Hulanki nocnego wiatru

Zdjęcie WhatsApp 2024-01-24 o 17.06.01_3beddb6d

W nocy rozszalał się wiatr. I to jak! Spać nie dało.
W dodatku nasza sypialnia znajduje się na poddaszu, więc wszelkie odgłosy z zewnątrz słychać ze zdwojoną siłą. A wiatr wirował w szatańskim transie.
Wył do komina, złowieszcze nuty wlatywały przez otwory wentylacyjne i dudniły w labiryncie rur. Kuliłam się pod kołdrą. Wciskałam uszy w poduszkę. Niech to się wreszcie skończy!

Ale wiatr bynajmniej nie miał zamiaru przestać. On się dopiero rozochocał. Rozpędzał. Pokaże ludziom – tym maluczkim, krnąbrnym zadufanym w sobie człowieczkom – kto tak naprawdę dzierży władzę.
Udowodni, że ON. Jednym dmuchnięciem zmiecie parkany, płoty, drewniane szopy. Szast, prast, szast prast. Złożą się jak domki z kart. Raz, dwa i nie ma. Jest płasko. Szybko poszło, a nie mówiłem?

Drżałam. Nasłuchiwałam siły zawodzenia, natężenia podmuchów.
Gdy już, już wydawało mi się, że chocholi taniec zastyga w bezruchu, to – łup! – niewidzialna łapa grzmotnęła w okno. Zakołysały się framugi.
Zaraz pójdzie szyba, pomyślałam.
Widziałam w wyobraźni, jak wiatr wyrywa okno z korzeniami, a w ścianie zostaje prostokątna wyrwa. Struga powietrza wlatuje do środka. Porywa z biurka zeszyty, książki, dokumenty. Luźne kartki jak spadochrony wzbijają się w powietrze, nadymają w locie, wirują, po czym ich przemoczone strzępy lądują na chodniku.

O zaśnięciu nie ma mowy! Jest tylko gorzej. Okno, co tam okno! Zaraz DACH nam porwie! Sufit oderwie się od ścian jak czapeczka. Otworzę oczy i zastanę nad sobą czarną przestrzeń. Nocne niebo. Wściekłe. Bezkresne.

A może tak właśnie wygląda koniec świata? Może nadszedł czas rozliczenia?
Nie, nie, nie! Nie jestem gotowa. Za wcześnie. Proszę, odwołać termin!

Zaraz, a DZIECI?! Co prawda śpią piętro niżej, tam jest spokojniej. Ale czy na pewno są bezpieczne? Nic im nie grozi?

Już grubo po północy. Igotata wciąż ślęczy przed komputerem, z słuchawkami na uszach. Taki to ma dobrze, nic go nie rusza!

A ja mocniej zaciskam powieki. Chcę w końcu spać. SPAĆ! Nie bać się.
Ale jak tu się nie bać? Wracają do mnie sytuacje z ukochanych książek.
Dorotka z Krainy Oz.

Zdjęcie WhatsApp 2024-01-24 o 17.04.27_3d3d037b

Ten moment, gdy tornado porywa dom i Dorotka leci w szalonym tempie, razem z pieskiem Todo, i… gdy wydaje się, że zaraz stanie się najgorsze – oboje lądują w pięknej, bajkowej krainie, a żółta wstęga drogi zaprowadzi ich do Szmaragdowego Grodu.
Zawsze zazdrościłam Dorotce możliwości przeżycia niezwykłych przygód.
Tymczasem teraz, gdy zdawało się, że wnet mam podzielić jej los i wznieść się w niebo, wcale tego nie chcę. Zapieram się nogami w łóżku, by tylko nie odfrunęło.

Motyw podrywającego się do lotu domu wrócił do mnie w książce o „Magicznym drzewie”. Czytałam dzieciom całą serię Maleszki. Uwielbiali ją.
O ile dobrze pamiętam, czerwone krzesło spełniło życzenie Wiki o lataniu.

Zdjęcie WhatsApp 2024-01-24 o 17.04.46_7f2aff68

Ale to zupełnie nie tak miało wyglądać! Wiki chciała podróżować, ale ZWYCZAJNIE. Tymczasem rozległ się huk, dom z fundamentami oderwał się od ziemi i poszybował w górę. Meble się poprzewracały, dzieci krzyczały z przerażenia i w ogóle wszyscy marzyli tylko o tym, by ten horror natychmiast się skończył, by móc z powrotem znaleźć się na ziemi.

Bo tak to jest. To, co wydaje się atrakcyjne w książkach, w życiu – niekoniecznie.

