Za mną bardzo intensywny weekend. Między innymi wybrałam się do Brabancji na spotkanie z profesorem Bralczykiem. Wydarzenie warte opisania, dlatego wrócę do niego. Obiecuję. Bardzo bym nie chciała, by przeszło bez echa przygniecione stertą codziennych spraw, jak to się stało z moim październikowym spotkaniem z Michałem Rusinkiem czy z jeszcze wcześniejszym wieczorem autorskim z pisarką Agnieszką Zakrzewską.
Jednak wczoraj był Dzień Matki i to on domaga się palmy pierwszeństwa.
Tak w ogóle to myślałam, że u nas Dnia Matki nie będzie.
Bo po prawdzie w Holandii już był. Tutaj jest to święto ruchome, obchodzone zawsze w drugą niedzielę maja. W tym roku przypadło na 12 –go.
Byliśmy wówczas w Zaandvorcie nad morzem, jedliśmy lody. Mamy dostawały kulkę gratis. Morze, plaża, piękna pogoda, lody o smaku wanilii i mango, towarzystwo męża i dzieci. Czegóż chcieć więcej? Nawet uśmiechu na twarzy nie potrzebowałam, bo uśmiechałam się w środku.
We wczorajszy dzień weszłam więc bez oczekiwań, a wprost przeciwnie – jako że jestem w trakcie intensywnego szkolenia online, kolejną niedzielę zamierzałam wpatrywać się w ekran laptopa. Żeby nie było, o moich planach zawczasu rodzinkę uprzedziłam.
I choć przypięłam się do laptopa pasami, szybko klamrę zluzowałam – z kuchni dobiegł mnie zapach ciasta czekoladowego. Dzieci zabrały się do „piekarzenia”.
Ciasto wyszło idealne, lepszego sama bym nie zrobiła.
Aksamitny miąższ obleczony delikatnie chrupiącą skórką.
A poza rozkoszą dla podniebienia – dzieci miały dla mnie miłe słowa, uściski i własnoręcznie wykonane dzieła. Dziecięce “produkcje” niezmiennie mnie rozczulają. Laurki dowolnego pomysłu, wyklejane małymi rączkami, wypisane koślawymi literami; okraszone serduszkami i kwiatkami; nawet jeśli błąd się wkradnie, nie szkodzi.
I chociaż moje dzieci już nie mają rączek, tylko ręce, to i tak wzruszenie nadal za gardło mnie chwyta, czasem nawet większe.
Że takim dużym jeszcze się chciało usiąść do biurka, pomyśleć i coś dla mamy przygotować. I to jakie coś!
Popatrzcie tylko na „Dziewczynę z perłą” wykonaną przez moją Iskierkę.
Nie jest wierną kopią oryginału, ale tym bardziej mnie zachwyca.
To młodsza siostra oryginalnej Dziewczyny, subtelna, przefiltrowana wrażliwością Iskierki.
Tak samo zerka z ukosa. Wypukłość oczu, krągłość perły, eteryczność twarzy, jak Iskierka to świetnie oddała! I ta kolorystyka. Vermeer miał trudniej, biedził się z farbami, eksperymentował, wydobywał esencje z drogich surowców.
Iskierka ma do dyspozycji całą paletę barw zgromadzonych w odmętach komputera, ale żeby je z tych odmętów wydobyć, trzeba wiedzy i alchemii. A później to wszystko jeszcze wymieszać i zastosować. No, ja bym tak nie umiała!
Groszek wykonał laurkę z serduszkiem.
Niby prosta rzecz: wyciąć z papieru serce, pomalować flamastrem, nakleić na kartkę, w środku wypisać życzenia. A jednak w prostocie tkwi siła przekazu. Laurka z sercem sprawiała, że moje serce mocniej zabiło. Tak to działa.
Okruszek również pobrykał po wzgórzach swojej kreatywności. Wręczył mi pomysłowy suwak z papieru. Gdy pociągnęłam za pasek, wyłaniał się napis: „Happy mother`s day”. Tak mnie to zadziwiło, że bawiłam się suwakiem i bawiłam aż kawalątek się rozerwał.
