Mam 6 lat, jak Ala!

97979718_560402684861093_8573912933761810432_n

Liczyłam dni w kalendarzu, liczyłam…
Skreślałam noce przespane, skreślałam (te nieprzespane z emocji, też).
No i w końcu się doczekałam! Nadszedł ten upragniony dzień, najpiękniejszy w całym roku. Cudny, zielony, majowy. Już nie muszę zazdrościć Ali z Elementarza. Wiecie, tej co wciąż się chwali, że ma kota i sześć lat.
Ja co prawda kota nie mam (choć chciałabym), ale za to też mam sześć lat.
Już od trzech dni.

Gdybym mieszkała w Polsce, poszłabym teraz do zerówki.
Wiem, bo siostra mi powiedziała, Iskierka. Ona się na tym zna, bo przed przeprowadzką do Holandii, chodziła do szkolnej zerówki przez całe siedem miesięcy.
Miała fajną panią Jagodę, która bardzo lubiła kucyki z bajki „My little pony”.

6d2a9f65-5a8c-4aad-a7e3-df472914a7c3

Iskierka też lubiła kucyki, więc czasami bawiły się razem, Iskierka do dziś to wspomina.
A teraz ja mam sześć lat i lubię kucyki (a jednego nawet dostałam na urodziny).
Moja pani co prawda nie nazywa się Jagoda, lecz Fleur.
Też ładnie i też kojarzy się z roślinami. A pani jest bardzo miła.
Moja mamusia twierdzi, że wybrałam sobie na urodziny najpiękniejszą porę roku.
Ona nie miała takiego szczęścia, bo urodziła się w środku zimy. Kiedyś zimy bywały ładne, śnieżne, ale obecnie są szare i byle jakie, toteż mama zazdrości mi barwnego, pachnącego bzem i konwalią, maja.

99280848_1144393435913196_301226848405159936_n

Jest czego zazdrościć z jeszcze jednego powodu (ale o tym już mamie nie wspominam, by jeszcze bardziej jej nie zasmucać).
Za to Wam mogę powiedzieć: wiosną rodzą się ważni ludzie. Naprawdę!
Popatrzcie tylko: pod koniec kwietnia przyszedł na świat król Holandii Wilhelm Aleksander, potem w maju – ja, zaraz po mnie królowa Maksyma, a po królowej papież Jan Paweł II. Każdy w innym roku, ale to nieważne.
O, i jeszcze w Belgii, u Malwiny, urodził się właśnie Gabryś, który też kiedyś pewnie wyrośnie na wielkiego człowieka, podobnie jak ja.
Przyznam się Wam, że czekałam na swoje urodziny z lekkim niepokojem w sercu. Oczywiście przez koronawirusa. Bałam się, że ten łobuz będzie chciał mi odebrać urodziny.

97997601_2632675837004885_3098449231933865984_n

Założy sobie taki koronę na głowę i myśli, że od teraz wszystko mu wolno i może rządzić całym światem. I zabierać dzieciom urodziny, tak jak moim koleżankom z klasy, Joyi i Marii. Co prawda śpiewaliśmy im „Lang zal hij leven” (holenderskie „Sto lat”) w aplikacji Teams, na komputerze, ale przecież to nie to samo co normalnie, w sali.
Bo normalnie, u nas w szkole urodziny świętuje się bardzo przyjemnie.
Pani Fleur przygotowuje dla dzieci piękne papierowe korony.
Ona robi te korony od tylu lat, że już osiągnęła mistrzostwo w tej dziedzinie.
Potem wyjmuje z szafy tekturowy tort i sadza dzieci w kręgu. Zapala ledowe świeczki (bez paniki, są całkowicie bezpieczne) i wszyscy śpiewają „Lang zal hij leven” albo „De kop van de kat”, to taka urodzinowa piosenka dla dzieci- o kocie, który tańczył ruszając tylko głową i łapami, bo bolały go brzuch, ogon i szyja. Melodia tej piosenki jest bardzo skoczna i nogi same rwą się do tańca.
No a później następuje najprzyjemniejszy moment: uwaga, uwaga, pani otwiera tort (tak, tak, bo ten tort ma otwierane wieczko). Wewnątrz znajdują się prezenty: bańki mydlane, piłeczki, ołówki, gumki i różne błyskotki, do których dzieci lgną jak sroki.
Jubilat może wybrać sobie jedną rzecz.
I jeszcze dostaje taką dużą pocztówkę, z którą następnie chodzi po całej szkole i wszyscy nauczyciele wpisują tam życzenia i wklejają naklejki.
Jednak gwiazda, pod którą się urodziłam, musiała tylko w połowie być szczęśliwa. Dlaczego? Bo owszem, na moje urodziny wróciliśmy do szkoły (o to zadbała ta szczęśliwa połowa gwiazdy), ale wiele rzeczy było nie tak jak zazwyczaj (to już sprawka tej nieszczęśliwej połowy!).
Do pewnego momentu wszystko szło świetnie.
Pani Fleur zrobiła mi piękną koronę a la Myszka Minnie.

98058579_697522917669609_5757736198130892800_n

Dzieci zaśpiewały „Lang zal zij leven” (zij nie hij, bo to wersja dla dziewczyn).
Co więcej pani wyszukała na YouTube polskie „Sto lat” i też nam puściła.
Ja się ucieszyłam, lecz inne dzieci robiły w tym czasie głupie miny i mówiły, że język polski jest bardzo śmieszny.
A potem grzy….grzy…. nastąpił zgrzyt jakby zacięła się płyta w odtwarzaczu.
Nie mogłam wybrać sobie prezentu z tortu. Tort był zamknięty z powodu koronawirusa. Nie dostałam kartki. Nie mogłam chodzić po szkole i zbierać autografów od nauczycieli (w ogóle nie wolno nam zbliżać się do dorosłych, nawet do pani Fleur nie mogę się przytulić). Nie mogłam również przygotować poczęstunku.
Pani dyrektor napisała w mailu, że jest zakaz przynoszenia czegokolwiek z zewnątrz, nawet cukierków zawiniętych w złotka.
Było mi smutno, zwłaszcza że w Holandii jubilat przygotowuje niespodzianki dla wszystkich dzieci w klasie i dla wszystkich nauczycieli.

traktacja

Trochę z tym jest zachodu, bo trzeba wykazać się krea… krea… no, kreacją! Cukierki tu nie wystarczą.
Najlepiej, żeby były to przekąski domowej roboty, w dodatku zdrowe i ekologiczne, czyli bez jednorazowych woreczków, które potem będą rozkładać się przez czterysta lat i truć biedne żółwie i foki.
Mam wrażenie, że moja mama jakoś specjalnie nie zmartwiła brakiem poczęstunku w tym roku. Ba, miałam wrażenie, że odetchnęła z ulgą.
Jednak ja czułam się nieswojo, gdy koledzy dla mnie zaśpiewali, a ja nie odwdzięczyłam się niczym smacznym.
Poczęstunek był za to w domu, ale nie mogłam zaprosić szkolnych kolegów.
Mama zrobiła jedynie mini, mini przyjęcie dla znajomych cioć z dziećmi, w dwóch turach, by nie było za dużo osób jednocześnie. Ponoć inaczej nie wolno.
W sumie nawet na tym skorzystałam, bo mama musiała upiec dwa torty.

DwaTorty

W prezencie dostałam wrotki. Marzyłam o wrotkach, nie o rolkach, tylko właśnie o wrotkach, z dwoma rzędami kółeczek.
Pamiętacie moje niefajne doświadczenia z jazdą na łyżwach? W zimie byliśmy tylko raz na lodowisku, bo więcej nie chciałam. Poobijałam się na lodzie, poprzewracałam i wcale mi się nie podobało. A brat mi powiedział, że jazda na rolkach przypomina jazdę na łyżwach.
On wie, co mówi, bo umie jeździć i na rolkach, i na łyżwach.
Dlatego chciałam wrotki. Już je wypróbowałam i zdały egzamin, bo ani razu się nie przewróciłam. Ot, dreptałam sobie bezpiecznie po chodniku.

141e4fcf-fa59-4b40-8115-b7f591800d91

Tata żartował, że przypominam kaczuszkę.
Po podwórku chodzą kaczki, wszystkie bose nieboraczki, a w dodatku nieodziane, to są rzeczy niesłychane!”
Heloł, to wcale nie o mnie!
Zrobiłam obrażoną minę, bo komu jak komu, ale mnie braku dbałości o ubiór zarzucić nie można. Odkąd pamiętam, przebieram się kilka razy na dzień.
Tak już mam i nie zamierzam zrezygnować z tej przyjemności.
Nie zraża mnie mina męczennicy u mamy na widok ubrań rozrzuconych po całym pokoju. Inne dzieci rozkładają zabawki, a ja mam rozmach, bo rozkładam i zabawki, i ubrania. A co, nie wolno?
Brat i siostra wywracają oczami widząc moje przebieranki, ale ja wywracam oczami oglądając ich nudne spodnie dresowe. I tak sobie żyjemy…
Chcielibyście czegoś jeszcze się dowiedzieć?
W Holandii panuje „stopniowe odmrażanie gospodarki”, nazwa trudna i dziwna, niestety, nie mająca nic wspólnego z lodami.

