Ferie w kostce sera

85073541_1053295588373248_9221101214630936576_n

Nasze ferie zimowe dobiegają końca, jutro wpadniemy w sidła rutyny – szczerze mówiąc, nawet się z tego cieszę. Tydzień w domowych pieleszach w zupełności wystarczył. Pogoda nie dopisała, na przemian to wiało, to padało.
Nie wiem, co się dzieje z klimatem, ale z pewnością nic dobrego: ostatnio Holandię co tydzień odwiedza sztorm. Najpierw ściągnęła do nas Ciara, potem szalał Dennis, a wczoraj przywiało Ellen.
W taką pogodę nie ma to jak zostać w domu!

Współczułam Igotacie, że musi zrywać się z łóżka skoro świt i jechać do pracy.
Dzieci i ja mieliśmy komfort powylegiwania się w ciepłej pościeli, wymiany przytulasów (z Okruszkiem, bo starsi – już nie bardzo chcą).
A gdy w końcu wypełzaliśmy spod kołdry, to w piżamach zjadaliśmy śniadanie, po czym graliśmy w gry, czytaliśmy na głos książki, układaliśmy wielkie puzzle, jednym słowem robiliśmy to na co zwykle brakuje czasu.

87938933_207105420478099_5174484028790669312_n

Ale – żebyście nie pomyśleli, że takie z nas lenie! – ferie zaczęliśmy od generalnego wysprzątania pokojów, łącznie z opróżnieniem zawartości szaf, układaniem ciuchów, porządkowaniem książek i zabawek…
Było z tym trochę roboty, oj było!
Acha, i jeszcze z Iskierką uczyłyśmy się francuskiego. To jej pięta achillesowa i choć mój francuski zgrzyta rdzą, to nie ma wyjścia, trzeba gardło naoliwić i uczyć się na nowo, by dziecku było raźniej.

Groszek w końcu podjął decyzję odnośnie szkoły średniej. Zaskoczył nas.
W zeszłym roku zapewniał, że pójdzie w ślady starszej siostry, do szkoły katolickiej.
Gdzieś, koło listopada (gdy nauka zdążyła przygnieść siostrę), stwierdził, że jednak wybiera technikum. Ucieszyliśmy się, bo to blisko domu, miałby do szkoły siedem minut jazdy rowerem. I nosił się z tym technikum przez cały styczeń, a w połowie lutego oznajmił, że zmienił zdanie i zdecydował się (już ostatecznie)  na liceum dwujęzyczne, jak większość kolegów z klasy. Czy to dobra decyzja? Czas pokaże…

Iskierka też sama wybrała sobie szkołę, nie licząc się z naszymi sugestiami i cóż, jest jej teraz trudno, nauki ma po pachy, ale przynajmniej nie wini o ten stan rzeczy, nas, rodziców.
Ach, dzieci rosną i wymykają się z pola widzenia, jak motyle!
Niełatwo się z tym faktem oswoić.

87385434_2963573153664951_6039291950291484672_n

Często budzę się w nocy i myślę o przyszłości, dziś też tak było.
Nie wiem, co mi przerwało sen: jakiś wewnętrzny niepokój czy Ellen, dmuchająca w szybę? A może wspomnienie myszy, które tak długo u nas mieszkały, że gdy w końcu się wyprowadziły – wciąż żyją w mojej wyobraźni?
Nocą wychodzą z ukrycia i wgryzają się w sny. Marzenia dziurawią.
A ja wtulam twarz w poduszkę i nasłuchuję. Dom staje się gigantyczną kostką sera, mam wrażenie, że we wszystkich ścianach są wydrążone korytarze. Chrobotanie dobiega z każdej strony, tworząc muzykę chóralną. Dygoczę, gdy Igotata śpi w najlepsze.
Zrywam się z łóżka, jak oparzona. Włączam w telefonie funkcję latarki i smużką światła przeczesuję obwód podłogi. Nic nie znajduję. Powoli wychodzę na korytarz, oświetlam każdy zakamarek. Cisza. Motyle twardo śpią, najmniejszy aż pochrapuje.
Czyli jednak musiała obudzić mnie Ellen.
Podchodzę do okna, unoszę żaluzję: przez moment gałęzie drzew zamieniają się w węże. Krople deszczu spływają po szybie, obraz się zamazuje.
Mam zmęczone oczy, umysł cały w plamach. Może jeszcze uda mi się zasnąć?
Może rano świat będzie przyjaźniejszy?
Znikną węże, myszy, Ellen…
Motyle nie odfruną, jeszcze.

87488531_199478031118577_5588629566022221824_n

Ten wpis został opublikowany w kategorii wiatrakowa codzienność i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

19 odpowiedzi na „Ferie w kostce sera

  1. Malwina pisze:

    Bardzo przyjemnie spędzaliście wolny czas, chętnie bym się przyłączyła 😉 Ja już czekam aż Misia dorośnie do gier planszowych, ale póki co zadowalam się książeczkami (czytanymi po sto razy w ciągu dnia) i małymi puzzlami. Jestem ciekawa jak wygląda kwestia nauki języków w Holandii? W podstawówce dzieci zaczynają angielski, a teraz Iskierce doszedł francuski, czy już wcześniej miała z nim styczność?
    Co do nawałnic, to niestety u nas też są co weekend, z przerażeniem patrzę na drzewa sąsiadów… Pies niechętnie wychodzi do ogrodu, a my jesteśmy zmuszeni siedzieć w domu 😦
    Pozdrawiamy deszczowo!

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Malwinko, to i u Was w Belgii leje?
      Nawet pies woli zostać w domu?
      W sumie wcale mu się nie dziwię. My już dziś musieliśmy ruszyć do szkoły, ja miałam też kurs niderlandzkiego w centrum. Zmokłam nieziemsko na rowerze i o mały włos, a bym leżała przez wiatr. 😉
      Co do języków – w podstawówce dzieci mają niderlandzki i angielski, a w szkole średniej dochodzą kolejne języki: Iskierka w pierwszej klasie szkoły średniej ma niderlandzki, angielski i francuski. Za rok dojdzie jej niemiecki i hiszpański, ale potem jeden język będzie mogła odrzucić. Może właśnie ten francuski, bo na razie wchodzi jej do głowy bardzo opornie. 😦
      Pozdrawiamy Was serdecznie. 🙂

      Polubienie

      • M pisze:

        Muszę przyznać, że sporo tych języków dochodzi dzieciom w liceum! Ale w sumie fajnie, mogą spróbować, który najbardziej przypadnie im do gustu, a i dobrze, że potem mogą z któregoś zrezygnować 😉 Jeśli chodzi o języki, to jest to moja wielka miłość, dlatego też jestem szczęśliwa, że przynajmniej w tym temacie nasze dzieci będą o lata świetlne przed nami. Przede wszystkim jeśli chodzi o niderlandzki, który przyswajają od tak, od dziecka, a nie ślęczą nad nim jak ich matki 😀 A i dużo prościej będzie im potem nauczyć się niemieckiego.
        Co do naszego psa, to taka anegdotka, kiedy jeszcze wynajmowaliśmy kawalerkę w centrum Brukseli i wyprowadzałam Nalę na spacer w deszczu, to nie dość, że czasem nie chciała się w deszczu załatwić, a ja się ZAWSZE spieszyłam, to czasem protestowała i nie chciała się ruszyć z miejsca! Nie miałam wyboru i musiałam ją czasem donosić do domu… Dobrze, że waży ledwie 13 kilo. Teraz mnie to śmieszy, wtedy niekoniecznie 😉 I jestem szczęśliwa, że teraz wystarczy tylko otworzyć jej drzwi do ogrodu i sama decyduje czy wyjdzie czy nie, a ja nie moknę 😉
        Pozdrawiam!

        Polubione przez 1 osoba

        • Malwina pisze:

          Ach, nie podpisałam się wyżej. To ja 😉

          Polubione przez 1 osoba

        • Igomama pisze:

          Dzięki, Malwinko.
          Wygodnisia z Waszej Neli. 🙂 Albo po prostu nie przepada za deszczem.
          Jakim komfortem dla psa (i jego pani) jest domek z ogródkiem (zwłaszcza jak wcześniej mieszkało się w kawalerce w centrum wielkiego miasta 😉 ).

          A co do języków – młodzi mają teraz dużo więcej możliwości niż my kiedyś.
          Ja to im aż zazdroszczę i dziwię się, że nie zawsze chce im się z tego korzystać.

          Polubienie

  2. jotka pisze:

    O tak, klimat zmienia się na naszych oczach, nigdy aż tak często nie wiało, niepokój zakłóca sen.
    Mój syn tez kiedyś wybrał technikum i dobrze się stało, skoro Wasz syn potrafi podjąć decyzję to tylko się cieszyć, obserwuje uczniów, którzy nie tylko nie wiedzą, gdzie chcą iść, ale i motywacji na przyszłość brak. Smutne to bywa.
    Ja też siedzę w ciepłym domu, czytam, robię sweter na drutach , bloguję i dobrze mi tak 🙂
    Byle do wiosny, kochana 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Jotko, przyjemnie posiedzieć w ciepłym domu, trochę odpocząć od krzątaniny.
      Wiesz, ja się cieszę, że mój syn sam podejmuje decyzje, jestem z niego dumna, tylko czemu, na Boga, tak często zmienia zdanie? 😉
      Obawiam się niestety, że wybrał szkołę „pod kolegów”, a nie pod swoje zainteresowania i to mnie martwi. Obym się myliła.
      Pozdrawiam, Jotko. 🙂 🙂

