Gdy palce puchną od siedzenia w domu

92496421_221521305592797_4815138816807403520_n

Za oknem kwitnie zieleń. Kalendarz, wyczyszczony z zajęć i spotkań, bieli się pustką. Znika nawyk codziennego sprawdzania planów.
Planów nie ma, przynajmniej na razie. Dni zlewają się z sobą w wielką burą plamę niczym farby na palecie. Który to już tydzień kwarantanny?
Trzeci, czwarty…? Straciłam rachubę. Na początku skrupulatnie sprawdzałam dane na temat liczby zakażeń koronawirusem.

Każdego dnia czepiałam się nadziei, że krzywa ugnie się w dół jak stara gałązka, a nasze życie wróci do normy. Ale ta krzywa uparta, silna; zawzięła się w sobie i dalej pnie w górę… Więc zaniechałam. Nie sprawdzam. Tak mi lepiej.
Telewizji nie mam, więc nie oglądam. Tak też mi lepiej.

I już wiem, dlaczego nie lubię sylwestra. Nie tylko dlatego, że wprasza się na moje urodziny, a w prezencie dokłada kolejną zmarszczkę tłumacząc, że to mimiczna. Dobrze wiem, że kłamie. Gdy uśmiech schodzi z twarzy, zmarszczka zostaje. I siwy włos bardziej widać (odrosty nie rozumieją, że fryzjerzy pozamykani).
Tak naprawdę – nie lubię sylwestrów za ich obiecanki.
I za kłamstwa. Stek obietnic. Stek kłamstw.

Zmęczeni chłodem ludzie unoszą głowy, wpatrują się w fajerwerkowy spektakl.
Szukają nadziei. A niebo trzeszczy. To petardy tak pracują.
Próbują złamać nasze krzywdy i frustracje. Zrobić miejsce nowemu, lepszemu.
Płynie ścieżka smsów z życzeniami, oś czasu na Facebooku gęstnieje od bąbelków szampana.
Wszystkiego najlepszego w 2020!
Szczęścia w nowej dekadzie!
Oby było już lepiej!
Lepiej. Czy jest lepie?

2020 wzrusza ramionami: – Przecież sami tego chcieliście! Życzyliście sobie więcej czasu. Macie czas! Życzyliście sobie odpoczynku. Proszę, odpoczywajcie.
Chwil z mężem, żoną, dziećmi też sobie życzyliście. A więc proszę, oto są.
Wszystko wam dałem. Wszystko, o co prosiliście.

Ale to nie tak miało być.
Bez zdrowia czas nic nie znaczy! I odpoczynek. I życie rodzinne. Przecież…

92708373_234199384367070_8482831709799186432_n

Tylko gdy jest zdrowie, może udać się reszta.
Najpierw spokój, bezpieczeństwo. Dopiero potem… To wszystko nie tak!

Wiosna nie boi się koronawirusa.
Wiosna nie boi się plotek. I nawet kłamstw się nie obawia.
Hejtu też (zresztą kto by wiosnę hejtował?).
Wiosna robi swoje, po prostu.
W Holandii idzie jej to nadzwyczaj sprawnie. Nawet wiem dlaczego.
Pierwszego kwietnia, nie przestrzegając zaleceń o zachowaniu półtorametrowej odległości, Wiosna skrzyknęła się z Latem i obie postanowiły żarcik zrobić, taki primaaprilisowy: rolami się pozamieniały (a co? Nie wolno?).
Tym sposobem, od soboty, termometry (nieco zdziwione) wskazują tu ponad 20 stopni. Niebo zwolniło chmury i zaangażowało słonko na całodziennym dyżurze.

92357456_261044014915790_2904858327005528064_n

Zero wiatru. Zapomnieliśmy o Ciarach, Denisach i innych krewniakach.
Holendrzy, jak to Holendrzy, migiem zrzucili z siebie puchate kurtki, wystawiając do słońca blade nogi w krótkich spodenkach.
Ciężko usiedzieć w domu, a trzeba.
Więc niech chociaż wyjście do sklepu, będzie celebracją wiosny. Lata. Życia.