97965043_921382508284103_2940000032889241600_n

Na razie do szkoły chodzimy dwa dni w tygodniu, a przez trzy – uczymy się w domu.
W poniedziałek jesteśmy w klasie i na koniec pani Fleur rozdaje nam karty z ćwiczeniami do zrobienia w domu we wtorek i w środę. W czwartek znów przychodzimy do szkoły i przynosimy odrobione zadania. Uczymy się, a przy pożegnaniu pani zadaje nam ćwiczenia na piątek. Można się w tym wszystkim pogubić, ale ja – na szczęście – jeszcze daję radę. Inni też mają się całkiem dobrze.
Odkąd wróciliśmy do szkoły, nawet mam wrażenie, że ludzie przestali bać się koronawirusa. Wiele osób spaceruje po dworze, sklepy są otwarte, także fryzjerzy i biblioteki. No i basen. Hura, wracają moje środowe lekcje pływania!
Już nie mogę się doczekać, mama mniej, bo martwi się o moją skórę.
Fakt, na dłoniach zrobiła mi się cera krokodyla.
Krokodyl jest chropowaty, bo długo siedzi w wodzie (to znaczy leży albo pływa).
A mnie, jak krokodylowi, wyrosły łuski na dłoniach od częstego mycia.
Ale z basenu nie zrezygnuję, co to to nie!
Trzymam się wersji, że moim łapkom potrzeba odrobiny chloru.
Czy mam rację? Na pewno!
Ale o tym opowiem już innym razem.

dad2bc55-8653-45e8-a8a1-898833bab735

Ten wpis został opublikowany w kategorii Z pamiętnika Okruszka i oznaczony tagami , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

13 odpowiedzi na „Mam 6 lat, jak Ala!

  1. Dorota pisze:

    生日快樂! życzymy po chińsku z Japonii 😉 Tutaj od początku kwietnia dzieci chodzą do szkoły dwa dni w tygodniu, a od przyszłego poniedziałku wszystko ma wrócić do normy!
    Oj jakbym zjadła takie torty! Musiały być pyszne!

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dorotko, dziękujemy za pozdrowienia z tak daleka! ALeż nam milo.
      Pismo japońskie wzbudza nasze zdziwienie i podziw/
      Okruszek pęka z dumy, bo jeszcze nigdy nie dostał życzeń po japońsku. 🙂
      Pomyślności w szkole!
      W Hoandii codzienna nauka ponoć ma ruszyć od 8 czerwca.

      Polubienie

  2. Anna pisze:

    Wszystkiego najlepszego, Okruszku! maj to rzeczywiście piękny miesiąć, a taki tort to bym chętnie skosztowała

    Polubione przez 1 osoba

  3. jotka pisze:

    Co za okazja, najlepsze życzenia Okruszku! Całusy zasyłam i przytulam wirtualnie!
    Na pewno zapamiętane będą te urodziny na długo, a na zdjęciach tyle pyszności, że zrobiłam się głodna.
    Powiem Ci na pocieszenie, że u nas urodzin nie było wcale. Mój mąż miał okrągłe i synowa, ale niestety, widzieliśmy się tylko prze oko kamerki…
    Sto lat i Happy Birthday i Niech żyje nam!!!!

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Serdeczne dzięki, Jotko!
      No taki czas, że nawet okrągłe urodziny celebrujemy przez oko kamerki.
      Oby ten jeden jedyny raz.
      Ale dzięki doświadczeniu samotności, będziemy bardziej doceniać urodziny w towarzystwie.

      Polubienie

  4. Malwina pisze:

    Wszystkiego najlepszego Okruszku! Nie smuć się, to że Twoje urodziny były inne, wcale nie znaczy, że gorsze. Tyle tortów, gości i prezentów… Tylko pozazdrościć 🙂 A za rok będziesz z uśmiechem wspominać w jakim czasie przyszło Ci obchodzić urodziny, nie każdy świętuje podczas pandemii 😉 Swoją drogą, też miałam urodziny w dobie koronawirusa i były naprawdę fajne! Gabryś pozdrawia, oboje wybraliście sobie piękne daty na urodziny 😉

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dzięki, Malwinko.
      Urodziny jak urodziny, ale poród w dobie koronawirusa to jest dopiero coś! 😉
      I Ty, i Gabryś doświadczyliście czegoś bardzo wyjątkowego.
      Najważniejsze, że wszystko dobrze poszło i Gabryś, zdrowy i szczęśliwy powitał świat.

      Polubienie

  5. stopociechblog pisze:

    To takie mieszane nauczanie. Cóż taki niezwykły czas nastał, a maj na urodziny piękny, to prawda! Radości życzę.

    Polubione przez 1 osoba

  6. Morgana pisze:

    Kochany Okruszku!
    Roślij w zdrowiu, szczęściu, beztrosce, uśmiechaj się do każdej chwili🤗🧡🌼🐞🦋🐝
    Pozdrawiam najserdeczniej Ciebie i Bliskich 🙋🌞

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dziękujemy, Morgano, za piękne życzenia i cudne, wesołę obrazki, umilające druk.
      Okruszek uwielbia takie ikonki i sam często je wysyła z maminego telefonu do tatusiowego. Również pozdrawiamy majowo. 🙂

      Polubienie

Dodaj komentarz