      Polubienie

  3. Ultra pisze:

    Tak pięknie potrafisz opisać swoje życie w tej wyśnionej kostce sera. Zrobiło się tak lirycznie, ciepło, domowo, chociaż zapachu ciasta brakuje. Przyszłość już jawi się kolorowo, gdyż dzieci są samodzielne, same decydują o swoim losie, a rodzice z daleka czuwają i wskazują wiele dróg, będzie w czym wybierać. Pociechy rosną jak na drożdżach i tylko patrzeć, jak będą wyfruwały, a dumni rodzice będą szczęśliwi, radośni i wiecznie zatroskani, jak to rodzice.
    Serdeczności

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Mimo tego „wiecznego zatroskania” rodziców, nakreśliłaś bardzo optymistyczną wizję przyszłośći, Ultro – podoba mi się. 🙂
      Muszę tylko bardziej zaufać życiu, sobie, dzieciom, to może moje lęki znikną…?
      Pozdrawiam i dziękuję za dobre słówko (potrzebne w taki wietrzny, deszczowy dzień jak dziś u nas).

      Polubienie

  4. Iwona Zmyslona pisze:

    Tu w Polsce też szaro i buro. W TV pokazują przykre skutki wichur. Mój znajomy jak musiał nauczyć się dość szybko niemieckiego, to wraz z córką oglądał filmy w wersji oryginalnej. Może Iskierka ma jakieś ulubione filmy francuskie(albo piosenki, bo osłuchanie się z językiem pomaga w nauce słówek). Za czasów mojej młodości emitowano film „Bella i Sebastian” produkcji francuskiej. Jeżeli nie znacie, to polecam. Przesyłam uściski.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Iwonko, dziękuję za przypomnienie o tym filmie.
      My nawet go mamy, ale chyba drugą część. Nie skojarzyłam, że to francuski film.
      Faktycznie, dobry pomysł z tymi filmami.
      Gdy moje dzieci przyjechały do Holandii, najpierw na rok poszły do takiej klasy dla obcokrajowców, by szybciej nauczyć się języka i tam oglądali w czasie przerw programy dla dzieci po niderlandzku m. in. „Ulicę Sezamkową” i właśnie różne proste filmy.
      Efekty pojawiły się bardzo szybko. Pozdrawiamy serdecznie.

      Polubienie

  5. Ula H. pisze:

    Tak pięknie opisujesz Wasze rodzinne życie ! To prawda, że człowiek nawet się nie obejrzy, jak dzieci wyfruną z gniazda. Trzeba cieszyć się każdą chwilą i spędzać razem czas, bo czasu nie da się cofnąć ani w żaden sposób nadrobić. Pomagając dzieciom w nauce też uczysz się i nieustannie rozwijasz. Pozdrawiam serdecznie 🙂

    Polubienie

    • Igomama pisze:

      Wielka mądrość jest w tym, co napisałaś, Ula, o dorostaniu dzieci.
      I to jest prawda, że czasu nie da się cofnąć lub nadrobić, choć czasem bardzo chciałoby się przenieść coś na lepszy moment, gdy przestanie nas boleć głowa, gdy będziemy bardziej wyspani, mniej zmęczeni itp.
      A to się nie da, trzeba teraz, bo drugiej szansy nie dostaniemy.
      A przy dzieciach człowiek cofa się do dzieciństwa, znów może się bawić i… znów się uczy, odrabia lekcje. Czasem się nie chce, ale ma to plusy.
      Ja w sumie się cieszę, że odświeżam swój francuski.
      Pozdrowienia. 🙂

      Polubienie

  6. Morgana pisze:

    Moi Synowie skończyli technikum informatyczne i od razy mieli zawód.
    Postanowili dalej kontynuować naukę,, wybrali studia.
    Jeden nadal jest studentem, ale i pracuje w zawodzie.
    Spędzony rodzinnie z dziećmi czas jest bezcenny, będzie potem wspominany miło:)
    Pozdrawiam całą Waszą rodzinkę bardzo cieplutko:)

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Morgano, Twoi synowie dokonali świetnego wyboru szkoły: połączenie pasji, która da dobry zawód i zapewni pracę. 🙂
      Gdyby w naszej miejscowości było technikum informatyczne, nasz synek też pewnie by je wybrał, bo ciągnie go do komputerów (za tatusiem, bo mamusia kompletnie nietechniczna). Niestety, póki co nie mamy takowego.
      Pozdrawiamy serdecznie. 🙂

      Polubienie

  7. kalipso pisze:

    Nawałnice minęły i pojawiło się kolejne zagrożenie, które w kostce sera korytarz drąży.
    Pięknie napisałaś o swoich lękach, tak zrozumiałych dla wszystkich matek. Życzę spokojnych nocy:)
    A dzieci… dorastają i pójdą swoimi drogami, jak koty. I nie będą się bały myszy!

    Polubione przez 1 osoba

  8. Igomama pisze:

    Widocznie taka kolej rzeczy, Kalipso: prawdziwy ser nie obejdzie się bez dziur, myszy ciągną do sera, a koty chodzą swoimi drogami. Trzeba to zaakceptować. Tylko czemu tak trudno?

    Polubienie

Dodaj komentarz