Zabawa jednak była przednia. Zanim napiszecie: fajne masz dzieci, super, że pamiętały – powiem Wam, że owszem są fajne, co do tego nie mam wątpliwości, ale z tym pamiętaniem bywa różnie.
Był rok, w którym zapomniały o Dniu Mamy, zarówno holenderskim jak i polskim.
Holenderski przypadał wcześniej. Gdy dzień dobiegał końca bez żadnego echa, Igotata zrobił jakąś aluzję na ten temat, a dzieci powiedziały, że nasza rodzina będzie świętować Dzień Mamy 26 maja, po polsku. A z kolei 26 maja wydarzyło się coś takiego, że też zapomniały (nie pamiętam co to było).
Tak więc, widzicie, bywa i tak.
Dlatego skoro w tym roku obchodziłam Dzień Mamy, doceniam to.
Rola mamy czasem jest jak gorset, który ściska tak, że tchu brakuje. Tłamsi pragnienia, wręcz dusi. Na szczęście jest szyty elastycznymi nićmi. Na szczęście daje się go poluzować. I trzeba to robić (a co autorka ma na myśli? lepiej nie wnikajmy).
No kochana, wobec takich objawów dziecięcej miłości, wszystkie kursy online nie wytrzymują konkurencji! Portret z perłą cudowny!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No, też uważam, że cudowny ten portret!
Iskierka ma talent. Igotacie też tworzy czasem jakieś rysunki do różnych prezentacji 🙂 Dzięki, Jotko.
PolubieniePolubienie
💜🌹 czytam. Nie zawsze mam czas odpowiedzieć. Pięknie wszystko. Dobrego dla Was 💜
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kasiu! Nie umiem w serduszka i emotki, ale tu bym Ci je pomnożyła.
A tak, tylko powiem, że bardzo dziękuję i miło mi, że do nas zajrzysz.
Doceniam, bo wiem, że jesteś bardzo zapracowana.
PolubieniePolubienie
To niesamowite, jak wiele radości i miłości potrafią przynieść nam dzieci, zwłaszcza w takich dniach jak Dzień Matki. mimo intensywnego szkolenia online znalazłaś czas na spędzenie tego wyjątkowego dnia z rodziną i cieszenie się drobnymi gestami miłości ze strony dzieci. Te własnoręcznie wykonane prezenty i wyrazy uczuć mają niezwykłą moc, która potrafi wzruszyć nawet najtwardsze serce. Twoje relacje z dziećmi wydają się być niesamowicie bliskie i pełne zrozumienia oraz akceptacji. To piękne, że doceniasz te chwile i potrafisz cieszyć się nimi pomimo codziennych zmartwień i obowiązków. Twoje słowa o roli matki jako elastycznego gorsetu, który czasem trzeba poluzować, są bardzo trafne i z pewnością wielu rodziców może się w nich odnaleźć 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj, Andrzejku, Twoje słowa są jak najlepszej jakości miód.
Wlałeś słodycz w moje serce.
Miłe, co piszesz. Dziękuję bardzo!
PolubieniePolubienie
Cieszę się, że moje słowa mogły wpłynąć na Ciebie w taki pozytywny sposób 🙂 Dziękuję Ci za te miłe słowa, są dla mnie prawdziwym źródłem radości.
Życzę Ci wiele cudownych chwil pełnych uśmiechu i ciepła 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo dziękuję. Wzajemnie. 🙂
PolubieniePolubienie
Wszystkiego najlepszego na dzień mamy. I ten holenderski, i ten polski… Niech będzie podwójnie;-)
Zastanowiły mnie Twoje słowa o tym gorsecie. Prawda. Bycie rodzicem to coś niesamowitego, ale i ogromna odpowiedzialność. I bywa, że nas przytłacza. A nawet, tak jak napisałaś, dusi swoim ciężarem. Może i dlatego tak później „smakują” wszelkie piękne chwile. I właśnie tego „smakowania” dobrych, pomyślnych i wspaniałych przeżyć Ci życzę. Wszystkiego dobrego;-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj, Ceramiku, jak od serca napisałeś! Dziękuję.
PolubieniePolubienie