam życia i byśmy miały ich jak najmniej.
      Pozdrawiam. 🙂

      Polubienie

  6. czipss pisze:

    kota trzeba pozyczyc:DDD moja byla sasadka byla tak ‚zamyszona”, ze ktoregos dnia, mysz z parteru, przywedrowala do nas, na pierwsze pietro. mimo ze jestem milosniczak zwierzat, oka nie moglam zmruzyc, bo balam sie, ze w nocy ta mysz bedzie po mnie biegac i co gorsza, ze wlezie mi do szafy pogryzie ubrania. ja myszy pozbylam sie zatykajac dziure wokol rury idacej z dolu, od bylej sasiadki. a sasiadka… pozyczyla od mamy kota. kot wszedl, postawil uszy, postawil ogon i zaczal polowanie. myszy skutecznie przeploszyl. a teraz, kiedy mamy juz i parter, i pietro… zerujemy na kotach sasiadow:D z obydwu stron koty. i zero myszy:)

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Masz rację – kota nam potrzeba. Nawet nie pożyczonego, a własnego.
      Dzieciaki od dawna marzą o domowym zwierzątku: ale nie o myszach, kaczkach, muchach, mrówkach i pająkach, tylko psie albo kocie.
      Przed wakacjami nie jest dobry moment na nabywanie zwierzaka, bo i tak wyjeżdżamy.
      Ale od września chyba przygarniemy jakiegoś kocurka.
      Tylko na razie ciiii… przed dziećmi. 🙂

      Polubienie

  7. agacia336 pisze:

    Matko co za historia z tym oknem!!! U nas na pomorzu zawsze byly takie wichury zima, ze stare okno w kuchni grzechotalo, a wiatr swiszczal w nim az spac bylo ciezko. Jako dziecko mialam koszmary, ze to okno wpada do srodka, ale o dziwo, wytrzymalo do dzis. 😉
    Dawny dom stal pusty przez rok zanim go kupilismy i tez byl strasznie „zamyszony”. Ale po wytepieniu gryzoni, przez kolejne 9 lat sie nie pojawily, a kota nie mielismy. 🙂 W obecnym domu znajdywalam mysie bobki w szufladzie ze sztuccami (fuj!), ale zlapalismy szkodnika. A zeszlej zimy mysz bezczelnie, przy zapalonym swietle, wychodzila ze szpary pod obudowa kominka! :O Rowniez zostala ubita i poki co (tfu, tfu) jest spokoj! Niestety – stety, mamy garaz, a tam nie da sie zabezpieczyc wszystkich szpar na 100%. No a z garazu to juz wolne wejscie do domu, wiec podejrzewam, ze co jakis czas bedziemy miec takich „gosci”. :/

    Polubione przez 1 osoba

  8. Jola pisze:

    O ja cie nie wiem czy bym wytrzymała, siedziałabym chyba w wannie.

    Polubione przez 1 osoba

  9. Ula pisze:

    Biedna, jak Ty spałaś po tym wszystkim. Ja tam też nie lubię burz chociaż u nas nie są jeszcze takie gwałtowne

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz