W lipcu przyleciał do nas Chrześniak. To było jego pierwsze spotkanie z Holandią, chcieliśmy mu zapewnić jak najwięcej rozrywek, by pobyt u nas był doznaniem przyjemnym i atrakcyjnym.
Szybko okazało się, że to co ciotka rozumie przez atrakcję, osiemnastolatek –niekoniecznie. Nie żeby ciotkę to jakoś specjalnie dziwiło, w końcu jej rodzone dzieci nieraz to samo komunikowały, w sposób dość dosadny i jednoznaczny. Chrześniak jedynie podbił ich opinie.
Wizyta gościa wniosła do naszej codzienności świeżość i zapowiedź wakacyjnych przygód. Idealnie, zważywszy że w Holandii nadal trwał rok szkolny (do 19 -go).
Zaliczyliśmy fajne wyjścia: m. in. escape room, aquapark, Park Rozrywki Efteling.
Oczywiście wypadało też pokazać chrześniakowi Amsterdam, w końcu to największe miasto w Holandii, stolica i w ogóle skupisko zabytków, muzeów, kanałów, których sieć plasuje się na liście UNESCO.
Kanały są rozłożone cylindrycznie, przepasane mosteczkami, do mostków przypina się donice, z donic płożą się pelargonie, petunie czy inne kwiaty w czerwieni lub fiolecie. Widoki, kolory aż proszą się o zdjęcie! Do tego wysokie kamienice, które przeglądają się w lustrze wody jak zgrabne panny.
Oj, można się zachwycić! Jest czym i jest gdzie spacerować.
Decyzja zapadła: Jedziemy do Amsterdamu!
Trasę zwiedzania mieliśmy mniej więcej opanowaną i „przerobioną” podczas wizyt poprzednich gości. Dotąd nikt nie narzekał.
Plac muzealny, Van Gogh, Rembrandt, barki z kwiatami na wodzie, Dom Anny Frank…
Amsterdam ma sporo do zaoferowania, jeden dzień to stanowczo za mało, a my mieliśmy pół dnia.
Okazało się jednak, że szlak, który sprawdził się w przypadku koleżanek i kuzynek, osiemnastolatka nie zadowalał.
Nie było rady, chcąc chrześniaka udobruchać, ciotka musiała plan wycieczki zmodernizować pod kątem JEGO zainteresowań.
Na szczęście się udało. Chrześniak okazał się mało wymagający, ponieważ z całej listy zaproponowanych obiektów, wybrał… dwa. Tylko dwa.
Ale jakie! Z dreszczykiem. ![]()
The Amsterdam Dungeon, czyli witamy w lochach szesnastowiecznego miasta
Chrześniaka zaciekawiła mroczna historia Amsterdamu, lochy, dawne narzędzia tortur, polowania na heretyków.
Ciotka musiała strach przemóc i również do ciemnych, wilgotnych korytarzy zstąpić, a jakże! Nie zważać na pajęczyny zwisające z sufitu, na duchy czyhające na zakrętach, nie słuchać wycia upiorów. Pokonać labirynt strachu.
I tak sobie stąpaliśmy ostrożnie w ciemności, a w międzyczasie trafialiśmy do różnych miejsc, w których czekały na nas bardziej lub mniej przerażające niespodzianki.
Na przykład znaleźliśmy się w karczmie.
Obsługiwała nas dziwna karczmarka, z zapędami sadystycznymi.
Gdy czekaliśmy na strawę, naraz nad naszymi głowami rozszalała się burza.
Waliły pioruny. Wietrzysko niemal wyrwało drzwi z zawiasów. Zgasły lampy naftowe.
Coś zakłuło nas z boku. Szczur przebiegał po stopach.
Później przeszliśmy do kostnicy. A tam na stole ciało czekało na sekcję zwłok. Szalona sprzątaczka czyściła zwłoki, kawałek wątroby czy jelit upadł jej na posadzkę.
W każdej napotykanej przez nas sali odbywał się mały teatr interaktywny.
