Od motyla do Michała, mojego pisarskiego guru

IMG_0130

Ostatnio wybrałam się z Okruszkiem do ogrodu zoologicznego i między innymi zaszłyśmy do Pawilonu Motyli. Ja się zachwyciłam, Okruszek – mniej. Moja wyobraźnia, w gąszczu tropikalnej roślinności, uwolniła się z postronka i hasała po palczastych liściach, zjeżdżała po giętkich łodygach, a z kwiatów w kolorze fuksji projektowała suknie dla wróżek. Tymczasem Okruszek z nosem na kwitnę i „mamo, tu jest za gorąco!” zerkał w stronę wyjścia.

Motyle tańczyły nad naszymi głowami. Ich skrzydełka kołysały się jak wachlarze. Przyglądałam się temu jak zaczarowana, natomiast Okruszek stawiał opór motylim wdziękom. Wolał iść do „większych zwierząt”. Motyle są przecież wszędzie. No, chodź, już mamo!
A ja chciałam patrzeć. Najbardziej na te wielkie, błękitne. Latały najwyżej i furkotały skrzydełkami, zamykając je i otwierając jak kartki książki. Próbowałam „złapać” w obiektyw trapezy lazurowych skrzydeł. I wciąż mi się nie udawało!
Gdy już prawie miałam je w kadrze i naciskałam ikonę „foto”, momentalnie składały skrzydełka ukrywając cały ich błękit.

IMG_0108

Zamieniłyśmy się z Okruszkiem rolami. Ja goniłam motyle, Okruszek się niecierpliwił.
W końcu dałam za wygraną, racja – zmitrężyłyśmy sporo czasu, zdjęcia nie mam, a jeszcze chcemy zajść do “większych” zwierząt. Poszłyśmy. Cętki żyraf przypominały mozaikę, słoń wyczyniał ewolucje trąbą, zebra miała paski biało – czarne, a może raczej czarno – białe?

Zapomniałam o motylach. Do czasu.
Wieczorem w domu, gdy Okruszek już leżał w łóżku – włączyłam komputer, weszłam na Facebooka. Nawet nie musiałam długo skrolować ekranu. Pojawił się od razu.
Motyl, którego skrzydła oprószał lazurowy pył.
Jak to możliwe? Cały dzień bezskutecznie uganiałam się za niebieskimi motylami, a ten tutaj sam do mnie przyszedł, a raczej przyleciał i w dodatku tak pięknie zapozował, nawet skrzydełkiem nie ruszył.
– Witaj, motylu błękitku – przemawiałam łagodnie. – A więc tu się spotkaliśmy.
Chcesz mi coś pokazać? Książkę? Jesteś na okładce.
Dopiero wtedy motyl się poruszył. I mrugnął do mnie skrzydełkami, daję słowo!

I pokazał: świeżutką powieść Michała, mojego pisarskiego guru!

545287759_18064700939586538_5952579164636666608_n

Michał Paweł Urbaniak jest pisarzem utalentowanym jak nie wiem co, jest również krytykiem literackim i nauczycielem kreatywnego pisania, nie wspominając, że jest po prostu wspaniałym człowiekiem. Żyje w świecie literatury, czyta i pisze na śniadanie, obiad i kolację. Nie przesadzam, ukończył filologię polską.

Miałam okazję i zaszczyt poznać Mistrza na kursach Pasji Pisania, dlatego wiem, że jest przesympatyczny, kompetentny, zaangażowany, cierpliwy, wymagający, na szczęście wymaga z wyczuciem i ogromną empatią. W ogóle jest obdarzony niezwykłą wrażliwością.
Pisze powieści, opowiadania, felietony.
Mam na półce trzy książki Michała i z otwartymi ramionami przyjmę każdą kolejną. Kupię w ciemno, w zaufaniu do pióra Mistrza i jego umiejętności snucia historii.
Choć nie są to lektury łatwe, proste i przyjemne, typowo rozrywkowe. No, nie.
Wymagają skupienia i pewnego rodzaju wyłączności. Michał oświeca literacką latarką mroczne zakamarki ludzkiej duszy, a to boli, oj jak czasem boli!
Światy w tych książkach nie są płaskie, lecz wielowymiarowe, spokojnie dałabym im 7D. 😉
Wchodzimy w myśli bohaterów, poniekąd stajemy się bohaterami. A są to postacie niejednoznaczne, nie trącą papierem, życie w nich buzuje, a dobro ze złem siłuje się na rękę.
No i fabuła. Oryginalna i świeża, za każdym razem. Bez wrażenia „kalki”: że coś takiego już czytałam, tylko postacie nosiły inne imiona i mieszkały gdzie indziej.
U Michała jedna powieść diametralnie różni się od drugiej.
Wszystkie są osadzone we współczesności, stawiają na psychologię postaci, relacje międzyludzkie, badają mechanizmy postępowania, przekraczają jakieś granice.

IMG_0123

Wiosną 2020 r. ukazała się „Lista nieobecności”, debiut powieściowy.
Minęło pięć lat, a ja wciąż mam w pamięci Hnatów: Artura, Zuzannę, Krzysztofa, Jakuba, Janka…. Wydarzenia się zatarły, ale główną oś powieści pamiętam. Pamiętam też klimat i emocje, jakie we mnie wzbudzała.
Już na pierwszych stronach na czytelnika (i na pozostałych bohaterów!) spada szokująca wiadomość: Artur Hnat nie żyje! Ta niespodziewana śmierć wywołuje chaos w rodzinie. Zuzanna, Krzysztof, Jakub… oni nie wiedzą, jak przyjąć ten fakt, co zrobić. Jak Zuzanna poradzi sobie bez męża? I co tu się w ogóle stało?
Cierpliwości, czytelniku! Autor prowadzi nas przez tę historię bez pośpiechu. Podtyka kolejne migawki z życia rodziny Hnatów, a my kolekcjonujemy je jak kolorowe szkiełka i dopasowujemy do siebie tworząc mozaikę. Czasem denerwujemy się, bo prawda o rodzinie Hnatów nie zawsze jest wygodna, szkiełka bywają matowe i zatarte. Można się również skaleczyć o jakiś ostry kant.
To wymagająca powieść, niełatwa w odbiorze, ale odwdzięcza się uczuciem katharsis. Gdy przeczytałam ostatnie strony – piorun strzelił mi w serce, nie przesadzam!
„Każdy nosi w sobie cmentarz”, ja odkryłam – swój.

IMG_0125

A za rok przyszli „Niestandardowi” – z Wiktorem i Liwią w pierwszej parze korowodu niezwykłych postaci. Wszyscy kroczą pod prąd, na przekór powszechnie obowiązującemu kultowi urody. Podeszwy ich butów natrafią obłudę i pozoranctwo, być może je zdepczą, ale to później.
Historia zaczyna się od przypadkowego zdjęcia, które Liwia, uznana fotografka, robi Wiktorowi, zgorzkniałemu młodemu mężczyźnie, z „girami” oszpeconymi bliznami po oparzeniu. Między prostym, żeby nie powiedzieć, prostackim chłopakiem a ekscentryczną, uduchowioną, w dodatku znacznie starszą od Wiktora kobietą nawiązuje się (nieoczywista) relacja.
Liwia zaprasza Wiktora do udziału w autorskim projekcie fotograficznym „Zobacz mnie naprawdę”. Gromadzi ludzi z defektami, przekonuje, że „to co brzydkie, jest najpiękniejsze”. Obiecuje sławę i pieniądze. A jak będzie w istocie? Zdradzę, że zakończenie wbija w fotel.

IMG_0126

I wreszcie rok 2023 i „Doll story” – klaustrofobiczna powieść unurzana w samotności. Zaglądamy do domu piętnastoletniego Wolfa Rajcherta, który z powodów zdrowotnych jest skazany na izolację, nie chodzi do szkoły, nie ma kontaktu z rówieśnikami, jego świat wypełniają wyłącznie dorośli. Apodyktyczna matka, z generalskim zacięciem, dyryguje rozkładem dnia syna.
Inteligentny i wrażliwy Wolf marzy o bratniej duszy. I jego marzenie wkrótce się spełnia: rusza projekt społeczny Maskotka, który z jednej strony oferuje usługę płatnego przyjaciela, a z drugiej – pomaga młodzieży z nizin społecznych zaznać rodzinnego miru. Tym sposobem do domu Rajchertów trafia Mariusz – młodzieniec „znikąd”.
Czy główni bohaterowie przypadną sobie do gustu i prawdziwie się zaprzyjaźnią? Co zyska Wolf, a co Mariusz? I czy w ogóle można kupić przyjaźń?
Niesamowite, jak zmienia się rodzina, gdy do jej miękkiego, wręcz intymnego wnętrza, wkracza obcy.

No i na koniec niebieski motyl na okładce. Zwiastun kolejnej literackiej uczty.
Już zacieram łapki i szykuję kocyk na myśl o jesiennych wieczorach z najnowszą książką Michała.
22 października 2025 r. ukaże się „Dobra dziewczyna”, thriller psychologiczny.
Nie wiem nic więcej poza tym, co napisano na okładce, pod motylem: „dobro bywa najskuteczniejszym kamuflażem zła. Ta historia zedrze z ciebie wszystkie maski”. Poznamy Judytę i jej kuzynkę Martynę. I oczywiście spod dywanu wypełzną mroczne sekrety z przeszłości.
Mój czytelniczy nos wietrzy kolejną znakomitą powieść.
Motylowi błękitkowi dziękuję, że mi ją wskazał.Smile

A Wy, drodzy Czytelnicy, znacie pióro Michała Pawła Urbaniaka?
Może ktoś z Was miał szczęście trafić na Jego wieczór autorski?
Krakowianie, macie największą szansę, a ja już Wam zazdroszczę. Smile

IMG_0128

Ten wpis został opublikowany w kategorii książki i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 Responses to Od motyla do Michała, mojego pisarskiego guru

  1. Ultra's awatar Ultra pisze:

    Przyznam, że nie znam M. Urbaniaka. Nawet w księgarni kojarzyłabym książkę z muzykiem jazzowym, a nie pisarzem. Na szczęście znalazł się ktoś, kto podpowiedział, więc poczytam sobie.

    Zasyłam serdeczności

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama's awatar Igomama pisze:

      Ultro kochana, Ty jesteś z Krakowa, tak jak Michał! 🙂

      Myślę, że bardzo prawdopodobne jest, że właśnie teraz zetkniesz się z nazwiskiem pisarza, przy okazji promocji jego najnowszej książki „Dobrej dziewczyny”. Nie wiem dokładnie, jak takie promocje wyglądają, ale podejrzewam, że mogą ukazać się zapowiedzi w lokalnej prasie, radiu, a w księgarniach lub bibliotekach mogą pojawić się plakaty reklamowe.
      Bądź więc czujna. 😉
      I jakbyś spotkała Michała Pawła Urbaniaka (pisarza, nie muzyka), to proszę pochwal się. 🙂

      Polubienie

  2. jotka's awatar jotka pisze:

    Nie znam autora ani książek, ale napisałaś tak zachęcająco, że na pewno poszukam, bo chciałabym sprawdzić, czy nasze zachwyty będą podobne. Podobają mi się tez okładki. Zajrzałam na stronę wydawnictwa, zapowiada się ciekawie…

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama's awatar Igomama pisze:

      Też byłabym ciekawa Twoich wrażeń, Jotko. 🙂
      Wiesz, każda z dotąd wydanych książek opowiada inną historię i jest pisana w innym stylu. Najwięcej „akcji”, czyli wydarzeń jest w „Niestandardowych”, a w „Liście nieobecności” i „Doll story” uwaga jest skierowana na postaci – ich psychikę, motywacje i zależności między nimi. Takie rodzinne układanki.
      W „Liście nieobecności” brak chronologii wydarzeń, dowiadujemy się co się wydarzyło: wcześnie, później, przedtem to jest wymagające dla czytelnika, ale dzięki temu zyskujemy całościowy obraz.
      W „Niestandardowych” i „Doll story” jest już łatwiej, jedna linia czasowa…
      Jeśli przywiązujesz wagę do pięknego stylu narracji – to zdecydowanie „Lista”. Język „Niestandardowych” jest potoczny, są w nim kolokwializmy , czy nawet wulgaryzmy, ale oczywiście mają swoje uzasadnienie. 😉

      Polubienie

  3. pszczolkamaja's awatar pszczolkamaja pisze:

    Przyznam, że kiedyś się bałem motyli… Ale od długiego czasu lubię je, także próbuje fotografować – z marnym skutkiem 🫣 Pozdrawiam!

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz