Ten dzień łatwo zapamiętać. To był trzynasty, w dodatku piątek.
Z monitorów spadały czarne koty. Pac, pac. Miau, miau. Mnóstwo czarnych kotów. Z wąsami wzniesionymi czujnością, z wysokimi ogonami, sierścią lekko trzaskającą i oczami wodnistymi jak sadzawki.
Podczas lotu aksamitne łapki przez ułamek sekundy zastygały, po czym miękko lądowały na klawiaturach komputerów, na szafkach z telewizorami lub zwyczajnie, na podłodze.
Hop, hop i pac, pac. Halo, czarne koty już są!
Kocie spojrzenia przeszywają na wylot otocznie. Oceniają.
I akceptują, na szczęście łaskawie akceptują.
A co po akceptacji? Pora na eksplorację. Dalejże badać nowe lądy! Miau, miau.
Różowe poduszki okolone igiełkami stąpają… Stąpają po czym tylko się da.
Czy przy okazji roznoszą pecha? Wierzycie w to? Ja nie.
I właśnie w tenże piątek – trzynasty, listopadowy, bardzo koci piątek – w naszym domu pojawił się… oczywiście kotek. Bo któż by inny?
Tylko ten nasz nie spadł z ekranu. I nie jest czarny.
Pecha też nie roznosi (przynajmniej taką mam nadzieję).
Ma łapki bieluśkie jakby godzinami moczyły się w mleku. I mlekiem bielone policzki.
A poza tym jest szary. Szare uszka, szary nosek.
Jak mu na nosku położono szarą farbę, to przekrzywił łepek a szara farba spłynęła na lewy policzek i tam już została, nadając łobuzerski wygląd.
A widzisz, kotku, trzeba było siedzieć prosto, gdy cię malowano.
Niecierpliwy jesteś, co? Oj, ty kotku psotku!
Psotek – właśnie tak chciałam go nazwać. Kotek Psotek.
Ale reszta rodziny zaprotestowała. Jeszcze jak zaprotestowała!
Bo im się nie podoba. Nie podoba i już.
– Jak nie Psotek, to może Urwis? – Żeby nie było, że tak szybko skapitulowałam.
Znów mnie zakrzyczeli!
Że on przecież grzeczny, słodki, a ja wybieram imiona dla łobuziaków.
Cóż mi pozostało? Zamilkłam.
Bo czy ma znaczenie, że to matka załatwiła kota?
Że za tego kota zapłaciła, przytachała go do domu?
W dodatku zrobiła to w piątek, trzynastego, gdy z nieba spadały czarne koty, a czarownice w kotłach gotowały zupę na pechu i pecha przynoszącą?
A matka, nie bacząc na zagrożenie, szła dzielnie.
Czy w końcu ma znaczenie fakt, że to matka kuwetę sprząta (jak się bardzo szybko okazało) i zapewne sprzątać ją będzie (znając życie)?
Nie! To wszystko nie ma znaczenia i, najwyraźniej, w żaden sposób nie upoważnia tejże matki do nadania kotu imienia.
Bo wybiera złe. Niepasujące (w najbliższej przyszłości okaże się, że bardzo pasujące, ale… patrzcie wyżej, kto by tam matki słuchał i jej matczyną intuicją się przejmował).
Ostatecznie kotek ma na imię Guzik.
Tak wymyśliły dzieci, to znaczy te starsze, bo najmłodsze upierało się przy Kroksiku, jednak starszych jest dwoje, toteż Guzik przeważył.
Owszem, najmłodsze przez jakiś czas wołało Kroksik, ale jako że kotek na Kroksika nie reagował, toteż zniechęciło się i przestało.
Szczerze mówiąc na Guzika kotek też nie reaguje (bo miał być Psotek!).
Jednak dzieci się nie poddają: Guzik i Guzik! – wołają – Gdzie jesteś?
Bo czasem Guzik się chowa. Do szafy lub szuflady. Albo do butów.
Choć nie kundel i nie bury, to penetruje wszystkie dziury, zajrzy w każdy zakamarek, nawet ten miotle niedostępny, a potem wychodzi z niego dumny zdobywca w wieńcu… z pajęczyny. Oj, Guzik!
Wskakuje na każdy mebel, żadnemu krzesłu nie odpuści „drapanka”.
Jest szalenie pomysłowy i, powiedziałabym, minimalistyczny, bo potrafi bawić się wszystkim: nakrętką od butelki, listkiem, spinką, kawałkiem gazety, woreczkiem, sznurówką, nienadmuchanym balonem…
Pac, trąca łapką z jednej strony, poprawia z drugiej i tak w kółko.
Kręci piruety na podłodze.
Ach, i jeszcze łapie cienie na ścianie! Ja wam pokażę, wy straszne bestie, z tym okrzykiem rzuca się na nie, po czym z lekka oszołomiony spada na podłogę.
Albo atakuje swoje odbicie w lustrze.
Kręci się, po kociemu grzbiet wygina, wąsy jeży, prycha, łapką zaczepia, a wtedy małe pazurki zamiast przyjemnie wczepić się w sierść tego kogoś, ślizgają się i zgrzytają nieprzyjemnie. Guzik odskakuje jak niepyszny.
Ej, kolego z lustra co z tobą? Jesteś podejrzanie twardy.
Tak teraz mniej więcej u nas wygląda.
Każde zdjęcie znaczone kotem. Nic bez kota się nie liczy.
Ps. A gdybyście pytali, co matkę skłoniło, by kota do domu przytargać, i gdybyście przypadkiem pomyśleli, że widocznie nuda zaczęła jej dokuczać, to ona Wam odpowie, że już dość miała myszy, wciąż dom nawiedzających.
Nie wie, skąd one się brały. Jesień, zimno, drzwi do miniogródka zamknięte, a myszy co jakiś czas się pojawiały.
I choć matka miała swoje podejrzenia (otwory wentylacyjne łączące mieszkanie z trzema sąsiednimi), to nie śmiała chodzić po sąsiadach i o dzikich lokatorach rozpowiadać.
Nie chciała też z dzikimi lokatorami mieszkać.
Woli z kotem.
Było żywołapki zastawić… czy tam u Was nie można?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Aksiniu, właśnie kotek ma być najlepszą „żywołapką”.
Odkąd w domu zamieszkał Guzik, myszy ani widu ani słychu.
Sam zapach kota musi być dla nich sygnałem ostrzegawczym: tu nie wchodzimy! Wcześniej instalowaliśmy w kontaktach odstraszacze emitujące ultrafale (takie a la kot), ale nic nie działało. Sposoby babuni (olejek miętowy, torebki z herbatą, druciaki) też zdawały egzamin na krótko. Taka okolica. Stare budownictwo, wysokie drzewa, kanały, że bez kota ani rusz.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Całe życie miałam koty – i myślałam, że zawsze tak będzie. Teraz mam dzieci i namyśl, że jeszcze kot – skóra mi cierpnie. Prędzej kuny z dachu udomowię! ….w sumie też łapią myszy 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Aksiuniu, przy tak małych dzieciach jak Żabka i Kijanka, to ja się wcale nie dziwię…
U mnie towarzystwo już niemal „odchowane”, toteż i na kota przyszła pora. 😉
PolubieniePolubienie
Super nazwa. Dzieci mają fantastyczną wyobraźnię. Gratulacje z powodu poszerzenia rodziny o żywe stworzenie, co wymaga nowej logistyki, a jak znam życie dodatkowych obowiązków pani domu. Nie będzie łatwo, ale takie jest życie.
Serdeczności
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Dziękuję, Ultro. To prawda, wiele się zmieniło. I nie jest lekko zwłaszcza gdy jemy a kotek wiesza się pazurkami o obrus, ściąga go i próbuje wejść na stół.
Ale jest też wesoło. A mruczenie i przytulenie ciepłej kuleczki rekompensuje psoty. 🙂
Serdeczności i od nas. 🙂
PolubieniePolubienie
Koty najlepsze są na myszki i dla człowieków 🙂
A Guzik, mam wiarę,pokaże gdzie myszy zimować powinny, no chyba, że guzik go to Ob chodzic będzie. W końcu imię zobowiązuje ;).
Kocia cudna 😍
Uwielbiam koty.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kasiu, rozbawił mnie Twój komentarz. 🙂 🙂
Wielkie dzięki!
Mam nadzieję, że nasz Guzik jednak myszy odstraszy (wbrew imieniu swemu).
Trzymaj się cieplutko, kochana kociaro. 🙂
PolubieniePolubienie
Słodziak i fotogeniczny niezmiernie 🙂
Moja bratanica ma kotkę Franię i psa Łatka, oczywiście Frania w domu rządzi, wszystkimi…
Skoro w domu tyle radości i kociej słodyczy to czekam na kocie notki, a imię Guzik bardzo mi się podoba 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jotko, to się cieszę, że się nasz kociak spodobał. 😉
Już teraz ma zapędy jak Frania – rządzić chce.
Ale mówisz, że Frania to nawet Łatkiem chce sterować… ? 😉 Charakterna! 🙂
PolubieniePolubienie
Ona nie tylko chce, ona nim rządzi, nawet do salonu nie wpuszcza, a na łózko, to już nie ma mowy!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
🙂
PolubieniePolubienie
Ale słodziak! Tak właśnie myślałam, czy to Igomamie się nudzi, czy jak… Trójka dzieci, mąż ;), dom, polska szkoła, kurs holenderskiego… A tu jeszcze kot! Podziwiam :)) Ja już zapowiedziałam, że nigdy więcej szczeniaków i cieszę się, że nasza Nala odchowana 😀 Choć to pewnie mi się jeszcze kiedyś zmieni… Ale na kota liczyć raczej nie mogę, bo małżonek nie przepada 😦 Stąd też mamy psa.
Trzymajcie się i bawcie ile się da z Guzikiem!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wielki dzięki, Malwinko. 🙂
A co do podziwiania – ja podziwiam Ciebie: dwoje maluszków w domu plus pies.
To jest dopiero wyzwanie! Dużo, dużo sił i radości dla Was. 🙂
PolubieniePolubienie
Nie mam kota i mieć nie będę, uraz sprzed laty pozostał!
Grunt, to móc się nimi opiekować, a ludzie w blokach tego nie potrafią, niestety.
Serdeczności zostawiam, zdrówka Wam życząc😀🌼
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Morgano, ale Ty masz zdaje się pieska, prawda?
I to wystarczy. 🙂
Dziękuję za serdeczności i oczywiście je odwzajemniam, życząc również dobrego samopoczucia (bez bólu stawów).
PolubieniePolubienie
Pies był Dzieci, niestety zginął tragicznie, pisałam o tym na blogu:(
PolubieniePolubienie
Przykro mi, Morgano. 😦 Ściskam.
PolubieniePolubienie
Cudowny kotek! I wiesz co… chyba mniej zachodu niz z psem:DDD bo na spacery nie trzeba chodzic;) Choc akurat ja na spacery nie narzekam, bo wieczorna przechadzka po pracy bardzo dobrze robi na glowe;) Co do imienia, to ja bym tam Psotkiem kotka nazywala, bo on i tak do tej osoby przystanie , ktore bedzie jeszcze dawac;) Nasz pies juz dobrze sie, kto jest przywodca stada – ten, kto najdluzsze spacery odbywa:DDD
PolubieniePolubienie
Racja. 🙂
I wiesz, ja tam do niego mówię Psotek, ale jak dzieci nie słyszą. 😉
Poza tym widzę, że mu wszystko jedno, jak wołamy.
Jak ma ochotę to reaguje, jak nie to nie. Koci charakter.
Z psami jest inaczej.
Faktycznie więcej zachodu, bo dochodzą spacery, ale też psy silniej okazują przywiązanie swemu panu, a to cieszy.
PolubieniePolubienie
Z kotkami to różnie bywa. Zależy od charakteru. Trzy lata temu adoptowaliśmy kotkę ze schroniska.Niesamowicie się do nas przywiązała, wiele zachowań ma takich typowo psich. Wita nas przy drzwiach głośno mrucząc, praktycznie zawsze reaguje na imię, warczy i biegnie do drzwi gdy ktoś zapuka. Gdy ktoś z domowników gorzej się poczuje, wskakuje na łózko czy sofę i kładzie się obok.Jestem bardzo zaskoczona, tym bardziej, że kiedyś za kotami nie przepadałam, byłam psią wielbicielką. Zauważyłam też, że charakter kota zmienia się z wiekiem. Gdy była kociakiem wariowała, psociła. Teraz jest spokojną, zrównoważoną kotą.
Będzie dobrze. Zwierzę w domu świetnie wpływa na dzieci i wszystkich domowników a mruczący futrzak na kolanach bardzo redukuje stres.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Och, dziękuję Ewo za ten miły i bardzo optymistyczny komentarz.
Wspaniała ta Wasza kocia!
Taka strażniczka domowego ogniska i opiekunka swoich państwa, a nawet pielęgniarka. Też gdzieś czytałam, że koty wyczuwają ból i potrafią go łagodzić.
Bardzo to fascynujące.
Nasz kociak na razie całą swą energię przeznacza na psoty i zabawę, ale pewnie z upływem czasu nieco się wyciszy. Ale poziom stresu redukuje samą swą obecnością.
Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny. 🙂
PolubieniePolubienie
Takiego ”psiego” kota maja moi rodzice: gdy pracuja w ogrodzie, kotka non-stop przy nich sie kreci, a zima, gdy prace ogrodowe sie juz skoncza, tylko czeka, zeby sie usadowic na brzuchu swojego pana:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Slodziak! Jestem zdecydowanie psiara, ale nie opre sie urokom kociatka! 🙂 A „Psotek” na pewno najbardziej pasuje! Na choinke sie nie wspina? 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki Agaciu. Ja też jestem raczej psiara, a jednak kotek skradł moje serce.
Z wspinaniem się na choinkę, to się dopiero okaże. 😉
Jeszcze nie zdążyliśmy jej ustroić. 😉
Serdeczności dla Ciebie i Potworków.
PolubieniePolubienie