Nie wiem, kiedy i jak w końcu zasnęłam. Obudziłam się obolała, wychłostana przez krnąbrne wietrzysko. Za to, jak się okazało, dzieci nie miały problemów ze spaniem/niespaniem:
– Owszem, wiało i co z tego? Żeby od razu porywać dom? Mamo, nie bądź dziecinna! Za dużo książek się naczytałaś. Za dużo „Magicznego drzewa” – śmiały się ze mnie.
– Dorotka. Najpierw była Dorotka – poprawiłam, ale tylko w myślach.

W drodze do szkoły z Okruszkiem co i rusz spostrzegałyśmy skutki nocnej hulanki.
Jednak to nie tylko moja wyobraźnia.
Śmietniki leżały na ziemi, ich wieka otwierały się jak paszcze, worki walały, wypełzały z nich śmieci. Kartki też były, zmięte, brudne…
Poprzewracane rowery, krzesła. Gdzieniegdzie urwane płoty.
No przecież mi się to nie przyśniło! Rzeczywiście nocą wiatr wybatożył świat.

A teraz znów świeci słońce. Drzewa stoją jak strażnicy, nawet nie drgną. Cisza wokół.

Zdjęcie WhatsApp 2024-01-24 o 17.03.45_4e7d5eaa

Ten wpis został opublikowany w kategorii wiatrakowa codzienność i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

14 Responses to Hulanki nocnego wiatru

  1. Ilona's awatar Ilona pisze:

    Przeraża mnie nocny wiatr. Mieszkamy w drewnianym domu, sypialnie też mamy na poddaszu, każdy dźwięk miażdży uszy, a mnie też dopadają wątpliwości, czy już powinniśmy brać nogi za pas.

    Odkąd pojawiły się dzieci, świat zrobił się takie niebezpieczny…

    Polubione przez 2 ludzi

    • Igomama's awatar Igomama pisze:

      To prawda. Albo świat się zrobił bardziej niebezpieczny albo my jako rodzice staliśmy się wrażliwsi na punkcie potencjalnych niebezpieczeństw.
      Dużo spokoju dla Waszej rodzinki.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Polubienie

  2. jotka's awatar jotka pisze:

    O tak, te wiatry nie dają spać, wzbudzają niepokój, powodują straty.
    Zawsze w takich sytuacjach cieszę się, że mam gdzie mieszkać i mam ciepło, bo wielu ludzi nawet tego nie ma…

    Polubione przez 1 osoba

  3. opakowana.'s awatar opakowana. pisze:

    O bogini….ja jestem zupelnie odwrotna…tak jak z burzami – jako male bardzo dziecko mialam wmawiany przez nianie histeryczny wrecz strach przed piorunami i blyskawicami etc (niania stawia w oknach swiete obrazy i gromnice). Potem zostalo mi to wybite z glowy i poszlo w druga strone. Kocham burze, wulkany, wichur szalejacy w kominie, za kominem, w szparach okien i drzwi. pewien wnuk w zaprzyjaznionej rodzinie kiedys tam u nich spal, a tam niezle wyje…powiedzial, ze wiecej nigdy u nich spac nie bedzie! (tylko potrzasanych lancuchow brakowalo….). Jak najbardziej mam respekt i wiem co moze sie stac, ale jednak nie ma sie na to wplywu, czy drzewo zwali sie na dom czy na ulice. W przedzien Wigilii – chyba juz pisalam – babeczki w piekarniku, rozne dania sie gotuja dla roznych ludzikow, pies chce porozmawiac, etc etc, a tu wiadomosc od sasiadku tu (PL) i zdjecie, ze drzewo uliczne opiera sie na plocie moim o moj dach. Centymetry od dwoch anten internetowych. Mamy przyjechac w sylwestra, hahaha. Zalatwilam wszystko w pol godziny, lacznie z uprzatnieciem. Kosztowalo nie jak zwykle drzewo, ale bylo juz popoludnie przedwigijne! W sumie nawet jakbym byla na miejscu, to niczego innego bym nie mogla zrobic i tak i tak. Tylko moze babeczki by sie nie przypiekly 😉
    Takze, tu na koncu ogrodu, juz w ulicy jest transformator drobny i raz w czasie burzy pieron szczelil w niego. Chalupa sie rzetelnie zatrzesla – wspaniale. A wycia wichuru to slucham i slucham. W ogole jak mi gwizdze i szumi to lubie. Boje sie o rozne rzeczy, ale lubie. Jak zagladanie do wulkanu! P.S. Nigdy nie mialam ambicji zeby byc normalna, wiec, tego…..Tylko mi zal drzew polamancow i szkod.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama's awatar Igomama pisze:

      Wow, to rzeczywiście u Ciebie trochę nietypowo!
      Ale to nawet lepiej, bo odważniej idziesz przez życie, a wszystkie bojaźliwe dusze mogą Ci pozazdrościć śmiałości i braku lęku przed burzami, wichrami i tym podobnymi strasznościami.
      Ja niestety z tych bojących.
      I często ten wysoki poziom lęku blokuje mnie w wielu sytuacjach.
      Choć wiem, że jest po to, by chronić, ale mój to przesadza w drugą stronę. 😉

      A tamto drzewo uliczne też wybrało sobie datę na przechyłki.
      Podziwiam, że tak sprawnie i na czas wszystko załatwiłaś.
      Zwłaszcza, że robiłaś to zdalnie i jeszcze z babeczkami w piekarniku i z karpiem na patelni.

      I tu przydała się właśnie choćby ta odwaga do życia. 🙂 Brawo.

      Polubienie

      • opakowana's awatar opakowana pisze:

        Moze i jest smialosc, ale nie tak do konca – z zadnym spadochronem skoczyc bym nie skakala, od weza ucieklam na sam wierzch amfiteatru od sceny, gdzie facet zabawial widownie wezami, do morza z lodki boje sie skoczyc, etc etc. Pewnie gdyby byl mus, to musialabym, no bo tak, ale sama w siebie to nie. W tych wichurach i burzac i wulkanach musialo cos zaskoczyc! Tak samo bardzo lubie pajaki (i matwy i osmiornice, ale rekinow juz nie, jeszcze stonogi rozne dzikie egoztyczne powoduja u mnie panike. Tak jak z wezami – albo za malo nog, albo za duzo!

        Moze obnizaj poziom leku przez leciutkie wystawienie sie na te niebezpieczenstwa. Bez spiny!

        Dzis beda u nas znajomi z trojka drobnych dzieci – to jest wyzwanie! ale to bardzo grzeczne dzieci 😉 i nie maja za duzo nog.

        Polubione przez 1 osoba

        • Igomama's awatar Igomama pisze:

          🙂 🙂 🙂
          Rozbawiłaś mnie tymi nogami. Albo za mało, albo za dużo. 🙂
          No tak, jednak nie ma ludzi bez lęków. Każdy ma swoje. Byle zupełnie nie paraliżowały i nie wyłączały z życia - to się jeszcze da. 🙂

          Powodzenia i przyjemności z Waszymi drobniutkimi gośćmi. 🙂

          Polubienie

  4. Ultra's awatar Ultra pisze:

    Dziś wiatr o mało co mnie nie przewrócił, a wracałam z zakupów w samo południe i jeszcze do tego deszcz siekł prosto w oczy.
    W nocy w czasie wichury lub burzy wkładam zatyczki do uszu. Może to jakieś rozwiązanie – podpowiadam i Tobie.
    Zasyłam moc spokoju

    Polubione przez 1 osoba

  5. Przystanek Wrocław's awatar Przystanek Wrocław pisze:

    I u nas wiatry dały się we znaki. Chałupa stara, sypialnie na poddaszu, dach do remontu.. było kilka bezsennych nocy i przy każdym mocniejszym łomocie, gonitwa myśli, czy to już poleciało, czy jeszcze będzie odroczenie.. Mąż, tradycyjnie nic nie słyszał. W razie „W” nie budzić, wynieść z łóżkiem 😉

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama's awatar Igomama pisze:

      Och, ci mężowie! Z moim jest podobnie. Też nic nie słyszy, nic nie widzi. 😉
      O ileż łatwiej im się żyje!
      Szkoda, że my tak nie mamy i się wszystkim przejmujemy.
      Ale widocznie ktoś w rodzinie musi. 😉
      Dużo spokoju i samych przespanych nocy. 🙂

      Polubione przez 2 ludzi

  6. mr Andrzej Włodarczyk's awatar mr Andrzej W pisze:

    Poruszająco opisana nocna przygoda z huczącym wiatrem! 🌬️🌙 To jak wiatr wywoływał chaos, grając z otoczeniem jak szalony artysta, jest niczym nieprzewidywalny taniec natury. 😱🌪️ Twoje opisanie momentu, gdy wyobraźnia splatała się z rzeczywistością, przypomina sceny z książek, gdzie bohaterowie zmagają się z niebezpieczeństwami i marzeniami o magicznych przygodach. 📚💫

    Cieszę się, że mimo wiatru, dzieci potrafiły zachować spokój i z humorem spojrzeć na nocne zawirowania. To prawdziwie urocze, jak dorosłe obawy kłócą się z dziecinnymi przekonaniami o świecie. 😄💖 Mam nadzieję, że teraz, gdy słońce świeci z powrotem, spokój znów zagościł w Waszej okolicy. 🌈☀️

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz