Kochani, jak się macie przed świętami? Wasze zegary też w grudniu szybciej odmierzają czas? A może to wcale nie wina zegarów, tylko krótszego dnia, który zdecydowanie wcześniej zaciąga nad światem kotary?
Jeszcze tyle miałabym do opowiadania na blogu (o tym że Okruszek zdał końcowy egzamin z pływania, o spotkaniu z Michałem Rusinkiem, że Igotata miał urodziny, że byliśmy na firmowej imprezie na tysiąc osób, że…)!
No i przecież na deser zostawiłam kilka zjawiskowych widoków z Teneryfy.
Tymczasem… ogarnia mnie końcoworoczna niemoc.
Ja ostatnio CIĄGLE stoję przy garach. A jak siądę do biurka, to bynajmniej nie celem pisania, lecz WYPISYWANIA, oczywiście kartek świątecznych.
I tak sobie pląsam między kuchnią a biurkiem.
„Wyprodukowałam” 45 karteczek z życzeniami dla wszystkich moich uczniów.
Upiekłam ciasteczka na szkolny kiermasz. Córki na szczęście mnie wsparły w dekorowaniu, czyli tym co najbardziej czasochłonne. A że obie są kreatywne, wyszło pięknie.
Ale to jeszcze nie koniec wypieków PRZEDświątecznych (bo te stricte świąteczne zaiste w powijakach).
Dziś koleżanka, Polka, miała spotkanie wigilijne na swoim kursie niderlandzkiego – upiekłam jej paszteciki z kapustą i grzybami.
Zaraz zaczynają się podobne spotkania świąteczne w szkołach naszych dzieci.
W czwartek będę piec dla Okruszka. Nie paszteciki, tych moje najmłodsze dziecko nie lubi i tak w ogóle „dzieci też nie lubią, mama,bo to smak dla dorosłych, proszę upiecz te minipączki z serka homogenizowanego”.
– Ale co mają wspólnego pączki z Bożym Narodzeniem? – spytałam (niepotrzebnie, przecież wiem, że w Holandii na spotkania klasowe przynosi się to, co jedzą dzieci: dla naleśników, ryżu, hot dogów zawsze pali się zielone światło).
Okruszek wzruszył ramionami:
– Nic! Po prostu lubię pączki. A dzieciom też smakowały jak zrobiłaś na święto multi – kulti. Poza tym juf Marije już ci wpisała pączki na bombce.
O, to ci niespodzianka!, zdziwiłam się.
Odnośnie „bombki” należy Wam się wyjaśnienie: w szkole Okruszka tydzień przed klasowymi „wigiliami” nauczycielki wieszają na drzwiach swojej sali papierowe choinki i rodzice wpisują na bombkach potrawę, jaką przyniosą.
Ja zwykle czekam aż choinka się wypełni i wtedy decyduję, co przygotować: jeśli przeważają słodkie propozycje, szykuję coś wytrawnego, jeśli słone – na słodko.
Tym razem decyzja zapadła bez mojego udziału. Nic, będą pączusie!
A w sobotę jeszcze Iskierka potrzebuje pierniczków na swoje zajęcia plastyczne w domu kultury.
I potem już przyjdzie pora na świąteczne dania dla nas samych.
Nie będzie ich znowu aż tak wiele, bo w tym roku czekają nas kameralne święta.
Ani my nie wybieramy się do Polski, ani rodzina nas nie odwiedzi.
Bo w grudniu, choć zegary przyśpieszają, to odległości się wydłużają.
Taka prawda. Taki to ”produkt uboczny” emigracji, z którym niewiele można zrobić, więc pozostaje go zaakceptować.
Kochani, pewnie też tkwicie POMIĘDZY: różnymi czynnościami, miejscami, sytuacjami.
Łapię Was w Waszym zabieganiu (pewnie całkiem podobnym mojemu), uśmiecham się do Was i posyłam łańcuch dobrych uczuć. Chociaż tyle.
Chwytajcie i wieszajcie na swoje świąteczne drzewka.
I nie martwcie się, że czegoś nie zdążycie – pocieszę Was, bo ja nie zdążę pierwsza.
Ps. 1 – Jeszcze nie mam choinki.
Ps. 2 – I prezentów.
Jak widzicie muszę się sprężyć. ![]()
Rusinek, egzamin z pływania, pocztówki z Teneryfy pójdą na razie w odstawkę.
Resztę odpuszczam.
Wam życzę dużo spokoju.
I świąt, jakich na ten moment potrzebujecie.
Świąteczne uściski dla wszystkich kochanych Czytelników!
Kochana, zawstydzasz mnie bardzo, ale ściągnę wzór na twoje paszteciki, podobają mi się bardzo!
Widzę, że i rodzice maja zawrót głowy ze szkołą… ale u nas podobnie, chyba nie da sie inaczej!
Dasz radę, masz cudne pomocniczki:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jotko, dziękuję za miłe słowa i pokrzepienie. 😉
Kochana, nie miałam intencji nikogo zawstydzać, tym bardziej Ciebie to ja bym nawet nie śmiała – dla mnie jesteś wzorem pracowitości i sumienności.
Wiesz, ja to się napiekłam na imprezy szkolne i na święta w domu – już mi się nie chce piec. 😉
Ale będziemy kameralnie świętować i skromnie.
Bo też nie chodzi o to, by się narobić i… zaniemóc. 😉
Spokojnych przygotowań, pozdrawiamy. 🙂
PolubieniePolubienie
Piękne wzory, kolory pierniczków zachwyciły mnie bardzo. I Ty mówisz o niedoczasie? Ja pomalowałam wszysko lukrem białym z dodatkiem kurkumy.
Zasyłam buziaczki
PolubieniePolubione przez 1 osoba
O, jaki fajny pomysł z lukrem naturalnie barwionym kurkumą!
Podejrzewam, że wyszedł ładny złoty (lub „okołozłoty” kolor) ?
Ja poszłam na łatwiznę, bo kupiłam spray spożywczy do ciast.
Pierwszy raz taką nowość wypatrzyłam u nas w markecie: maleńkie puzderko z atomizerem, łatwe w obsłudze nawet dla maluszków, wystarczy psiknąć i już nadaje ciastku złoty błysk.
Ale na pewno to sama chemia, więc do stosowania z umiarem i w ramach wyjątku.
Dużo zdrowia, radości i pokoju w sercu na te święta, Ultro
(ps. mam nadzieję, że już lepiej u Ciebie, uściski).
PolubieniePolubienie