Trzy lata temu większość z nas myślała – do zobaczenia za rok! Trzy lata temu nikt z nas nie zasłaniał twarzy maską i nie wykonywał serii testów po powrocie. Testowaliśmy, owszem, wiadomości zgromadzone w trakcie trwania konferencji. Ale nikt nie liczył czerwonych kresek na białym tle. Ale po tych trzech latach człowiek cieszy się nawet z namiastek powrotu do normalności…
Ostatni raz “na żywo” spotkaliśmy się w 2019 r., jeszcze przed pandemią. Później skrzętnie planowana była impreza w 2020 r. I w zasadzie niemal do ostatniej chwili mieliśmy nadzieję, że “dwa tygodnie do spłaszczenia słupków” potrwają istotnie dwa tygodnie i uda się spotkać. Niestety, liczba restrykcji rosła równie szybko, co liczba zarażonych. Konferencja “na żywo” została odwołana, część prelegentów (w tym ja) nagrała swe wystąpienia.
Jedyną okazją do rozmowy był panel zorganizowany na Zoomie, na zakończenie imprezy “online”. Marny kadłubek imprezy “na żywo”, ale lepszy rydz niż nic, powiadają…
Nic to jednak, za rok – myślał każdy z nas.
Zwłaszcza, że organizatorzy “przenieśli” bilety wszystkim uczestnikom na kolejną imprezę.
Przyszedł rok 2021 i jak pewnie pamiętacie – lepiej raczej nie było.
Tym razem organizatorzy odwołali imprezę dużo wcześniej, nie oferując ani nam, ani sobie nic w zamian. Imprezy tego typu często organizowane są przez entuzjastów, po godzinach pracy, kosztem rodziny. W dodatku główny organizator to lekarz medycyny z wykształcenia, więc miał dość zajęć dodatkowych i bez konferencji – choć nie praktykuje od lat, miejscowe służby prosiły go o pomoc w ośrodkach związanych ze szczepieniami i testami. Ostatecznie rodzina powiedziała “dość”!
Na szczęście – znalazł się ktoś, kto przejął pałeczkę. Na szczęście też, obecnie wszystko wydaje się wracać do normy – jakby tragedia w Ukrainie ukręciła wirusowi łeb.
Owszem, był wymóg szczepień, boosterów, masek – ale to wszystko warte było możliwości ponownego spotkania.
Wraz ze zmianą organizatora, zmieniła się też “miejscówka”.
Gdy usłyszałem hasło “Wiedeń” – to od razu pomyślałem, że mogłaby to być cudowna okazja by z Igomamą oderwać się na moment od codzienności i odpocząć nieco od dziatwy.
Dzięki moim rodzicom, którzy przyjechali zająć się całą trójcą – udało się i to.
Co prawda czasu razem nie było wiele – dla siebie mieliśmy głównie niedzielę.
Dodatkowo parę godzin w czwartek, po zakończeniu konferencji, w oczekiwaniu na powrotny lot…
Ale i tak udało się “naładować baterie”. Zjeść pyszne lody w “kreskówkowej” kawiarni.
Wypić lampkę wina w barze serwującym alkohole i rockową muzykę. I nieco “odchamić”.
Moim ulubionym punktem programu kulturalno-oświatowego była kolekcja rzeźb “Emocjonalny Detoks” Marca Quinna we wiedeńskim Belwederze.
W tym roku też po raz pierwszy postanowiłem, że prezentacje w całości ozdobię rysunkami Iskierki.
W latach poprzednich prosiłem o kilka rysunków a zadania rozdzielałem między całą trójcę.
Ale Groszek odkąd skończył podstawówkę praktycznie przestał rysować. Okruszek zaś… no cóż, jeszcze ma czas (w latach poprzednich po prostu dawałem jej gotowy rysunek do pokolorowania). Iskierka zaś… ma niewątpliwy talent.
Jak każdy rodzic, myślę przede wszystkim o tym, jak pomóc jej talent ten rozwijać.
Czemu więc nie połączyć przyjemnego z pożytecznym? Przed konferencją zamówiłem u Iskierki kilka rysunków, które wykonała niezwykle starannie.
A ponieważ często pomysły przychodzą mi na ostatnią chwilę, jeszcze w trakcie jej trwania przesyłałem “zamówienia” – tym razem bez ciśnienia na kolor – byle wyrobić się w czasie.
Efekt, moim zdaniem, wyśmienity. Nie ukrywam: niezmiernie miło usłyszeć od znajomego, że na tej naszej corocznej konferencji zwykł czekać przede wszystkim na sesje przepełnione szalonymi pomysłami związanymi z LEGO jednego z naszych duńskich kolegów oraz… na rysunki moich dzieci.
Konferencja przeszła do historii. Pozostała masa pozytywnych wspomnień, kilka dni spędzonych razem. Tym razem jednak odjeżdżając nie myślałem – do zobaczenia za rok.
Bo może za rok, a może znów przyjdzie czekać trzy lata?
Typowy pokonferencyjny “blues” był przez to silniejszy, zwalił się na mnie jak tona cegieł.
Pandemia nauczyła mnie doceniać to, co jeszcze niedawno uważałem za zagwarantowane.
Konferencja była udana, ale powrót do normalności w trakcie jej trwania jednak tylko częściowy… Wszyscy ukrywaliśmy się za maskami. Dodatkowo każdy uczestnik mógł przy pomocy naklejki określić się: czy nie ma nic przeciwko uściskom i “niedźwiadkom”, czy woli jednak trzymać dystans, czy inni mają się trzymać z daleka.
Była też tradycyjna impreza, kolacja dla prelegentów – niby tak samo, ale jednak inaczej.
Oby jednak na kolejną taką okazję nie przyszło mi znów czekać trzy lata.
I by kolejna również odbywała się w miejscu równie urodziwym co Wiedeń.
Ciekawa koszulkowa trawestacja „Hell Awaits” Slayera 👍
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki! Pomysł Znajomego ze Szwecji. Link do oryginału możesz znaleźć tutaj: https://twitter.com/Bjompen/status/1173621804667158528 – też od razu przypadł mi pomysł do gustu, jako że sam Slayera słucham od lat. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kiedyś widziałem nazwę polskiej firmy farmaceutycznej „Slawex” na ich oficjalnym folderze wpisaną w okrąg pisaną „slayericą”. A tak w ogóle to Slayer skończył się właśnie na „Hell Awaits”, potem już tylko komercja i odcinanie kuponów 😁 Pozdrawiam serdecznie. Keep on thrashing!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Iskierka rzeczywiście ma talent ! Teraz tylko trzeba go szlifować – najlepiej bez naciskania. Ale chyba rysowanie sprawia Jej przyjemność ? Świetny wypad – połączenie przyjemnego z pożytecznym. Pozdrawiam :))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak, zdecydowanie sprawia jej to przyjemność (i oby tak zostało!) A ja ze swej strony oprócz zamówień raz na rok (przed konferencją) spróbuję dorzucić zamówienia na grafiki na bloga technicznego. A co, niech czymś odpracuje wikt i opierunek. 😉
PolubieniePolubienie
Trochę potrzeba człowiekowi zmian, kontaktów z innymi ludźmi, pobytu w ciekawych miejscach, więc super, że się w tym roku udało. Obawiam się, że wirus pokaże jeszcze na co go stać, gdyż mówi się o piątej, a nawet szóstej dawce szczepienia, bo mikrob nadal atakuje.
Zasyłam serdeczności
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ano trzeba, trzeba… 🙂 I mam nadzieję, że kiedyś doczekamy prawdziwego powrotu do normalności… Dzięki za komentarz!
PolubieniePolubienie
Jestem pod wrażeniem, rysunki wyglądają, jakby wykonane ręką rasowego rysownika!
Oby podobne ograniczenia nie powtórzyły się, czego nam wszystkim życzę!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak, Iskierka rysuje cudownie. Oby tylko nie zabrakło jej zapału… Talent bez pracy łatwo zmarnować…
PolubieniePolubienie
Może zabrzmi to nieco pesymistycznie, ale w życiu gwarantowane są tylko trzy rzeczy: wszelkiego rodzaju zaskoczenia (i te pozytywne i negatywne), rachunki oraz śmierć 😉
Jak dobrze że wszystko wraca do jako takiej normalności. Chociaż tutejszy Minister Zdrowia o wykształceniu nie mającym ze zdrowiem nic wspólnego, już straszy ludzi VI falą…ale jako że pandemia najwidoczniej też ma wakacje, owa VI fala ma przyjść dopiero od września. Oby nie. Ech.
Jak fajnie, że udało Wam się trochę uciec od codzienności 🙂 Moja Ciocia też była w Wiedniu ostatnio 😉
Rysunki Iskierki są bardzo ekspresyjne 🙂 Taki talent trzeba kultywować, bez dwóch zdań!
PolubieniePolubienie
Dzięki za komentarz, Celcie! Faktycznie, pewne są tylko śmierć i podatki… 😉 W Austrii pandemia też ma „wakacje”, z czego skrzętnie skorzystaliśmy. Jeszcze w maju wymagali nie tylko kompletu szczepień, maski, ale jeszcze testu PCR, by móc do nich polecieć. Podczas naszej wizyty nawet maski nie były już (poza konferencją) obligatoryjne. Tak to już jest z tym wirusem, że w okresie urlopowym robi sobie „przerwę”. 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba