Po szaroburym tygodniu, w monotonnym rytmie deszczu i obowiązków, wczorajszy niedzielny wieczór był dla mnie małym sylwestrem.
A może nawet dużym? Z fajerwerkami dźwięków.
W ramach zaległego świętowania Dnia Nauczyciela wybraliśmy się całym zespołem koleżeńskim na koncert do filharmonii. W Concertgebouw w Amsterdamie byłam po raz pierwszy.
Nie wiedziałam, że dźwiękiem można wyrazić tak wiele.
Obrazem, słowem – tak, ale dźwiękiem?
Jako typowy wzrokowiec na co dzień OGLĄDAM świat. Obserwuję ludzi, przyrodę. Patrzę w telefon, na monitor komputera.
Tymczasem o słuchu zapominam.
Dobrze mi w ciszy. Gdy jestem sama, z reguły nawet nie włączam telewizora i radia. Widok moich starszych dzieci non stop w słuchawkach na uszach – niekiedy wręcz przyprawia mnie o ból głowy.
Jednak wczoraj odblokowałam mój uśpiony organ słuchu.
Zabrałam go do raju oplecionego warkoczami dźwięków. Pasł się na bujnej trawce, gdzie zamiast kwiatów rosły nuty. Każda pojedyncza była ważna, ale dopiero razem tworzyły najpiękniejsze rabaty.
Budynek Concertgebouw słynie z doskonałej akustyki, choć gdy powstał (1888 r.) nie znano jeszcze metod i precyzyjnych narzędzi pomiarów akustycznych.
Projektanci i architekci opierali się na doświadczeniu i porównywaniu doznań z innych sal koncertowych.
Duża Sala, w której odbywał się koncert, jest naprawdę duża: mieści ok. 2 tyś słuchaczy, 120 osób orkiestry i 500 osób chóru.
Neoklasyczne wnętrze, z dekoracyjnym sufitem, grawerowanymi balkonami, kolumnami w greckim stylu daje wrażenie przepychu i wyjątkowości.
Tak też się czułam.
Do tego aksamitne karminowe fotele, świeczniki na ścianach, kryształowe żyrandole, odświętne stroje, miłe towarzystwo. Czegóż można chcieć więcej?
Byliśmy na „Carminie Buranie” Karola Orffa.
Pod wodzą holenderskiego dyrygenta Raymonda Janssena występowała Międzynarodowa Orkiestra Symfoniczna z Lwowa i Narodowy Ukraiński Chór „Dumka”.
Może znacie? Bo koncertują również w Polsce. Sami młodzi, zdolni ludzie.
Powtórzę: nie wiedziałam, że dźwiękiem można tyle wyrazić.
Opowiedzieć całą historię.
Porwać słuchaczy i unosić ich na falach muzyki, melodii wygrywanych przez instrumenty smyczkowe, perkusję, przez śpiew chóralny i solo: baryton, tenor, sopran. Prawdziwa magia dźwięków.
Dyrygent pracował całym ciałem, widziałam go od tyłu i nie mogłam się nadziwić, ile ruchów wydobywa z samych pleców, a jeszcze dochodzą ramiona, szyja, głowa.
No i w końcu – dłonie, a wraz z nimi batuta – śmigająca jak bacik, cieniutka niczym igła, a przecież zarządzająca tyloma instrumentami.
Smyczki skrzypiec i wiolonczel kroiły powietrze: to drżały na strunach, to wystrzeliwały w górę i zastygały w bezruchu.
Momentami miałam wrażenie, że znalazłam się w polu bitwy.
Spoglądałam na sufit, by sprawdzić czy przypadkiem nie pęka. Wyobraźnia podsuwała mi obraz rys na szczycie, pełzających po ścianach na kształt pajęczyny.
Później wszystko zastygało w ciszy, w takiej ciszy, która przyprawia o dreszcze.
Przesłaniem kantaty jest carpe diem – ciesz się każdą chwilą, która przynosi szczęście.
Baw się, doceniaj przyjemności, pij, kochaj, zachwycaj się pięknem.
Póki możesz. Pamiętając, że koło fortuny kręci się nieustannie, to wynosi cię na górę, wtedy błyszczysz w świetle jupiterów, to przeczołguje się po tobie, wtedy spadasz w otchłań, sponiewierany.
Ten średniowieczny tekst kultowego już utworu „O Fortuna” w wykonaniu młodych artystów z Ukrainy zabrzmiał nad wyraz przejmująco i dojrzale.
Oni wiedzieli, o czym opowiadają.
Wiedzieli, jak okrutny i przewrotny potrafi być los.
A muzyka? Ma moc ponadczasową. Ale to sami wiecie.
Gdybyście mieli okazję iść na „Carminę Buranę”, skorzystajcie, warto.
Bardzo lubię obserwować muzyków przy pracy, a zwłaszcza dyrygentów:-)
Piękny spektakl przy okazji święta, na długo pozostanie w pamięci:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj, tak! Dziękuję, Jotko i pozdrawiam. 🙂
PolubieniePolubienie
Bardzo lubię muzykę chóralną. Sama również śpiewam w chórze. W takich okolicznościach musiało to być wielkie przeżycie ! Posłuchałam sobie, a to znana melodia dla mnie ! Pozdrawiam serdecznie :))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ula, myślę, że gdy się samemu śpiewa w chórze, to udział w takim koncercie jest jeszcze ciekawszy, słucha się muzyki bardziej świadomie. 🙂
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam. 🙂
PolubieniePolubienie