Wrześniowy rytm

oops

Wrzesień… Brat bliźniak stycznia.
Dwujajowy, bo podobieństwo dotyczy tylko środka, esencji.
Zewnętrzna otoczka jest całkiem inna, ma formę niedojrzałego kasztana lub śliwki węgierki o twardej skórce, połyskującej w leniwych promieniach słońca. Wrzesień rozciąga się i balansuje między nowym a starym.
Jeszcze chciałby beztrosko pluskać się w jeziorze, jeszcze chciałby zanurzyć stopy w rozgrzanym piasku, jeszcze chciałby zlizywać roztapiające się lody, jeszcze…. Tyle tych jeszcze!
A przecież już nie można.

Trzeba iść dalej. Zasiąść w szkolnej ławie.
Zmusić rozleniwiony umysł do myślenia i do planowania.
Zaopatrzyć się w kalendarz i zamknąć życie rodziny w grafiku dziennym i tygodniowym. Obadać plany lekcji. Zapamiętać godziny wyjść do szkoły i powrotów.
Zresztą akurat to w naszym przypadku nie jest trudne.

71046660_2049532568481638_2385834597553274880_n

W holenderskich podstawówkach wszystkie klasy mają lekcje w tym samym czasie.
I tak: w szkole Groszka i Okruszka nauka zaczyna się codziennie o w pół do dziewiątej.
O dwunastej dzieci wracają do domu na obiad, a potem mają drugą część zajęć od pierwszej do trzeciej. Środy są luźniejsze, zajęcia kończą się o dwunastej, zostawiając dzieciom długie, wolne popołudnia. Inaczej jest u Iskierki w szkole średniej.

71137668_1489294164528414_5214347875122675712_n

Tu nie ma przerwy obiadowej, i dobrze, bo to bieganie do szkoły, tam i z powrotem, bywa męczące. Iskierka zaczyna lekcje o w pół do dziewiątej lub o w pół do dziesiątej, natomiast kończy je przeważnie o czternastej.
Pierwszy tydzień nauki w nowej szkole był trudny.
Z maleńkiej, wręcz familijnej podstawówki Iskierka nagle znalazła się w wielkim budynku w otoczeniu tłumu wybujałych wzrostem uczniów. To już nie dzieci, to młodzież.
Musiała się przestawić.
Przyzwyczaić do wielości przedmiotów, do różnych nauczycieli, do zmiany sal.
Do pakowania plecaka i do odrabiania prac domowych, bo wcześniej, w podstawówce tego nie miała. Na szczęście szkoła średnia szybko daje się oswajać.

69943512_536431887094060_5125061105676189696_n

– A wiesz, mamo, że nasza wychowawczyni uczy francuskiego i nawet jak mówi po holendersku to tak śmiesznie wymawia „r”?
– A jedna dziewczynka ma na imię Biszu. Dziwnie, prawda? I Biszu pytała, czy mogę ją odwiedzić.
– Wczoraj byliśmy na kręglach. Zgadnij, kto miał najwięcej punktów z wszystkich dziewczynek.
Podnoszę wzrok na córkę. Staram się wyczytać odpowiedź z jej twarzy. Znajduję ją w błyszczących oczach i lekko uniesionych kącikach ust.
– Ty?
– Tak, ja! Ale szczęście, prawda?
– Jasne, że tak. Tym bardziej, że nigdy nie grałaś w kręgle.
– Raz grałam. Kiedyś poszliśmy z tatą i z rodziną pana Maurizio. Ciebie wtedy z nami nie było.
– Ach, tak. Już sobie przypominam. Robiłam wtedy jakiś kurs.
– A w naszej klasie jest trzech chłopców, którzy z nikim nie rozmawiają tylko na każdej przerwie grają na telefonach. Oni są uzależnieni, wszyscy tak mówią.

Groszek też opowiada. Teraz on jest w ostatniej klasie podstawówki.
– Zgadnij mamo, ile dzieci jest w tym roku w naszej grupie?
– No, nie wiem… Byliście połączeni z grupą ósmą, ona odeszła, więc musi być was mniej…
– Czternaścioro!
– Mało. Nie jest wam smutno?
– Właśnie tak jest fajnie! I pani po wakacjach się zmieniła. To znaczy jest ta sama, tylko lepsza. Robi nam dłuższe przerwy na dworze. I mniej krzyczy.
– Ma mniej stresu, to i częściej się uśmiecha.
– Właśnie, więc jest fajnie.