Bzdury! Nie wiem, po co to piszę. Po nic. Dla samego pisania.
Gdy długo nie możemy mówić, to potem ciężko się nagadać.
Słowa rosną w krtani.
Wyrazy gromadzą się w palcach.
Moje palce już od nich spuchły, więc muszę w końcu dać ulecieć wyrazom.

Myślałam, że skoro jestem w domu, będę mieć więcej czasu dla bloga (przecież życzyłam sobie czasu w sylwestra!). Mit.
Dzielę laptop z synem i najmłodszą córką (starsza na szczęście ma własny).

KomputerSharing

Do południa syn siedzi nad swoimi e-lekcjami. Po południu najmłodsza córka.
Później, gdy laptop wraca już do mnie, to jęczy, że jest zmęczony, bo się napracował. Odpocząć chce. Przecież i on ma prawo do odpoczynku.
Do czasu dla siebie.
Przecież nawet laptop musi zachować właściwe proporcje w życiu.
Bez tego może odporność stracić i jeszcze podłapać jakiego wirusa.
Pełno ich wokół.

Lato, wiosno, wiosenko!
Dmuchnijcie wirusowi prosto w twarz ciepłym powietrzem! O, tak! 
Niech zapadnie się pod ziemię ze wstydu, że takiej kołomyi narobił.
I niech, za karę, spod tej ziemi nie wychodzi!
Za to ludzie niech wyjdą z domów.
Lepsi, mądrzejsi, pokorniejsi.
Bez czczych obietnic. I bez kłamstw.

92401981_231938094825817_3792576325617713152_n

Ten wpis został opublikowany w kategorii wiatrakowa codzienność i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

22 odpowiedzi na „Gdy palce puchną od siedzenia w domu

  1. Dorota pisze:

    Dziękuję. Pięknie ubrałaś w słowa moje myśli (też nie lubię sylwestra i postanowień noworocznych…). Ściskam z daleka.

    Polubione przez 1 osoba

  2. oko pisze:

    miłość nie widzi zmarszczek – nie przejmuj się nimi absolutnie – kto je dostrzeże, nie jest wart przejmowania się jego opinią.
    mnóstwo czasu, by porozmawiać z samym sobą – czasami trzeba z kimś inteligentnym podyskutować… polecam. a z życzeniami, to już tak jest – trzeba uważać, czego się życzy, bo może się spełnić.

    Polubione przez 1 osoba

  3. jotka pisze:

    Każda zmarszczka to nasza historia, nasze uczucia i i obawy.
    Ja tez przed epidemią marzyłam o dłuższej przerwie, a teraz myślę o powrocie do pracy, choćby na małą skalę, nigdy bym się nie spodziewała.
    Na szczęście wszyscy jesteśmy w podobnej sytuacji i dobrze wspierać się wzajemnie, to pomaga, chyba 🙂
    Zbliża się czas bez obowiązków, choćby wirtualnych, więc cieszmy się nawet na to:-)
    Buziaki dla całej rodzinki 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  4. stopociechblog pisze:

    Czytam i zadziwiam się, jakże dużo tych samych myśli mamy. I z tym kalendarzem i planami. I gałązką w dół z rankingiem zakażeń. I telewizji nie mam. Tak słyszałam, że należy odinstalować 2020 i zainstalować ponownie, bo ta wersja z wirusem.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Basiu, to się cieszę. 🙂 Pokrewieństwo dusz? 🙂
      Niestety, nie mam takich pięknych włosów jak Ty.

      A dla uściślenia, jeśli chodzi o tv, to my w Polsce mieliśmy (z mnóstwem kanałów) i przyznaję, nawet sporo oglądaliśmy. Jednak po przeprowadzce do Holanii telewizor zostawiliśmy w Polsce (bo był torporny, jeszcze tego starego typu, nie z tych płaskich i się nie zmieścił do auta). Więc jakoś tak samo wyszło, że się odzywczailiśmy.
      A potem kolega męża kupił sobie większy telewizor i nam odstąpił stary.
      Teraz więc odbiornik telewizyjny mamy, ale bez dostępu do telewizji polskiej czy holenderskiej, za to filmy sobie na nim czasem włączamy z Netflixa.

      Oby gałązka zakażeń w końcu się złamała.
      Najlepszego!

      Polubione przez 1 osoba

  5. Malwina pisze:

    Tak, ja też na początku sprawdzałam bez przerwy nowe doniesienia co do liczby zarażonych, ofiar… Nadal przewijają mi się tego typu informacje, bo nie da się od nich uciec na fb czy w czasie oglądania wiadomości (my dorobiliśmy się telewizora po 4 latach jego braku, sama nie wiem czy to dobrze 😉 Ale teraz już się nie łudzę i nie czekam na nic. Nam czas mija pod znakiem końca remontu, końca ciąży i początku wiosny (lata?). U nas też ponad 20 stopni od dobrych kilku dni. Przydałby się i koniec całej tej pandemii, ale co to będzie… Się okaże.
    Pozdrawiam serdecznie, wytrzymamy!

    Polubienie

    • Igomama pisze:

      Pewnie, że wytrzymamy i będzie dobrze, Malwino.
      Trzymam kciuki za Ciebie i Twoją Rodzinę.
      Bardzo Ci współczuję końcówki ciąży z koronawirusem w tle.
      Choć z drugiej strony na koniec jest się takim ociężałym, że nawet nie da rady dłużej spacerować. Dobrze, że macie ogródek.
      A telewizor się przydaje, nie neguję, bo sami kiedyś sporo oglądaliśmy (jak dzieci były małe i mieszkaliśmy w Polsce), a teraz tak jakoś wyszło, że wszystko można znaleźć na laptopie. Wiele osób nas namawia na holenderską tv, pomaga w osłuchaniu się z językiem. Zobaczymy, może i się skusimy.
      Powodzenia z ukończeniem remontu.

      Polubienie

  6. Magdalena B-P pisze:

    Kto by hejtował wiosnę? Znam taką jedną. Moja osobista nastocórka. Nie zacytuję tutaj słów, jakimi ona się wyraża o wiośnie… Za dużo słońca, za dużo wody, wiatr (u nas zawsze jest wiatr!) – wszystko jej szkodzi (skóra ją piecze i boli, co powoduje bóle głowy i mdłości). Do tego pitolenie ptaków na dłuższą metę jest męczące (choć ona kocha ptaki i swoich w pokoju ma dwa i też się drą jak głupie z okazji wiosny), ale co za dużo to nie zdrowo. O żabach nawet nie wspomnę. Własnie zaczynają drzeć ryje i ona nie bedzie mogła spać ani się uczyć. No i te intensywne zapachy – teraz głównie gnoju, gnojówki – bleee. Trudno jest być wysoko wrażliwym do entej potęgi. Nie polecam. Ja tam lubię wiosnę, tylko żeby te cholerne komary zdechły raz na zawsze. Młody już wczoraj miał rano gorączkę, bo go dopadły w ogródku chyba, a on uczulony. A korona wakacje? Kurde, nie chodzę do roboty, a nawet nie mam czasu, by jedną kawę w spokoju sobie wypić, bo cały czas coś knujemy i kombinujemy. Dla mnie to mimo wszystko bardzo dobry czas. Pierdyliard razy lepszy niż rok czy 2 lata temu. Lepszy niż 15 lat temu. Lepszy niż 10 lat temu. Lepszy niż 5 lat temu. Dziś mam pełną lodówkę i nie brakuje mi na chleb. Dziś mam męża i nie jestem sama z dziećmi. Dziś mam pieniądze na wszystko, na jedzenie, na rachunki, na ubrania i leki dla dzieci, a nawet na totalne głupoty. Dziś moje dziecko jest zdrowe. Dzis moje dziecko się śmieje, wygłupia, a nawet „k*rwa i sp*dalaj” mówi ze śmiechem. Jesteśmy szczęśliwi i wyjątkowo dobrze się czujemy bo mamy ku temu mnóstwo powodów. Jakaś epidemia? Jakiś stan wyjątkowy. Phi! Dla mnie to pikuś. Nie takie stany wyjątkowe mam za sobą i żyję.
    Sylwestra nie obchodzimy. Świąt też nie specjalnie – jak to niewierzący – mamy własne wersje świąt i własne tradycje. Ze świąt dla nas najważniejsze są urodziny i obchodzimy je uroczyście, oczywiście tylko i wyłącznie w swoim gronie, bo nie lubimy za bardzo gości.Ja biorę od losu, co daje i próbuje to wykorzystać najlepiej jak sie da. Żyję chwilą i w każdej znajduję pozytywy. Ta chwila jest bogata w pozytywy, więc czerpię z niej garściami, czego i Wam życzę. No i zdrowia. Zdrowie i pieniądze to najważniejsze rzeczy. Oby nam wystraczało. Pozdrawiam.

