Nasz Okruszek w końcu wylogował się z lata. Długo mu się z tym zeszło. A w czym rzecz? Właściwie rzeczy są dwie: warkoczyk i bransoletka.
Warkoczyk został zapleciony Okruszkowi latem w trakcie kolonii nad Bałtykiem. Był w kolorze blue – jak Bałtyk i jak błękitna wstążka nieba. Latem w Polsce sporo dziewczynek nosi we włosach właśnie takie kolorowe warkoczyki. Można nawet powiedzieć, że są one nieodłącznym atrybutem wakacji.
Zazwyczaj w pierwszym tygodniu szkoły są rozplatane. Dziewczynki zamiast warkoczy noszą książki, zeszyty, ołówki.
Tylko nasza domowa dziewczynka nie dała sobie „rozebrać” warkocza.
Trzymała go i nie chciała puścić.
Zupełnie jakby blue warkocz łączył ją z latem i kotwiczył w krainie beztroski.
To nic, że zaczęła się szkoła. Lekcje. Obowiązki. To nic, że lato zamieniło się w jesień, potem w zimę. Niebieski warkoczyk niewzruszenie podskakiwał na głowie. Podskakiwał latem, podskakiwał jesienią i nawet zimą podskakiwał.
– Wiosną też go nie obetnę! – dodawał Okruszek.
Niech podskakuje, w końcu krzywdy nikomu nie robi. Tyle że w międzyczasie córę generalnie naszło na skrócenie włosów. Czesania nigdy nie lubiła, a im dłuższe włosy, wiadomo, tym bardziej się plączą.
Pani fryzjerka ścięła jej włosy do ramion.
– Warkoczyk ma zostać! – zaznaczył Okruszek.
Fryzjerka uniosła brwi.
– Na pewno? Nie będzie to dobrze wyglądać. Może jednak wyrównamy?
– NIE.
Nie to nie. Widocznie jeszcze nie nadszedł czas.
I warkoczyk dalej powiewał nad plecami.
Przy krótszych włosach stał się bardziej widoczny, jakoś bardzo urósł.
Naprawdę rzucał się w oczy. Ale przecież NIE znaczy nie. Nie nadszedł czas.
W międzyczasie, tym kolejnym międzyczasie, a dokładniej: pod koniec października, polecieliśmy na Teneryfę w ramach jesiennych ferii. Parę dni lata w środku jesieni.
I tu wchodzi na scenę drugi bohater naszej opowieści: bransoletka.
Żółta opaska na nadgarstku, którą każdy z nas dostał w hotelu.
Jeśli, drogi Czytelniku, byłeś kiedykolwiek na wyjeździe „all inclusive”, wiesz o co chodzi z tą całą bransoletką – oznacza ona przynależność do danego hotelu i zapewnia dowolne korzystanie z posiłków, napojów etc.
Miej jednak na uwadze, że dla nas był to pierwszy wyjazd tego typu.
Wytłumaczyliśmy Okruszkowi, że dzięki bransoletce może jeść wszystkie posiłki, pić napoje, korzystać z basenu i wszystkich zajęć, koncertów, aktywności.
Okruszek słuchał, słuchał i z tym większym szacunkiem spoglądał na swoją bransoletkę. Traktował ją niemal z nabożeństwem, jak talizman obdarzony nadzwyczajnymi mocami. Jak przepustkę do raju!
Pobyt na kanaryjskiej wyspie minął za szybko, pozostawiając niedosyt. Nic dziwnego. Przy wymeldowaniu nikt nam opasek nie zabierał ani nie kazał ściągać. W samolocie miała je zdecydowana większość pasażerów.
Dopiero w Holandii ściągnęliśmy opaski z nadgarstków. Już nie były potrzebne. To znaczy wróć! – ściągnęliśmy je wszyscy poza Okruszkiem. Okruszek nie chciał rozstać się z opaską. Nie chciał albo nie umiał.
– Okruszku! Ty jeszcze masz opaskę z Teneryfy! – dziwił się brat z siostrą po jakimś tygodniu zwykłego życia. – Zdejmij ją w końcu. Tu jej nie potrzebujesz.
– Nie zdejmę.
I nie zdjęła.
Bransoletka straciła kolor. Z żółtej stała się biała.
Okruszek szedł przez listopad z żółtą białą bransoletką i niebieskim warkoczykiem. Nadszedł grudzień. Okruszek nadal hodował warkoczyk i bransoletkę.
Puk, puk, w końcu zawitał sylwester. Okruszek nadal…
– Okruszku! Jutro przyjdzie Nowy Rok. To dobry moment, by zdjąć opaskę i warkoczyk.
– NIE.
– Naprawdę dość już tego przywiązania do lata! Nie bądź taka uparta!
– NIE.
– Okruszku, proszę cię! To już jest nieestetyczne. I niebezpieczne. Możesz zahaczyć o coś tym warkoczem na gimnastyce. Albo ktoś cię pociągnie.
– Ale bransoletka jest bezpieczna!
– Może i tak, ale jest już zniszczona. Nie wygląda ładnie.
– Ale działa. Jak wrócę na Teneryfę…
– Jak wrócisz, to na pewno dadzą ci nową. Niestety na razie nie wrócisz.
– Szkoda! Bo tam było mi tak dobrze!
Jeszcze wtedy nie zdjęliśmy opaski i nie rozpletliśmy warkocza. To nie był ten czas.
Okruszek często stroił sobie żarty. Przychodził rano do kuchni. Rozglądał się.
– Co jest na śniadanie? – pytał.
– Płatki?
– Ale ja mam bransoletkę – eksponował nadgarstek. – Z bransoletką powinien być większy wybór.
Śmialiśmy się.
– Nie, kochanie, tu nie hotel i nie mamy takich cudów jak na Teneryfie.
Aż w końcu pewnego styczniowego dnia bransoletka sama odpadła. Rozerwała się. Ale Okruszek, uparciuch, nawet wtedy nie odpuścił, tylko skleił ją taśmą. I poszedł do szkoły. Jednak taśma szybko się obluzowała i opaska znów się rozleciała.
Nie było rady, Okruszek musiał w końcu to przyjąć do wiadomości. Zaakceptować.
I od razu, jednym cięciem nożyczek, poprosił o zlikwidowanie warkoczyka.
Ciach!!! Stało się.
Okruszek dojrzał, by wylogować się z lata.
Trochę to trwało, prawda?
Biedna Okruszka. Ciekawe, czy wie, swoją drogą, jak wyjątkowo wyrozumiałą Matkę ma? Bo mało która ze znanych mi takie fanaberie tak długo by znosiła. Jesteś DZIELNA!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Aksiniu, nie wiem, czy jestem dzielna, ale powiem Ci, że z każdym kolejnym dzieckiem poziom cierpliwości wzrasta. 🙂
Pozdrawiam serdecznie. 🙂
PolubieniePolubienie
Wychodzi na to, że to kwestia indywidualna – mnie się zapas cierpliwości kurczy w zastraszającym tempie 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Aksiniu, wydaje mi się, że przy dwójce starszych też miałam mniejsze pokłady cierpliwości.
A teraz przy Okruszku albo nabrałam dystansu do pewnych spraw, albo się zahartowałam.
Wiesz w zestawieniu z problemami nastolatków - sztuczny warkocz Okruszka (niemal sięgający pasa i przeszkadzający z każdym krokiem) – staje się błahostką i budzi co najwyżej uśmiech. 😉
PolubieniePolubienie
Toś mnie pocieszyła! Masz rację, będzie gorzej, brr. Wysyłaj kartki z przyszłości 😉
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
🙂 🙂 🙂 Cha cha!
Aksiniu, jesteś nie do podrobienia. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Znam to 🙂 najdłużej jednak ostatnio tkwią na nadgarstku opaski poszpitalne. To chyba taryfa ulgowa w świecie poza murami szpitala 🙂 ciekawe, jak będzie tym razem…
Z drugiej strony, dzieciom, które z opaskami i szpitalem spotykają się pierwszy raz, wmawiam, że to przepustka do lepszego życia- darmowe posiłki, dostęp do biblioteki i szpitalnych gier 🙂 śmieją się:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I bardzo dobrze im powiedziałaś! Przepustka do lepszego życia – super.
Ps. I po przeczytaniu Twojego komentarza zdałam sobie sprawę, że szczęściarze z nas, bo nie mieliśmy okazji założyć szpitalnych opasek.
Zdrówka dla Was.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Popatrz, popatrz, dopiero Okruszek był mały, a tu już widać nastoletni bunt i testowanie siebie, jak jest silna, by pokazać swoje zdanie.
niezależność. Super dziewczyna! A rodzicom współczuję, bowiem muszą mieć dużo cierpliwości dla demonstracyjnej
niezależności i samodzielności młodej panienki.
Zasyłam moc serdeczności
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, Ultro.
Rodzice już zaprawieni w boju z tymi humorkami, uporkami, buntami.
Dwa razy to przerabialiśmy, a tu już znów trzeba będzie się szykować.
Niestety dzieciom za bardzo spieszy się do dorosłości…
PolubieniePolubienie
Kochani!
Serdecznie Was pozdrawiam, patrze na fotki i nie poznaje, tych małych dzieci😊🧡
Młodzież, dorastanie, to trudny temat od zawsze. Wymaga od nas rodziców-przetrwania i cierpliwości. Ale czego się nie robi z Miłości, prawda?💚🤗
Morgana
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ach, Morgano, ja czasem też własnych dzieci nie poznaję.
Zwłaszcza jak oglądam stare zdjęcia, a tam takie blondaski uśmiechnięte, wydawałoby się bezproblemowe.
Tymczasem rzeczywistość jest jaka jest, każdy widzi.
Nie to żebym narzekała. 😉
Jest w porządku, tylko trzeba zaakceptować to nowe. 😉
Uściski.
PolubieniePolubienie
Ojej, aż żal tych wakacyjnych atrybutów, rozumiem Okruszka… czasami tak trzymamy się nadziei, młodości, marzeń.
Rosną te wasze pociechy, przytulajcie póki pozwalają!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No właśnie Jotko, to było to.
Okruszek próbował zatrzymać lato warkoczem i bransoletką, bo miał z nimi cudowne skojarzenia.
Teraz to samo z choinką. Nie pozwala rozebrać, bo tak mu żal…
Rozumiem to, bo sama jestem sentymentalna. 🙂
Ps. Przytulam póki mogę i chcą.
PolubieniePolubienie
To tak cudowne, jak małe przedmioty mogą nosić ze sobą tak wiele wspomnień i emocji. Warkoczyk w kolorze błękitnego Bałtyku, nieśmiertelny i pełen uroku nawet w szkolnej rzeczywistości. A bransoletka – żółta, później biała, pełna magii pierwszego wyjazdu all inclusive na Teneryfę! 🌴☀️
Okruszek, z całym swoim uporem, trzymał się tych drobnych symboli lata, jakby chciał zatrzymać jego beztroskę na dłużej. To z pewnością wzruszające, jak te malutkie detale stają się nie tylko ozdobą, ale również źródłem radości i wspomnień. 😊💖
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, Andrzeju.
Mnie to również rozczulało, dlatego pozwałam tak długo na te „fanaberie”. Sama jestem typem chomika, gromadzę różne „przydasie” (a jak czegoś potrzebuję, to nie mogę znaleźć), więc rozumiem sentymenty Okruszka.
Cóż, jednak bez tych sentymentów, przestrzeń wokół nas byłaby znacznie czystsza. Ponoć jak porządek na zewnątrz to i w środku. 😉
PolubieniePolubienie