Wyrwać się nad morze, choć na parę godzin

157052936_4309782199052063_3496086411216013094_n

Może Wy mi powiecie, jak to działa? Bo nie rozumiem: Lockdown ciągnie się u nas bez końca, a „krokusvakantie” (ferie szkolne) minęły nie wiadomo kiedy. Owszem odpoczęliśmy od porannego wstawania i nauki, ale bynajmniej nie zdążyliśmy zasiedzieć się w błogim lenistwie. Z powodu zamknięcia w Holandii wszelkich dóbr publicznych, ominęły nas dylematy typu: idziemy na basen czy do kina? Bo i kino zamknięte, i basen.

Kawiarnia, biblioteka, sklepy też. Nawet spotkania z przyjaciółmi nam odebrano, ograniczając wizyty do jednej osoby (dorosłej) dziennie. Cyrk na kółkach (z koronką na oponach). Na szczęście pozostały nam place zabaw i parki. No i pogoda się nad nami ulitowała, zsyłając słońce, toteż codziennie wychodziliśmy na zewnątrz.

157514995_3109709569256406_4160478728199232977_n

A w niedzielę pozwoliliśmy sobie na rodzinny wypad nad morze (niestety nie do końca rodzinny, bo Groszek został w domu, przywalony pilnym projektem do szkoły).
Nad morze mamy żabi skok, dwadzieścia parę kilometrów.
Przeważnie wybieramy okolice spokojnego Noordwijku, lecz tym razem zdecydowaliśmy się na małą odmianę. Padło na Zandvoort, nadmorską bazę wypadową amsterdamczyków (pociągiem są tu w pół godziny).
Osobliwością Zandvoortu są rzeźby z piasku, ale my już kiedyś je widzieliśmy.

157970441_829423214280046_77024841486121495_n

Tym razem nad wałęsanie po kurorcie, przedłożyliśmy spacer brzegiem morza.
Taki naprawdę długaśny, by krew w żyłach żwawiej krążyła, nogi poczuły mrowienie, głowa się przewietrzyła, myśli zresetowały.
Zostawiliśmy samochód na obrzeżach Zandvoortu i ruszyliśmy w kierunku miejskiej plaży, po drodze mijając jelonki. Jakby nigdy nic pasły się tuż przy blokach!
Następnie wyruszyliśmy w kierunku Blomendaal aan Zee, uzdrowiska oddalonego o jakieś pięć kilometrów. Między Zandvoortem a Bloemendaal, rozciąga się Narodowy Park Zuid – Kennemerland, słynący z wydm, specyficznej flory i fauny. Jelonki przywędrowały pewnie stamtąd. Smile

157405246_433905454500148_7158771616050426950_n

Szliśmy brzegiem morza, czasem rozmawialiśmy, a czasem milczeliśmy – tym milczeniem, które nie męczy, a otula. Okruszek najpierw biegał po piachu jak psiak spuszczony ze smyczy, a potem znalazł pasujący jego nóżkom (i naszym) rytm marszu i trochę się wyciszył.

156909740_1081979702288788_3181067161398838057_n

Słońce głaskało nam plecy, dziewczyny zdjęły kurtki.
Powietrze pysznie orzeźwiało – aż chciało się je zgarnąć do kubeczka i sączyć przez słomkę. Z radością przyjmowaliśmy inne widoki niż te codzienne, już znudzone: dom, park, plac zabaw.

157150398_290838285790743_548812200991656787_n

Po lewej stronie kołysało się morze z falami obrębionymi postrzępioną koronką z piany. Plażę wypełniał piasek, prawie biały, tylko przy wodzie ciemniejący jak stare złoto. Brukowany drobną kostką deptak w pepitkę przygarniał przechodniów, którzy mogli swobodnie się mijać.

157705766_262960505433913_5085719960491962770_n

Nikt na nikogo nie wpadał, nikt nie mruczał pod nosem, że ciasno i ludzie kręcą się jak muchy w smole. Much nie było. Były za to mewy.
Hałaśliwe, wiecznie głodne, skubiące frytki i połamane ciastka, zagubione wśród ziarenek piasku. Wiem, że wiele osób nie znosi mew, ale dla mnie są one składową morskiego krajobrazu. Ich krzyk wymieszany z szumem fal działa na mnie relaksująco.
Zresztą jak tu nie wypocząć, gdy z jednej strony faluje morze, a z drugiej falują wydmy?

156858982_1942609139215333_4548918816803135060_n

Morze wydm wypinających piaszczyste brzuchy.
Gdzieniegdzie te brzuchy są całkowicie nagie, złociste, ale w innych miejscach pokrywa je pled bujnych traw, których zielonkawe, spłowiałe od słońca włosie tańczy jak mu wiatr zagra.
Na obiad zjedliśmy najpopularniejszy holenderski fast food, czyli kibbeling (kawałki dorsza w panierce, smażone na głębokim oleju, podane z majonezowym sosem), sprzedawane z auta.

156830731_454757985722464_3627498850644112906_n

Szybko, tanio, smacznie. Co prawda też tłusto i ciężkostrawnie, ale przecież nie może (nawet nad morzem) być idealnie. Winking smile
W czasie spaceru Okruszek ani słowem nie zamarudził. Być może za sprawą śmietankowych lodów z posypką czekoladową, podanych profilaktycznie, na deser.
Ja jednak wolę wierzyć, że nawet Okruszek potrzebował odmiany – nowych wrażeń i świeżych widoków.

154371689_3509153875863327_1725202025723600332_n

Ten wpis został opublikowany w kategorii Holandia i oznaczony tagami , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

33 odpowiedzi na „Wyrwać się nad morze, choć na parę godzin

  1. ultra pisze:

    Świetna myśl taki wyjazd. Szczególnie ważne dla dzieci, które gorzej znoszą samotność i odsunięcie od kolegów. Naładowane akumulatory przyniosą więcej radości, a bez niej życie smutne.
    Życzę częstych zdrowotnych wypadów nad morze.
    Serdeczności

    Polubione przez 3 ludzi

    • Igomama pisze:

      Ultro, bardzo dziękuję za miłe słowa i przepraszam za opóźnienie w odpowiedzi.
      Z Krakowa nad morze dużo dalej, ale życzę, by jeszcze w tym roku też udało Ci się popatrzeć na żywo na unoszące i opadające fale, wsłuchać w szum, poczuć to specyficzne, lekko słone powietrze.

      Polubienie

  2. Koronka na oponkach XD !
    [Jak to się wszystko zaraz nie skończy to jak nic wszyscy wylądujemy w Lubiążu! Albo na Kleczkach, bo Lubiąż to chyba remontu by potrzebował…]
    Piękne widoki, a w ogóle to kiedy córy Ci tak urosły? To one nie wiedzą, że nie ma sensu się tak spieszyć?

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Aksiniu, ano nie wiedzą. 😉
      W ich wieku dorosłość jawi się Świętym Graalem.
      Za to mnie ich dorastanie wprawie w popłoch – przypomina o własnym przemijaniu.
      Wiem, w obecności Kijanki i Żaby Ty tego nie czujesz. 😉 Za wcześnie. 🙂

      Polubienie

  3. nieodkrytapl pisze:

    Pięknie! Zazdroszczę.

    Polubione przez 1 osoba

  4. jotka pisze:

    U nas na razie krótki powrót zimy, ale muszę koniecznie zaplanować jakiś wypad, by nie zwariować.
    Biedny Groszek!

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Tak, Jotko, koniecznie.
      Nawet kilkugodzinna wycieczka pozwala odpocząć głowie i wykurza z niej różne dołujące myśli, a o te w dobie pandemii nie trudno. Oby udało Ci się odpocząć!

      Polubienie

  5. Ula H. pisze:

    Piękny spacer ! Doskonały na reset i odpoczynek ! Podobają mi się tamtejsze wydmy. Wyglądają jak stepy, pokryte trawami i krętymi ścieżkami. Fajne miejsce na spacery ! Pozdrawiam 🙂

    Polubione przez 2 ludzi

  6. stopociechblog pisze:

    Mnie zainteresował ten holenderski fast food. Ależ bym zjadła. Pozdrawiam. Właśnie jem pajdę chleba ze smalczykiem, skwarkami, cebulą i ogórkiem

    Polubione przez 1 osoba

  7. Magda Pietrzyk pisze:

    U nas to jednak nie ma co narzekać. Sklepy otwarte, muzea otwarte (choć na dziwnych zasadach), biblioteki otwarte… Dzieci w szkole już na basen jeżdżą, a na podwórku bawią się bez żadych ograniczeń. No i my na wsi mieszkamy, gdzie ludzie przestrzegają nakazów i zakazów dosyć umiarkowanie, że tak powiem. Nie znam chyba nikogo, kto przestrzegał spotykania się z jedną osobą (tam może na początku, gdy każdy był wystrachany i nie wiedział o co kaman), tyle że nie na raz się spotykają, tylko każdego dnia z kim innym haha. Dzieci spotykają się w weekendy i środowe popołudnia z kolegami (na wsi prawie każdy ma podwórko, gdzie dzieci bawią się spokojnie). Nastolatki spacerują do lasu albo rowerują razem (jedni w maskach inni nie). Sąsiedzi non stop normalnie przed domami stoją i gadają, jak tylko nie leje deszcz. Każdy do każdego chodzi prawie normalnie „pożyczyć szklanke cukru” – czasem w masce, czasem bez, tyle że nie całują się namiętnie na każdym kroku, jak przed pandemią (co mi akurat bardzo odpowiada). Ja i małżonek cały czas bez przerwy normalnie pracujemy, a dzieci chodzą do szkoły wiec dla nas ta śmieszna pandemia aż tak bardzi nie jest odczuwalna. Tylko zakupy staramy się robić w miarę możliwości online, bo na nowych zasadach nienawidzimy sklepów stacjonarnych. No i jeździć nam się nigdzie nie chce, bo po co gdzieś jechać, jak nie można do knajpy wdepnąć i debnilne naryjce wszędzie trzeba nosić.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Magda, dziekuję Ci serdecznie za obszerny komentarz.
      Przeczytałam go z wielką ciekawością. Rozumiem, że piszesz o rzeczywistości polskiej?
      Faktycznie, wygląda na to, że pandemia nie zdążyła dokuczyć Wam aż tak bardzo.
      Mieszkanie na wsi, w domu z ogrodem na pewno jest tu ogromnym plusem.
      Macie więcej przestrzeni, przyrody, możliwości bezpiecznego spotykania się.
      Wiesz, w Holandii mamy zalecenie do jednej wizyty dziennie, ale myślę, że w praktyce też jest to nie do sprawdzenia i wyegzekwowania.
      Choć my mieszkamy akurat w najbardziej zaludnionej części Holandii, gdzie domy praktycznie łączą się z sobą i, że tak powiem, ściany mają uszy.
      Tak więc, jakbym zaprosiła kilka koleżanek na kawę, jest szansa, że ktoś z sąsiadów mógłby zadzwonić i powiadomić o tym fakcie kogo trzeba, więc wolę nie ryzykować.
      Na razie spotykamy się z dziewczynami pojedynczo (robiąc rotacje która z którą), a wszystkie razem pokawkujemy, gdy już będzie można. 😉
      Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny.

      Polubienie

      • Magda Pietrzyk pisze:

        Ja mieszkam w Belgii. Komentowałam tu już wczesniej (piszę bloga Belgia Nasz Dom), ale od pewnego (dosyć długiego już) czasu nie mogę pisać tu komentarzy używając mojego adresu email, bo się nie pojawiają (to ma coś wspólnego z wordpressem, którego nie używam ale mam konto wrrrr). Ostatnio wpadłam na to, by zalogowac się z facebooka i zadziałało. U nas też są zalecenia i ściany mają uszy, a donosicielstwo kwitnie, a ja mieszkam w szeregówce (rijhuis), ale – jako sie rzekło – sąsiedzi łażą do siebie, a i listonosz jest stałym bywalcem jednej z sąsiadek i jeszcze pod moim domem parkuje z czego reszta sąsiadów się brechta, że do mnie przyjezdża hihi. Tu wszyscy wszystko o drugim wiedzą, ale też w większośći są jak rodzina, a my już tu 8 lat i jesteśmy dosyć u siebie i wiemy, co można z kim 🙂 . Ja nie jestem typem koleżeńskim i kawowych koleżanek nie mam, ale jak zapraszam klasowych kolegów syna, to zawsze z matkami pogadam chwilę albo i dłużej. No i z sąsiadkami też (ui niektórych pracuję, to mam okazję)

        Polubione przez 1 osoba

        • Igomama pisze:

          No to się wyjaśniło. 😉
          Magdo, najmocniej Cię przepraszam, że Cię nie rozpoznałam. Poprzednio podpisywałaś się „Magdalena”, więc myślałam, że Magda Pietrzyk to inna osoba.
          Fajnie, że napisałaś, jaka sytuacja u Was, w Belgii.
          Belgia, Holandia – jeden Beneluks, więc jesteśmy poniekąd sąsiadkami i wiele nas łączy.
          Pozdrawiam serdecznie. 🙂

          Polubienie

  8. Malwina pisze:

    Ale pięknie! Wspaniale, że udało Wam się wybrać nad morze i inaczej spędzić dzień. Współczuję Groszkowi 😦 W Zandvoort jeszcze nie byliśmy. W sumie z holenderskich, nadmorskich miast widzieliśmy tylko Hagę 😉 Także zapamiętuję na „kiedy nie będzie wymagany już test lub kwarantanna po powrocie”… My też planujemy wybrać się nad morze z okazji moich urodzin za kilka tygodni. Ale z przymusu tu w Belgii. Pozdrawiamy gorąco

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Malwina, Groszek dał radę. 😉
      Wiesz, on już się nie pali do rodzinnych wyjazdów, wręcz podejrzewam, że szuka pretekstu, by nie jechać. 😉 Na szczęście projekt wykonał.;)

      Dobrze, że macie morze też u siebie.
      Z maluszkami im bliżej jechać, tym lepiej, a i tak jest wyprawa 🙂
      Pozdrawiamy wiosennie. 🙂

      Polubienie

  9. czipss pisze:

    och, jak ja tesknie za morzem… ostatnie weekendy strasznie zaganiane byly, ale musze, koniecznie musze, zorganizowac wypad nad morze!

    Polubione przez 1 osoba

  10. oko pisze:

    trzeba czasami się wynurzyć. bo można zaskorupieć w chałupie, niczym żółw.

    Polubione przez 1 osoba

  11. Iwona Zmyslona pisze:

    Wspaniały wypad i równie udana relacja. Życzę z okazji Dnia Kobiet i Dnia Mężczyzn(10 marca) by takich odskoczni było jak najwięcej, a wszystkie równie udane. Usciski.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Iwonko, dziękuję serdecznie – też za przypomnienie, że 10 (jutro!) jest Dzień Mężczyzn.
      Nie wiedziałam. Tylko Dzień Chłopaka kojarzę 30 września.
      Mam nadzieję, że miło spędziłaś Dzień Kobiet. 🙂

      Polubienie

  12. Magdalena pisze:

    Ach, ten szum morza i wiatru, to jak kąpiel w czystej wodzie po długiej wędrówce…
    Mimochodem, dzięki Tobie, poznaję Holandię coraz lepiej 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  13. agacia336 pisze:

    Swietny wypad! I jak u Was juz wiosennie – Iskierka w bluzie, Okruszek w lekkiej kurtce… U nas nadal leza kupy sniegu, a dzis rano bylo -5 stopni. Bez zimowych kurtek ani rusz. 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  14. Aleksandra pisze:

    I ja z Wami pospacerowałam po holenderskich plażach – co prawda wirtualnie – i choć nie wdychałam morskiego powietrza i nie słyszałam szumu fal – ale od czego jest wyobrażnia ?. Odpoczynek i odprężenie od codzienności – to zawsze jest w cenie ! Pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz