Okruszek od zawsze lubił śpiewać. Zdania co do jej umiejętności są nieco podzielone: jej rodzeństwo niezmiennie ją ucisza. Igomama i ja wręcz przeciwnie, zachęcamy. Dlatego ilekroć śmigamy gdzieś razem autem tylko we dwoje to zawsze towarzyszy nam muzyka, której możemy wtórować. Mamy swoich faworytów: Kwiat Jabłoni, Kaczmarskiego, Happysad. Ostatnio głównie Happysad właśnie. Ale wczoraj zakwitliśmy oboje w klubie Paard, w Hadze.
Na koncert Kwiatu Jabłoni nie dotarlibyśmy jednak gdyby nie pamięć Okruszka i wsparcie Igomamy, która choć sama nie czuła się na siłach, by jechać z nami, to dopilnowała by bilety zostały kupione i wyjazd doszedł do skutku. Na miejsce dotarliśmy troszkę wcześniej, by móc znaleźć się w miarę blisko sceny.
Udało się: artystów mieliśmy niemal na wyciągnięcie ręki. I choć Okruszek zarzekał się, że nie drgnie i nie zanuci, to słowa (na szczęście!) nie dotrzymał.
Koncert był wyśmienity. Większość utworów znamy z Okruszkiem doskonale, więc śpiewaliśmy razem z zespołem.
Kilka nowości musieliśmy jednak przemilczeć. Będziemy z pewnością ćwiczyć, by na następnym koncercie nie zawieść naszych idoli. ![]()
Okruszek co i rusz wymownie zerkał w moją stronę. Wie doskonale, które utwory najbardziej mi odpowiadają. Ale i ja znam jej gusta, więc mogłem rewanżować się wymownymi spojrzeniami w odpowiednich momentach. Z całego koncertu, poza muzyczną ucztą zapamiętamy z pewnością kilka migawek…
„Wzięli zamknęli mi klub” i Jacek zeskakujący ze sceny. Tańczący w tłumie, bez skrępowania, bez gwiazdorzenia, z pasją, z radosnym współprzeżywaniem muzyki.
Opowieść o przypadłości podróżujących muzyków, przez którą nie pamięta się gdzie się jest, jaki jest dzień tygodnia i która prowadzi do tego, że na proste wydawałoby się pytanie „gdzie państwo lecicie?”, żadne z rodzeństwa nie jest w stanie udzielić odpowiedzi pracownikom lotniska.
„Dziś późno pójdę spać”, którego refren sala odśpiewała za zespół. Po którym to Jacek zaczął wyjaśniać, dlaczego „spadać w dół”, jest w zasadzie poprawne, a gdy Kasia chciała nawiązać do Happysad (tu z Okruszkiem wymownie spojrzeliśmy po sobie) i zaczęła nucić „Zanim pójdę”, to znów cała sala (razem z nami) dołączyła do niej. I faktycznie, w ich tekście też „jedno spada w dół”. Myślę, że wszyscy razem pociągnęliśmy Kasię i Jacka „ku górze”. ![]()
Cały koncert był w miarę kameralny. Tu nie czuło się, że to my i Oni. Na sali byliśmy tylko My. Część z nas miała instrumenty, talent, głos, wszystkich nas łączyła muzyka. Nie zabrakło improwizacji, pojedynków instrumentalnych, a przepiękny głos Kasi i Jacka został uzupełniony przez wcale nie gorszy Pawła, który zastąpił w „Szarym Świecie” Sannah i jej partie wokalne. Nie powiem, obyło się bez strat w ludziach.
Wracaliśmy późno, zmęczeni (głównie Okruszek) ale szczęśliwi. 🙂
Takie wspólne chwile pamięta się długo! zazdroszczę koncertu i takiej dawki muzyki!
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Dzięki jotko – faktycznie, szybko tego nie zapomnimy. 🙂
PolubieniePolubienie
Takie wspólne koncertowe wypady zostają w człowieku na długo – nie tylko przez muzykę, ale przez emocje, spojrzenia, tę cichą radość bycia razem. Fajnie widzieć, że budujecie wspomnienia nie na pokaz, tylko z serca, autentycznie. I że ktoś, kto lubi śpiewać, ma przy sobie ludzi, którzy nie uciszają, tylko wspierają. Tak właśnie rodzi się pewność siebie i odwaga do bycia sobą. Świetna energia – i oby więcej takich chwil
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Dzięki za komentarz! Przy trójce dzieci, gdzie każde jest inne, czasem ciężko znaleźć tę rzecz, która nas połączy. Z Okruszkiem było mi chyba łatwiej. Głos miała mocny od narodzenia i choć przez pierwsze lata skutkowało to maratonem nieprzespanych nocy, to jednak było warto… 😉
PolubieniePolubienie
To piękne, jak różnorodność w rodzeństwie może być zarówno wyzwaniem, jak i skarbem. Czasem trudno znaleźć wspólny język, ale kiedy już się go odnajdzie – choćby przez muzykę, wspólne pasje czy po prostu codzienne rytuały – to buduje coś naprawdę trwałego. A te nieprzespane noce… cóż, chyba każdy rodzic wie, że potem zamieniają się w najbardziej cenne wspomnienia. Tak trzymać – z sercem, autentycznie i z uśmiechem.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zazdraszczam. Korzytajcie, póki możecie!
Ja widząc reklamę koncertu Kwiatu Jabłoni w Brukseli pomyślałam, by szybko kupić bilet, ale zaraz mi się przypomniał mój ostatni koncert szantowy, na który mnie Młoda zabrała i jakie to było dla mnie strasznie męczące, i że zamiast się bujać razem z innymi, tylko liczyłam minuty do końca… Wytrwałam do końca do 22, ale zrobiłam to tylko dla córki, a kocham szanty i koncert był świetny (też kameralny w małym klubie), ale jeste zwyczajnie za stara
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki za komentarz! Współczuję tak marnych wspomnień z wypadu, który z założenia miał być przyjemnością, a zmienił się w mękę…
PolubieniePolubienie
Nie znam piosenek „Kwiatu jabłoni”. Wiem tylko tyle, że tworzą go dzieci Kuby Sienkiewicza. Rodzice woleli operę i operetkę, a syn muzykę swojego pokolenia. Wspaniale, że macie z dziećmi wspólne zainteresowania, to zbliża i umacnia rodzinne więzi. Pozdrawiam całą rodzinę.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja być może też bym ich nie poznał kilka lat temu, gdyby nie algorytmy youtube’a. Później sympatią zaraziłem Igomamę i Okruszka… Iskierka i Groszek okazali się odporni. Możliwe też, że zraziła ich do zespołu młodsza siostra nucąca chętnie ich utwory. 😉 Jak wspominałem już, nie są fanami jej talentu…
O pokrewieństwie z Kubą dowiedziałem się troszkę później. Widać muzykalne geny w tej dwójce. 🙂
PolubieniePolubienie