Linnaeushof – największy plac zabaw w Europie

DSCN7243

Zakręcona. Rozbujana. Rozhuśtana. Szalona.
Taka właśnie była nasza wczorajsza sobota. Niemal cały dzień spędziliśmy w uwielbianym przez dzieci (i nie tylko) „Linnaeushof”, miejscu – nie bez kozery – określanym mianem „największego placu zabaw w Europie”.
To był zaległy prezent dla naszych trzech pociech z okazji Dnia Dziecka, dotąd przekładany w czasie z powodu nadmiaru zajęć bądź nieładnej pogody.
Jednak tym razem los nam sprzyjał.

Mieliśmy całą sobotę wolną, aura zdawała się być wymarzona!
Nie wolno było dłużej zwlekać, trzeba jechać do Linaeushof!
Prezent z okazji Dnia Dziecka od dawna czekał na rozpakowanie… Czas na zabawę!

DSCN7178

Na początku – kilka faktów.
Plac zabaw Linenaeushof znajduje się w mieście Bennebroek, w północnej Holandii.
Liczy sobie około 50 lat, nieustannie jest modernizowany i wzbogacany o kolejne atrakcje. Wszystkie sprzęty są poddawane częstym kontrolom i testom po to, by zagwarantować bezpieczeństwo użytkownikom.
Obecnie na terenie obiektu znajduje się ponad 350 atrakcji.
Głównym zamysłem tego wyjątkowego miejsca jest aktywność ruchowa połączona z rozwojem wyobraźni i stymulacją kreatywności.
Moim zdaniem, to założenie jest strzałem w dziesiątkę!

Owszem, wszyscy wiemy, że pobujać można się na zwykłej huśtawce.

DSCN7148

Ale…  O ileż ciekawiej jest, gdy huśtawki są zawieszone na konarach drzewa, a owo drzewo ma wielkie oczy, śmieszny nos i nosi czapkę szeryfa, prawda?
Ta sama zasada dotyczy zjeżdżalni.
Nasza dwulatka uwielbia wszelkie ślizgawki. Z zapałem wspina się po schodkach, potem wygodnie usadawia na szczycie, rozgląda się, bo przecież z góry wszystko widać  inaczej, aż w końcu robi „ziuuu”, czyli mknie w dół po błyszczącej tafli z buźką „ubraną” w uśmiech.
To normalne.

DSCN7158

Natomiast wczoraj, w parze z uśmiechem, pojawił się również zachwyt!
Błękitne oczęta z podziwem wpatrywały się w zjeżdżalnie umieszczone na grzbiecie słonia bądź wielbłąda, tudzież na szczycie … zabawnego buta.

Królewska karoca wprost zaprasza, by wejść do środka, zasiąść na ławeczce i poprosić stangreta (w tej roli debiutuje tata) o zawiezienie do zamku.

DSCN7155

Najlepiej tego dmuchanego, usytuowanego po sąsiedzku…
Można w nim poskakać do woli, to znaczy – potańczyć w rytmie disco na balu przyszłości.
A gdy dziecięce nóżki dopadnie zmęczenie, chwilę wypoczynku zapewnią odwiedziny u ni to zająca, ni królika, czyli po prostu u Bennie Broek`a (imię pochodzi od nazwy miasteczka Bennebroek). Ta charakterystyczna postać w wielkich czerwonych spodniach na szelkach stanowi wizytówkę Linneauhof. „Królikozając” (jak sam siebie określa) mieszka na marchewkowym wzgórzu (Wortelberg).

DSCN7149

Przez okienko widać wnętrze pokoiku futrzanego bohatera – łóżko, stolik nakryty do podwieczorku, kapcie w kształcie marchewek.
Bennie Broek osiedlił się na placu zabaw z prostej przyczyny: uwielbia się bawić.
O określonych porach dnia występuje na scenie, tańczy, pozuje do zdjęć.
Maluchy go kochają i z radością doszukują się śladów obecności zająca na terenie parku.
No właśnie – maluchy, maluchy…

A starsze dzieci? Czy dla nich nie ma atrakcji w „Linneaushof”? Spokojnie, są, są!
Plac zabaw jest podzielony na kilka sfer w zależności od wieku i zainteresowań uczestników.

DSCN7199

Dla najmłodszych dzieci, oprócz wspomnianej krainy fantazji i króliczego wzgórza, znajduje się olbrzymia piaskownica, przypominająca nieco plac budowy z koparkami, które naprawdę zagarniają piach.
Przedszkolaki poznają zasady ruchu drogowego w miasteczku edukacyjnym.
Jakaż to frajda mknąć na rowerze po wyznaczonych ścieżkach, a po drodze mijać budynki policji i straży pożarnej, pocztę, sklepy!

DSCN7145

Oczywiście starsi także mogą pojeździć na rowerach bądź w elektrycznych autach w oddzielnej części parku.
Zgodnie z ideą rozwijania wyobraźni i kreatywności jazda na rowerze również będzie zaskoczeniem! Bicykl porusza się nietypowo. Plus dla twórców parku za poczucie humoru. Rowery w Linneasushof są bowiem„chwiejące się” (hobbelfiets)!

DSCN7203

Starszaki chętnie zabawią się w piratów.
Linowym mostem zawieszonym nad wodą dostaną się na wyspę do swojej siedziby.
Tam piraci trzymają kufer pełen skarbów, grzeją ręce przy ognisku, bujają się na hamaku planując kolejne wyprawy.

DSCN7261

Potem wsiadają na statek (rower wodny świetnie sprawdza się w tej roli) i wypływają na szerokie morze, a wiadomo, że z pomocą wyobraźni każdy akwen wodny łatwo zmieni się w ocean…
Rzecz jasna – nie wszystkie dzieci muszą lubić zabawy w piratów.

DSCN7264

Wielbiciele innego typu rozrywki mogą na przykład … poskakać na trampolinach.
Na zewnątrz naliczyłam ich dwanaście, a jeszcze sporo widziałam w zadaszonej części obiektu.
W Linneaushof są tory przeszkód, karuzele, drabinki, ścianki wspinaczkowe, rury przeznaczone do czołgania się i zjeżdżania.
Można odbyć przejażdżkę kolejką naziemną „Lineaushof Express” bądź wagonikiem poruszającym się po torze umieszczonym na kilkumetrowej wysokości.

DSCN7140

Więcej adrenaliny zapewni przejażdżka wyciągiem krzesełkowym nad piracką wyspą. Kolejny plus dla pomysłodawców parku – nie zapomniano o dorosłych!
Użytkownicy z peselem dawnego typu, w zasadzie mogą korzystać z wszystkich sprzętów przeznaczonych dla starszych dzieci. Tutaj widok panów bujających się na huśtawce lub pań kręcących się na karuzeli dla nikogo nie będzie stanowił obiektu drwin ani pretekstu do upomnienia. Serio.

Zauważyłam, że wśród dorosłych największą popularnością cieszy się ogromna zjeżdżalnia. Specjalne „kocyki” zapewniają fantastyczną jazdę z „górki na pazurki” i przypominają, znane z dzieciństwa, zjeżdżanie na workach z sianem z ośnieżonej góry…

DSCN7220

Nie można pominąć „wodnej oazy”, czyli basenowej części placu zabaw, z wodospadami, zwodzonymi mostami, fontannami… Tu czeka na gości nie tylko zwykła kąpiel, chlapanie i pluskanie się, lecz gigantyczny spektakl z wodą w głównej roli.
Idealny pomysł na upalny dzień. Kolebka ochłody, zakątek wspaniałych doznań…

DSCN7206

Uff… Wymieniłam sporo atrakcji Linneaushof, ale to wciąż jeszcze nie wszystko.
Plac zabaw ma też część wewnętrzną, zadaszoną. Nagły deszcz nie jest problemem, dzieci wspaniale bawią się w budynkach, nie moknąc i nie marznąc.

Jeszcze jeden plus przyznaję twórcom parku. Za wrażliwość i empatię.
Obiekt jest w pełni przystosowany dla osób niepełnosprawnych.
Co więcej, na terenie placu zabaw dostrzegłam dwa przyrządy wyłącznie do użytku ludzi poruszających się na wózkach inwalidzkich, oznaczone charakterystycznym niebieskim znaczkiem. Była to karuzela z wyodrębnionym miejscem na koła oraz ruchomy mostek.
Niestety, nie utrwaliłam tych sprzętów na zdjęciach, ponieważ w tym momencie wyczerpała mi się bateria w aparacie (a w tutejszym sklepie nie było baterii w asortymencie – tym razem minus!).

Cóż, nie będzie wielką przesadą, jeśli określę „Linneauhof” mianem dziecięcego raju.
I choć bilet wstępu jest drogi (12,50 euro zarówno za dziecko jak i dorosłego), to jednak nie są to „stracone pieniądze”, lecz „dobrze zainwestowane”. W radość i szczęście.

DSCN7254

W naszym przypadku wyprawa do Linnaeushof była upominkiem na Dzień Dziecka.
I wcale nie szkodzi, że dzieciaki musiały na tę frajdę troszkę poczekać. Było warto.
I choć prezent został skonsumowany wczoraj, to ciekawe przeżycia oraz miłe wspomnienia pozostaną jeszcze na długi, długi czas…

DSCN7188

Ten wpis został opublikowany w kategorii Holandia i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

9 odpowiedzi na „Linnaeushof – największy plac zabaw w Europie

  1. cichosza pisze:

    faktycznie wspaniały raj 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  2. hrabina pisze:

    Wspaniały dzień! Atrakcji ogrom i co najważniejsze, że dorośli też mogą w tym uczestniczyć. Wejściówka nie mała(po jej kupieniu juz nie ma opłat za nic innego w środku?), ale warta ceny. powiem Ci, że u nas za wejście do tayto parku – też super dzień na powietrzu placi się 15 od każdej osoby + kolejne 15 jeśli chce się uniknąc pojedynczych opłat za poszczególne sprzęty i przejażdżki w środku 🙂
    Z tym, że uważam, że Wasz plac jest jednak lepszy pod względem ruchowym.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Hrabino, w cenie 12, 50 euro od osoby jest zawarta opłata za korzystanie z wszystkich sprzętów, trampolin, wyciągów itd. Jedzenie też można wnosić własne, są specjalne wiaty ze stolikami, ale na miejscu jest też restauracja, więc można zamówić frytki, hamburgery, kanapki, lody. Opisane przeze mnie miejsce jest „placem zabaw”, ale w Holandii znajduje się też mnóstwo parków rozrywki. Największy i najsłynniejszy to Eftelling i tutaj – uwaga! – bilet wstępu dla jednej osoby (również dziecka) kosztuje 38,50 euro!
      Jeszcze tam nie byliśmy, ale kiedyś na pewno się wybierzemy, bo to holenderskie „must have”. Pozdrawiam:)

      Polubienie

      • hrabina pisze:

        no właśnie ceny w takich miejscach sa powalające(to u nas mozna było zebrać iles tam opakowan po chipsach tayto – to właśnie przy tej fabryce otworzono tematyczny park 🙂 i dostac przynajmniej wejściówke za darmo. u męża w pracy wszyscy Irlandczcy zbierali mu te opakowania, bo my z kolei fanami chipsów nie jesteśmy), ale w sumie, jak już dzieciaki chcą, to raz na wakacje je można zabrać 🙂 Tak niedawno podsumowałam nasze wyjścia do takich miejsc i wychodzi na to, ze zaliczamy ich kilka w ciągu sezonu co sie rozciąga na setki euro, ale z kolei jest to coś, co dzieci napełnia radością, wspomnieniami, a i my przeciez mamy tam wspaniały czas. Przeciez dzieciaki niedługo dorosna i już nie będą zainteresowane takimi rozrywkami.
        U nas w wielu miejscach typu park rozrywki mozna wnieść swoje jedzenie, mają miejsca na pikniki, ale sa też miejsca, gdzie jest to zabronione. jesz to, co kupujesz u nich,a w większości sa to śmieciowe produkty.

        Polubione przez 1 osoba

  3. Matka Puchatka pisze:

    Cudowne miejsce! Sama z przyjemnością pohasałabym czasem w takiej magicznej przestrzeni 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  4. Igomama pisze:

    Hrabino, mam podobne podejście do Twojego. Warto ruszyć się z domu, zwiedzać, zabierać dzieci w różne ciekawe miejsca, spędzać wspólnie czas. Dzieciaki szybko dorastają, jeśli zaniedbamy rozmowę i tworzenie więzi z nimi (a rodzinne wyjścia zbliżają), to potem może być na to po prostu za późno… Oczywiście, nie chodzi o to, by wciąż jeździć z dziećmi po parkach rozrywki; ważne jest urozmaicenie. Ja zawsze uważałam, że lepiej wydać pieniądze na bilet wstępu np. do muzeum niż na nową bluzkę czy kolejną zabawkę.
    Ps. Zajrzałam na stronę Waszego Taytoparku. Fajnie to wygląda, takie połączenie lunaparku z ogrodem zoologicznym i, o ile się nie mylę, nawet parkiem dinozaurów. Wszystko w jednym miejscu.

    Polubienie

  5. macocha pisze:

    Piękne zdjęcia! 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  6. Ola pisze:

    Wspaniałe miejsce! Z wyjazdami właśnie najfajniejsze jest to, że wspomnienia i radość zostają jeszcze na długie lata. To nie zabawka, która się znudzi, a zbieranie doświadczeń, które nie tylko bawią, ale i rozwijają. Super! Uwielbiam takie miejsca, sama chętnie bym pojechała, tylko muszę porwać najpierw jakieś dziecko, żeby mieć pretekst 😉 A w Polsce jest Energylandia, nie wiem czy byliście, ale polecam. Zabawa na cały dzień, w tym wiele ciekawych pokazów. Pozdrawiam serdecznie 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Trafiłaś w dziesiątkę, Olu! To prawda, że wspólne wyjścia i wyjazdy dają radość, bawią, uczą, a na dodatek pozostawiają miłe wspomnienia, dlatego ja osobiście bardzo cenię taką aktywność. W Energylandii nie byliśmy, ale moja przyjaciółka odwiedziła to miejsce w drodze w góry, spędzili tam z dziećmi sześć godzin i jeszcze mieli niedosyt. Ponoć rewelacja!
      Ps. Ubawiła mnie wizja Twojego „porywania” dziecka w takim szczytnym celu, jakim jest niewątpliwie wizyta w parku rozrywki;)

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do Igomama Anuluj pisanie odpowiedzi