„Cudze chwalicie, swego nie znacie”. To przecież o nas. 😉
Nasza piątka mieszka w Holandii, więc jakoś tak naturalnie na blogu skierowaliśmy reflektory na kraj Rembrandta, przynajmniej takie było założenie, bo później życie je zweryfikowało. Okazało się, że jeśli w Holandii mieszkasz, to już jej nie zwiedzasz, raz: nie masz na to czasu, dwa: wierzysz, że czas znajdzie się zawsze, czyli… nie dziś, potem.
Tym sposobem, na blogu, samo życie przesunęło strumień światła na codzienność: głównie emigracyjną i rodzicielską.
Tym sposobem rubryka „zwiedzanie” przestała się ograniczać do Holandii i objęła również nasze inne wędrówki.
Planując tegoroczne wakacje stwierdziliśmy z Igotatą, że… – jak w przytoczonym wyżej powiedzeniu – przemierzamy różne zakątki, a tak naprawdę nasze dzieci nie znają Polski.
To znaczy znają głównie dwa okręgi, zakreślone wokół mieszkania dziadków, jednych i drugich, oba na Pomorzu.
A przecież Polska to nie tylko lasy, jeziora, Bałtyk, ale też góry. Góry, nasze góry!
Góry, których w Holandii nie uświadczysz.
Zdecydowaliśmy zatem, że tydzień urlopu spędzimy w Karkonoszach.
Padło na Karkonosze ze względów osobistych – w tamtych rejonach jest pochowana moja babcia, którą dzieci dobrze pamiętają. Chcieliśmy zapalić znicz na jej grobie, odwiedzić jej dawny dom, odbyć trochę taką podróż sentymentalną, a przy okazji pokazać dzieciom zupełnie inny krajobraz.
Karkonosze nadadzą się idealnie na pierwszy raz w górach, sprawdzą się dla piechurów takich jakich my, czyli żadnych, na co dzień stąpających po ziemi płaskiej jak stół do ping-ponga.
Pozwolą gór doświadczyć i w widokach się rozsmakować. To nam wystarczy.
I tak to spędziliśmy tydzień w Szklarskiej Porębie Dolnej, najstarszej części miasta, mniej turystycznej. Naszą bazą był gościniec „Jaś”, który polecamy, o ile lubicie miejscówki spokojne, kameralne, bardziej przyjazne portfelowi niż hotele. W „Jasiu” niczego nam nie brakowało, a dodatkowo serwowano pyszne śniadania i obiadokolacje: kalorie stracone na szlaku, odzyskiwaliśmy na stołówce (bilans wyszedł na plus). ![]()
Gdy przybyliśmy do Szklarskiej, wysiedliśmy z samochodu i omietliśmy wzrokiem zalesione szczyty – ja nie kryłam zachwytu, za to Groszek stwierdził: „A ja myślałem, że góry są wyższe”. Uśmiechnęłam się pod nosem. Sześć lat temu wspinałam się na Śnieżkę z bratową, swoje pamiętałam. ![]()
Wiadomo Sudety nie dorównują wzrostem Tatrom, ale nie dajcie się zwieść ich (pozornie) łagodnym, zielonym zboczom – potrafią wędrowca nieźle zmęczyć, wręcz sponiewierać. Cierpliwości, Groszku, twoje małe górki jeszcze pokażą, na co je stać. I pokazały!
Może akurat nie starszakom, bo Groszek i Iskierka kondycyjnie okazali się najtwardszymi zawodnikami w naszej ekipie, ale mnie i Okruszkowi już tak (Igotata też dawał radę, co sprawiedliwie mu oddaję).
Przez tydzień pobytu w Karkonoszach zdążyliśmy: nieźle się zmęczyć, opalić (słońce nadrabiało deszczowy lipiec, więc grzało na ful), już w drugim dniu skręcić nogę w kostce (to ja!) i potem kuśtykać do końca turnusu, zboczyć ze szlaku, zgubić się w lesie, słuchać dziwnych jęków w leśnych krzaczorach i zgadywać, czy czatuje tam głodny wilk, czy niedźwiedź; wejść do opuszczonej chaty, z pełnym wyposażeniem, ale z z walącym się dachem i zastanawiać się, jaki los spotkał jej mieszkańców; iść o zmierzchu po torach (czynnych) w ciemnym tunelu i… nie bierzcie z nas przykładu, nigdy!
A o szczegóły nie pytajcie.
I pozwólcie, że nie będę się mądrować i udawać, że pamiętam nazwy szlaków, którymi podążaliśmy. Nie będę rozwodzić się nad ich malowniczością i pięknem roślinności, bo bywało tak, że skupiałam się jedynie na własnych krokach.
Ze wzrokiem wbitym w ziemię stawiałam jedną stopę na kamieniu, potem drugą na drugim i tak przesuwałam się z kamienia na kamie – w stałym, w miarę dobrym tempie, którego Igotata bezlitośnie pilnował.
Brakowało czasu na uważność i delektowanie się widokami. Ba nawet napić się wody nie było kiedy. A słońce wypalało mózg i… uprzejmość. ![]()
Na szczęście Okruszek miał przy sobie notesik, w którym zbierał pieczątki ze schronisk i to był dobry pomysł, polecam. Nie dość że takie zdobyczne pieczątki cieszą i motywują, by je zdobywać, to pozwalają pamiętać miejsca, nazwy, wysokości szczytów. No i poświadczają, że na te szczyty trafiliśmy.
Posłużę się teraz notesikiem Okruszka i uporządkuję, gdzieśmy w tych górach byli.
Złoty Widok
Pierwszy spacer na rozgrzewkę, by rozruszać się po podróży, nacieszyć oczy świeżymi górskimi widokami, nasycić płuca rześkim powietrzem i rozbudzić w sobie apetyt na więcej. Więcej wspinaczki i więcej widoków.
Po drodze – oczywiście próby rozchybotania Chybotka, a na deser Wodospad Szklarka.
Szrenica – 1361
Na szczyt wjechaliśmy wyciągiem narciarskim, za to później przeszliśmy trasę do stacji przekaźnikowej, w dół Śnieżnych Kotłów, obok śnieżnych stawków i nieco wyżej do schroniska „Pod Łabskim Szczytem”, a potem powrót pieszo do Szklarskiej Poręby.
Wodospad Kamieńczyka
Klasyk, którego nie trzeba przedstawiać. Wystarczy podziwiać. Trzypoziomowy, z jaskinią ukrytą, zwiedzany w hełmach.
Zbójnickie Skały
Zakręt Śmierci
Wysoki Kamień – 1058
Ostatnia trasa, pożegnalna, idealna przed czekającym nas kilkugodzinnym siedzeniem w aucie. Ostatnie spojrzenie z góry i powrót na niziny.
Dobrze nam znane niziny, na których toczy się nasza codzienność. ![]()
No pięknie, jestem z Was dumna, nie tylko widoki, ale i miliony kroków w nogach. Znajome szlaki, ale widzę tez nowości! Zachowajcie te obrazy na całą jesień:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zachowamy. 🙂 I dziękujemy za dobre słowo, nasza kochana Joteczko!
PolubieniePolubienie
Widać, że Karkonosze zrobiły na Was wrażenie zarówno krajobrazowo, jak i emocjonalnie. Opis różnorodnych aktywności, od spacerów po wodospady po wejście na szczyty, pokazuje, że Karkonosze mogą być atrakcyjne nawet dla początkujących turystów. Dodatkowo wskazówki praktyczne, jak wybór spokojnego noclegu czy zbieranie pieczątek ze schronisk, są bardzo przydatne
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No tak, dzielimy się swoimi doświadczeniami, bo może akurat komuś coś się przyda lub podpasuje. 🙂 Dla nas pamiątka, bo jak napisałam, to sobie wszystko utrwaliłam. A czytelnik może zajrzy z sentymentu (na zasadzie – o, też tam byłem) lub z ciekawości (może i ja bym tam jechał) albo by się utwierdzić, że okej, mogę popatrzeć na zdjęcia, ale ten kierunek nie dla mnie (z różnych względów). 😉
PolubieniePolubienie
Każdy powód jest dobry, żeby sięgnąć po takie relacje. Dla autora to forma pamiętnika, a dla czytelników szansa na inspirację, porównanie wrażeń albo zwykłą ciekawość. Właśnie ta różnorodność spojrzeń sprawia, że takie zapiski mają wartość 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Piękne fotki, cudni Wy, malownicze miejsca😊
Serdeczności moc zostawiam🤗🌞
Zapraszam do mnie😊
Morgana
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bożenko, odwzajemniamy serdeczności razy pięć! Albo sześć, wliczając naszego kota. 🙂 Bardzo dziękujemy za odwiedziny i miłe słowa.
Z przyjemnością do Ciebie zajrzę. Pewnie znów jakieś ciekawe książki polecasz. A wiesz, że lubię. 🙂
PolubieniePolubienie
Ludzie ja was proszę, jedźcie w Karkonosze! 😀 (mój kraj lat dziecinnych)
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Popieram. 🙂
PolubieniePolubienie