Czerwcowa pobudka do życia

DSCN8081

Ostatnio na blogu mniej Holandii… I mnie samej też jakby mniej…
Włożyłam sukienkę w czerwone tulipany i… pobiegłam schować się za wiatrakami, odpocząć pod rozhuśtanymi skrzydłami. Ochłody zaznać? Spokoju? Niby wszystko jest w porządku. Niby nic nie szwankuje.
Dni toczą się starym rytmem jak młyńskie koła…
A jednak jakoś tak nijak. A jednak jakoś tak tęskno…
Znajomy sens gdzieś się zapodział.

Może leży na łące, przykryty zwiędniętymi płatkami maków?
Może, pod osłoną nocy, uleciał z czerwcowym wiatrem do gwiazd?
Nawet święty Antoni załamuje ręce…

Dziwny niepokój zakradł się do serca i uwiera jak kamyk w bucie.
Zakłóca wewnętrzny spokój. Jątrzy, drąży, niepokoi.

Znam ten stan. Nawiedza mnie niczym stary znajomy, niekoniecznie lubiany.
Upodobał sobie czerwiec. Tak, to jego pora. I jeszcze koniec grudnia…
Zresztą początkiem stycznia również nie pogardzi…

„Koniec i początek” – to jego mantra.
Koniec i początek roku kalendarzowego. Koniec i początek roku szkolnego.
Meta. Wdzięczność, że w ogóle znalazłam się w tym miejscu. Radość.

A za chwilę – pytania: „I co dalej?”, „Co teraz?”, „Gdzie będzie kolejny start?”

Ostatnio parę rzeczy znów się skończyło.
W sobotę pożegnaliśmy szkolny rok w polskiej szkole misyjnej w Amsterdamie.

DSCN8049

Moje dzieci podziękowały swoim paniom nauczycielkom.
Ale i ja przeżyłam swoje rozstanie. Może nie pamiętacie, bo nie wspominałam o tym za często, ale od października podjęłam się wolontariatu w tejże szkole, ucząc religii w dwóch grupach sześciolatków.
W ciągu całego roku szkolnego był czas na modlitwę, śpiew, opowieści, zabawy, inscenizacje, pracę w książkach i ćwiczeniach…
I tak zleciało. Wolniej, szybciej…
Raz było więcej satysfakcji, kiedy indziej – trudu i zmęczenia.
Dziś zapach róż zagłuszył rozterki, a smak czekoladek osłodził gorsze chwile.

DSCN8053

Zakończenie roku w szkole misyjnej idealnie zbiegło się w czasie z zakończeniem miesięcznego “Kursu Oceanu Odkrywania Cudu” Eweliny Stępnickiej.
Kiedyś wspominałam Wam o warsztatach Ewelinki, ale o tymże kursie on-line – nie zdążyłam opowiedzieć. Zresztą tego doświadczenia nie sposób opisać!
Powiem tylko, że kurs to CUDny i CUDna mentorka.
Prawdziwy Anioł, który dla niepoznaki przybrał ludzką, kobiecą postać.

W wielu warsztatach i szkoleniach dane mi było uczestniczyć, ale w takim – jeszcze nigdy. Najbardziej wyjątkowy, najpiękniejszy…
Nie znam nauczyciela, który prowadziłby dla swoich uczniów „lajfiki” na facebooku rano i wieczorem, od poniedziałku do soboty włącznie, i tak przez całe cztery tygodnie. Nie znam!
A Ewelina Stępnicka to zrobiła. Na dodatek, w takiej formie, już po raz czwarty…
I wdzięczna jestem bardzo za ten kurs i za Ewelinkę… Dlatego żegnać się tak trudno…

Moje najmłodsze dziecko też niedawno poznało smak rozstania.
Z salą zabaw, czyli z peuterspeelzaal. Z ukochanymi paniami i koleżankami.
Nasza najmłodsza pociecha pożegnała się, po czym… od razu poszła do szkoły!

DSCN7963

Bardzo czekałam na ten moment. Od dawna czekałam…
Tak pragnęłam kilku godzin ciszy w domu…
„Ileż ja wtedy zrobię!” – rozmyślałam rozpoczynając wyliczankę.

Gruntownie wysprzątam mieszkanko! Szafki będą aż lśnić.
A książki? O te będą stać na półkach równiutko jak na szkolnej zbiórce.
I w końcu zaprowadzę ład w kuchennych szafkach. Wiecie, tam czasem lubi się rozsypać ryż, makaron, kasza… Koniec z tym! Od teraz nic z tych rzeczy!
I jeszcze pora wziąć się poważnie za języki obce tak, by…. w końcu przestały być obce! Wyszlifuję, wypielęgnuję, dopieszczę…
Napiszę, powiem…
Napiszę bez błędów. Powiem bez pomyłek.

Ach, i jeszcze będę biegać! I jeździć na rowerze do parku. Codziennie rano. By oddychać. Wszak oddech jest bardzo ważny… Zresztą wszystko ważne, co niweluje stres.
I jeszcze…

Pobudka! Czerwcowa pobudka. Kroplą rosy zroszona, smakiem truskawek znaczona, ciepłem słonecznego promienia nagrzana…

Czas się ruszyć! Czas wstać!

Tylko… czemu wciąż chowam się za wiatrakami?
W wygniecionej sukience w tulipany…

DSCN7991

Ten wpis został opublikowany w kategorii wiatrakowa codzienność i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

22 odpowiedzi na „Czerwcowa pobudka do życia

  1. jotka pisze:

    Domyślam się dlaczego! Bo zawsze sporo sobie obiecujemy i potem ten ogrom obietnic działa spowalniająco, podobnie reagują ludzie na początku emerytury lub długich wakacji, a po czasie okazuje sie, że plany planami, a życie życiem. Poza tym te wszystkie pożegnania i końce wywołują refleksje o przemijaniu – ciągle coś nowego, ale to znaczy, że lat przybywa, a życia ubywa…
    Tak chyba jesteśmy skonstruowani i tak powinno być, bo czyż można żyć bezrefleksyjnie?

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Jotko, jest dokładnie tak, jak piszesz. Zgadza się co „do joty”. 🙂
      I właśnie to wszystko mą duszę męczy, dręczy, niepokoi…
      Ale refleksje są potrzebne.
      A z tego „niepokoju” może narodzić się coś dobrego.
      Taką mam bynajmniej nadzieję. 🙂

      Polubienie

  2. rodzinka 2+3 pisze:

    och dawno mnie nie było ostatnio pochłonął mnie mój fanpage i jego rozkwit a tu tyle się dziąło… no mnie od wrześnai czeka zmiana najmniejszy idzie do przedszkola 😀 póki co zara koniec roku wyjazdy… oj tak u nas też wiele rzeczy się kończy np. Mateuszek zmienia szkołę to też wielka zmiana dla nas i dla niego… A ta mentorka musi być świetna 😀 fajnie miec u boku takiego anioła 😀

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Oj to u Was też zmiany pełną parą!
      Jak najmłodszy synuś pójdzie do przedszkola, będzie Ci łatwiej wszystko ogarnąć.
      Mam nadzieję, że znajdziesz też czas na odpoczynek i regenerację sił, bo przy trzech chłopakach to jest niezbędne.
      Ps. A że Twój fanpage rozkwita to z tego tylko trzeba się cieszyć, kochana:)
      Gratulacje i oby tak dalej 🙂

      Polubienie

  3. Ula H. pisze:

    Chyba w takim momencie najlepiej zrobić sobie plan na najbliższe dni i wtedy może będzie jakoś łatwiej. Każdego z nas nachodzi taki dziwny stan, ale to mija. A może po prostu potrzebujesz zmian lub odpoczynku ?
    piękne zdjęcia !!! Pozdrawiam :)0

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      WItaj Ula!
      Bardzo dziękuję za wizytę na blogu i komentarz.
      To prawda, każdy z nas czasem doświadcza takiego stanu dziwnego „nicniechciejstwa”, zniechęcenia, niepokoju, gdy chce się zrobić coś wartościowego, a tak naprawdę czas przelatuje przez palce. Pociecha, że to w końcu minie… zapewne właśnie za sprawą zmiany lub odpoczynku. 😉 Pozdrawiam 🙂

      Polubienie

  4. Celt Peadar pisze:

    Niby wszystko tak samo, a jednak nie tak samo, co?

