Biel. Czysta, niczym nie zmącona. Delikatna jak płatki stokrotki.
Całkiem poważna, a przecież podszyta radością. Odświętne alby, urocze wianki we włosach, a w dłoniach świece – dumne, wycelowane w samo niebo, rozpalone. Tylko nie wiem, co rozpalone bardziej: świece czy dziecięce serca?
A może serca rodziców?
Powietrze w kościele drży od emocji i pieśni.
Idzie mój Pan, idzie mój Pan, on teraz biegnie, by spotkać mnie….
Nasze najmłodsze dziecko, Okruszkiem zwane (Wyrośniętym), w ostatnią niedzielę maja przystąpiło do Pierwszej Komunii Świętej. W kościele polskim w Amsterdamie.
W gronie rodziny, która przyjechała z Polski, by dzielić z nim i nami, to uroczyste wydarzenie.
Wydarzenie, do którego dzieci przygotowywały się aż dwa lata na sobotnich lekcjach katechezy w polonijnej szkole.
Sama uroczystość Pierwszej Komunii to zwieńczenie ich pracy, najpiękniejsze i najradośniejsze święto.
Datę komunii znaliśmy dużo wcześniej. Wydawała się taka odległa.
Jak wielkanocne pisanki przy wigilijnym stole. Jak zimą wakacje w Polsce.
A potem jakby ktoś nakręcił kalendarz.
Dni zaczęły nie płynąć a skakać, smagane niewidocznym dla oka batem.
Ścigały się, trudno je było policzyć.
Ale Okruszek liczył. Żarliwie, cierpliwie odliczał, ile jeszcze czasu do spotkania z Jezusem w opłatku. Ile czasu do spotkania z rodziną z Polski, ostatni raz widzianą w sierpniu, tak dawno przecież.
Dotąd, gdy podczas niedzielnej mszy świętej następował moment komunii, a my, rodzice, starszy brat i siostra, podchodziliśmy do ołtarza, Okruszek „samotniał” w ławce.
I z tego samotnienia tym bardziej rodziła się potrzeba towarzyszenia.
Towarzyszenia rodzinie. Potrzeba, by wstać, opuścić puste, samemu wyruszyć po miłość, wypełnić się nią aż po koniuszki włosów.
Towarzyszyć. Budować relację z Bogiem. Swoją. Prywatną.
Pierwsza Komunia była wyjątkowa i przepiękna.
Co roku taka jest. Co roku wyjątkowa. Co roku przepiękna.
To zasługa wielu zaangażowanych w jej przygotowanie osób, przede wszystkim naszych pań katechetek. Kochane są, naprawdę. Pracują w ramach wolontariatu, nie patrzą na zegarek, dają z siebie ile mogą. I jeszcze więcej.
Nikogo nie faworyzują, podczas mszy świętej każde dziecko jest maksymalnie zaangażowane i piastuje dodatkową rolę, zgodną ze swoimi predyspozycjami i chęciami. Nikt nie zmusza nieśmiałego dziecka do czytań i głoszenia komentarzy przez mikrofon, ale takie dziecko może zanieść dary do ołtarza, może śpiewać w dziecięcym chórku.
Istotą Komunii było przyjęcie Pana Jezusa do serca i tak faktycznie się zadziało.
Mały opłatek rósł i rósł jak podkarmiany drożdżami.
Rozrastał się falami, kręgi wciąż się rozchodziły i rozszerzały obejmując łańcuchem dzieci, rodziców, rodzeństwo, gości, wszystkich wiernych.
Z lekkością pokonywały ramy czasu, wykraczały poza tu i teraz.
Zbudziła się przeszłość.
Alby skurczyły się do rozmiarów chrzcielnych ubranek, świece zrównały się z dziećmi wzrostem.
„Mamo, słyszę jak bije serce.
Tato widzę słoneczny świat.
Mamo, Tato jak dobrze, że jestem,
Dziękuję Wam.
Za dom, do którego się tęskni,
w którym tak dobrze być.
Dziękuję Wam, dziękuję Wam,
że daliście mi żyć…”
Każdy rodzic błogosławił swoje dziecko kreśląc na jego czole krzyż.
Każde dziecko wręczyło swoim rodzicom różę jako podziękowanie „za radość mych narodzin i do snu kołysanie, za trwanie w czasie choroby i w płaczu utulenie,
za wasze dobre oczy, że były ze mną wszędzie.
Za troski i kłopoty i myśl co ze mną będzie.”
Nasz ksiądz, dobry i życzliwy człowiek, taki co po prostu lubi ludzi – po raz kolejny podbudował rodziców. Podkreślił wagę domu rodzinnego w wychowaniu dzieci, nakreślił trud życia w Holandii, kraju pięknym, zielonym, ale duchowo – niespokojnym i niepokornym. Gęsto zaludniona Holandia bywa pustynią, na której my, imigranci niekiedy usychamy z samotności i tęsknoty za bliskimi, od których dzielą nas kilometry i hałdy piachu….
Oj, ale to już nie ksiądz. ![]()
To moja wyobraźnia rozturlała się na piaszczystych wydmach i na chmurkach, lekkich jak opłatek.
Już po Komunii.
Tylko alby jeszcze w gotowości do końca czerwca, bo u nas zamiast białego tygodnia, jest biały miesiąc.
Goście wrócili do swoich domów, bocianich gniazd na polskiej ziemi.
A my dalej żyjemy wśród polderów, na gruntach wydartych morzu.
„Za ciepły szalik zimą, za siostrę i za brata,
w pamięci pozostaną spędzone z Wami lata
To Wyście zawsze byli gotowi do pomocy,
Bym w życia tajemnicach nie zgubił nigdy się” – śpiewały dzieci.
I Okruszek śpiewał. W tym niezapomnianym dniu.
Zdjęcia z kościoła: p. John Louwerse
Ten wpis jak wehikuł czasu… Do dzisiaj wyraźnie pamiętam swoją I Komunię. Wypadła akurat w czasie, kiedy byłem w Stanach po raz trzeci. Maj 1996 roku. Chicago, polski Kościół św. Trójcy. Przygotowania przedkomunijne z siostrą Dorotą…
A potem sam dzień, piękny i słoneczny, chociaż wiało jak cholera 😀 Niezapomniany dzień. Gratulacje dla Okruszka (aż trudno uwierzyć, że już tak Wyrośniętego). Niech Pan Jezus na zawsze pozostanie w Jej sercu. Gratulacje dla Was wszystkich, że tak starannie Ją przygotowaliście na Ten Dzień 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ogromne dzięki, Celciku. 🙂 🙂 🙂
Cieszę się, że ten wpis obudził Twoje własne wspomnienia, w dodatku takie piękne. 🙂
To musiało być niesamowite przeżycie dla Ciebie – przystąpić do I Komunii tak daleko od Polski, za oceanem.
Podziwiam, jak wiele pamiętasz: datę, imię pani katechetki…
Pozdrawiamy serdecznie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja sporo rzeczy przeważnie pamiętam. W tym i takie, których wolałbym nie pamiętać 😀 Na przykład moje trzy operacje…
Teraz przed Okruszkiem parę lat i kolejna ważna uroczystość – Bierzmowanie 🙂 Swoje też pamiętam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Na szczęście do bierzmowania jeszcze parę lat. 🙂
Rok temu w czerwcu Groszek był bierzmowany, wcześniej w październiku Iskierka. Na razie limit imprez wyczerpany. 😉
No tak, ale imprezy to imprezy.
Operacje to zupełnie inny temat. Bardzo współczuję.
Domyślam się, że tu nawet wspomnienia mogą być bolesne.
Trzymaj się, Celciku.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Faktycznie mieliście fajny korowód – rok za rokiem coś 😀 A co do samych operacji, to rzeczywiście bolesne. Ale już cała reszta – kolorowy szpital, Chicago, angielski i inne przeżycia Tam – należą do najlepszych, najbardziej ekscytujących wspomnień w życiu 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wierzę. 🙂
Pamiętam, że kiedyś opowiadałeś o szpitalu w Chicago na Polance, nawet podlinkowałeś, oglądałam zdjęcia lub film.
I faktycznie szpital robił bardzo pozytywne wrażenie, nic dziwnego, że chętnie go wspominasz.
PolubieniePolubienie
Gratulacje dla Okruszka i dla Was! Pieknie opisalas oczekiwania na ten wazny dzien i uroczystosc! Zycze Okruszkowi, zeby udalo mu sie rozwiajac piekna i trwala relacje z Panem Jezusem!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Och, dziękujemy bardzo!
Oby tak faktycznie było. Najważniejsze, by w sercu była miłość i dobroć.
Jezus daje siłę i może być najlepszym oparciem w życiu, tylko czasem ciężko uwierzyć i zaufać. Człowiek jest jednak istotą bardzo racjonalną.
A wiara ewoluuje z wiekiem i doświadczeniami.
Takie małe komunijne dzieciaczki mają niezachwianą wiarę i mnóstwo entuzjazmu. To jest piękne, troszkę im nawet zazdroszczę. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kochana ! Tak pięknie napisałaś o Pierwszej Komunii Świętej, o uczuciach Jej towarzyszących, o miłości, o Jezusie… Dziękuję za ten wpis. Miło mi przeżywać to razem z Tobą, razem z Wami ! Aż łza się kręci w oku…
A wiesz, że znam osobiście osobę, która napisała ten tekst i muzykę: ” Mamo, słyszę jak bije serce, tato – widzę słoneczny świat…” ?
Pozdrawiam serdecznie :))))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Naprawdę, Ula? To proszę przekaż Autorowi/Autorce, że Jego/Jej pieśń jest śpiewana w polskiej parafii w Holandii na uroczystości I Komunii Świętej i co roku wzrusza i wydusza łzy, ale tak pozytywnie oczywiście.
Bardzo dziękuję za miłe słowa. I cieszę się, że wpis się podobał. 🙂
PolubieniePolubienie
Oczywiście, że przekażę tę wiadomość ! Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
🙂
PolubieniePolubienie
Wspaniała uroczystość i pięknie opisana. Bardzo się wzruszyłam. Okruszek jeszcze niedawno była taka malutka, a teraz to naprawdę wyrośnięta dziewczynka. Jak to dobrze, że macie tam takich wspaniałych ludzi wokół. I że Ty umiesz to dostrzec.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, Kochana.
Wyrosły nam te nasze dzieci, prawda?
Jeszcze niedawno byłyśmy mamami na pełen etat na portalu „blogi mam”, a teraz gdzieś nam te dzieci uciekają. W swoje sprawy. Swoimi drogami.
I przecież to dobrze, a jednak czasem tęskno.
Pozdrawiam serdecznie. 🙂
PolubieniePolubienie
Gratulacje najserdeczniejsze dla Okruszka i dla was. Uroczystosc naprawde przepiekna sadzac po opisie. I ta relacja, ktora dzieci z Bogiem buduja bezcenna. Pozdrawiam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo dziękujemy za gratulacje i miłe słowa.
Przepraszam tylko, że robię to tak późno.
Oby relacja z Bogiem dawała siłę i wzmacniała dobro.
Serdeczności dla Was.
PolubieniePolubienie