Jednokierunkowe korytarze, czyli covid-biuro

1610126202329

Od wybuchu pandemii (w sumie to jeszcze zanim w Holandii zaczęto na poważnie wprowadzać jakieś ograniczenia) pracuję z domu. Przed wizytami w biurze broniłem się skutecznie gdzieś tak do końca października, odwiedzając w tym czasie firmę jedynie trzy razy. W tym czasie zaostrzono zasady odwiedzania biura. Bez ważnego testu wykonanego najdalej w ciągu tygodnia od wizyty – wstęp wzbroniony. A że z różnych względów jest wskazane, by choć jeden z nas mógł w razie czego pojawić się w firmie, po kilku tygodniach (gdy kolega uprzednio „zgłoszony na ochotnika” nabawił się przeziębienia) przyszła pora na mnie. Od tamtej pory bywam tam regularnie, raz w tygodniu.

Dlaczego raz w tygodniu? By sprawę ułatwić co piątek w biurze zaczęły pojawiać się osóbki z zewnętrznej firmy prowadzącej testy.

1609803951898

Odwiedzając biuro raz w tygodniu mam zawsze „ważne” badanie z poprzedniej wizyty i łańcuszek ciągnie się nieprzerwany. Jeśli by nastąpiła wyrwa – musiałbym wrócić tam, gdzie cały proces rozpocząłem, do Science Park, w nieco innej części Amsterdamu. Do biura można się było udać dopiero po otrzymaniu wyniku, który zwykle pojawia się tego samego dnia wieczorem. Siłą rzeczy więc przerwanie tego piątkowego łańcuszka oznaczałoby konieczność ponownej wizyty w miejscu, gdzie ptaki zawracają a psy przeciwną stroną szczekają.

1280px-Kruislaanspoorbrug3

O wiele lepiej jest pojechać do biura, zasiąść w swoim własnym (choć firmowym) fotelu. Nawet klawiatury nie zmieniam, bo od dłuższego czasu również w domu korzystam z zewnętrznej, którą naturalnie na te piątkowe wizyty ze sobą zabieram. Cisza, spokój – ludzi wszak w biurze raczej niewielu. Do tego zawsze taka zmiana otoczenia korzystnie wpływa na samopoczucie. Jest okazja, by z kolegami (od dłuższego czasu nie widzianymi) choć chwilę pogadać o sprawach niekoniecznie służbowych. Jest też okazja, by kolegów zatrudnionych po wybuchu pandemii wreszcie poznać osobiście, a nie jako pikselową miniaturkę w Zoom-owej galerii.

zoom-5539377_960_720

Biuro w trakcie pandemii wygląda zupełnie inaczej. Przy wejściu – kamery mierzące temperaturę ciała. Ileż bym dał za takie cudo, gdy pociechy były małe! Zamiast walki z termometrem bynajmniej nie do ust przeznaczonym – kilka sekund w pobliżu takiej kamery i wszystko jasne: gorączka czy nie, wysoka czy niska, dać paracetamol, dzwonić po pogotowie czy spokojnie czekać, aż się organizm przed choróbskiem obroni.

1609803951924

Dalej zaczynają się jednokierunkowe korytarze i schody. Od wejścia zawsze szedłem w prawo – teraz muszę iść w lewo, naokoło, trasą wyznaczoną przez strzałki. Oczywiście – na ustach obowiązkowa maseczka, co i rusz stanowiska ze środkiem dezynfekującym.

Moje „normalne” biurko jest obecnie niedostępne. Stało w środku, między dwoma innymi biurkami, padło więc ofiarą „social distancing”.

1609803951915

Siadam więc na miejscu przy oknie – narzekać nie zamierzam, zawsze lubiłem to stanowisko pracy. Zanim jednak zacznę pracować – upewnić się muszę, czy stanowisko aby bezpieczne.

1609803974294

Gdy już spocznę przy biurku, to mogę maskę zdjąć i bez niej rozpocząć pracę. Niby w biurze – ale nadal w większej części na odległość. Reszta zespołu nadal słyszalna bądź widzialna „na zoomie”.

Przerwa na śniadanie, lunch, kawę – wszystko w masce. Wszystko po wyznaczonych, jednokierunkowych ścieżkach. Wszystko z konsumpcją przy własnym biurku – nie ma opcji, by jeść wspólnie, jak za starych przedcovidowych czasów… Jedzenie może i jest równie smaczne, ale porcje podawane przez obsługę (czytaj: znacznie mniejsze Winking smile ). A i przyjemność z jedzenia zdecydowanie mniejsza, gdy nie ma tego oderwania od biurka. Tu przeżuwam makaron, a tu zerkam na wiadomości od kolegi dotyczące problemów z serwerem. Na apetyt takie wiadomości nie wpływają pozytywnie…

Od rana do pierwszej po południu można się „przetestować”. Zwykle wybieram moment w połowie tego czasu. Kolejki są albo krótkie, albo nie ma ich wcale.

1609803951910

Gdy kolega z zespołu odpowiedzialnego za sprawy biurowe robi obchód i przypomina o możliwości testu zwykle jestem już „po”. Tym bardziej, gdy zwyczajem niemal lotniskowym przez radiowęzeł ogłaszane jest rychłe „zamykanie bramek”.

Dalej – wszystko według schematu. Zestaw słuchawek, by porozumieć się z kolegami z zespołu. Spacery z maską na twarzy, gdy czasem zdarzy się jakaś rozmowa twarzą w twarz. Sporadycznie wymiana z pracą niezwiązana: o postępach w pracy nad szczepionką, sytuacji w domu czy w ojczyźnie – wszak wielu moich kolegów to podobnie jak ja, cudzoziemcy. Wszystko w biurze niemal opustoszałym, gdzie zwykle snuje się kilka osób. Kiedyś wszystkie niemal biurka były zajęte – teraz całe olbrzymie obszary świecą pustkami.

1610126227892

Monitory straszą alarmami, których nikt nie ogląda. Klawiatury zbierają kurz, od miesięcy nietknięte ludzką ręką. Kubek, którego ktoś zapomniał wypłukać przed opuszczeniem biura straszy osadem, którego zawartości lepiej chyba nie sprawdzać. A przy tym wszystko lśni od środków dezynfekujących, którymi nawet w ciągu dnia traktowane są wszystkie powierzchnie – mimo iż nie bardzo jest komu infekcje przynieść.

Bywają też dni, gdy przychodzą wątpliwości: czy wynik aby nie będzie tym razem pozytywny. Bo ten był „pozytywnie” testowany, a przecież podawał mi laptopa. Albo z nią wymieniłem kilka zdań – być może stając zbyt blisko. A może chwyciłem klamkę i tym razem zapomniałem odkazić ręce? Nie ma paranoi, ale jednak gdzieś w tyle głowy kołacze, że ryzyko jest realne. I choć człowiek stara się unikać zagrożeń, to przecież wszystko się może zdarzyć. Po czym przychodzi pora, by zamknąć dzień. Odwrócić kartonik na stronę „to biurko było używane”.

1609803951889

Dać kwitek za parking do „odbicia” w recepcji. I ruszyć w drogę powrotną do domu – czy może raczej, do pracy? Wszak w trakcie pracy z domu granica lubi się zatrzeć. Dobrze, że choć raz w tygodniu staje się ona nieco wyraźniejsza. Wiadomo – dom jest tam, gdzie korytarze i schody są dwukierunkowe.

1609803974286

Ten wpis został opublikowany w kategorii wiatrakowa codzienność i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

13 odpowiedzi na „Jednokierunkowe korytarze, czyli covid-biuro

  1. ultra pisze:

    Fantastyczny reporterski wpis dotyczącyczasu pracy w pandemii. W znajomym biurze widzę jedynie żel w spray’u, to cała ochrona, a na ulicy wielu jest bez maseczek, trochę beztroski widać, niestety. Szkoda, ponieważ od zdyscyplinowania zależy koniec cividu. Europa najbardziej zaatakowana przez wirusy, pewnie nieprzypadkowo.
    Serdeczności

    Polubione przez 2 ludzi

    • igotata pisze:

      Dziękuję za komentarz i dobre słowo. Myślę, że w Holandii jest niestety podobnie – ludzie często traktują problem dość lekko. Firmy jednak to zupełnie inna sprawa – być może dlatego, że łatwiej je ukarać, jeśli nie będą pilnować zasad. 😉 Choć przyznam, że mam wrażenie, że moja firma robi to w równej mierze z troski o swój główny kapitał – pracowników…

      Polubienie

  2. SF staje się ciałem XD – a serio to pięknie o was dbają, trochę zazdro…

    Polubione przez 1 osoba

    • igotata pisze:

      Dbałość ta to pochodna dwóch czynników: głównego kapitału (ludzie) i możliwości (praca, która wykonujemy, może być w większości wykonywana w domu). Łatwiej zadbać o przestrzeganie zasad, gdy jedynie garstka ludzi musi do biura przychodzić. 🙂

      Polubione przez 1 osoba

  3. jotka pisze:

    Warto wiedzieć, jak pracuje się w Holandii. Mój syn z synową od marca tylko w domu, nie powiem, tęsknią już za normalna pracą, bo mieszkanie małe, a pracy teraz więcej, niż normalnie.
    Pracując w szkole nie mamy aż takich obostrzeń, zresztą to chyba niemożliwe.
    Jeśli dzieci pracują zdalnie, to jest inaczej, pusto, bezpieczniej, ale to zupełnie inna praca, niestety.
    Obyś uniknął zarażenia!

    Polubione przez 1 osoba

    • igotata pisze:

      Nasze pociechy od początku stycznia szkolą się zdalnie i o ile w przypadku starszych jakoś się to sprawdza, to Okruszek wydaje się traktować to jako przedłużenie wakacji. 😉 Również życzę zdrowia i niech wirusy omijają Cię z daleka!

      Polubienie

  4. kalipso pisze:

    Przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem, opowiedziałam znajomym. Takie warunki w obecnej sytuacji powinny być wszędzie. Ech…

    Polubione przez 1 osoba

    • igotata pisze:

      Też wydaje mi się, że trudno przesadzić w tym przypadku z ostrożnością. W naszej pracy było kilka zakażeń – nawet ostatnio musiałem wyjść z pracy wcześniej bo okazało się, że miałem kontakt z kolegą, który „złapał” koronę. Na szczęście u niego skończyło się na łagodnych objawach a mój test pozostał negatywny…

      Polubienie

  5. stopociechblog pisze:

    Och, dziękuję za tak wiele informacji, jak jest w innym miejscu na ziemi przy pandemii. Pozdrawiam serdecznie.

    Polubione przez 1 osoba

  6. Morgana pisze:

    Kochana
    Ciężki, to czas dla osób pracujących. Wiem z opowieści moich Dzieci.
    Sama- nadal choruję i walczę z ZUS-em o swoje!
    Obyśmy zdrowi, szczęśliwi byli i wrócili do normalności💖😃🌼
    Serdeczności dla całej Rodzinki🌺😀🧡

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Morgano, dziękujemy bardzo.
      Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia dla Ciebie, bo wiem, że bardzo Ci potrzebne.
      I oczywiście wygranej walki z ZUS-em.
      To jest strasznie przykre, że trzeba się wykłócać o swoje. 😦
      Dużo odporności psychicznej, wytrwałości i siły na to.

      Polubienie

Dodaj komentarz