    Polubione przez 2 ludzi

    • Igomama pisze:

      Magda, przeczytałam Twój komentarz wczoraj, przeczytałam dziś i niezmiennie wycisnął łzy z moich oczu. Tyle tu emocji! Afirmacji życia, ale też śladów różnych przeżyć, niekoniecznie łatwych, miłych i przyjemnych…
      Pewnie one doprowadziły Cię do miejsca, w którym jesteś teraz, do tego docenienia chwili i wdzięczności za czas z bliskimi.

      Ps. Twój opis rekacji nastocórki jest bezbłędny. Moja widocznie jeszcze za młoda, bo nie przejawia takich zachowań, ale wszystko przed nami. Ona też jest wrażliwiec do potęgi.
      Dzięki serdeczne, trzymajcie się zdrowo (zwłaszcza syn, po starciu z komarami).

      Polubienie

      • Magdalena B-P pisze:

        Bez wątpienia wszystko, co mnie spotkało, uczyniło mnie tym kim, jaka i gdzie jestem dziś, ale też jestem z urodzenia wysoko wrażliwą optymistką i w najgorszych sytuacjach potrafię się odnaleźć (co nawet niektórych irytuje). Wyjątkiem była depresja w/w córki. Ona nie jest taka jak ja odporna na stres. Tu było wyjątkowo ciężko szukać pozytywów, ale też było to wtedy niezmiernie ważne i o dziwo jakoś mi się udało dawać jej każdego dnia i nocy wsparcie i od czasu do czasu wywołać uśmiech… Teraz ona się śmieje, wygłupia i przeklina, czyli jest zwykłą piętnastolatką i to jest nasz główny powód do szczęścia pomimo pandemii. Choć ciągle są trudne chwile, a te wszystkie liczne kreski na przedramionach przypominają o tym, co się może stać, gdy wysoko wrażliwe dziecko dostanie od losu więcej niż może znieść. Dlatego, powiem Ci, miej oczy szeroko otwarte, jeśli i Twoje pociechy należą do wwo. Szczególnie trzeba zwracać uwagę na to co dzieje się w szkołach, bo podejrzewam, że holenderskie zbytnio się od belgijskich pod tym względem nie różnią – niektóre dzieci są po prostu wredne i okrutne, a dla wysoko wrażliwych może to mieć tragiczne konsekwencje szczególnie w czasie dorastania. Gdybym ja wcześniej wiedziała, co wiem dziś, uniknęlibyśmy wielu problemów… Co do wysokiej wrażliwości to tak z mojej strony polecam Ci świetne lektury, które mnie samej otwarły oczy na wiele spraw, a jednoczesnie pozwoliły siebie samą i moje dzieci i o wiele zrozumieć.Jeśli nie czytałaś książek Elaine Aron to polecam się zapoznać (Wysokowrażliwi oraz Wysoko wrażliwe dziecko). Stare ale jare 😉 Są też ciekawe tytuły książek o wysokiej wrażliwości po niderlandzku dla dzieci (przy jednej dosłownie płakałam ze śmiechu, bo tak napisana). A co do tego jakie zachowania przejawiają dzieci to raczej nie od wieku zależy. Bardziej od charakteru, poczucia humoru, inteligencji, wychowania i tego, co w domu wolno, a czego nie oraz od zrozumienia w relacji rodzic-dziecko, no i w dużej mierze od tego z jakim tałatajstwem dziecko ma najczęściej kontakt haha. Moja Najstarsza jest z natury cicha i spokojna, no i ma prawdopodobnie spektrum autyzmu, co powoduje dosyć swoiste postrzeganie świata i jego opisy. Druga (jak jest zdrowa) to hałaśliwy szaleniec z niebagatelnym poczuciem humoru, doskonale operujący sarkazmem i ironią oraz brzydkimi wyrazami we wszystich trzech języakach jakimi się posługuje. Najmłodszy jest do Drugiej podobny, tylko jeszcze bardziej cwany i bardziej wrażliwy, co mnie – nie ukrywam – trochę przeraża, gdy myślę o tym, co będzie, kiedy on będzie nastolatkiem. Ale teraz jestem przygotowana i jego próbuję przygotowywać na trudne sytuacje. Pozdrawiam

