Żegnaj wolności, jutro jedziemy po dzieci! Wypucowałam mieszkanie, pomyłam okna, wyprałam wszystkie pościele, koce, powłoczki na poduszki. Przesadziłam kwiaty. Posegregowałam papierzyska i pomoce do pracy z uczniami. Napisałam kilka postów, jednak wciąż za mało.
Robota w domu nie zna granic, nieustannie się odnawia. Co posprzątam jedno pomieszczenie, zaraz następne się upomina, i kolejne, a potem od nowa – znów pierwsze trzeba odświeżyć…
I tak w kółko Macieju.
Pod nieobecność dzieci planowałam zrobić więcej, znacznie więcej, ba! – czegóż to ja nie planowałam?
Niestety codzienność szybko udzieliła mi lekcji pokory: taka jesteś harda, no to bach, masz.
Cztery dni wypadły mi z kalendarza przez złe samopoczucie, a wcześniej przez cały rok nie chorowałam. Być zdrową zimą, zachorować latem? Cóż, ja potrafię.
Ostatnio na dworze był skwar, w domu duchota (na moim poddaszu skondensowana przez skosy na ścianach i niski sufit). Złakniona rześkiego powietrza, pootwierałam wszystkie okna na oścież, coby mieszkanie przewietrzyć, coby lżej się oddychało.
I przedobrzyłam. Powietrza wpadło aż za nadto. Przeciągi się porobiły, przewiało mi ucho czy zatoki, a może jedno i drugie.
Przez cztery dni czułam się tak, jak by ktoś wiertarkę przystawił mi z tyłu głowy i borował.
Wwiercał się w mózg z większą lub mniejszą częstotliwością. W przypadku tej mniejszej dawałam radę funkcjonować, ale podczas większej – musiałam się wylogować z obowiązków, bo nie byłam w stanie NA NICZYM się skoncentrować.
Nawet odpisanie na komentarz przekraczało moje siły – bo co pomyślę, to w głowie znów odzywa się to uporczywe łup i wrrrrr.
A frustracja to już mnie wręcz lawą zalewała, bo – powiedzcie sami – czyż to nie jest złośliwość losu? Mieć WOLNY CZAS, być W DOMU, być bez DZIECI, i nie korzystać z takiego luksusu? Bo twój organizm akurat teraz postanowił zastrajkować. Co za złośliwiec!
Na szczęście niedomaganie w miarę szybko ustąpiło.
Na szczęście znów czuję się dobrze. Mam sprawne ręce, sprawne nogi, lekką głowę, nic nie podszczypuje mi ucha, nie wierci dziury w mózgu.
Jakiś litościwiec wiertarkę wyłączył i odłożył, jaka ulga!
Wbrew pozorom z Igotatą spędziłam niewiele czasu.
Część jego współpracowników wyjechała na wakacje, więc był zalany robotą, wychodził do biura skoro świt, wracał wieczorami.
Udało nam się jednak zaliczyć trzygodzinny wypad na nad morze, udało nam się zrobić rundkę wokół jeziora w naszym parku, udało się wyjść do znajomych na pogaduchy w ich pięknym ogrodzie (to ten na pierwszej i ostatniej fotce).
A dziś to nawet zjedliśmy kolację w restauracji. ![]()
Smaczną, pięknie podaną. Z deserem, którego nie umieliśmy sobie odmówić, zobaczywszy, jak kelner co i rusz niesie na tacy fikuśne cudeńka, przypominające bardziej artykuł dekoracyjny niżli produkt jadalny.
Nie dziwcie się, że i my zapragnęliśmy spróbować tych niecodziennych połączeń smaków, kolorów, tekstur!
Ta kolacja była dedykowana naszemu małżeństwu, gdyż akurat wybiła nam kolejna rocznica ślubu. Co prawda żadna okrągła, ale przecież warto doceniać każdy kolejny rok życia, czy jak w tym przypadku, małżeństwa.
Tym bardziej, że nie jesteśmy typem związku „papużki – nierozłączki”, co wszystko robią razem.
U nas by takie ciągłe “razem” nie przeszło – oboje jesteśmy introwertykami, potrzebujemy dużej dawki samotności i przestrzeni dla siebie.
Rzecz jasna lubimy spędzać czas wspólnie, ale oddzielnie – też się nie nudzimy.
Igotata regularnie, raz w tygodniu, wychodzi z kolegami na pokera i na wieczory gier do Maurizia. Z kolei ja ładuję baterie z „moimi dziewczynami”.
Jutro czeka nas długa podróż do Polski po dzieci.
Skończyła się nasza „bezdzietność”, choć wakacje jeszcze się nie kończą, całe szczęście!
W ostatnim tygodniu sierpnia czeka nas rodzinny wyjazd.
To nagroda lojalnościowa od firmy, w której pracuje Igotata. Firma nagradza pracowników za dłuższy staż pracy (Igotacie w październiku minęło dziesięciolecie).
Premią jest weekend w wybranej stolicy europejskiej (spośród wyznaczonych przez pracodawcę). Pozwólcie, że jeszcze nie zdradzimy, dokąd się wybierzemy, tak na wszelki wypadek, jak to mówią: żeby nie zapeszyć.
Zdecydowaliśmy się dopłacić we własnym zakresie kilka noclegów, tak by zmienić weekendowy wypad w tygodniowy. W ten sposób nagroda dla Igotaty będzie naszym familijnym wyjazdem wakacyjnym.
Takie prawdziwe wakacje, już bez sprzątania, prania, gotowania.
Bez nadganiania spraw zaległych i bez ogarniania tych bieżących.
Z entuzjazmem na nie czekam.
Sprawozdanie na blogu – jak zwykle – przewidziane. ![]()
Wow, jak intensywnie spędziłaś ten czas. Współczuję problemów zdrowotnych, ale cieszę się, że już wróciłaś do pełni sił. Wygląda na to, że mimo przeciwności, udało Ci się znaleźć momenty radości i relaksu, a wasza rocznica ślubu była pięknym zakończeniem tego okresu. Wasza nadchodząca podróż i rodzinne wakacje brzmią cudownie – na pewno przyniosą mnóstwo niezapomnianych chwil. Czekam z niecierpliwością na relację z tej przygody 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Przemiło z Twojej strony! 🙂 Bardzo doceniam i dziękuję za tak miłe słowa, zaangażowanie, otwartość.
Wobec takiego pozytywnego feedbacku, natychmiastowo wzrasta ochota do podzielenia się wrażeniami czy to z podróży, czy nawet z codziennych wydarzeń. Dmuchnąłeś mi w skrzydła, DZIĘKUJĘ! 🙂
PolubieniePolubienie
Bardzo się cieszę, że mogłem Cię zainspirować i dodać Ci skrzydeł 😊Twoje słowa są bardzo budujące i motywujące, a fakt, że chcesz dzielić się swoimi wrażeniami, to coś naprawdę cennego. Każda opowieść i doświadczenie, które możesz przekazać, ma ogromną wartość. Dziękuję za miłe słowa i również życzę Ci wszystkiego najlepszego
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj, dziękuję!
W dobie hejtu w Internecie, tym bardziej doceniam Twoje komentarze, tak bardzo życzliwe i empatyczne.
PolubieniePolubienie
Już moja babcia mawiała, że najgorsze są przeciągi, więc dobrze, że niedługo Cię trzymało!
My wróciliśmy z wojaży, więc i ja niebawem wezmę się za porządki po lecie:-)
Jedzonko na zdjęciach smakowite:-)
Udanego wyjazdu i uważaj na zatoki!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki wielkie, Jotko!
Spokojności dla Ciebie po wojażach!
Pielęgnuj wspomnienia, wracaj do fotek, dziel się wrażeniami na blogu.
A porządki – niech będą na spokojnie i bez napinki czy stresu.
Pozdrawiam serdecznie. 🙂
PolubieniePolubienie
Wszystkiego dobrego z okazji rocznicy ślubu 🙂
Zajrzałam na Twój blog po dłuuugiej nieobecności Igomamo w nadziei, że nadal jest prowadzony. I nie zawiodłam się. To lekkie pióro, te opowieści emigracyjno – domowe już nie tylko z Holandii. I tylko dzieciaki Wam bardzo urosły 🙂
Cudownie Was „widzieć”. I lecę czytać inne wpisy.
Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Cześć Aniu! 🙂 🙂 🙂
Ależ piękną niespodziankę sprawiłaś mi swoim komentarzem!
Po przeczytaniu zaszkliły mi się oczy i coś uwięzło w gardle.
Nie wiem, czy znamy się prywatnie, czy tylko wirtualnie (pewnie to drugie), ale jest coś szalenie wzruszającego w tym, że sobie o nas przypomniałaś i zechciałaś sprawdzić, czy jeszcze egzystujemy w wirtualnej przestrzeni. 🙂
No i jesteśmy. 🙂 Co prawda rzadziej.
Może też bardziej powściągliwie, bo dzieciaki urosły i nie o wszystkim pozwalają pisać, a i ja z biegiem czasu stałam się bardziej ostrożna.
Ale gdzieś tam to kodowanie emigracji właśnie w formie blogowej z nami pozostało. Mimo że blogi ponoć odchodzą do lamusa. 😉
Aniu, jeszcze raz – ogromna wdzięczność za odwiedziny, za Twój czas, uwagę plus jeszcze słowa życzliwości – to bezcenne we współczesnym, zagonionym świecie.
Moc serdeczności! 🙂 🙂 🙂
PolubieniePolubienie
Z jednej strony ciesz się, że problemy zdrowotne dopadły Cię właśnie wtedy kiedy byłaś w domu i bez dzieci. Przynajmniej mogłaś skupić się na kuracji, bez tych wszystkich dodatkowych spraw na głowie 😉
Oraz mocno zaległe, ale jak zawsze z serca płynące WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO dla Was z okazji rocznicy! ❤
PolubieniePolubienie