Chrześniak miał farta, bo trzykrotnie został wybrany do inscenizacji.
Wyróżniał się z grupy: wysoki, w białej koszulce jaśniejącej w mroku, zawsze z przodu, łapał kontakt wzrokowy z prowadzącym.
To wystarczyło, by „zasłużył ” na testowanie narzędzi tortur, krzesła ze szpikulcami, stołu do rozciągania…
W sądzie oskarżyli go o nieodpowiedni ubiór, wbrew modzie Złotego Wieku.
Iskierce też się oberwało! Okrzyknięto ją czarownicą! To rzekomo przez nią zwiędły słoneczniki, czarny kot spadł z parapetu.
Na głównym placu usypano stos gałęzi, posadzono nań Iskierkę i… (o nie!) buchnęły bursztynowe płomienie. Ludzie, ratunku!
Czy dziwicie się nerwom Igomamy podczas tychże „atrakcji”?
Czy dziwicie się, że dla niej atrakcje to są obrazy. Albo pomniki. Tudzież piękne budynki. Nie egzekucje. Nie szkielety.
Na szczęście – przeżyliśmy.
Wydostaliśmy się znów na powierzchnię, bezpiecznie trafiliśmy do Amsterdamu współczesnego. Iskierka i Chrześniak mieli się wręcz wyśmienicie.
Groszek z nami nie pojechał („bo on już był w Amsterdamie i wszystko zna”), a potem żałował i się boczył, że „z chrześniakiem fajne rzeczy robimy, a z nimi same nudy”.
Okruszek z kolei był nieobecny ze względu na udział w klasowych urodzinach, też przebywał w kulkach i labiryntach, ale bez pająków i duchów. ![]()
Jako że Amsterdam Dungeon znajduje się blisko Placu Dam, po wypełznięciu z podziemi Igomama nie omieszkała przepuścić okazji do małej zemsty i zwróciła uwagę młodzieży na parę zabytków, dosłownie minimum: Pałac Królewski, Nowy Kościół (w którym odbywają się koronacje i śluby monarchów Holandii), biały obelisk ku czci pamięci ofiar wojennych. Patrzeć.
Następnie udaliśmy się w kierunku drugiej atrakcji wybranej przez Chrześniaka, mianowicie A`msterdam Lookout (zaraz się dowiecie co to, spokojnie).
Po drodze mijaliśmy Dworzec Centralny i brązowe kamienice nad kanałem, znane z widokówek z Amsterdamem.
– Zatrzymać się! Zdjęcie! – krzyczała Igomama, co rzadko jej się zdarza, ale teraz się właśnie zdarzyło, wskutek zastrzyku adrenaliny w lochach.
Poza tym krzyczała, bo jak mówiła normalnie, nikt jej nie słuchał.
Wycieczka bowiem zafiksowała się na dotarciu do celu, niepomna na to, co po drodze.
A tu zabytek: Dworzec Amsterdam Centralny, neogotycki, renesansowy, 1889 r. Ikona Amsterdamu, architekt ten sam co Rijksmuseum projektował.
Noż, tego nie można przeoczyć.
– Stop!
Potem przeszliśmy tunelem dworcowym na prom, by dostać się na wyspę, gdzie skrył się nasz cel: wieża Amsterdam Tower.
Na prom się wsiada i po prostu płynie, nie trzeba kupować i kasować żadnego biletu.
Tak Was uprzedzam, byście wiedzieli – my nie wiedzieliśmy, rozglądaliśmy się za automatem z biletami, jak się okazało, niepotrzebnie.
Przeprawa promem trwa jakieś pięć minut, nie więcej.
I oto nasz cel – to ten wieżowiec z huśtawką na dachu!
A’DAM Lookout, czyli pobujaj się na najwyższej huśtawce Europy!
Mało nam było dreszczyku w lochach, musieliśmy sobie poziom adrenalinki poprawić. Zwłaszcza jak masz lęk wysokości, to tutaj możesz się z owym lękiem podroczyć.
Na dole w kasie kupiliśmy bilety. Jest kilka opcji: podstawowa, czyli wstęp na taras widokowy (100 m), ale jeśli to ci nie wystarczy, możesz dokupić wstęp na huśtawkę i/lub na przejażdżkę VR wirtualnym rollercoasterem po Amsterdamie z efektami wizualnymi i dźwiękowymi.
Nasza młodzież, jak się domyślacie, wybrała pakiet all inclusive.
Na górę wjeżdża się nowoczesną windą, która pokonuje dwadzieścia pięter w 20 sekund, przy okazji na suficie śledzisz niezwykłe laserowe widowiska światła i dźwięku, coś jak na dyskotece.
Na tarasie znajduje się kawiarnia i restauracja.
Jest cześć zadaszona, oszklona, ale na ostatnim piętrze już bez dachu.
Można więc wybrać opcję: z dachem lub bez, z boczną szybą lub bez, z drinkiem lub bez i do woli celebrować panoramę Amsterdamu.
Są lunety, poza tym wszystkie ważne punkty ładnie oznaczono i opisano. Widać też lotnisko Schiphol, poldery przetykane kanałami, okoliczne wsie i nawet pasek Morza Północnego.
Chrześniak, Iskierka i Igotata mieli okazję podziwiać spektakularne widoki jednocześnie bujając się na huśtawce „Over the Edge” zawieszonej nad samą krawędzią wieży.
Gdy się bujasz, masz wrażenie, że latasz nad miastem.
Tak więc, jak widzicie szanowni Czytelnicy, to było popołudnie w Amsterdamie z dreszczykiem. Jednak (dlatego) Chrześniak zadowolony. My również. ![]()
Ps. I nie, post nie jest sponsorowany, choć chyba powinien?
I gdyby w przyszłości Igomama zechciała wrócić w te miejsca z Groszkiem, a może nawet Okruszkiem, to miło byłoby otrzymać zniżkę. ![]()
No, niestety, nie ma złudzeń.
O matko…. ta hustawka mnie zalatwila.
A 18 latkom to rzeczywiscie nie wiadomo co wybrac. Jak moj bratanek (wtedy wlasnie 18 lat) pojechal do mojej cioci (bezdzietnej), co mieszkala dosc blisko od Cambridge, to go tam zawiozla , wyszli z samochodu, doprowadzila go do swiatel i przejscia, zlapala za reke i pouczyla go, ze jest czerwone swiatlo, trzeba czekac i przeprowadzila go w koncu za reke…bratanek TAK zglupial, ze nie opieral sie juz niczemu, ale za to nie zapamiatal z Cambridge w ogole niczego, bo oslupienie trwale go dopadlo.
Ty, Ciotka, wypadlas swietnie w porownaniu! Super!
Mnie zawsze wystarczalo lazenie po nowym miejscu i people watching czyli gapienie sie na ludzi. 🙂 plus zabytki od bardzo mlodego wieku (jakies 10 lat)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Rety, biedna ta Twoja ciocia!
Jakże ona musiała być zestresowana, skoro chwyciła osiemnastolatka za rękę przy przejściu na drugą stronę ulicy!
Nagła odpowiedzialność za bratanka aż ją przygniotła i starała się go chronić przed niebezpieczeństwami w nieco irracjonalny sposób.
A może czas tak szybko jej minął, że nie uświadomiła sobie, że ma do czynienia z osiemnastolatkiem? Coś na zasadzie: ale jak to mój mały bratanek tak urósł? To wciąż jeszcze dziecko…
No, nie przy Twojej cioci, to ja byłam ciocia „wyluzowana” skoro na tę huśtawkę go zaprowadziłam i do lochów. 😉
Może nawet ciocia nieroztropna… 😉
PolubieniePolubienie
Nienienie, ta ciocia od wojny nie byla w Polsce. uwazala, ze w Warszawie czy innych miastach nie ma ulic tylko ubite drogi z furmankami wszedzie….. a o swiatlach nikt nie slyszal…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nooooo! To wiele wyjaśnia. 🙂
PolubieniePolubienie
No nie powiem, wycieczka faktycznie z dreszczykiem 😀 Iskierce słusznie się oberwało, bo jaka sympatyczna – tak z kijem w ręku wygląda przerażająco 😀
A w całkiem podobne dyby jak te na zdjęciu, zostałem zakuty i ja w gimnazjum – podczas wycieczki szkolnej na NAWIEDZONYM zamku w Niedzicy 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
O, Celciku, byłeś w NAWIEDZONYM zamku w Niedzicy? 😉
Też musiało być ciekawie.
A czym to tak podpadłeś, że Cię w dyby zakuli?
Ty, taki spokojny obywatel.
A, widzisz, Iskierka też sprawia wrażenie delikatnej i uprzejmej, ale broń chwycić potrafi, ma moc nad kwiatami i zwierzętami – toteż karę poniosła.
Fakt, że nawet ją ta kara ubawiła. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
ładne miasto. i pewnie ma drugie, a może i trzecie dno – takie nie dla turystów, a dla swojaków. i też piękne.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj, na pewno!
Turyści widzą tylko to, co mieszkańcy zechcą im pokazać. 😉
Ale najwspanialsze jest poznawanie miasta okiem lokalsów (i ich ścieżkami).
Dziękuję za odwiedziny, Oko!
Pozdrawiam serdecznie
PolubieniePolubienie
Widać, że naprawdę się staraliście, by Chrześniak miał niezapomniane przeżycia. Cudownie, że udało się zrealizować jego oczekiwania, mimo że Wasze pomysły na atrakcje różniły się od jego upodobań 🙂
Amsterdam Dungeon z pewnością dostarczył wielu emocji, a „Over the Edge” musiał być niesamowitym przeżyciem, szczególnie dla kogoś, kto lubi adrenalinę. Ciekawe, jakie inne atrakcje Amsterdam ma do zaoferowania i co jeszcze mogłoby się spodobać na przyszłość? 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Andrzeju, dziękują za, jak zwykle, pełen empatii komentarz.
A co do Amsterdamu – oj jeszcze sporo atrakcji by się znalazło.
Spokojną turystyczną trasę przedstawiam tu:
https://dzieciakiwiatraki.blog/2023/05/05/amsterdam-w-rozkwicie/
Jak ktoś lubi muzea, to znajdzie multum: Van Gogha, Rembrandta, Rijksmuseum, Muzeum Barki, Dom Anny Frank, Muzeum Figur Woskowych.
Jest ZOO + Microphia z bakteriami i wirusami.
A z aktywności: Wonder Experience – ogromny plac zabaw dla dorosłych (tylko!,), Nemo (eksperymenty i wystawy naukowe), This is Holland – doświadczenie 5d, które pozwala zobaczyć Holandię z lotu ptaka.
Można spacerować między kanałami i podziwiać kamienice, można popływać łódką i zobaczyć miasto nieco z innej perspektywy.
Jest w czym wybierać. 🙂
PolubieniePolubienie
Bardzo dziękuję za te dodatkowe propozycje. Twoje wskazówki z pewnością przydadzą się każdemu, kto planuje wizytę w tym pięknym mieście, mnie na pewno by skusił Wonder Experience i oczywiście Holandia z lotu ptaka 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki Andrzeju, życzę, by udało Ci się odwiedzić Amsterdam i miejscówki, które wymieniasz, plus wiele innych.
Oby tylko znalazł się czas, fundusze i zdrowie na podróżowanie, bo tak wiele jest do zobaczenia, choćby w samej Europie.
PolubieniePolubienie
Dziękuję za miłe życzenia. Europa ma naprawdę wiele do zaoferowania, od malowniczych miast po ukryte skarby i piękne krajobrazy. Mam nadzieję, że uda się zrealizować wiele z tych podróżniczych marzeń i odkryć wszystkie te wspaniałe miejsca. Czasami najważniejsze jest właśnie to, żeby mieć takie marzenia i robić małe kroki w ich kierunku.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zgadzam się!
Jeśli mamy jeszcze marzenia i miejsca „do odwiedzenia”, to jest dobrze. 🙂
PolubieniePolubienie
Dungeon jest the best. Byłam rok temu. Chętnie wybrałabym się tam ponownie. Huśtawki niestety nie udało mi się zaliczyć.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Magda, prawda?
Fajnie czasem się trochę pobać. 😉 Na szczęście wszystkie „strachy” były dość wyważone i nie przekraczały granicy, za którą ktoś naprawdę mógłby jeszcze dostać ataku paniki.
Ja jestem dość wrażliwa i ostrożna, ale tu się dobrze bawiłam i nie czułam niepokoju. Zaufałam prowadzącym i oddałam się zabawie.
PolubieniePolubienie
W zachwytach nad postem od razu wylezie mój wiek: wielokrotnie 18. Dworzec przepiękny, wieża też, chociaż huśtawki nie zaliczyłabym. Amsterdam Dungeon, to zupełnie nie moja bajka. Igomamo spisałaś się nie tylko jako chrzestna, ale także jako przewodniczka po Amsterdamie. Jestem pod wrażeniem zdobyczy medalowych holenderskich sportowców w Paryżu. Czy Holendrzy też są dumni? Bo powinni. Uściski dla całej Rodzinki,
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Iwonko, dziękujemy bardzo serdecznie! Jak miło.
A Holendrzy, faktycznie sporo medali przywieźli z olimpiady, a to przecież powierzchniowo mały kraj: 15 złotych krążków, 7 srebrnych, 12 brązowych to jest na pewno powód do dumy. 🙂 🙂 Tak, są dumni.
Iwonko, a co Amsterdamu, dla Ciebie proponowałabym spokojniejszy spacer po starówce: wzdłuż kanałów, by podziwiać kamieniczki, barki mieszkalne na wodzie, targ kwiatowy na barkach. Plac muzealny, Plac Dam i Plac Rembrandta.
Huśtawka i lochy to trochę ekstremum i na pewno nie dla każdego.
Można zwiedzać miasto „spokojniej”. 😉
PolubieniePolubienie
Powinnaś być przewodnikiem. Z Tobą zwiedzanie to sama przyjemność.
A w Amsterdamie nie byłam, za to dzięki Tobie – dużo widziałam.
Zasyłam serdeczności
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ultro! 🙂 🙂 🙂
Onieśmielił mnie Twój komentarz, aż coś mi „zapikało” w samym środku serducha. 🙂
Cieszę się, że mogę się podzielić kawałkiem swojego emigracyjnego życia z tak wspaniałymi czytelnikami jak TY.
Wiedząc, jak mądrą, błyskotliwą osobą jesteś i jakie masz pióro – komplement od Ciebie to dla mnie ZASZCZYT.
Pozdrawiam. 🙂
PolubieniePolubienie
Owszem było 🙂 Pamiętam do dzisiaj. A w dyby zakuto mnie jako „przykład” dla potencjalnych rozrabiaków 😉 (których, swoją drogą, w mojej klasie wtedy nie brakowało 😀 )
A że Iskierka jest zaklinaczką roślin i zwierząt, to mnie wcale nie dziwi. Jej urok osobisty, odziedziczony po Mamusi, widoczny jest z daleka 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ależ Ty jesteś szarmancki, Celcie!
Wywołałeś rumieniec na mojej twarzy i u Iskierki tym bardziej. 😉
Dziękujemy serdecznie, nasz DŻENTELMENIE.
I rzecz jasna – jeśli Ciebie zakuto w dyby, to jedynie drogą losową lub dla przykładu. Innej opcji nie ma. A rozrabiacy niech się strzegą. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ojej! To ja dziękuję! Przeczytałaś jej to? 😀 Niesamowite jesteście 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zapraszam jutro na notkę, być może się uda 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ale byłaś dzielna! 🤗
PolubieniePolubione przez 1 osoba
🙂 🙂 🙂
No, w sumie nie miałam wyboru. 😉
PolubieniePolubienie