69726431_496998574421948_7826183827885129728_n

Nasza polska szkoła też już się zaczęła.
W sobotę odbyły się pierwsze lekcje. Pierwsze dla wszystkich, ale dla Okruszka szczególnie, bo od teraz nasza najmłodsza córcia dołączyła do szkolnej społeczności.
– Boję się – jęczała w piątek. – Nie chcę iść do polskiej szkoły.
– Coś ty, Okruszku! To jeszcze nie będzie nauka, tylko sama zabawa. – Przekonywałam, ale Okruszek z powątpiewaniem łypał na mnie okiem. – Zobaczysz, jak będzie fajnie.
– Nie będzie. – Ona wiedziała lepiej.
W sobotę, z nosem zwieszonym na kwintę, nieśmiało wsunęła się do sali.
I chyba zadziały się jakieś czary, bo po dwóch godzinach wyszła roześmiana i pełna energii. Paplała, że siedziała z dziewczynką o imieniu Maja, a pani Ania jest bardzo miła.
Potem przez cały wieczór przeglądała nowe podręczniki w kolorach tęczy, a w niedzielę rano obudziła nas wołaniem:
– Ja chcę iść do polskiej szkoły! Dzisiaj.
I tak płyną pierwsze wrześniowe dni…
Trzymam w ręku kalendarz, niczym koło ratunkowe.
Próbuję niczego nie przegapić, ze wszystkim zdążyć.
Wolałabym trzymać muszlę.

70034927_379712916293377_369945212744630272_n

Ten wpis został opublikowany w kategorii wiatrakowa codzienność i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

27 odpowiedzi na „Wrześniowy rytm

  1. Morgana pisze:

    Dzień dobry, napisałam już komentarzy kilka i zniknęły gdzieś🤷
    Chętnie poczytałam, co u Was słychać.
    O szkole także, bo Dzieci mam dorosłe. Serdeczności Was zostawiam ❤️😄🌞🌸

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Och, Morgano, przykro mi z powodu tych zaginionych komentarzy!
      Zadałaś sobie trud i na darmo. 😦
      Nie mam pojęcia, co się stało, w każdym razie w spamie ich nie znalazłam.
      Dziękuję za Twą cierpliwość i za serdeczności, które oczywiście odwzajemniam. 🙂
      Ps. Jakie cudne znaczki wkleiłaś! Ja nie umiem, nie widzę u siebie żadnych.

      Polubienie

  2. Malwina pisze:

    Początki zawsze są trudne, ale jak widać nie było się czego obawiać. Szkoła nie taka zła, ani polska, ani holenderska 😉
    Tu w Belgii też w środy zajęcia w szkołach kończą się już o 12. Myślę, że to fajny przerywnik dla dzieci i trochę odpoczynku w środku tygodnia. Chętnie poczytam, jak dzieciaki dają sobie radę w szkole. U Was sporo nowości w tym roku 🙂 Pozdrawiam!

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      To prawda, szkoła nie taka zła, jak ją czasem malują. 😉
      A dla pięciolatka to właściwie tylko z nazwy szkoła, bo w praktyce przedszkole.
      Holandia z Belgią mają sporo wspólnego. 🙂
      A propos luźniejszej środy – ponoć we Francji (nie wiem, czy we wszystkich regionach) jest to w ogóle dzień wolny od zajęć szkolnych.
      Pozdrawiamy. 🙂

      Polubienie

      • Malwina pisze:

        A to ciekawe! Nie miałam pojęcia, że we Francji to już w ogóle mają labę w środy 😉 W Belgii szkoła jest póki co od 6 lat, ale od tego albo przyszłego roku szkolnego ma się to zmienić i tu równieź już 5-latki pójdą do szkoły. Naszą Małą też to czeka, trochę mnie to przeraża, ale pocieszam się właśnie tym, że to takie bardziej przedszkole będzie 🙂 Pozdrawiam!

        Polubione przez 1 osoba

        • Igomama pisze:

          Będzie dobrze, Malwinko. Zresztą Wy jeszcze ze szkołą macie czas.
          Powiem Ci, że w Holandii dziecko z chwilą ukończenia 4 lat idzie do szkoły – tak było też z Okruszkiem. Ale to tylko zabawa i nauka poprzez zabawę, tak jest zresztą do dziś, bo teraz ma pięć lat, a jeszcze nie poznają liter (choć młoda twierdzi, że w tym roku będą).
          A z Francją to prawda. Wiele miast (ale nie wszystkie) ma czterodniowy system nauki, z wolną środą. Jednak w ciągu tych czterech dni nauka trwa od rana bodajże do szesnastej, tak że dość intensywnie.

