Londyn nosi koronę. I niezależnie od tego, czy monarchię uważamy za szczytną tradycję czy przeżytek – podczas pobytu w stolicy Anglii, nie uciekniemy od królewskich motywów. Brytyjscy royalsi, chcąc nie chcąc, stali się światowymi celebrytami. Choć strzegą swej prywatności, wciąż są „na językach”.
Przez długi czas byłam ignorantką w temacie monarchii. Przeprowadziwszy się do Holandii, wręcz zdziwiłam się, że jest tu rodzina królewska – nie wpasowywało się to w moją wizję tego nowoczesnego, wręcz liberalnego państwa. Z czasem przekonałam się, że jedno drugiemu nie wadzi.
Potem trafiłam na blog Celta – miłośnika monarchii brytyjskiej, który zaraża swą pasją innych. Przeczytałam książkę Iwony Kienzler „Elżbieta i Filip”, razem z Igotatą wkręciliśmy się w oglądanie serialu „The crown” i koniec końców wielka monarchia zeszła z piedestału, stała się nam bliższa i bardziej swojska, jeśli można tak to określić.
Pałac Buckingham
Właśnie dlatego w czasie pobytu w Londynie pierwszego kroki skierowaliśmy pod Pałac Buckingham. Mimo że na ekranie wydaje się on większy i bardziej majestatyczny niż w rzeczywistości, to i tak wzruszenie ścisnęło mi gardło. Na pałac spogląda też królowa Wiktoria, rozparta na pomniku, w asyście aniołów pokoju zwycięstwa, prawdy i sprawiedliwości.
Pałac został zbudowany w 1703 r., w stylu późnego baroku.
Dziwne to uczucie stanąć w miejscu, gdzie bije serce Wielkiej Brytanii.
Wciąż do mnie nie docierało, że znajduję się przed domem rodziny królewskiej.
Naprawdę liczy on 600 komnat, ponad 70 łazienek, prawie 200 sypialni?
W sezonie letnim część pomieszczeń jest udostępniona do zwiedzania.
Przed Pałacem odbywają się słynne zmiany warty (latem codziennie, teraz co drugi, trzeci dzień).
To gratka dla turystów, w dodatku nieodpłatna, nigdzie nie trzeba się rejestrować, wystarczy przyjść.
I my wróciliśmy w tym celu pod Buckingham po dwóch dniach.
Niestety przed bramą i przy pomniku koczowały już tłumy, więc niewiele zobaczyliśmy, poza przemarszem gwardzistów do pałacu. Szli równym krokiem w lśniących od pasty butach, w szarych płaszczach i ciężkich, wysokich jak pióropusze czapkach z niedźwiedziego futra, niosąc instrumenty muzyczne.
Później na dziedzińcu zagrali kilka utworów – tu niespodzianka – wśród wojskowych kawałków wybrzmiały jakieś współczesne szlagiery.
Park św. Jakuba (St. James`s Park)
Po skończonej warcie, do kolejnego “królewskiego” obiektu podążyliśmy aleją Parku św. Jakuba, najstarszego londyńskiego parku, notabene wpisanego na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Niewielki, przyjemny zieleniak, z jeziorkiem, uroczym mostkiem, gromadą ptactwa.
Przysiedliśmy na chwilę na ławce, pod platanem, dając wytchnienie nogom.
Wokół dreptały kaczki rozpowiadając, że zbliża się wiosna.
Po odpoczynku udaliśmy się prosto do punkty drugiego wycieczki: Opactwa Westminster.
Opactwo Westminsterskie (Abbey Westminster)
Bryła tego kościoła zwanego też kolegiatą św. Piotra w Westminsterze skojarzyła mi się z paryską katedrą Notre – Dame. Ten sam gotycki styl, dwie wieże u fasady, podłużne łukowate okna, koronkowe zdobienia.
Bilety wstępy są drogie (dla dorosłego – 27 funtów, dzieci 6 – 17 lat płacą 12 funtów), ale wyszliśmy z założenia, że akurat do tej świątyni trzeba zajrzeć.
Znów nie dowierzałam gdzie jestem: w domu modlitwy, królewskich koronacji i pochówków. To tutaj 19 września odbył się pogrzeb królowej Elżbiety II.
To tutaj 6 maja korona ozdobi skronie jej syna Karola.
Miałam wrażenie, że w powietrzu wciąż unoszą się ułamki minionych wydarzeń. I zapowiedź nowych.
Zwiedziliśmy ołtarze, nawy, kaplice, chór.
Na dłużej zatrzymaliśmy się w miejscu koronacji by, popatrzeć na kościół z perspektywy koronowanego, okiem młodziutkiej Elżbiety, gdy przyjęła koronę z całym jej ciężarem, dosłownym i przenośnym.
Widzieliśmy dębowe Krzesło Koronacyjne z 1301 roku, które jest w użyciu już ponad 700 lat.
W sanktuarium mieści się grobowiec Elżbiety I, Grób Nieznanego Żołnierza, zostało tu pochowanych wielu ważnych ludzi m. in. Karol Darwin, Izaak Newton, G.F. Handel, Lord Byron, Karol Dickens i R. Kipling.
Nie można pominąć Zakątka Poetów.
Są tu tablice pamiątkowe poświęcone mistrzom pióra.
Dla Lewisa Carrolla jest okrągła jak królicza nora, do której wpadła Alicja. Piękny pomnik otrzymał William Szekspir. Obok swe memoriały mają powieściopisarki: Jane Austen i siostry Bronte.
A w pobliżu Krzesła Koronacyjnego wyryto tablicę ku czci Winstona Churchilla.
Powiew historii obecny w kolegiacie, pozbawił nas poczucia czasu. Gdy wyszliśmy na zewnątrz, zrobiło się dość późno, za późno na muzea.
Postanowiliśmy jedynie pospacerować.
Trakt Królewski „The Queen`s Walk”
Nie byle gdzie! Królewską promenadą, wzdłuż Tamizy.
Ten piękny spacerowy szlak powstał z okazji Srebrnego Jubileuszu królowej Elżbiety II w 1977 r. Wiedzie wzdłuż największych atrakcji Londynu i zapewnia niezapomniane widoki.
Aparat sam rwie się do zdjęć, Tower Bridge (most z dwiema wieżami) wchodzi w kadr pod różnym kątem i z każdym krokiem wydaje się piękniejszy.
Nie wspominając o nowoczesnych domach ze szkła – one też mają swój urok, kipią energią. Spacerowaliśmy w blasku latarni, w rzece odbijały się światła, atmosfera kipiała od romantyzmu, przynależnemu wieczorowej porze (na ten szlak wróciliśmy nazajutrz, by zobaczyć te same widoki w dziennym świetle).
I tak można tu spacerować i spacerować, od diabelskiego młyna London Eye aż po Katedrę św. Pawła – tę, w której miał miejsce ślub księcia Karola z Dianą i pogrzeb Winstona Churchilla.
Całość trasy zamyka się w, mniej więcej, czterech kilometrach – my przez cały dzień wydeptaliśmy koło dwunastu, naprawdę byliśmy zmęczeni chodzeniem!
Twierdza Tower of London
Żeby dopełnić tę „royal” notkę, podpinam tu jeszcze średniowieczny zamek, który zwiedziliśmy z dziećmi co prawda już w innym dniu.
Znajduje się on przy wymienionym wyżej moście Tower Bridge.
Kamienna warownia, okolona murami, składa się z zespołu budynków i nosi w sobie tysiącletnią historię. Budzi grozę, zwłaszcza gdy człowiek sobie uświadomi, ile wylano tu łez i krwi. Ponoć straszą tu duchy osób straconych na szafocie.
To mroczne zamczysko (obiekt z listy światowego dziedzictwa UNESCO) było siedzibą królów angielskich począwszy od Wilhelma Zdobywcy do Jakuba. Forteca pełniła funkcję mieszkania królewskiego, więzienia, miejsca egzekucji, arsenału broni, skarbca, mennicy, a także ZOO.
Zwierzęce motywy są zatem nieprzypadkowe.
Trzymanie egzotycznych zwierząt na królewskim dworze było kiedyś w modzie i świadczyło o potędze władcy. Największy prestiż przynosiły lwy.
Znajdują się one w herbie Wielkiej Brytanii, a ich figury do dziś uświetniają Plac Trafalgarski i inne miejsca.
O „bestiach” z Tower po dziś dzień krążą anegdoty: ponoć niedźwiedź grizzly miał tak długi łańcuch, że mógł łowić ryby w Tamizie, struś zginął nadepnąwszy na wielki gwóźdź, orangutan palił fajkę, a zebra potrafiła pić z kubka.
W centrum placu stoi Biała Wieża (The White Tower), która służy głównie jako zbrojownia.
Wewnątrz znajdują się opancerzenia dla koni i ludzi, wszelkiego rodzaju broń, w tym topór, którym dokonywano egzekucji.
Zadziwił mnie blaszany smok, niestety nie doczytałam, skąd się wziął.
Zachowała się też kaplica świętego Jana, lecz najbardziej oblegana jest interaktywna sala, w której można spróbować sił w rycerskich konkurencjach.
Najbardziej drogocennym obiektem na terenie Tower of London jest bez wątpienia Królewski Skarbiec (The Crown Jewels).
Potwierdza to kolejka przed wejściem i stała obecność strażników, Yeomen Warders, potocznie zwanych Beefeaterami (zjadaczami wołowiny), bo podobno przywilejem pierwszych wartowników była przynależna im porcja mięsa z królewskiego stołu.
W skarbcu, od 1303 r, są przechowywane autentyczne klejnoty koronne: korony królewskie i książęce, berło, jabłko królewskie.
Zdjęć nie mam, bo fotografowanie jest zabronione, musicie mi uwierzyć „na słowo”. 😉
Insygnia królewskie wkrótce zostaną wypożyczone na koronację króla Karola III, zaś po ceremonii znów wrócą do skarbca.
A wiecie że Strażnicy Yeomen Warders nie tylko strzegą królewskich skarbów, ale też mieszkają ze swoimi rodzinami na terenie Tower? O, tu.
Na stałe egzystują tu też urzędnicy, lekarz, kapelan i naczelnik.
No i duchy, rzecz jasna.
Kochani Czytelnicy, to była dłuuuuuga wycieczka!
Wybaczcie wszelkie niedociągnięcia. Każdy kto wytrwał do końca jest wielki.
Dziękuję za cierpliwość.
Mnóstwo ciekawych informacji i piękne zdjęcia.
Ale mnie i tak najbardziej podoba się Ta Wspaniała Trójka Dzieci… A właściwie to już przecież Młodzież.
W Londynie byłam kilka razy I zwiedzałam wiele zz tych wspaniałych budowli które pokazujesz…
Serdeczności Igomamo 🙂
Stokrotka
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję Stokrotko za miłe odwiedziny.
Serdeczności również dla Ciebie. 🙂
PolubieniePolubienie
Wspaniała wycieczka, dzieciaki będą miały cudne i bogate wspomnienia, a ja się nie mogę nadziwić, jak cała trójka rośnie!
Buziaki dla wszystkich:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jotko, ja też! Gdzie te moje maleństwa? 😉
Buziaki i dziękuję.
PolubieniePolubienie
Kiedy czytałam ten post i poprzedni, to zapragnęłam by moja młodzież(dużo starsza od Twojej) pojechała na taką wycieczkę. Tylko czy dadzą się namówić? To tacy domatorzy, że aż mnie złość bierze. Dziękuję, za kolejne miłe chwile spędzone w Londynie. Uściski dka całej rodziny.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Iwonko, to ja Ci dziękuję!
A propos Twojej młodzieży – też jestem domatorką, ale jednak co jakiś czas czuję potrzebę opuszczenia „gniazda” i złapania nowych wrażeń.
Na wyjeździe człowiek nabiera dystansu do codziennych problemów, rośnie perspektywa, bo widzimy, że gdzieś indziej też ludzie śpieszą się do pracy, też marzną na przystankach, kupują chleb, wyprowadzają psy na spacer, zmagają się z chorobą…
Nie trzeba jechać daleko, najlepiej poszukać czegoś w swojej okolicy i od tego zacząć wyjazdy. Od takich sobotnich wyjazdów za miasto.
A czasem chce się po prostu posiedzieć w domu.
Są też osoby, które zmagają się z lękiem przed otwartą przestrzenią i zmianą miejsca. Wtedy nawet niedaleki wyjazd wiąże się z ogromnym stresem.
Różnie bywa.
Pozdrawiam serdecznie, Iwonko.
PolubieniePolubienie