Różnie to bywa z naszymi podróżami. Na ogół zwiedzamy razem, całą rodziną. Czasem uda nam się “urwać” gdzieś tylko we dwoje, z Igomamą. Jeszcze rzadziej Igomama zwiedza sama. Ostatnio jednak, po zakończonej konferencji, która odbywała się w Malmö, zdecydowałem się sam poszwendać po sąsiadującej z tym miastem Kopenhadze.
Plany naszych wycieczek zwykle kreśli Igomama, tym razem jednak nie mogłem liczyć na jej umiejętności wyszukiwania miejsc wartych zwiedzania. Skorzystałem więc z innych źródeł. I choć ostatecznie przez dwa dni nie udało mi się zwiedzić wszystkich atrakcji, które wydały mi się zwiedzania warte, to podzielę się z Wami wrażeniami z tych, które odwiedzić się udało.
Architektoniczny miks na zielonym tle
W Kopenhadze przyszłość przeplata się z przeszłością. Obok futurystycznych budynków z metalu i szkła prężą się dumnie zabytkowe budowle. W przypadku Biblioteki Królewskiej jest to połączenie ścisłe: wiekowy budynek płynnie przechodzi w Czarny Diament, nowoczesną budowlę, która pochyla się nad skrawkiem morza oddzielającym wyspę Amager od stałego lądu. Kopenhaga to też miasto bardzo zielone: pełno tu parków, skwerów, donic z kwiatami. Nawet w częściach typowo industrialnych natknąć się możemy na skrawki zieleni. Dodajmy do tego park rozrywki Tivoli usytuowany w samym sercu miasta, tuż przy dworcu głównym, a zyskamy pełny obraz tej dość nietypowej stolicy.
Dwie wieże
W Kopenhadze jest kilka miejsc, z których można miasto obejrzeć z góry. Osobiście odwiedziłem dwie słynne wieże. Obie dość nietypowe. Obok powszechnych dla konstrukcji tego typu spiralnych schodów wewnątrz wieży będziemy też mogli wspinać się nieco inaczej. W przypadku Okrągłej Wieży (Rundetaarn) na znacznym odcinku przemieszczać się będziemy po spiralnej rampie. Wieża ta znajduje się w samym sercu starówki, więc widok z niej jest wyśmienity. A brak schodów na znacznym odcinku sprawia, że nawet mniej wytrawni wędrowcy powinni dać radę wspiąć się na szczyt.
Druga wieża to olbrzymie wyzwanie dla osób z lękiem wysokości – ostatnie kilka pięter wspinać się będziemy bowiem poza obrębem wieży, spiralą o coraz mniejszej średnicy. Na ostatnie stopnie wejść zdołają chyba tylko dzieci, ku przerażeniu swoich rodziców. Wieża w Kościele Najświętszego Zbawiciela (Vor Frelsers Kirke) znajduje się nieco dalej od najciekawszej części miasta, ale nadal oferuje ciekawą panoramę “z dreszczykiem”. ![]()
Syreni świat
Kopenhaga słynie ze swej Małej Syrenki. Nazwa nie jest ani trochę przesadzona. Syrenka istotnie jest niewielka, za to kolejka przed nią przeważnie odstrasza swymi rozmiarami. Rzeźba zaś plasuje się bardzo wysoko w rankingach najbardziej rozczarowujących atrakcji turystycznych. ![]()
Oprócz tego figura często niestety staje się ofiarą wandali, więc z oryginalnej rzeźby zostało już raczej niewiele. Mimo to tłum turystów płynie… Rozczarowująca czy nie, pozostaje stałym punktem wycieczek po stolicy Danii.
Nieco mniej znana (i trudniejsza do znalezienia) jest inna figura, która przedstawia trytona i jego synów rozpaczliwie wyciągających ramiona ku Agnete, która wróciła na powierzchnię i porzuciła swą “morską” rodzinę. Figury zanurzone są pod wodą, więc nie zawsze można je w ogóle dostrzec, nawet jeśli wiemy, gdzie się znajdują. Gdyby nie znajomi, którzy Kopenhagę odwiedzali wielokrotnie, pewnie atrakcję tę bym ominął. Odnaleźć ją można w pobliżu mostu, przy skrzyżowaniu ulic Højbro i Ved Stranden.
Christiania
W trakcie wizyty w Kopenhadze możemy na moment opuścić Unię Europejską przekraczając umowną granicę Wolnego Miasta Christiania. Powstało w 1971 i mimo burzliwej historii, pozostaje tworem do pewnego stopnia niezależnym od reszty kraju. Tu monarchię zastępuje anarchia. Budynki zbudowane z tego “co się nawinie”, wszechobecne graffiti, szwendające się wszędzie psiaki bez krzty agresji. W wielu miejscach zakazy fotografowania, tylko co z tego? W tym miejscu przestrzeganie przepisów wydaje się wręcz nie na miejscu. ![]()
Muzea
W trakcie pobytu odwiedziłem tylko dwa muzea: jedno zaintrygowało mnie tematyką. Muzeum Szczęścia to tak naprawdę niewielka ekspozycja podkreślająca to, z czego słyną wszystkie państwa skandynawskie. Tu poziom szczęścia jest najwyższy na świecie. Możemy dowiedzieć się przede wszystkim tego, że pieniądze same w sobie szczęścia nie dają (ale mogą pomóc).
Drugie muzeum polecili mi znajomi. Prywatną Kolekcję Davida zwiedzimy za darmo. Zawiera ona przede wszystkim wiele eksponatów z Bliskiego Wschodu. Elementy budowli, naczynia, biżuteria, fragmenty uzbrojenia, dywany, próbki kaligraficzne… Czego tu nie ma! Dwa pięta wypełnione po brzegi eksponatami z tego regionu. Pozostałe dwa to malarstwo i sztuka europejska. Jedyna wada to fakt, że większość opisów jest jedynie po duńsku.
Na liście miałem jeszcze kilka muzeów, ale przez piękną pogodę ostatecznie skupiłem się na zwiedzaniu miasta.
Śladami Andersena
Kto z nas nie zna prozy Hansa Christiana Andersena? Znajdziemy tu jego pomnik, zdecydowanie bardziej okazały od Małej Syrenki, choć moim zdaniem zdecydowanie mniej urodziwy. Ulica-kanał Nyhavn, na której autor mieszkał, jest jedną z wizytówek miasta. Głównie ze względu na malownicze, kolorowe kamienice przeglądające się w portowym kanale. Wzdłuż niej jedna za drugą ciągną się restauracje, bary i kawiarnie. Andersen mieszkał pod numerem 20, 67, 18. Budynków nie próbowałem nawet odszukać. O wiele przyjemniej było chłonąć atmosferę tego miejsca. ![]()
To oczywiście nie wszystko, co Kopenhaga ma do zaoferowania. Nie miałbym nic przeciwko temu, by tu wrócić. Ale tym razem koniecznie z Igomamą. Zwiedzanie czegokolwiek bez niej jest jak oglądanie tęczy na czarno-białej fotografii…
Modelką dla ciała syrenki była żona rzeźbiarza 🙂 Osobiście lubię tą figurkę, może dlatego, że kiedyś prom PŻB właśnie tam cumował i była to pierwsza rzecz, którą się widziało.
Te spiralne schody zewnętrzne są przerażające, miałam wrażenie, że cała wieża buja się wraz ze mną na wietrze…
Żałuję, że nigdy nie weszłam do Christiany. No ale…pewnie jeszcze sobie tam z mężem popłyniemy…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja również nie byłem ani trochę rozczarowany syrenką: ciężko oprzeć się wrażeniu, że dla ludzi czasem skala ważniejsza jest od uroku. Dzięki za ciekawostkę o powstaniu figury!
Odnośnie schodów: większość turystów odpuszczała sobie wspinaczkę a jedna z niewiast, która dotarła niemal na sam szczyt, rozpaczliwie chwytała się barierki, jakby jej własne życie od tego zależało… 🙂 Także lęk na tych schodach jest raczej normalną reakcją. Mi na szczęście nie dokuczał.
Christiania to naprawdę ciekawe miejsce, ale nie wiem czy wybrałbym się tam po zmroku… 😉 Anarchia wydaje się bezpieczniejsza za dnia, w tłumie innych turystów.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pierwszy raz od dłuższego czasu dostaję znowu powiadomienia o nowych notkach ze śledzonych blogów (może Igomama coś wspominała, że były z tym problemy u mnie?) i od razu trafiam na Ciebie 🙂 Miło Cię znowu widzieć, Igotato 🙂
Dania i Kopenhaga ciekawią mnie ze względu na Chmielewska. Dość długo mieszkała i pracowała w tym kraju. Fabuła większości jej książek tam właśnie się mieści. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wycieczkę 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Witaj! Ciebie również miło przeczytać. Dzięki za komentarz. 🙂 Życzę, by powiadomienia już nie robiły Ci psikusów.
Czytywałem Chmielewską wiele lat temu, ale albo zapomniałem o jej związkach z Kopenhagą, albo udało mi się jakimś cudem ominąć książki tam umiejscowione. Stawiam na marną pamięć. 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zachęcam wobec tego do odświeżenia sobie 🙂
PolubieniePolubienie