          Polubienie

  3. jotka pisze:

    Szkoła chyba bardziej stresująca dla rodziców, na szczęście są jeszcze weekendy.
    Okruszek jest niesamowity z tym zapałem do nauki:-)
    U nas taki plan zajęć nie do pomyślenia, a jeśli nawet, to dzieci i tak do 17.00 w świetlicy czekają na rodziców lub dziadków, inne z kolei po szkole idą do świetlic terapeutycznych. I nie są to dzieci rodziców pracujących…

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Otóż to, Jotko, otóż to: szkoła bardziej stresująca dla rodziców zwłaszcza z tym odbieraniem dzieci na obiad w połowie dnia, z ciągłą pomocą przy wszelkich wyjściach i wycieczkach, w bibliotece, w dekoracjach i wszystkich imprezach.
      Ale ten system jednozmianowy w Holandii akurat się sprawdza. Dzieci mają codziennie ten sam rytm, popołudnia są wolne.
      W szkołach nie ma świetlic, więc dzieci muszą być odebrane o piętnastej.
      Jeśli ktoś pracuje lub nie może odebrać dziecka na obiad (czyli od 12 do 13), musi zapłacić 1,5 euro za dzień (w niektórych szkołach jest to nawet 2,5 euro) za zapewnienie dziecku opieki w szkole przez tę godzinę (kwota nie obejmuje posiłku).
      Holenderski system nie sprzyja pracy obojgu rodziców, dlatego Holendrzy przeważnie pracują w niepełnym wymiarze godzin albo matki są w domach, pracują on – line.
      Od piętnastej – jest tak zwana „zewnętrzna świetlica”, którą zawiaduje odrębny organ.
      Osoba odpowiedzialna odbiera dzieci z kilku szkół i są one prowadzone lub dowożone do innego budynku, z którego później są odbierane przez rodziców (nawet o 19).
      To tak w skrócie dla Ciebie, Jotko, bo wiem, że jesteś zainteresowana szkolną tematyką. 😉

      Polubione przez 1 osoba

  4. oko pisze:

    sielanka. jak widać życie uśmiecha się do dzieci. to znakomita wiadomość.

    Polubione przez 1 osoba

  5. Można można, my już 2x byliśmy na wagarach, bo szkoda marnować takiej pogody. Namawiam córkę na edukację domową, więc im więcej wagarujemy, tym ja szczęśliwsza, a i córa zaczyna doceniać czas bezszkolny, cenniejszy niż gapienie się w plecy koleżanki. 😉

    Polubione przez 1 osoba

  6. W Anglii szkolę rozpoczynają codziennie dzieci o 8;45 a kończą 3;15 przerwę mają godzinną obiady jedzą w szkole, zajęcia to pierwszych klasach pisanie czytanie matematyka angielski.
    W starszych klasach od 3 do 6 wchodzą przedmioty język obcy historia znajomość religioznawstwa Polska szkoła się zaczęła i jest to dzień w sobotę trwa od 10;00 do 13;00.
    Średnia szkoła zajęcia zaczyna od 8;30 i trwają do 2;50

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      O, jakie ciekawe wiadomości!
      Dzięki Ci Agnes. Bardzo mnie interesują takie informacje z różnych zakątków Europy, świata. Fajnie mieć porównanie, rozszerza się perspektywa.
      Super, że w Anglii dzieci jedzą obiad w szkole. W Holandii nie ma takiej możliwości.
      W szkołach są kuchnie, ale nie ma stołówek.

      Polubienie

  7. Kaja pisze:

    jako mama bardzo sie cieszę, że wakacje dobiegły końca 🙂 Moge odpocząć i zacząć planowac cokolwiek 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  8. Ultra pisze:

    Mój wnuś ma trzy razy na siódmą rano, a dwa razy zaczyna lekcje o trzynastej, kończy o dziewiętnastej. Koszmar szkoły na zmiany, dziecko nie jest wyspane i wraca nocą do domu, kilka przystanków tramwajem.
    Serdecznie pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Ojej, biedny!
      Siódma rano – to bardzo wcześnie, ciężko wstać.
      Z kolei dziewiętnasta zimą to już wieczór…
      I jak ten system zmianowy ma się do potrzeby regularnego trybu życia? 😦 Biedne dzieciaki.
      Oby udało się jakoś poprawić ten plan lekcji.
      Pozdrawiam, Ultro.

      Polubienie

  9. Iwona Zmyslona pisze:

    Z wielka przyjemnością przeczytałam post o powrocie Twoich latorośli do szkoły. Własnie w komentarzu miałam zapytać, czy bieganie po dzieci na obiad, nie destabilizuje życia, ale Twoje wyjaśnienia w komentarzu dla Jotki, oświeciły i mnie. Nie pozostaje mi nic innego, jak młodzieży życzyć udanego, radosnego roku szkolnego,a rodzicom pomysłowości jak z tym wszystkim zdzierżyć. Uściski.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dziękuję, Iwonko, za miłe słowa i życzenia, a uściski oczywiście odwzajemniany.
      Wiesz, dla mnie to bieganie po dzieci na obiad bywa irytujące, ale nie jest problemem, bo nie pracuję na etacie. Z kolei osoby pracujące też się tym nie przejmują, po prostu opłacają przerwę obiadową i zewnętrzną świetlicę. Muszą tylko pamiętać, by codziennie przygotować dziecku kanapki i przekąski na tyle godzin.

      Polubienie

  10. Celt Peadar pisze:

    Podstawówka i gimnazjum to były moje najfajniejsze szkolne lata – wygłupy, projekty, wycieczki wspólne, konkursy różne, przyjaciele 5 razy w tygodniu, lekcje w szkole razem z innymi… Chciało się wstawać, chciało się iść, chciało się działać. Jak tylko zaczęło się liceum, wszystko się skończyło. Ledwo poznałem moją nową klasę, już musiałem pakować walizki i do Stanów na operację. 3 lata nadrabiana potem, z nowymi ludźmi, nową klasą i głównie indywidualne w domu. Budynek liceum to zabytek, z XIX wieku, więc dla niepełnosprawnych niedostosowany. Po maturze każdy poszedł swoją drogą. Tylko mnie się wydaje, jakbym wciąż był tam, gdzie 10 lat temu. Cudowne masz te dzieciaki 🙂 Rosną Ci jak na drożdżach 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  11. Igomama pisze:

    Celcie, dziękuję serdecznie za dobre słowo i garść Twoich wspomnień. Bardzo lubię takie wspominki z życia wzięte. Ciekawe masz doświadczenia. Wyjazd do Stanów na pewno zakłócił rodzące się licealne przyjaźnie, ale z drugiej strony operacja w tamtejszym szpitalu była – jak przypuszczam – niezbędna dla Twojego zdrowia. A ponadto zyskałeś niezły bonus: znajomość języka angielskiego!
    Czasem każdy ma wrażenie, że stoi w miejscu (też tak mam), ale jak się zastanowić, to jednak idziemy do przodu, tylko każdy w swoim tempie.
    Twój celtycki blog jest najlepszym dowodem, że się wciąż rozwijasz, masz pasję i wielu przyjaciół. Polecam: https://zyciecelta.wordpress.com

    Polubione przez 1 osoba

    • Celt Peadar pisze:

      Angielski umiałem już od wyjazdów w latach 90-tych. Ten ostatni utwierdził mnie w wyborze drogi zawodowej. Ale masz rację – za każdym razem zdobywałem nowe doświadczenia, a ta ostatnia operacja rzeczywiście była niezbędna. Profesor z Zakopanego, u którego byliśmy przed wyjazdem, bał się tego podjąć.

      Dziękuję Ci bardzo za ciepłe słowa i „polecajkę” 🙂 Serdecznie zapraszam Twoich Czytelników w moje skromne progi 🙂

      Z tym, że akurat blog (chociaż jest niesamowicie ważną częścią mojego życia i stale przynosi mi wiele dobrego), to jednak on jest bardziej takim hobby, pasją. A to o czym mówiłem w komentarzu tyczy się bardziej życia jako takiego, poza blogiem i na co dzień, umiejętności życiowych, samodzielności i przyszłości…

      Ściskam mocno Ciebie i całą IGO-Rodzinkę :=)

      Polubione przez 1 osoba

      • Igomama pisze:

        Celcie, dziękuję za uzupełnienie swojej wypowiedzi i z całego serca życzę Ci, satysfakcji również z życia pozablogowego (ujmuję to w jednym zdaniu, ale Ty wiesz, że z całej siły, aż do zsinienia knykci, trzymam kciuki za Ciebie, za Twoją przyszłość, samodzielność i samospełnienie).
        Przez to, że jesteś na wózku, masz w życiu trochę (a czasem bardzo!) pod górkę, ale tym bardziej możesz być z siebie dumny, z tego kim jesteś i jak żyjesz.

        Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz