Dlaczego moja wyobraźnia dostała zadyszki w Domu Mozarta w Wiedniu?

WhatsApp Image 2022-10-09 at 19.18.07 (3)

Dziwne pytanie na początek? No owszem dziwne, takie akurat dla pobudzenia czytelniczej ciekawości. I cierpliwości. Bo jesień już trzepocze kolorowymi liśćmi, a ja dopiero wracam wspomnieniami do Wiednia, który odwiedziłam w… czerwcu! Temperatura oscylowała wokół trzydziestu stopni, na skrzyżowaniach wybierałam zacienioną stronę ulicy, ale nawet największy upał nie był w stanie zniechęcić mnie przed zwiedzaniem.

Chodziłam po Wiedniu lekkim, posuwistym krokiem, niemal w rytmie walca i choć minęło pół roku, a moje wrażenia się zatarły, to pamiętam ten krok i muzykę. Muzykę, która wybrzmiewa wszędzie: na głównych deptakach, w zaułkach, na skwerach, w parkach. Ktoś gra na instrumencie, ktoś śpiewa, ktoś tańczy. Akordy z minionej epoki w połączeniu ze współczesnymi kompozycjami tkają muzyczne tło miasta. Bo wiecie: większość miast się ogląda, często smakuje, niekiedy wącha, ale Wiedeń z pewnością SIĘ SŁYSZY.
Nawet jeśli jest się muzycznym ignorantem. Winking smile

Miałam wrażenie, że wiedeńczycy, poza sznyclami i torcikami Sachera, żywią się muzyką. W pałacach i kościołach koncerty odbywają się praktycznie codziennie. Jegomoście, wystylizowani w duchu minionej cesarskiej potęgi, w purpurowych frakach i perukach z kaskadą gołębich loków, rozprowadzają bilety i terminarze wydarzeń kulturalnych stolicy.
Przekrój cenowy biletów jest szeroki, koncerty w pałacach często występują w pakiecie z wykwintną kolacją i potrafią kosztować naprawdę sporo. Nie sprawdzałam ile dokładnie, zakładając, że to impreza nie dla mnie.

Żałuję jedynie, że nie poszłam do Opery Narodowej.

WhatsApp Image 2022-10-09 at 19.25.36

Stoi w sercu miasta, mijałam ją codziennie. Gdy przyglądałam się jej z zewnątrz po raz pierwszy, podszedł do mnie właśnie taki jegomość w stroju z czasów Habsburgów i zaproponował bilet na operetkę w korzystnej cenie (nie przekraczała piętnastu euro). Trzeba było szybko podjąć decyzję, bo operetka miała być wystawiona za godzinę. No i spłoszyłam się. Bałam się, że może te bilety nie będą respektowane albo ja nie zostanę wpuszczona na salę z powodu niewłaściwego obuwia (trampki).
Podziękowałam. Poszłam dalej. Żałuję do dziś.

Postanowiłam spróbować szczęścia nazajutrz.
Niestety, zamiast operetki była jakaś gala muzyczna łączona z kolacją.
Następnego dnia nie miałam nastroju („kryzys zwiedzającego”: ból głowy od słońca, zakwasy na nogach, pęcherze). A z kolei ostatniego popołudnia nastąpiło załamanie pogody, deszcz lał się strugami, nastała burza. Zamiast muzyki klasycznej, słuchałam dudnienia grzmotów i kapania wody o parapet.

Operetki do dziś nie mogę przeboleć. Pozostaje mi zadowolić się muzyką zasłyszaną na ulicy. Tudzież wizytą w „Muzeum Dźwięku” (Haus der Musik).

WhatsApp Image 2022-10-09 at 19.31.19

Tutaj, podobne jak w „Kindermuseum” przy Pałacu Schonbrunn, doskwierał mi brak dzieci, tych własnych oczywiście. Muzeum jest interaktywne i edukacyjne, dzieciaki mogą wiele skorzystać, a przy tym fajnie się bawić.
I to już „na starcie”, czyli na schodach. Schody przypominają klawisze fortepianu. Każdemu stopniowi jest przypisany dźwięk, przemieszczając się, można zagrać melodię. Trzeba się troszkę nagimnastykować, jakiś klawisz ominąć, na inny naskoczyć, ale jaka frajda dla dzieci!

WhatsApp Image 2022-10-09 at 19.31.10

Po pokonaniu muzycznych schodów, czekają nas cztery piętra zwiedzania/nauki/zabawy. Poznajemy sylwetki słynnych wiedeńskich kompozytorów: Wolfganga Amadeusza Mozarta, Józefa Haydna, Franciszka Schuberta, Straussów, Gustava Mahlera, Ludwika Beethovena. Każdy z wymienionych ma osobne pomieszczenie, dedykowane swojemu życiu i twórczości, utrzymane w stosownym wystroju, z największymi kompozycjami odtwarzanymi z głośników (u Johanna Straussa syna leci walc „Nad pięknym, modrym Dunajem”, a u ojca „Marsz Radeckiego”).

WhatsApp Image 2022-10-09 at 19.13.12

Każdy muzyk jest przedstawiony w podobnej konwencji. Na osi czasowej widnieją najważniejsze daty, punkty z życia, tytuły największych dzieł, pamiątki.
W moim odczuciu najbardziej poznałam Ludwika Beethovena, bo oprócz stałej ekspozycji, właśnie trwała wystawa, poświęcona utracie słuchu geniusza. Beethoven urodził się w Niemczech, ale mieszkał w Wiedniu przez 35 lat, przyjechał tu jako siedemnastolatek, by brać lekcje u Mozarta.
Jednak Mozart zmarł, a Beethoven został uczniem Józefa Haydna.

Obok wiedzy czysto muzycznej, otrzymujemy mnóstwo ciekawostek różnej treści. Najszybciej zapadają w pamięć te najdziwniejsze, niekoniecznie przydatne np. że Beethoven uwielbiał pić kawę i do przygotowania jednej porcji zużywał dokładnie 60 ziarenek, które liczył nawet przy gościach.

WhatsApp Image 2022-10-09 at 19.38.07

Jego ulubionym daniem był makaron – przeważnie go rozgotowywał, bo tracił poczucie czasu, komponując w myślach. I jeszcze wyróżniał się porywczym charakterem, a w napadach złości rzucał jajkami. Zapewne wynikało to z frustracji. Przez połowę życia zmagał się ze stopniową utratą słuchu, a Symfonię Nr 9 skomponował słysząc nuty wyłącznie w głowie.
Biedny geniusz urodził się przedwcześnie, w obecnych czasach są już rozwiązania technologiczne kompensujące ubytek słuchu.

A propos percepcji dźwięków – w muzeum jest prezentowany zakres słyszalności dla człowieka i różnych zwierząt, można się też dowiedzieć, co słyszy dziecko w łonie matki.
Są tu też instrumenty muzyczne pogrupowane według sposobu wydobywania dźwięków, można je uruchomiać (komputerowo) i słuchać brzmienia.

Jeśli ktoś ma ochotę/zacięcie zwiedzać Wiedeń „muzycznie”, to zapewne będzie chciał wybrać się do domów dawnych kompozytorów, przemienionych na obiekty muzealne.
Łącznie w Wiedniu znajdzie ich siedem: dwa mieszkania Beethovena, Haydnhaus, mieszkanie Johanna Straussa, Dom Narodzin Schuberta i Dom Śmierci (oddzielnie) oraz Muzeum Mozarta.

WhatsApp Image 2022-10-09 at 19.16.23                       WhatsApp Image 2022-10-09 at 19.15.56

Ja zdecydowałam się na Dom Mozarta, położony w samym centrum miasta, nieopodal Katedry Św. Szczepana.
Jest to jedyne (z tuzina!) wiedeńskich mieszkań Mozarta, które zachowało się do dziś. Wolfgang Amadeusz spędził tu, podobno najszczęśliwsze, lata życia.
W tymże lokum skomponował kilka największych dzieł jak opera „Wesele Figara”. Mieszkanie znajduje się w kamienicy, na pierwszym piętrze.
Za czasów kompozytora składało się z czterech pokoi, dwóch gabinetów i kuchni. Podobno było wytwornie urządzone, gdyż Mozart lubił ładne ubrania i sprzęty, chętnie się nimi otaczał. Podobno.
W Domu Mozarta obowiązuje zakaz robienia zdjęć, toteż niewiele mam Wam do pokazania. Ale nawet gdyby można było pstrykać bez ograniczeń, to… cóż, niewiele do pstrykania by było. Taka prawda.
Spodziewałam się chociaż paru przedmiotów osobistych, których Mozart dotykał swymi genialnymi palcami, które to genialne palce potem stukały w klawiaturę fortepianu wyzwalając z niej genialnie piękne dźwięki.

WhatsApp Image 2022-10-09 at 19.15.56 (1)                       WhatsApp Image 2022-10-09 at 19.12.19

Wiecie, takie przedmioty, które wprowadzają w stan wzruszenia, dają poczucie obcowania z wielką historią.
Jednak nic takiego nie zobaczyłam, a przynajmniej nie pamiętam.
Wielkim plusem był audioprzewodnik (też w języku polskim!) wliczony w cenę biletu. Jestem mu bardzo wdzięczna!
Gdy przechadzałam się po opustoszałych pomieszczeniach, głos w słuchawkach nadrabiał ubóstwo eksponatów potoczystymi opisami.
Bardzo zmyślnie uruchamiał wyobraźnię zwiedzającego, by ten zdołał wyimaginować sobie, jak drzewiej w tymże lokum bywało.

Niełatwa to sztuka i to  dla obydwu stron!
Jednak audioprzewodnik nie tracił rezonu. Najwyraźniej cenił błyskotliwość, fantazję i lotność umysłu zwiedzającego, bo czynił wskazówki dość mętne i pokrętne typu: łóżko być może stało przy oknie, a być może przy ścianie przeciwnej, choć możliwe że jednak w kolejnym pokoju.
Ostatecznie po przejściu wszystkich pomieszczeń moja wyobraźnia dostała zadyszki, gdyż okazało się, że poza widokiem z okna i autentycznymi murami budynku, wszystko inne w Domu Mozarta pozostaje kwestią… domysłu.

WhatsApp Image 2022-10-09 at 19.18.07 (2)                       WhatsApp Image 2022-10-09 at 19.12.19 (1)

I skoro moja wyobraźnia przypłaciła tę wizytę zakwasami, nie dziwcie się, że odpuściłam sobie zwiedzanie pozostałych mieszkań – muzeów.
Choć może to był błąd, bo potem gdzieś wyczytałam, że akurat do domu Beethovena warto zajść: na „własnych uszach” można odczuć, jak postępowała głuchota mistrza i doświadczyć, jak słyszał zanim całkowicie stracił słuch. Oczywiście zwiedzający ma tę przewagę nad mistrzem, że jego „głuchota”  jest krótkotrwała i odwracalna.

Dziękuję Wam za przeczytanie tak długawego (i pokręconego) tekstu.
Wybaczcie, że skazałam Waszą czytelniczą cierpliwość na zadyszkę, a być może na zakwasy. Winking smile

WhatsApp Image 2022-10-09 at 19.20.52

Ten wpis został opublikowany w kategorii Austria i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 odpowiedzi na „Dlaczego moja wyobraźnia dostała zadyszki w Domu Mozarta w Wiedniu?

  1. Żadna zadyszka, jak zwykle świetnie skomponowany wpis. Jak zwykle obiecuję sobie, że pojadę, zwiedzę.

    Polubione przez 1 osoba

  2. jotka pisze:

    Rozumiem Twoje rozterki turystyczne, ale cos wybrać trzeba, a na Twoim miejscu chyba zrobiłabym to samo.
    I tak udało Ci się zobaczyć i przeżyć wiele, a upał w takim wypadku nie ułatwiał!
    Wspaniała relacja 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  3. Śpiewaczka pisze:

    W kwestii operetki – Panowie nagabujący turystów przed operą sprzedają bilety na spektakle, które w samej operze się nie odbywają i są często wątpliwej jakości niestety (w porównaniu do spektakli w Staatsoper oczywiście!). Przy kolejnej wizycie polecam zakupić bilety na stronie opery bezposrednio lub stanąć 1-1,5h przed spektaklem w kolejce po miejsca stojące 🙂

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz