Rozebraliśmy choinkę. Nie obyło się bez Okruszkowych protestów, ale nie, nie będziemy trzymać w domu Bożego Narodzenia do lata. Niech dekoracje odpoczną w pudełkach. I tak holenderscy sąsiedzi się dziwowali, że u nas tak długo choinka stoi, bo w Holandii bożonarodzeniowe rekwizyty powinny być na widoku maksymalnie do Trzech Króli.
No właśnie, muszę się pośpieszyć, bo piszę tę notatkę jeszcze w świątecznej charakteryzacji.
Późno. W sklepach wysyp walentynkowych serc i wielkanocnych jajek (w Holandii już tak!), a ja podsuwam Wam pod oczy świerkowe gałązki, bombki, gwiazdy. Ale aż szkoda byłoby się nie podzielić! A że czytelników mam kochanych, wiem, że przymkną oko na terminy.
Opowiem Wam dziś o naszej wycieczce do Spoorwegmuseum, Muzeum Kolejnictwa w Utrechcie.
Pojechaliśmy tam trochę z przypadku, bez planu, w pośpiechu i w przedostatni dzień roku. Dlaczego tak? Bo dostałam darmowe bilety, które trzeba było wykorzystać, gdyż zaraz mijał ich termin ważności.
Bilety sprezentowała mi Margriet, wolontariuszka, z którą miałam przez rok konwersacje z języka niderlandzkiego w ramach jakiegoś programu przydzielonego przez gminę.
W założeniu miałyśmy do muzeów chodzić we dwie – nauczyciel i kursant – jednak Margriet już na początku naszych spotkań postawiła sprawę jasno – ze względu na jej niepełnosprawność ruchową będziemy spotykać się wyłącznie w domu. Mnie to odpowiadało, moim celem było skupienie się na doskonaleniu umiejętności mówienia.
Na naszych ostatnich konwersacjach (w kwietniu!) Margriet przekazała mi bilety do muzeum. Powiedziała, że ona i tak by z nich nie skorzystała.
Wejściówki miały długi termin ważności, przynajmniej tak mi się wtedy wydawało.
Pochłonięta organizacją komunii Okruszka, gośćmi, a potem wakacyjnym wyjazdem do Polski – odłożyłam bilety na lepszy czas i… zupełnie o nich zapomniałam.
Tuż przed Bożym Narodzeniem coś mnie tknęło. Bilety do muzeum!
Oczywiście zdążyłam zapomnieć, gdzie je odłożyłam! Na szczęście znalazłam na półce z ważnymi papierami. Zerknęłam na „termin przydatności do spożycia”: 31 grudnia2023 r, czyli praktycznie bilety są „na już”. Tymczasem zaraz święta i wcale nam się nie chciało biegać po muzeach.
Dopadły mnie jednak wyrzuty sumienia wobec Margriet, poza tym szkoda byłoby nie skorzystać z takiej okazji, więc ostatecznie postanowiliśmy wybrać się do muzeum.
Tylko nie do obrazów, zastrzegły od razu dzieci: Mamo, ja nie idę!
Stwierdziłam, że trzeba wytypować muzea, które będą odpowiadać nam wszystkim. Poguglowałam trochę i wybrałam trzech faworytów. Rodzinka pogłówkowała i ostatecznie padło na Muzeum Kolejnictwa w Utrechcie.
Tak w ogóle to my w nim kiedyś byliśmy.
Dziewięć lat temu, więc dzieci niewiele pamiętają, Okruszek nic.
No i nie myślcie, że nasi młodzi są tak zafiksowani na punkcie pociągów. Owszem, lubią, ale w granicach normy. Za to kochają łyżwy i lodowisko.
A w okresie okołoświątecznym Muzeum przybrało zimowy płaszcz i przekształciło się w Winter Station, Zimową Stację. Z lodowiskiem między pociągami, które zadziałało na nasze dzieci jak magnes.
Tak w ogóle to Spoorwegmuseum jest uznawane za najpiękniejszy dworzec Holandii.
Historyczna stacja Utrecht Maliebaan pochodzi z 1874 r. i została całkowicie i bardzo precyzyjnie odrestaurowana. Zachowała klimat końca XIX w. z tym że wszystko lśni czystością i nie ma śladów zniszczeń.
Poczujesz się jakbyś trafił do fotografii w sepii w albumie sprzed półtora wieku, gdy panowie chodzili w kapeluszach i powiewających płaszczach, a panie nosiły długie suknie i misterne upięcia włosów. W nostalgicznym stylu są poczekalnie, kasy biletowa, a nawet toalety.
A teraz wyobraź sobie te pomieszczenia w klimacie bożonarodzeniowym. Olbrzymią choinką w dworcowym holu, lokomotywy przybrane wieńcami. Lśnią bombki, błyszczą lampki.
Między choinkami ustawiono drewniane kramy. Zapach kakao miesza się z zapachem grzanego wina. Przechodnie zajadają frytki, przysiadają przy stoliku z miseczką erwtensoep (grochówki). A na deser świeżo usmażone pączki oliebollen.
I w środku tej klimatycznej scenerii, między peronami i pociągami skrzy się lodowa tafla. W bilecie wstępu do muzeum jednocześnie zawiera się wypożyczenie łyżew i skorzystanie z lodowiska. To był ten wabik na moje dzieci! Już za chwilę krążyli wokół zabytkowej lokomotywy parowej.
W niebieskich łyżwach, rozpiętych kurtkach, z zarumienionymi policzkami, iskrami w oczach i uśmiechem na pół twarzy – kto by przypuszczał, że jeszcze kilka dni temu na wzmiankę o muzeum kręcili nosami?
Ale żeby nie było, że przyjechaliśmy do Muzeum Kolei tylko po to, by poślizgać się na łyżwach! O nie!
Spoorwegmuseum samo w sobie posiada moc atrakcji.
Tu możesz zobaczyć, jak zmieniały się pociągi (kolej parowa, drewniana, żelazna) oraz jak pociągi zmieniały, i nadal zmieniają, świat.
Jak wspomniałam na początku dworzec zachował urok XIX wieku.
Atutem są elementy królewskie: Królewska Poczekalnia z 1892 r. i trzy pociągi ówczesnej królowej Julianny i książąt.
Królewska rodzina bardzo szybko doceniła kolej jako szybki i wygodny środek transportu, toteż korzystała z niego składając wizyty państwowe, spotykając się z poddanymi czy jadąc na wakacje.
Królewskie powozy zapewniały komfort podróży. Posiadały wygodne łóżka, kanapy, kuchnię, toaletę, umywalkę. W wagonach był też telefon, radio, książki, gry. Zgodzisz się ze mną, że podróżowanie w takich warunkach to czysta przyjemność?
Jeśli chciałbyś jeszcze bardziej przenieść się w czasie, to proszę bardzo!, jest to wykonalne.
Skorzystaj z atrakcji „Grotte Ontdekking” (Wielkie Odkrycie). Holenderski inżynier zabierze cię do szybu kopalni. Wsiądziesz do windy i tak! – cofniesz się o dwa stulecia.
Nie zdziw się, gdy wysiądziesz… w roku 1839, w świecie pełnym sadzy i pary.
Przejdziesz się brukowanymi uliczkami, pooglądasz ówczesne budownictwo, zajrzysz do zakładów rzemieślniczych kowala, szewca.
I w ten sposób dojdziesz do miejskiego dworca.
Tu, na peronie stoi De Arend (Orzeł Biały) – pierwsza lokomotywa parowa w Holandii.
Śmiało, wejdź do środka, rozgość się na jednej z ławek. Uwaga, Orzeł jest gotowy do odjazdu (a przynajmniej tak wygląda)!
Kolejna atrakcja to „Stalen Monsters” (Stalowe Potwory).
Tak kiedyś nazywano lokomotywy parowe. Potężne kolosy, które z sykiem i sapaniem przecinały krajobraz. Wydają się nie do zdarcia.
A jednak za każdym ich ruchem stoi człowiek. Na dworcach zwykle spotykamy kolejarzy, maszynistów, jednak większość pracowników siedzi za kulisami.
Teraz masz okazję wsiąść do wagonika i zajrzeć za te kulisy. Poznasz historię ludzi, którzy pracują w przemyśle kolejowym.
Dzięki nim możemy wygodnie podróżować i odkrywać świat.
W muzeum – oprócz zbiorów eksponatów jest jeszcze Teatr z tematycznymi spektaklami (nam zabrakło czasu) i absolutny hit, wielokrotnie nagradzany: „De Vuurproef” (Próba Odwagi).
Nie przegap tego! Jest to szalona podróż, oczywiście pociągiem. Będą ci towarzyszyć wciąż zmieniające się widoki za oknem. Pogoda też będzie się zmieniać. Doświadczysz słońca, śnieżycy, a nawet burzy.
I zdarzy się znacznie więcej, ale co, tego już nie zdradzę – przekonaj się sam.
A wiesz, z nas są gapcie, bo ominęliśmy „De Vuurproef” (chyba tak nami zakręciły te elipsy na lodowisku). 😉
W każdym razie: gdy opuściliśmy muzeum (tuż przed zamknięciem), dręczyła mnie myśl, że coś przeoczyliśmy. Coś ekscytującego.
Bo przecież my w Spoorwegmuseum już kiedyś byliśmy. Iskierka miała wtedy 8 lat, Groszek – niecałe siedem, a roczny Okruszek prawie całą wyprawę przespał w wózku.
Wtedy w Muzeum trwała ekspozycja z bajki „Tomek i przyjaciele”, to pamiętałam, ale było coś jeszcze – i tego już nie mogłam sobie przypomnieć.
Wiecie, co zrobiłam?
Postanowiłam poszukać zatartych wspomnień tu, na blogu (na coś się przydał!).
I znalazłam!
Notatkę sprzed dziewięciu lat: O Muzeum Kolei w Utrechcie.
Popatrzyłam na zdjęcia małych dzieci, przebiegłam wzrokiem tekst i już wiedziałam, co nam umknęło (szkoda, że po fakcie) – właśnie „Próba odwagi”.
Czyli… trzeba będzie jeszcze kiedyś wrócić do Spoorwegmuseum. ![]()
Bajkowy klimat, widać, że nie tylko dzieciaki dobrze się bawiły!
Lodowisko wokół takiej ciuchci to nie byle atrakcja!
Oby więcej takich muzealnych okazji:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, Jotko. 🙂
Lodowisko w takim miejscu to był strzał w dziesiątkę.
Niesamowite przeżycie szusować na łyżwach w takiej bliskości lokomotywy parowej, świątecznie udekorowanej.
Nastrojowo bardzo.
Ale nawet bez lodowiska muzeum warte zwiedzenia.
PolubieniePolubienie
Ale fajosko! I fajosko, ze mogliscie sobie wybrac muzeum.
Chyba rok temu bylismy z Krasnalami w Muzeum Techniki w Berlinie, gdzie jest caly osobny budynek kolejowy. Baaardzo ciekawe! ale czesci muzeum byly strasznie smutne, dotyczyly 2 wojny swiatowej. I wez tu tlumacz dla kogo byl ten dziwny wagon dwom 8latkom pol niemieckim…
Z tych jadalnych i pitnych rzeczy – biore wszystko! Szczegolnie kakao 😉
A na lyzwy niestety juz jestem za stara. Niestety prawda. Moze gdybym jezdzila cale zycie, choc troche, ale zesztywniala jestem, elastycznosc poszla sie bujac.
Jak mozna sie spodziewac, mam dziwaczne podejscie do choinki i ozdobek. mozna postawic choinke tak na 3-4 dni przed Swietami, podlac olejkiem sosnowym, a po 2 dniu swiat i juz mnie rece swedza zeby to zwinac!
U Coreczki w tym roku ozdoby choinkowe byly prawie wylacznie zwierzece – mis w szaliku na nartach, lisek w okularach, ptaszki, pieski rozne oraz …dinozaury takie bardziej disco – i kolory disco i cekiny 😉
Co do Wielkanocy – to niesprzedane czekoladowe mikolaje skoncza przebrane w sreberka jako zajaczki….
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Myślę, że choinka z bombkowymi zwierzątkami skradłaby moje serce.
Świetny pomysł, tym bardziej, że wybór bombek z roku na rok coraz szerszy.
Też widziałam liski, pieski, ptaszki w holenderskich sieciówkach (np. w Hemie) – urocze!
A Berlin też mi się marzy, tak blisko Polski, a jakoś dotąd nie miałam okazji go poznać. Rozumiem Twoje emocje w Muzeum Techniki, zwiedzanym z ośmiolatkami, w dodatku mieszkającymi w Niemczech.
Trudne to bardzo.
Przecież nie chodzi o to, by przerazić lub zszokować dzieci.
A jednak taka była historia – „ludzie ludziom zgotowali ten los”.
To ku przestrodze, na szczęście dziś Niemcy i Polacy żyją w pokoju, zgodzie i przyjaźni. Współcześni Niemcy też się wstydzą hitlerowskiej przeszłości, a ówcześnie też wielu nie popierała wojny, żyła w strachu.
W Gdańsku jest Muzeum II Wojny Światowej. Też robi wrażenie.
Ja się w jednej sali aż popłakałam, ale na moich dzieciach nie robiło to takiego wrażenia jak na mnie – myślę, że z ich perspektywy to „daleka historia”.
Pozdrawiam serdecznie.
PolubieniePolubienie
Wiesz co? napisz do mnie na maila, bo gadamy i zawracamy chyba ludziom okrutnie glowe. Oczywiscie o ile chcesz. Czy moj adres mailowy gdzies tam Tobie sie pokazuje w kulisach ?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak, powinnam mieć w skrzynce Twój adres mailowy, Krysiu. 🙂
Postaram się napisać w wolniejszej chwili, czyli pewnie po środzie dopiero.
PolubieniePolubienie
Mój komentarz pewnie w chmurze, więc piszę jeszcze raz. Podziwiam to, że tyle czasu spędzacie z dziećmi, pokazujecie im świat z różnych miejsc i w różnorodnych sytuacjach, wychowujecie na dobrych i ciekawych życia ludzi. Szkoda, że nie jestem Waszym dzieckiem…
Serdeczności dla całej Rodziny
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ultro, wzruszyłam się!
Prawda, teraz dzieciaki bywają i zwiedzają.
Nasze dzieciństwo wygląda zgoła inaczej. Nie było takich możliwości.
Za to teraz czyhają inne niebezpieczeństwa.
Wirtualna rzeczywistość okrada dzieci z tej fizycznej, realnej.
I to też jest problem!
Bardzo bym chciała wychować dzieci na dobrych ludzi, oby to się udało i oby byli silniejsi, by oprzeć się różnym łatwym pokusom, które daje im świat, a które niekoniecznie są dobre.
PolubieniePolubienie
Bede w srode w Utrchcie – moze mialbys czas / ochote po poludniu na wspolna kawe? (m_ebremer@yahoo.co.uk)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czpissiku, wysłałam maila.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Urocza historia z wspaniałymi wrażeniami z wizyty w Muzeum Kolejnictwa w Utrechcie! 🚂🏰 Cieszę się, że udało Wam się skorzystać z darmowych biletów i odkryć magiczny świat historycznego dworca, choinki, a także lodowiska. To wspaniałe, jak zorganizowane zostały atrakcje, tworząc niezapomnianą atmosferę.
Chociaż okruszkowe protesty towarzyszyły rozbiórce choinki, z pewnością warto było przeżyć te chwile zimowego uroku w muzeum. A „Próba Odwagi” brzmi jak prawdziwa gratka – może to pretekst do kolejnej wizyty, pełnej fascynujących odkryć i radosnych chwil z rodziną. 🌟❄️ Dziękuję za podzielenie się tym kawałkiem historii, który z pewnością pozostanie w sercach Waszej rodziny! 💖😊
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A ja dziękuję za czas i wysiłek w włożony w przeczytanie tak długiego tekstu!
Za uważność i za tak empatyczny komentarz.
Dziękuję, jestem wzruszona.
PolubieniePolubienie
Wyglada, ze wyprawa sie udala. Rzeczywiscie sporo atrakcji w jednym miejscu, nawet lodowisko! Wow! Bedziecie mieli co wspominac.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To prawda. Zwłaszcza, że połączenie Muzeum Kolei z lodowiskiem jest dość nietypowe. Plus piękna świąteczna sceneria. 🙂
PolubieniePolubienie
A ja w Utechcie poszlam do katedry. Katedry, ktora okazala sie protestancka;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak, ta wielka katedra z wieżą jest protestancka właśnie.
PolubieniePolubienie