        Polubienie

        • Igomama pisze:

          Magda, dziękuję za Twój, tak osobisty, komentarz i przepraszam, że kazałam Ci długo czekać na odpowiedź (w święta pozwoliłam sobie odpocząć od komputera).
          Współczuję, że dotknęła Was depresja dziecka. 😦
          To musiał być koszmar, czas, do którego nie chce się wracać nawet w myślach.
          Po walce toczonej z depresją, nie dziwię się, że kwarantanna i inne ograniczenia związane z obecną rzeczywistością – nie są w stanie Cię przerazić, a wręcz przeciwnie – jesteś szczęśliwa, że spędzasz czas z rodziną,że jesteście zdrowi, a córka – radosna.
          Jak dobrze, że macie już za sobą tamten dramatyczny etap życia!
          Oby nigdy więcej!
          Dziękuję rónież za polecenie książek o „wysoko wrażliwych”.
          Chętnie przeczytam, by dowiedzieć się więcej na temat tego typu osobowości.
          Zdrówka i uśmiechu całej Rodzince życzę. 🙂

          Polubienie

  7. kalipso pisze:

    Pięknie napisałaś, Igomamo.
    A ja… Mam dość już kwarantanny, wiadomości na temat koronawirusa, zdalnych lekcji , zdalnej pracy, ale jednak doceniam to, że jesteśmy wszyscy razem w domu. Włosy sama sobie podcięłam. I to widać, niestety:) Nie przejmuję się tym. Cieszy mnie wiosna. Przyniosła nadzieję

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dziękuję Kalipso.
      Mam tak samo jak Ty.
      Z jednej strony czuję znużenie tą monotonią i ciągłym wpatrywaniem się w monitor (razem z dziećmi) gdy natura skąpana w słonku aż kusi, by wyjść na zewnątrz – z drugiej strony: mam rodzinę u boku, możemy się wysypiać, pójść później spać, zwolnić obroty.
      Jestem też wdzięczna za nasz maciupkie ogródek (co prawda nie ma w nim miejsca na bieganie, ale na krzesełka i stolik już tak). Serdeczności.

      Polubienie

  8. agacia336 pisze:

    Igomamo, Radosnych Swiat, mimo wszystko! :*

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Agaciu, dziękuję Ci bardzo!
      Staraliśmy się, by święta były radosne. Chcieliśmy choć na moment wyłączyć się od zawirusowanego świata i w miarę się udało.
      Mam nadzieję, że u Was też było dobrze i cały czas jesteście zdrowi, czego niezmiennie życzę.

      Polubienie

  9. Ultra pisze:

    Igomamo,
    lubię czytać Twoje posty, tyle w nich osobistych emocji i dygresyjnych wycieczek w bok.Teraz Mam mniej czasu, ponieważ Jestem w szpitalu domowym. Polega to na tym, że mam przepustkę, chodzę na badania w wyznaczonych dniach, ale nie leżę, czka mnie onkologiczna operacja
    Zasyłam serdeczności.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Ultro!!! Ojej… 😦
      Nie wiedziałam. Tak mi przykro.
      Współczuję Ci z całego serca i to współczuję podwójnie: bo raz – ciężkiej choroby, a dwa, że to się nakłada na ten zwariowany zawirusowany czas i teraz wszystko staje się w praktyce trudniejsze (leczenie, badania, wizyty kontrolne).
      Ściskam, utulam, życzę zdrowia i udanej, skutecznej operacji (i by okazała się wystarczająca w przezwyciężeniu choróbska).

      Polubienie

Dodaj komentarz