    Mnie też czasami dopada takie uczucie. Taka frustracja stanem obecnym i jednoczesna tęsknota za czymś bliżej niesprecyzowanym, ale jednak znajomym. Okruszek poszedł do szkoły. Masz zapewne więcej czasu dla siebie i musisz sobie po prostu przeorganizować te miejsca w ciągu dnia, w których był Okruszek, kiedy siedział w domu. I nie ma nic gorszego, niż sens, który gdzieś się zapodział. Życzę Ci, abyś mogła go szybko odnaleźć 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dzięki Celcik!
      Dokładnie tak jest. Muszę znaleźć jakiś pomysł na siebie…
      Na nowo się przeorganizować.
      Choć z dziećmi czasem wszystkie plany w łeb biorą.
      W tym tygodniu Okruszek chory (już dobrzeje), więc nie mam czasu na refleksje
      i… na nic innego też nie;)
      Raz na wozie, raz pod wozem… 🙂
      Dziękuję za wszystko!

      Polubione przez 1 osoba

  5. Malutka śliczna jak marzenie, rodzina łabędzi piękna – rób zdjęcia, odpoczywaj – jak nie teraz, to kiedy…? Szafki się w końcu ogarną i posprzątają same, wystarczy poczekać 😉 Tylko spokojnie, oddychaj przeponą, będzie dobrze 🙂 Motyli niepokój zniknie – tylko wyjdź zza tych wiatraków, bo Cię zawieje…

    Polubione przez 2 ludzi

    • Igomama pisze:

      … Wyjść? Zawieje?
      Pewnie masz rację, Aksiniu!
      Wzruszył mnie bardzo Twój komentarz, wiesz?
      Przypomniałaś mi jak wiele mam.
      Wystarczy o tym… nie zapominać! Właśnie!
      A szafki?
      Ostatnio rozmawiałyśmy o Wrocławiu…
      Przyślesz mi jakiegoś krasnoludka do pomocy?
      Znowu? 😉
      Dziękuję i pozdrawiam (spokojnie oddychając przeponą;) ) 🙂

      Polubienie

  6. Iwona Kmita pisze:

    Pożegnania, zwłaszcza dobrych rzeczy, ludzi, momentów, zawsze rozstrajają. jestem pewna, że za kilka dni wstąpi w ciebie nowa energia. Jak zawsze znajdziesz coś ciekawego:)

    Polubione przez 2 ludzi

  7. Greenelka pisze:

    Ja też tak czasami mam.Zamierzam zrobic tysiąc rzeczy, a tu niemoc ogarnia…

    Polubione przez 1 osoba

  8. oko pisze:

    z małych kroków można zbudować całkiem okazały spacer – przecież nie musisz wszystkiego zrobić jednym kopem – rozłóż na raty i nie będzie bolało. siedzenie za wiatrakiem jest dobre, kiedy potrzebujesz odpoczynku, ale tak poza tym, to bez sensu – szkoda życia – przecież widzisz jakie ono kolorowe i uśmiechnięte.

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Podoba mi się ta przenośnia ze spacerem. 😉
      Dziękuję za radę. Tak zrobię.
      Faktycznie jakiś większy cel może przerażać i budzić opór, a podzielony na mniejsze cząstki już wygląda bardziej przyjaźnie. 🙂

      Polubienie

  9. agacia336 pisze:

    Mnie rowniez koniec roku szkolnego nastraja nostalgicznie. Mimo, ze to w sumie koniec dzieci nie moj… 😉 Ale przypomina o uplywie czasu… Poki co moja cora idzie do II klasy i podobno nie moze sie doczekac. Synek zas idzie do I i placze, ze sie boi. 😉 A od wrzesnia czeka nas sporo dodatkowych zajec. Starsza chce sie uczyc gry na skrzypcach. Nie wiem czy nie bedziemy musieli zapisac jej na religie, zeby mogla za dwa lata pojsc do Komunii. No a oba moje Potworki zapisalam do sobotniej Polskiej Szkoly. Oj, bedzie sie dzialo… 😉

    Polubione przez 1 osoba

    • Igomama pisze:

      Dziękuję Agaciu za podzielenie się swoimi doświadczeniami.
      Chyba także mieszkasz na obczyźnie, skoro wspominasz o sobotniej Polskiej Szkole?
      Przy dzieciach zawsze jest, co robić i gdzie jechać…
      Szkoła, zajęcia dodatkowe i już tydzień wypełnia się po brzegi.

      Mam nadzieję, że Twój synek szybko przyzwyczai się do szkoły, polubi ją i będzie do niej chodził z radością (mimo że teraz się boi). A boi się, bo nie zna… 😉
      Wszystkiego dobrego dla Was! 🙂

      Polubienie

      • agacia336 pisze:

        Igomamo, tak, mieszkam w Stanach. Pisalam juz kiedys u Ciebie. Jestem z bloga: http://www.co-to-bedzie.blogspot.com. 😉
        Moj synal szkole zna, bo chodzil juz do niej w zerowce. Problm w tym, ze tutaj wszystkie dzieci z danego rocznika, sa co roku mieszane i od nowa rozdzielane do klas. To loteria wiec czy Nik trafi do klasy z choc jednym ulubionym kolega. Poza tym, co roku zmienia sie nauczycielka i dla niesmialego dziecka to tez stres. Ale mysle, ze sobie poradzi. Zerowki tez sie bal, a po tygodniu juz chodzil z usmiechem. 🙂

        Polubione przez 1 osoba

        • Igomama pisze:

          Agaciu, dziękuję za przypomnienie się. 🙂
          I przepraszam za roztargnienie!
          Zaraz po napisaniu swojej poprzedniej odpowiedzi, skojarzyłam, że już kiedyś pisałaś komentarz i że mieszkasz w Stanach. 🙂

          Ciekawe jest to, co piszesz o Waszej szkole.
          Jeszcze nie spotkałam się z takim corocznym rozdzielaniem dzieci do klas.
          Skoro obowiązuje taka praktyka, widocznie musi się ona jakoś sprawdzać.
          Czy chodzi o to, by dzieci łatwiej adaptowały się do zmian?
          A może żeby się integrowały wewnątrz szkoły, a nie tylko w klasach?
          I rodzic nie może poprosić dyrekcji, by dziecko znalazło się razem z przyjacielem w jednej sali? Jeśli znajdziesz chwilkę, to proszę, napisz Agaciu, czym jest podyktowany taki system szkolny.
          A synkowi życzę, by jednak trafił do klasy z najlepszym kumplem. 🙂

          Polubienie

          • agacia336 pisze:

            Igomamo, takie rozdzielanie do klas jest dyktowane wlasnie tym, zeby szkola, a przynajmniej dany rocznik, stanowil jedna, mala spolecznosc. Dziwne tylko, ze praktykuje sie to w niektorych miasteczkach, a w innych, dzieciaki zostawiane sa w tej samej klasie. Zawsze jednak zmienia sie nauczyciel. Niestety, rodzice nie moga prosic ani o konkretnego nauczyciela, ani o kolegow. Dzieci sa jednak pytane o to, z ktorym kolega/ kolezanka chcialyby trafic do klasy. Zawsze to cos, chociaz nie da sie zadowolic kazdego dziecka. 😉

            Polubione przez 1 osoba

            • Igomama pisze:

              Dziękuję Ci Agaciu za te informacje.
              To bardzo ciekawe – takie budowanie małej, lokalnej społeczności.
              Dzięki temu, że co roku zmienia się nauczyciel dzieci przyzwyczają się do różnych osobowości, stają się bardziej elastyczne.
              Taka umiejętność dopasowania się na pewno zaprocentuje w dorosłym życiu.
              Będą bardziej mobilni, łatwiej będzie im dostosować się do zmieniających się warunków życia.
              Nie martw się, Agaciu, dla „starych” przyjaźni też znajdzie się czas… 🙂

              Polubienie

Dodaj odpowiedź do Igomama Anuluj pisanie odpowiedzi